Cześć, tu Monika (kura domowa, niedoszły korespondent wojenny) i Piotr (dawny muzyk heavy metalowy) oraz Jaś (przyszły żołnierz), Małgosia (prawie studentka kierunków orientalnych) i dwa koty - Finka i Plaster. Nadajemy do Was z wiejskiej chałupy, która była domem wojennego bohatera - księdza Józefa Panasia, przewiezionej traktorem w nasze miejsce. Od poniedziałku do piątku jesteśmy korpoludami marzącymi o slowlife, sercem wieśniacy, rolnicy, stolarze, wsiowi gospodarze. W wolnym czasie rodzinnie szwendamy się po Beskidach lub podróżujemy do odleglejszych krain. Przenoszenie domu i jego remont okazały się trudniejszy od projektu, ale zawzięliśmy się i dokończyliśmy tę operację. Wykończeniówkę robiliśmy sami, we dwójkę, po pracy, po nocach i najczęściej w niezbyt komfortowych warunkach termicznych. Z tego stawiania, czyszczenia, szlifowania, fugowania (położyliśmy kilometr fugi!), malowania, uszczelniania, tapetowania powstała nasza WsiaMać, która mówiąc nieskromnie zachwyca nas i Gości. Zdarzyć się może, że zobaczycie nas zapatrzonych na belki stropowe, albo głaszczących drzwi - nic nie poradzimy na prawdziwą miłość do tego miejsca. Mamy także niemały ogród, odchowany drzewostan, a do lasu latamy w piżamce po prawdziwki na jajeczniczkę. Cenimy sobie święty spokój, ciszę, choć bardzo lubimy ludzi, długie wieczorne rozmowy, nie tolerujemy chamstwa, braku tolerancji i disco polo. Dbamy o naszych Gości, ale nie narzucamy się z naszą obecnością, jesteśmy obok. U nas na pewno nie będzie głośnych, hucznych, całonocnych imprez, zapraszamy na spokojny wypoczynek na łonie natury.
Teraz do naszych dwóch chat dołączyła trzecia - A to Cichata, położona kawałek dalej, zastana na miejscu, znikąd nie przywieziona. Ulokowana w lesie, może być pięknym azylem dla piątki.