Jedni marzą o lotach w kosmos, inni o rejsie po Karaibach, a my po prostu chcieliśmy mieć wiatrak. Na Mazurach. Nie taki byle wiatrak – naszą wyobraźnię rozbudzały te, które lata wcześniej widzieliśmy w Hiszpanii i Francji. To w południowych krajach podobne budowle od wieków powstawały z kamienia, na planie okręgu. Dla Polski charakterystyczne są raczej drewniane koźlaki. Uznaliśmy jednak, że nikt się nie obrazi za tę drobną kulturową nieścisłość. A gdy przyjedziecie, sami powiecie, czy wiatrak nie wygląda tak, jakby na wzgórzu w Zyndakach stał od zawsze.
Może to zasługa okolicznych otoczaków, z których ułożyliśmy elewację. Wszystkie użyte do jej stworzenia kamienie pochodzą z pobliskich pól. Ponieważ na wzniesieniu nie dało się postawić dźwigu, na jego szczyt każdą cegłę, kamień i belkę transportowaliśmy ręcznie. Zdarzało się, że toczenie jednego głazu zajmowało kilka godzin. To dopiero lekcja uważności, co? I chyba rozumiecie już, dlaczego budowa wiatraka trwała 6 lat. A wracając do cegieł… każda z nich, ta z odciśniętym śladem psiej łapy także, pochodzi z rozbiórki dawnych mazurskich domów. Lokalne materiały w połączeniu z myślą technologiczną Francuzów, którzy pomogli nam stworzyć projekt, zaowocowały spełnionym marzeniem: o całkiem dzisiejszym wiatraku wyglądającym jak sprzed 200 lat.
Kilka magicznych dni możecie tu przeżyć w 4 osoby, bo tyle osób pomieści budynek. Trudno ocenić, co będzie najlepsze: spanie na szczycie wiatraka, pod jego odsłoniętą maszynerią, kąpiele w żeliwnej wannie w podziemiach czy może poczucie wolności, jakie daje widok ze wzgórza. Możliwe, że urzekną Was też meble, które zrobiliśmy sami, i ceramika naszej roboty. Cenimy rzemiosło, życie blisko natury i przestrzeń. Życzliwość i radość życia są nam jeszcze bliższe. Jeśli macie podobnie, zapraszamy. Będzie pięknie.
Na niewielkim wzgórzu, w otoczeniu trzech jezior, stoi Wiatrak Zyndaki. Nasz wymarzony. Lubimy wierzyć, że to właśnie w tym miejscu znajdował się ten jeden wiatrak we wsi, który kiedyś gdzieś tu był i o którym opowiadali nam mieszkańcy.
Wiatrak ma 4 kondygnacje:
– poziom -1 to łazienka, w której panuje magiczny klimat: z ceglaną podłogą, żeliwną wanną i zabytkową skrzynią posagową z 1864 r.,
– parter, poziom 0: w pełni wyposażona kuchnia ze stołem, przy którym zjecie posiłki,
– 1 piętro: salon z rozkładaną sofą, na której mogą spać 2 osoby,
– 2 piętro: sypialnia, która jest o tyle magiczna, że ma otwarty dach i śpi się tuż pod sercem wiatraka (póki co nie jest jeszcze w użyciu, ale już wkrótce mechanizm ruszy).
Działka, na której znajduje się budynek, nie jest ogrodzona, a w dole znajduje się drewniany dom, w którym kiedyś zamieszkamy. Na razie stoi jednak pusty. Kiedyś to w ogóle tu będzie – jesteśmy w trakcie tworzenia pracowni ceramicznej, gdzie będziemy Was zapraszać na warsztaty, będzie się tam też mieścić piec chlebowy. Nie powinno się jednak zdarzyć, by nasze prace kolidowały z Waszym wypoczynkiem.
Mamy tu przyjemną i dobrze wyposażoną kuchnię (bez piekarnika, więc ciasto upieczcie przed przyjazdem), a przygotowanie posiłków jest w Waszych rękach. Dodamy tylko, że autorska ceramika, którą zastaniecie na miejscu, to dzieło Rafała, który jest właśnie ceramikiem. Czujemy, że przyjemnie Wam się z niej będzie jadło i piło.
Gdyby z gotowaniem w wiatraku było Wam nie po drodze, może Wam się spodobać opcja jedzenia We Młynie. Polecamy Wam ciepło tę restaurację w Warpunach, w której bardzo smacznie karmią. Zjecie tam i zupę rybną albo sandacza w kurkach, i pizzę albo burgerka.
Wymyśliliśmy sobie też super zakątek na ognisko – taki że można się w nim skryć całą grupą, nie narażając się na żadne spojrzenia z dołu – bo jest schowany lekko w ziemi. A już najfajniejszym bajerem jest gofrownica… do robienia gofrów na ogniu. Smakują zupełnie inaczej niż z takiej elektrycznej! To stary niemiecki sprzęt, na którym wyryty jest nawet dawny przepis na gofry, takie na drożdżach i smalcu. My korzystamy z bardziej współczesnego i wychodzą przepysznie.
U nas jest tak: brak internetu, słaby zasięg, wokół pola, łąki i jeziora. Dla jednych to może być definicja nudy, dla nas jest najlepiej na świecie. I nigdy nam się nie znudzą te widoki i spacery po okolicy.
Na miejscu:
– jest biblioteczka i planszówki,
– zrobicie sobie ognisko (z goframi! więcej informacji w sekcji o jedzeniu),
– mamy 2 kajaki i podwieziemy Was z nimi nad rzekę,
– są leżaki – proponujemy się rozłożyć przed wiatrakiem, czytać i patrzeć na chmury.
Rzut beretem stąd jest las, a wokół mamy 3 jeziora, nad które dojdziecie spacerem.
Nad jeziorami Warpuńskim (2 km) i Żyndackim (1,5 km) są wiejskie plaże, na których możecie się rozłożyć. Nad Jeziorem Gielądzkim z kolei, gdzie dojdziecie przez las, przy najbliższym nam brzegu nie ma plaży, ale jest pomost, na którym też można się ulokować i odpoczywać.
Trochę dalej:
– Pewnie słyszeliście o malowniczej Krutyni i spływach, które się na tej rzece odbywają. Ale czy wiecie, że szlak krutyński rozpoczyna się tuż obok nas? Cienka strużka sącząca się właśnie z Jeziora Warpuńskiego przez Żyndackie to właśnie początek tej rzeki. W sezonie ruch kajakowy na Krutyni jest jak na Marszałkowskiej w Warszawie, ale tu na pobliskich odcinkach jest spokojniej. Mamy 2 kajaki 1-osobowe i możemy Was podrzucić w miejsce, gdzie możecie kameralnie popływać
– Jesteśmy miłośnikami uroczego Reszla, miasteczka 20 km stąd. Jest spokojne, malownicze, a 1 września kompletnie zamiera, co ma swój urok dla lubiących zwiedzać po sezonie. W Reszlu stoi gotycki zamek, z którego roztacza się cudny widok na zabytkowe zabudowania i warmiński krajobraz. W zamku jest też galeria i restauracja z pięknym dziedzińcem.
Na Mazurach i pobliskiej Warmii jest zresztą mnóstwo do odkrycia. Jest tu pięknie o każdej porze roku, a ten region oczaruje i tych chcących odpocząć w świętym spokoju, i miłośników zwiedzania, historii i architektury. Ci, którzy najlepiej odpoczywają w ruchu, też będą zachwyceni. Podpowiadamy, co tu jeszcze można:
– jeździć na rowerach, korzystając z malowniczych tras: Pętla Rowerowa wokół szlaku Wielkich Jezior Mazurskich liczy sobie 300 km – możecie np. wystartować w Mrągowie 15 km stąd,
– zjeżdżać na nartach na Górze Czterech Wiatrów,
– wybrać się do rezerwatu przyrody nad jeziorem Łukajno i obserwować dzikie ptaki,
– Krutyniu (nad Krutynią) odwiedzić Muzeum Przyrodnicze, a niedaleko tej wsi także Rezerwat Zakręt – na własne oczy zobaczycie tam pływające wyspy, a może nawet spotkacie owadożerną rosiczkę,
– przejechać się do Parku Dzikich Zwierząt Kadzidłowo (polecamy zwłaszcza rodzinom z dzieciakami – latem są tu tłumy rodzin, więc najlepiej wybrać się do Kadzidłowa poza sezonem – koniecznie zajrzyjcie też do kultowej Oberży pod Psem na knedle ze śliwkami czy pierogi z kaszą i twarogiem.
– wybrać się na wycieczkę szlakiem zamków krzyżackich: oprócz Reszla czekają na Was zamki w Nidzicy, Kętrzynie, Rynie, Olsztynie, Lidzbarku Warmińskim czy Szczytnie.
Dla dzieci są wakacje jak z dawnych lat. Wierzcie lub nie, ale z naszego własnego doświadczenia wiemy, że tu nawet smartfony i tablety idą w kąt, bo jakoś dużo fajniejsze wydają się wiejskie rozrywki. Turlanie się ze wzgórza, zasuwanie z rozwianym włosem nad jezioro, zabawy w chowanego. Jest prosto i bez bajerów, ale jest jak z bajki albo filmu przygodowego. W końcu jak często śpi się ze starszymi w wiatraku?
W sezonie najpewniej spotkacie tu nasze 2 koniki huculskie, z którymi przyjeżdżamy na wakacje. Będzie można je poobserwować, pogłaskać, poobcować z nimi.
Póki co nie przyjmowaliśmy Gości z niemowlętami, więc nie mamy zaplecza dla maluszków, ale w razie potrzeby wszystko uda się zorganizować.
Pracę zostawcie za sobą. Tutaj przywracamy się do ustawień fabrycznych, by wrócić do niej z nową energią. Nie mamy internetu.