Dworzec Cesarza Wilhelma
maksymalnie 6 osób
w pełni wyposażona kuchnia
małe SPA na miejscu: sauna fińska i ruska bania
doskonałe miejsce do obserwacji dzikiej przyrody
składając rezerwację daj znać czy przyjedziesz z czworonogiem
Sprawdź na szybko
Macie wino? Kubek herbaty? Jeśli tak, to usiądźcie wygodnie, bo mamy dla Was opowieść.
Niemieckiego cesarza Wilhelma II możecie znać z dwóch powodów. Jeden jest znany powszechnie: był ostatnim cesarzem Cesarstwa Niemieckiego. Drugi powód jest już bardziej tajny - kochał polowania i był w tym naprawdę dobry. To czego być może nie wiecie - uwielbiał polować na terenach dzisiejszej północnej Polski. Tu i ówdzie stoją jeszcze kamienie, na których wyryto na przykład takie wspomnienie: "Jego Wysokość Cesarz Wilhelm II strzelił tu 24.09.1900 roku kapitalnego czterodwudziestaka”. Tak się cesarzowi polowania w tym miejscu podobały, że w Prakwicach, w powiecie sztumskim, nakazał postawić dworzec, który by mu służył za letnią rezydencję. A że był miłośnikiem stylu nordyckiego, zgodnie z jego gustem wybudowano drewniany budynek z elementami nawiązującymi do kultury wikińskiej. Chętnie tam cesarz letnie dni spędzał i cieszył się pięknem przyrody, choć czy to tylko ona go uwiodła tego pewnym być nie można. Chodziły wszak słuchy, że cesarz romantyk kochał się nie tylko w polowaniach, ale i w hrabim, który nieopodal miał swą rezydencję i towarzystwem swym cesarza szczodrze raczył. Sale dworcowe występować miały w roli miejsca miłosnych schadzek. Czy to prawda, nie wie nikt, ale do naszych czasów dotrwał dowód licznych wizyt cesarza, „powitalny pawilon cesarski”, świadek historii. Można by więc powiedzieć, że wszyscy żyli długo (to prawda) i szczęśliwie (mniej prawda), ale najuczciwiej będzie jak powiemy, że najdłużej żył cesarski dworzec. Zwłaszcza, że z Prakwic przeniesiono go do Budwit i tam już pawilon pozostał.
128 lat później stanęliśmy na mazurskiej wsi przed tajemniczym, popadającym w ruinę i zapomnianym budynkiem właśnie w Budwitach. Przemówiła do nas jego historia i jego utracony wdzięk, który zapragnęliśmy mu przywrócić. Trwające przez 5 lat prace konserwatorskie i remontowe przyniosły pożądany efekt. Powrócił dawny czar cesarskich wnętrz. Powrócił unikalny klimat. Dziś zapraszamy do miejsca, które ma nie tylko wspaniałą historię, ale i wspaniałe „teraz”. Przytulne wnętrza koją zmysły, kameralne spa gwarantuje odrobinę luksusu, a otoczenie dzikiej przyrody pozwala zapomnieć który tak właściwie mamy rok.
Zapraszamy Was, byście stali się częścią tej opowieści.
Niemieckiego cesarza Wilhelma II możecie znać z dwóch powodów. Jeden jest znany powszechnie: był ostatnim cesarzem Cesarstwa Niemieckiego. Drugi powód jest już bardziej tajny - kochał polowania i był w tym naprawdę dobry. To czego być może nie wiecie - uwielbiał polować na terenach dzisiejszej północnej Polski. Tu i ówdzie stoją jeszcze kamienie, na których wyryto na przykład takie wspomnienie: "Jego Wysokość Cesarz Wilhelm II strzelił tu 24.09.1900 roku kapitalnego czterodwudziestaka”. Tak się cesarzowi polowania w tym miejscu podobały, że w Prakwicach, w powiecie sztumskim, nakazał postawić dworzec, który by mu służył za letnią rezydencję. A że był miłośnikiem stylu nordyckiego, zgodnie z jego gustem wybudowano drewniany budynek z elementami nawiązującymi do kultury wikińskiej. Chętnie tam cesarz letnie dni spędzał i cieszył się pięknem przyrody, choć czy to tylko ona go uwiodła tego pewnym być nie można. Chodziły wszak słuchy, że cesarz romantyk kochał się nie tylko w polowaniach, ale i w hrabim, który nieopodal miał swą rezydencję i towarzystwem swym cesarza szczodrze raczył. Sale dworcowe występować miały w roli miejsca miłosnych schadzek. Czy to prawda, nie wie nikt, ale do naszych czasów dotrwał dowód licznych wizyt cesarza, „powitalny pawilon cesarski”, świadek historii. Można by więc powiedzieć, że wszyscy żyli długo (to prawda) i szczęśliwie (mniej prawda), ale najuczciwiej będzie jak powiemy, że najdłużej żył cesarski dworzec. Zwłaszcza, że z Prakwic przeniesiono go do Budwit i tam już pawilon pozostał.
128 lat później stanęliśmy na mazurskiej wsi przed tajemniczym, popadającym w ruinę i zapomnianym budynkiem właśnie w Budwitach. Przemówiła do nas jego historia i jego utracony wdzięk, który zapragnęliśmy mu przywrócić. Trwające przez 5 lat prace konserwatorskie i remontowe przyniosły pożądany efekt. Powrócił dawny czar cesarskich wnętrz. Powrócił unikalny klimat. Dziś zapraszamy do miejsca, które ma nie tylko wspaniałą historię, ale i wspaniałe „teraz”. Przytulne wnętrza koją zmysły, kameralne spa gwarantuje odrobinę luksusu, a otoczenie dzikiej przyrody pozwala zapomnieć który tak właściwie mamy rok.
Zapraszamy Was, byście stali się częścią tej opowieści.
Gospodarz:
Magda
Znamy języki: polski, angielski
Ja i mój mąż Rafał jesteśmy miłośnikami historii i przyrody. Od dwudziestu lat zajmujemy się konserwacją zabytków. Pewnego dnia zadzwoniła do nas znajoma z Urzędu Ochrony Zabytków i poprosiła, żebyśmy zjechali z krajowej siódemki i sprawdzili, czy „Budwity jeszcze w ogóle stoją”. Tego dnia nasza podróż skończyła się na nieistniejącym peronie i wiedzieliśmy, że zupełnie przypadkiem znaleźliśmy cel naszej podróży.
Gdzie będę spać?
6 os. – Dworzec Cesarza Wilhelma
100 m²
•bez zwierzaków
Co znajdę na miejscu?