Przystawy to agroturystyka z krwi i kości. A może przede wszystkim z serca i gościnności. Mam na imię Klaudia i wraz z rodzicami Agnieszką i Romanem prowadzę ten dom gościnny na Pomorzu Środkowym. Wróciłam na wieś po kilkunastu latach życia w mieście i przeżywam tu nowy początek. Uwielbiam te momenty, gdy rano serwujemy gościom śniadanie. Dzieciakom uszy trzęsą się nad naleśnikami, dorośli doceniają warzywa z naszego ogródka. A potem, przy wspólnym stole, rozmawiamy, co na kolację. Albo te, gdy rzucamy małym letnikom wyzwanie zbudowania domku na drzewie albo upieczenia własnej pizzy. Tu w ogóle maluchy mają ręce pełne roboty albo malin, a stopy czarno-zielone od ganiania po trawie. Miejsce znajdzie się też dla piesków. Bardzo kochamy zwierzęta i każdy jest tu mile widziany.
Chcemy by Przystawy zostały tak spokojne, jak są. By latem zamieniały się w domowe przedszkole, zimą były przechowalnią dla stęsknionych za pustą plażą, jesienią przyciągały amatorów ogrzewających potraw, a wiosną kusiły jaskrawozielonym ogrodem. Można się tu schować przed wizualnym chaosem nadbałtyckich kurortów i tylko wyskakiwać na bezludne plaże, o których Wam opowiemy.
Przystawy to prawdziwa agroturystyka w środku wsi. Mamy tylko 5 pokoi w 150 letnim domu, w którym wychował się mój tato, a później ja. Dom i na razie niezagospodarowana stodoła stoją na dużym, pomad 4 ha terenie z sadem, ogrodem warzywnym, zakątkami dla dzieci, oczkiem wodnym, częścią zalesioną, gdzie spotkać można sarny i jelenie.
Dla gości mamy:
- 2 pokoje 5-osobowe z łazienkami i aneksami kuchennymi (zlew, suszarka na naczynia, mikrofalówka, lodówka),
- dwa pokoje 4-osobowe z łazienką i aneksem kuchennym (zlew, suszarka na naczynia, mikrofalówka, lodówka)
- pokój 4-osobowy na parterze bez zlewu kuchennego, za to z łazienką dostosowaną do osób z niepełnosprawnością.
- wspólna, w pełni wyposażona kuchnia i jadalnia.
Bardzo nam zależy żeby karmić Was przede wszystkim odżywczo. Nie tylko smacznie, ale i jakościowo, świeżo i lekko. Tak sami najbardziej lubimy gotować i jeść.
Serwujemy przy wspólnym stole. Latem na tarasie, gdy zimno w jadalni. Duże rodziny lub grupy staramy się sadzać osobno, żeby było im dobrze we własnym sosiku. Gotujemy wegetariańsko, z warzyw i owoców z naszego ogrodu, z nabiałem ze sprawdzonego źródła, od szczęśliwych krów karmionych ekologicznie, z jajkami od cioci.
Śniadania są w cenie. Zawsze jest coś na słono - a to szakszuka, gotowane jajka albo jajecznica z kurkami. Nie może zabraknąć słodkiego, np. naleśników z białym serem zapiekanych, ciasta, chlebka bananowego, placuszków. Dobrej jakości pieczywa. Są też oczywiście warzywa z ogródka.
Obiadokolacje są dla chętnych. Składają się z zupy i drugiego.
Gotujemy prosto i sezonowo. Z zup może na przykład pojawić się jarmużowy krem z jarmużowymi chipsami, pomidorowa, dyniowa, chłodnik z młodych buraków z maślanką z zaprzyjaźnionego gospodarstwa, fantastyczny krupnik z wędzonym ziemniakiem, kalafiorowa, szparagowa na mleku kokosowym. Na drugie może wlecieć tarta prowansalska na kruchym cieście z surówką czy młode ziemniaczki z jajkiem sadzonym i mizerią.
Zawsze pytamy gości o ich specjalne dietetyczne potrzeby. Lubimy wyzwania, więc dieta bezglutenowa czy bezcukrowa nie jest dla nas problemem.
Jeśli gości nie widać w ogrodzie, w hamaku, na tarasie albo w porzeczkach, to pewnie oznacza, że są nad morzem. Zawsze polecamy naszą ulubioną plażę między Dąbkami a Dąbkowicami. Można wtedy ominąć wizualny chaos straganów i turystycznego nadbrzeża i wybrać sobie swoje własne kilkadziesiąt metrów prawie bezludnej plaży. Autem dotrzecie tam w 20 minut, a rowerem w niecałą godzinę. Jedzie się fragmentem trasy rowerowej, więc jest bezpiecznie i można z ruszyć dziećmi. Na miejscu mamy rowery, więc wycieczki w różne kierunki są możliwe.
Na plażę idzie się lasem i jak to z takimi spokojnymi plażami bywa trzeba się zapuścić trochę dalej niż standardowy plażowicz. Jak nie ma dobrej pogody na plażowanie, to można skorzystać z jeziora Bukowo (w Dąbkach) i na przykład spróbować swoich sił w windsurfingu.
A jak zapytacie nas gdzie na kajaki, to damy wam kontakt do zaprzyjaźnionego organizatora spływów na rzece Grabowej.
Na spacer oczywiście polecamy las. Idealnie koi nerwy, sprzyja dotlenieniu i odmładza. A przy okazji można znaleźć trochę grzybów. Można też obrać kierunek stawy. Są coraz bardziej zarośnięte, ale na pewno dacie radę obejść je dookoła. No i są blisko rzeki Grabowa, więc od razu zahaczycie o rzekę. A wtedy już na pewno będziecie usatysfakcjonowani z ilości wody.
A poza tym to czas spędza się w ogrodzie. Testuje się taras do późnych godzin nocnych, czyta książki na trawie, zbiera owoce, siedzi przy ognisku, grilluje. Mamy wielki teren, więc każdy znajdzie cichą przestrzeń dla siebie.
Mamy też od niedawna luksusową usługę wiejskiego SPA. Luksusową jak dla nas. W sadzie stoją wanny. Wypełniamy je ziołami i gorącą wodą, wanna podgrzewana jest ogniem. Możecie zamówić sobie taką kąpiel. W pojedynkę albo w parze.
Gdy przyjedziecie do nas na dłużej możecie wybrać się do Swołowa, które nazywane jest miejscowością w kratę. Kupcie bilet do Muzeum Kultury Ludowej Pomorza, zobaczcie jak wygląda wzorcowy przykład pomorskich owalnic i dowiedzcie się jak wyglądało życie codzienne w dawnej pomorskiej wsi.
Dzieci są u nas swobodne, szczęśliwe, bose i wybiegane. Czują się jak w domu, jest im tu dobrze. W wakacje często mamy tu spory ruch małych stópek. Najczęściej odpoczywają u nas rodziny z dziećmi do 5 roku życia. Chyba takie maluchy najbardziej czują naszą przestrzeń. W lipcu i sierpniu jest naprawdę wesoło i gwarnie. Całymi dniami coś się dzieje. A to tato Roman organizuje warsztaty stolarskie, a to pichcimy coś w kuchni błotnej. Wspólnie pieczemy w piecu chlebowym pizzę, a młodzi pizzaiolo sami wybierają składniki na swój krążek. A gdy jest za cicho to znak, że dzieciaki kombinują coś w domku na drzewie albo buszują w malinach.
Nasz teren jest wielki, idealny dla żądnych wybiegania gości. Mamy plac zabaw przed domem, trampolinę w ogrodzie, hamaki, dużo owoców prosto z drzewa czy krzaka.
Działka dochodzi prawie do lasu. Za domem, w oddaleniu jest dzikie oczko wodne (zbiornik retencyjny). Woda jest na tyle daleko, że dzieciaki same się tam nie zapuszczają. Trzeba założyć buty lub kalosze i zaciągnąć rodziców na tę wyprawę. A jak już się dojdzie nad oczko to można też pozbierać zioła z łąki i kwiaty na bukiet. Trzeba tylko uważać na wysokie pokrzywy.