Natkniecie się na niego, buszując w zbożu. Stoi tam niczym strach na wróble, ale nie sieje popłochu, raczej wzbudza zainteresowanie. Co to za postrzępiony kubik pośród złotych kłosów? Na mazurskim polu. W szczerym polu. Dom wyrósł pośród zbóż i idealnie wpasował się w krajobraz. Pewnie dlatego, że jego bryła inspirowana jest kostką słomy, czyli ciukiem. A słomy Ci u nas dostatek. Z wielkich panoramicznych okien możecie podziwiać bele rozsiane po hektarach, jeszcze więcej łanów, mielące trawę krowy, zagajniki, las. Tu nie wchodzi się z butami w naturę, raczej jest się cichym obserwatorem. Podsłuchuje się wrzeszczące żaby i kłócące się żurawie, podgląda siwą czaplę i sprężynujące szaraki. Czasem ze zboża głowę wychyla sarna, a czarne żuczki, Mączniki Młynarki, wpadają do salonu w odwiedziny. Nie trzeba się ich bać, wystarczy wsunąć delikwenta na kartkę i wynieść w pole.
Tak się tu żyje. Wiosną w kaloszach, latem w leżaku, zimą przy kominku. Śpi się krótko, bo twardo i efektywnie, odpoczywa na jakość, a nie ilość. Spędza czas na rowerze, nad jeziorem, z głową w gwiazdach, z lornetką przy oczach. Nuda, wiejska cisza, nic się nie dzieje. Może właśnie dlatego ludzie dożywają tu sędziwego wieku w zdrowiu. Tylko spokój może nas uratować.
W szczerym polu wyrósł domek, którego projekt inspirowany był kostką słomy. Teraz rolnicy raczej belują słomę, dzięki czemu przybiera formę walców, ale kiedyś słoma wiązana była w ciuki. Nasz Dom w zbożu jest właśnie takim ciukiem, tylko z drewna. Pięknie wpisuje się krajobraz mazurskich pól, buszuje w zbożu, przez wielkie okna podziwia jak wraz z porami roku zmieniają się kolory otaczających go łąk. Za sąsiadów ma tylko 3 inne domostwa, w tym jedno nasze gospodarstwo, stado krów, sarny i łosie. Możecie zatem liczyć na kojące widoki, dobroczynną ciszę przeplataną muczeniem, żurawim przekrzykiwaniem i żabim skrzekiem z pobliskiego stawu.
Dojazd do domku jest kombinowany. Przez las, gdzie trzeba uważać na na łosie, które w lesie zażywają bagiennych kąpieli. Potem drogą asfaltową do mojego siedliska, oddalonego o ok. 200 metrów od domku, gdzie można zaparkować samochód i elegancką taczką zawieźć bagaże do domku, można też drogą polną podjechać pod sam domek.
Po trzech schodkach tarasu wejdziecie do środka. Dom przeznaczony jest dla maksymalnie 6 osób, choć najwygodniej będzie tu w czwórkę. Na dole znajduje się salon z kominkiem i wielkimi panoramicznymi oknami, dobrze wyposażona kuchnia z wyspą i luksusowa łazienka z wanną i prysznicem. Powierzchnia parteru to łącznie 35m2. Do spania ułożycie się na antresoli (ok. 18 m2). Znajdują się tam 4 łóżka;
- dwa jednoosobowe 90 cm,
- jedno dwuosobowe 120 cm,
- jedno dwuosobowe 140 cm.
Jesteśmy w samym środku pola. Nieodłącznie wiążą się tym wizyty polnych gości, na przykład małych czarnych żuczków (w zasadzie tylko w okresie dojrzewania zboża). To Mącznik Młynarek. Jest nieszkodliwy, nie interesujecie ich ani Wy ani Wasze jedzenie. Jeśli wparuje do środka, proszę wsuńcie jegomościa na kartkę i zostawcie za drzwiami.
Jak to na wsi bywa, latem trwają prace polowe, więc czasem przejedzie traktor, kombajn albo inny sprzęt, wiosną i jesienią może być błocko, więc kalosze poproszę.
Okna są spore, więc przed wycieczką nad jezioro polecamy zaciągnąć zasłony, szczególnie w słoneczny dzień, co by z domku nie zrobiło się terrarium.
W domku jest także klimatyzacja, która w zimie służy za ogrzewanie. Pilot do klimatyzacji działa na dwa urządzenia w domku, natomiast czasem trzeba intencjonalnie wycelować w ich kierunku, aby technologia zrozumiała kto tu rządzi!
Co do psiaków, to oczywiście zapraszamy z czworonogami. Natomiast musicie wiedzieć, że obok pasą się krowy, ze zboża często wychylają głowy sarny, na łące obok kicają zające, a teren wokół domku nie jest ogrodzony. Weźcie więc pod uwagę, czy takie towarzystwo nie będzie stresujące (bądź kuszące) dla Waszych bliskich czworonożnych.
Przed przyjazdem zróbcie sobie plan co chcielibyście zjeść, po drodze wstąpcie do sklepu po zakupy, żeby potem mieć pełną lodówkę i myślenie z głowy. Jajka kupicie na miejscu, we wsi, od gospodarza. Kuchnia, jak na ten rozmiar domku, jest duża i naprawdę świetnie wyposażona. Znajdziecie tu wszystko co potrzebne do pichcenia, pieczenia, parzenia, gotowania. Posiłki można zjeść przy wyspie lub na tarasie. Jeśli na pokładzie wystąpi bunt i zabraknie rąk chętnych do mieszania a garnku, wybierzcie się do okolicznych restauracji.
Nie przygotowałam jeszcze bezpiecznego paleniska czy też miejsca na grilla. Jeśli macie ochotę zorganizować ognisko - zapraszam do naszego siedliska - jest w zasięgu wzroku i kilku kroków. Natomiast bardzo uczulamy na łatwopalność słomy - szczególnie latem.
Z całego serca polecam wrzucić na luz. Skrzętnie przygotowaną listę atrakcji wsadzić między książki i zrobić z niej zakładkę, otworzyć się na nieoczekiwane i postawić na jakość przeżywanych chwil. O jakość snu zadbamy my. Każdy kto tu przyjeżdża jest szczerze zaskoczony, że budzi się bez budzika o 6:00 - 7:00 rano, i jest wypoczęty, gotowy na nowy dzień. Ale tak tu właśnie jest. Siły regenerują się zaskakująco szybko, sen jest głęboki i jakościowy, a w zaoszczędzonym czasie można na przykład wyjść na taras i poczytać książkę. Weźcie ich kilka, bo zamiast ciągle rozpraszać się telefonem, będziecie mieć przestrzeń na nadrobienie stron. Można liczyć chmury, podsłuchać o czym muczą krowy na pastwisku, chłonąć zapach zboża i pól. Można rozprostować nogi podczas spaceru (do lasu ok. 600 m), z lornetką podglądać zwierzęta - sarny spacerują po polach, zdarza się przemarsz łosi (trzeba na nie uważać na drodze, bo lubią maszerować w poprzek drogi). Wieczorem to wiadomo, ognisko, grill, a dla tych, których relaksuje pieczenie, jest dobrze wyposażona kuchnia z piekarnikiem.
Choć nie mamy linii brzegowej pod nosem, najbliższe, i nasze ulubione, jezioro Okrągłe jest zaledwie kilometr (w linii prostej) od domu. Można dojść do niego w 20 minut przez pola, można dojechać rowerem. Samochodem zajmie Wam to 5 minut. Okrągłe jest ulubione, bo można mieć plażę na wyłączność (no może poza weekendami w sezonie letnim).
W 6 minut autem dojedziecie do portu w Wilkasach, nad jeziorem Niegocin, a stamtąd możecie wystartować w rejs żaglówką. W Wilkasach Zalesiu jest jezioro Tajty, w odległości 8 minutowej drogi samochodem.
Poza tym oczekuj nieoczekiwanego. Uważaj na krowie placki podczas spaceru po łąkach, skubnij jagodę w lesie, pójdź w siną dal i wróć z całym kapturem grzybów, zakop się pod kocem, rozpal w kominku i machnij rundkę w scrabble. Bądź gotowy na spokój, regenerację, pozwól sobie na nudę.
Z obserwacji moich wnucząt wnioskuję, że każde dziecko znajdzie tu dla siebie zajęcie, i to szybciej niż rodzic zdąży pomyśleć o wyjęciu zabawek z bagażnika. Maluszki, jak mój 1,5 roczny wnuk, trzeba mieć na oku, żeby nie spadły z tarasu, żeby nie pobiegły w stronę stawu, żeby nie wpadły wprost w krowie objęcia. Te nie przemieszczające się niemowlaki - super, bo można wózek wystawić na wiejską ciszę i spokojnie kawkować na leżakach. Cztero i siedmiolatki - wprost wspaniale - biegają po polach, oglądają żaby rzekotki, podglądają koniki polne, karmią krowy koniczyną, latem kąpią się w basenie, buszują w łanach zbóż, budują “bazy” na stopniach tarasu (cokolwiek to znaczy), bawią się w piaskownicy, budują namioty z koca i patyków. Jeszcze nie zauważyłam żeby się nudziły. Wieczorami książeczka, klocki lego, grzanie stóp przy kominku i wsłuchiwanie się w wiejskie odgłosy wieczoru. Nawet nie wspominają o kreskówkach.