Skąd my się tu wzięliśmy? Przez pomyłkę. Byliśmy turystami zakochanymi w Bieszczadach i przez lata zeszliśmy chyba wszystkie ich szlaki. W końcu postanowiliśmy kupić tutaj swoją ziemię i zamieszkać. Poszliśmy do pobliskiego centrum informacyjnego, sklepu Belka, gdzie od swojaków można dowiedzieć się wszystkiego. Pytamy, czy ktoś nie ma na sprzedaż działki. Zrywa się pani: ja mam! Trzy hektary na stoku, powyżej Sanu, 12 zł/m². Bardzo tanio. Nasza radość nie znała granic. Darek, gruntownie wykształcony inżynier, szybko wyliczył kwotę – stać nas! – i ustaliliśmy datę podpisania umowy. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy na dokumencie zobaczyliśmy sumę dziesięciokrotnie wyższą niż ta policzona. Metr kwadratowy trzeba było wszak pomnożyć razy 10 tysięcy, a nie tysiąc. Ale że oczyma wyobraźni już się tu zobaczyliśmy, w marzeniach wybudowaliśmy dom i posadziliśmy drzewa, nie było rady – trzeba było pójść do banku po kredyt i brać.
Przez pomyłkę mieścimy się więc na stoku Otrytu, w obszarze Natura 2000. W największej terytorialnie, a najrzadziej zaludnionej gminie w Polsce. Mieszkańców, żeby wszystko się zgadzało, w całej gminie mamy około 2000. Czworonogów odwiedzających nas w sezonie blisko 40. Ciągną do nas ludzie, którzy jak my kochają Bieszczady, a i podejście do życia mają podobne. Udało nam się stworzyć miejsce, gdzie oprócz niezwykłych widoków i natury królują dobra energia i ciekawość świata. Blisko od nas na szlaki, nad rzekę i… na sushi, które raz w tygodniu kręci prawdziwy sushi master. Opowiemy Wam o naszych górach wszystko, bo wychodzi na to, że znamy je już lepiej niż swojacy ze sklepu Belka.
Górskie siedlisko, które tworzymy, znajduje się w otulinie Bieszczadzkiego Parku Narodowego, w sercu Parku Krajobrazowego Doliny Sanu. Na górskim stoku z ekspozycją na południe stoi dom, w którym mieszkamy my, a w leśnym zagajniku 300 m poniżej postawiliśmy 4 drewniane domki, które możecie wynająć Wy.
Lupus i Ursa (dla 4–8 osób):
– to większe z naszych domków,
– mają 2 sypialnie: jedną z 2 podwójnymi łóżkami, jedną z 1 podwójnym i 2 pojedynczymi łóżkami,
– na parterze mają salon z aneksem kuchennym i łazienkę z prysznicem.
– nie są dla osób z małymi dziećmi, bo mają strome schody.
Bies i Czad (dla 4–8 osób):
– są mniejsze niż Lupus i Ursa
– mają 2 sypialnie: jedną z 2 podwójnymi łóżkami, jedną z 1 podwójnym i 1 pojedynczym łóżkiem,
– na parterze jest salon z aneksem kuchennym i łazienka z prysznicem.
Każdy z naszych domków ma taras z krzesłami i leżakami i w pogodne dni możecie spędzać czas właśnie na nim – lub pod jedną z porośniętych winoroślą wiat, jakie znajdują się na terenie siedliska. Domki nie są umiejscowione daleko od siebie i może się zdarzyć, że będziecie słyszeć sąsiadów krzątających się na tarasie obok.
Domki są całoroczne i ogrzewane kominkiem. Nie reglamentujemy drewna. Możemy się też umówić, że jeśli pójdziecie w góry i będziecie chcieli, żebyśmy podtrzymali dla Was ogień, zostawicie nam klucze i po powrocie przywita Was przyjemne ciepło.
Jesteśmy dla kochających Bieszczady, dla górołazów, dla spragnionych ciszy, spokoju i natury. Dla tych, których nie przestrasza nocne wycie wilków, a od luksusów wolą domowy klimat i bliskość szlaków.
Zapraszamy z czworonogami. Będą na nie czekać powitalne smaczki (na Was zresztą też), a przestrzeni jest dużo. Weźcie tylko pod uwagę, że nie jesteśmy ogrodzeni, a znajdujemy się na śródleśnym korytarzu dzikiej zwierzyny. Będziecie musieli mieć zwierzaki na oku. My sami mamy 2 psy.
W Leszczynowym Stoku nie serwujemy posiłków – domki, które wynajmiecie, mają własne aneksy kuchenne i tam będziecie mogli sami przygotować sobie posiłki. Na terenie naszego siedliska znajdują się dwie wiaty z miejscem na ognisko, gdzie pewnie spędzicie niejeden wieczór. Czeka w nich wszystko, czego trzeba, żeby ogniska były udane: ruszt, naczynia ogniskowe, ale też koce, materace, leżaki – do długiego przesiadywania przy skwierczącym ogniu.
Las, który otacza naszą polanę, skrywa nieprzebrane bogactwa: dziko rosnące borówki, jagody, poziomki, maliny, jeżyny i grzyby. Bieszczady są jednym z nielicznych miejsc, gdzie w naprawdę dużych ilościach można spotkać rydza królewskiego – pomysł na jesienne menu jest więc na wyciągnięcie ręki.
I może się zdziwicie, ale w Bieszczadach można też zjeść… dobre sushi. Raz w tygodniu do baru sezonowego jakieś 0,5 km stąd przyjeżdża sushi master, który kręci rzetelne i świeże rolki. Najbliższa restauracja znajduje się w hotelu 700 m stąd, a według gości naprawdę smacznie gotują w karczmie myśliwskiej Wilcza Jama – można tam dostać dziczyznę, ale ci wybierający opcję wege też się najedzą.
Musicie też wiedzieć, że Bieszczady to królestwo serów owczych, kozich i krowich. Najlepsze sery są według niektórych sprzedawane na trasie Dużej Obwodnicy Bieszczadzkiej w Brzegach Górnych oraz u Nikosa w gospodarstwie agroturystycznym Czar PGRu w Wańkowej. Najprawdziwszym serowarskim zagłębiem jest gmina Komańcza, serów szukajcie tu m.in. w Osławicy, Wisłoku Wielkim, Smolniku i Dołżycy.
Komu najzwyczajniej w świecie marzą się Bieszczady, ten nudzić się tutaj nie będzie. I to ani w siedlisku, ani w okolicy. Jesteśmy pod samym stokiem Otrytu, w obszarze Natura 2000, tuż przy szlakach. Gdy akurat nie wybieracie się na odleglejszą górską wyprawę, można tutaj spacerować po lasach i halach albo w 2 min. zejść na dół do Sanu, gdzie latem warunki do plażowania są przednie. Na miejscu i w najbliższym sąsiedztwie możecie korzystać z malowniczego otoczenia, przestrzeni i przyjemności, które tu dla Was mamy:
– w świerkowym zagajniku czeka na Was gorąca balia (koszt: 290 zł za 1 seans bez ograniczeń czasowych w danym dniu),
– mamy też saunę (koszt: 250 zł za 1,5 h, zmieścicie się w niej w 6–7 osób) z beczką do chłodzenia obok,
– dwie duże wiaty, które się tu znajdują, tworzą wspaniałe lokalizacje na ognisko i długie wieczorne posiadówy,
– zimą można zjeżdżać na sankach albo wybrać się na kulig,
– w domkach są biblioteczki z książkami, które poczytacie na tarasie albo na leżaku w trawie,
– gdyby Wam się zamarzyło SPA, 700 m od nas znajduje się hotel, gdzie możecie oddać się hedonistycznym praktykom albo popływać na krytym basenie,
– aktywnym polecamy piękne szlaki rowerowe prowadzące przez Dolinę Sanu – niedaleko można wypożyczyć rowery.
A gdzie można się od nas wybrać?
– Dla przyjeżdżających tu z myślą o zdobywaniu bieszczadzkich szczytów jesteśmy znakomitą bazą wypadową. 5 min. jazdy samochodem dzieli Was od szlaków turystycznych na Połoninę Caryńską, Połoninę Wetlińską, Małą i Wielką Rawkę, Dwernik Kamień, Magurę Stuposiańską, Tarnicę czy Szeroki Wierch czy legendarny dziki Otryt ze słynną Chatą Socjologa.
– Mamy tu niedaleko świetne studyjne kino: “Końkret”. Nazwa stąd, że znajduje się w dawnej stajni. Właściciele prowadzą tam też kawiarnię, sprzedają domowe ciasta, rękodzieło, a nawet książki, które Jola pisze.
– W Bieszczadach wciąż można zobaczyć niezwykłe drewniane i murowane cerkwie Bojków i Łemków, które przetrwały historyczną zawieruchę. Zachowało ich się ok. 30 i większość z nich pełni dziś rolę rzymskokatolickich kościołów. Cerkiew w Smolniku nad Sanem warto odwiedzić ze względu na charakterystyczną bojkowską trójdzielną konstrukcję, a np. ta w Michniowcu zagrała cerkiew ojca Reberowa w serialu Wataha.
– Zalew Soliński mieści się ok. 40 min jazdy samochodem stąd. Nasi goście zazwyczaj jadą go zobaczyć raz i to wystarczy, bo atrakcja jest z gatunku turystycznych. Można tam popływać na łódkach, kajakach, żaglówkach albo przejechać się kolejką gondolową. Wokół Soliny biegnie jednak wiele malowniczych szlaków pieszych i rowerowych, którym warto dać szansę.
– Inną turystyczną atrakcją, ale dającą dużo frajdy, zwłaszcza dzieciakom, jest przejażdżka Bieszczadzką Kolejką Wąskotorową. Jej historia sięga końca XIX w., z wagonów można podziwiać bieszczadzkie doliny, a przy okazji warto odwiedzić Cisną z piosenki Prońko i zajrzeć do słynnej knajpy: Siekierezady.
– 70 km będzie Was dzielić od Sanoka, a tam możecie odwiedzić fascynujące Muzeum Budownictwa Ludowego z dawnymi łemkowskimi chyżami czy rekonstrukcją galicyjskiego miasta. Także w Sanoku odwiedzicie Muzeum Zdzisława Beksińskiego. To z tego miasta pochodził artysta i właśnie tam można obejrzeć ponad 600 prac jego autorstwa (także obraz, który ukończył w dniu śmierci!).
– W Bieszczadach latem odbywa się mnóstwo imprez: artystycznych i turystycznych. Można na nich poznać ciekawych ludzi: rzeźbiarzy, malarzy, poetów. Są też ciekawe festyny okolicznościowe, np. „Święto Jagódki” czy „Dzień Żubra”.
Pobyty u nas od lat testują dzieci własne i napływowe i śmiało możemy powiedzieć, że wakacje tutaj są jak wizyta w bieszczadzkim Bullerbyn. Zwłaszcza jeśli po sąsiedzku stacjonują inne dzieciaki. Wokół czeka mnóstwo przygód: przede wszystkim wyprawy z rodzicami na szlaki, ale też kąpanie się w rzece, bieganie bez opamiętania po rozległym terenie naszego siedliska, plecenie wianków latem i zbieranie grzybów jesienią. Zimą mamy tu raj do zjeżdżania na sankach. Przygotowaliśmy też dużo zabawek, książek i gier dla dzieci – czekają w pojemnikach pod wiatą, żeby wszyscy mieli do nich dostęp. Jeśli lubicie konie, w najbliższej okolicy leży kilka stadnin. Można się też wybrać z podopiecznymi na retorty, pokazać im, jak się wypala węgiel drzewny i zobaczyć najprawdziwszego bieszczadzkiego “smolarza”.
Wszystkie dzieciaki są u nas mile widziane i mamy dla Was sprzęt dla maluszków. Ale uprzedzamy, że pobyt z nimi tutaj może być trudny: domki są na stoku, nie da się pod nie podjechać wózkiem, a we wnętrzach zastaniecie strome schody.