Na Żegiestów miał ponoć chrapkę Kiepura, ale że nie było go na niego stać, musiał zadowolić się Patrią w Krynicy. W międzywojniu poniżej naszej osady tętniło życie. Tu po prostu wypadało bywać! Położone na wzgórzach nad Popradem uzdrowisko należało w tamtym okresie do najsłynniejszych i najbardziej eleganckich. W podalpejskim klimacie, w okolicy, gdzie w XIX wieku zbudowano najdłuższy tunel kolejowy w Polsce, podziwiało się malowniczy Beskid Sądecki, piło wody zdrojowe i w przerwach między wykwintnymi zabiegami bywało w towarzystwie. Złota era Żegiestowa skończyła się jednak z nadejściem kapitalizmu, a modernistyczne budynki sanatoriów niszczały ponad dwie dekady. Uzdrowisko nazywano nawet miejscowością-widmo. Do czasu, aż… tutejsze ziemie kupił prawnuk jednego z budowniczych z Sycylii, którzy w ubiegłym stuleciu przyjechali tu budować wspomniany tunel. I to on polecił nam urokliwie położoną działkę z widokiem na Pasmo Radziejowej, gdzie stworzyliśmy Osadę Modrzevita.
Wjeżdża się tu żółtym jeepem, w którym powitamy Was my albo Józek: nasz człowiek–instytucja. Można też własnym samochodem, jeśli macie napęd 4x4. A wjechać warto, bo tu “gdzie wrony zawracają”, jest górski azyl, w którym kocha się naturę i spokój – ale kocha w takich naprawdę wygodnych warunkach. Mamy tu dla Was dwa przytulne domki z drewna księżycowego, każdy z dwoma prywatnymi tarasami i własną balią. Są tacy, którzy mówią, że jeszcze nigdy nie spali tak jak w nich. Mamy warzywnik oparty o zasady permakultury, żebyście mogli gotować sobie zdrowo i ekologicznie. Możemy też ugotować coś razem – wspólne spotkania kulinarne w naszej zewnętrznej, całorocznej kuchni to dla nas okazja do wymiany dobrej energii. Bo choć jesteśmy prawie na końcu świata, tworzymy miejsce, które żyje: tak jak dawny Żegiestów. Wypełniamy je lokalnym rękodziełem, wciąż dopieszczamy i mamy nowe pomysły. Czasem zorganizujemy nawet kameralny koncert w szklarni. Wpadnijcie do nas wypocząć nie gorzej od międzywojennej śmietanki.
Nasza osada stoi tam, “gdzie wrony zawracają”, a to oznacza: na końcu świata. Tak przynajmniej powiedziały 3 gościnie, które nas ostatnio odwiedziły. Koniec świata nie jest taki zupełny, bo jesteśmy 800 m od wsi, za potokiem, ale jak sami widzicie na zdjęciach – wokół nic. Najprościej rzecz ujmując: będzie tu cudnie tym, którzy kochają góry i święty spokój.
Mamy 3 komfortowe i przytulne domki, z których 2 są do wynajęcia dla Was, a w trzecim spędzamy czas my, gdy akurat jesteśmy na miejscu.
Nasze domki mają:
– 35 m²,
– pokój dzienny połączony z aneksem kuchennym,
– spanie dla 2 osób na antresoli,
– opcjonalny nocleg dla 2 osób na rozkładanej kanapie w saloniku,
– łazienkę z prysznicem,
– 2 tarasy: z przodu i z tyłu,
– własną balię fińską i altanę każdy,
– dostęp do wspólnej kuchni zewnętrznej, tężni solankowej i ogrodu zimowego.
Choć możecie tu spać we 4, najwygodniej będzie Wam raczej w 2 osoby, z przytulnym noclegiem na antresoli. Nie nastawiajcie się na pracę z tego miejsca: internet hula u nas ledwo-ledwo i nie pracować się tutaj przyjeżdża.
Słyszeliście kiedyś o drewnie księżycowym? To właśnie z niego powstały budynki w Modrzevicie. A konkretnie właśnie z modrzewia, skąd, jak się domyślacie, bierzemy swoją nazwę. Drewno księżycowe jest pozyskiwane w czasie ubywającej fazy księżyca. Daje mu to większą odporność na pleśń i szkodniki, a dzięki temu nie potrzeba chemii do jego zabezpieczenia. Jest też niepalne i odporne na wstrząsy. Magia? Nie, nauka. Dzięki niej alergicy i osoby szczególnie wrażliwe na warunki zewnętrzne śpią u nas jak dzieci i oddychają pełną piersią. A zapach w domkach jest niesamowity.
Kilka słów o wnętrzach i wyposażeniu: bliska jest nam idea dzielenia się sztuką i rzemiosłem. Kasia samodzielnie stworzyła lub wykończyła wiele przedmiotów w domkach (np. pościel lub ręczniki). Stawiamy na naturalne materiały: len, bawełnę, drewno. I chętnie wspieramy lokalnych artystów, którzy także wykonali dla nas elementy wnętrz, np. lampy ze starych bardażowych desek. Za to na zewnątrz znajdziecie prace pana Wacława Janczury, tutejszego rzeźbiarza, który stworzył dla nas np. ul figuralny, będący rzeźbą Św. Ambrożego.
Lokalizacja osady też jest nieprzypadkowa i ma swoją magię. Znajdujemy się niedaleko Żegiestowa, jednego z najelegantszych i najchętniej odwiedzanych przed wojną uzdrowisk. Żegiestów ma fascynującą historię.
Gdy jesteśmy na miejscu, śmiało do nas zagadujcie. Chcemy, żeby to miejsce żyło, nasze pomysły na jego rozwój się nie kończą i chętnie zorganizujemy jakąś aktywność wspólnie. To mogą być warsztaty, wspólna przejażdżka jeepem albo nawet mały koncert w szklarni! Jesteśmy otwarci i ludziolubni.
W domkach czekają na Was dobrze wyposażone aneksy kuchenne, żebyście mogli ugotować sobie to, co lubicie najbardziej, a potem zjeść to ze smakiem na tarasie z widokiem. Żeby Wam jednak sprawę ułatwić i uprzyjemnić, stworzyliśmy na terenie osady warzywnik oparty o zasady permakultury, z którego możecie korzystać do woli. Częstujcie się śmiało marchewką, pomidorkami, cukinią czy fasolką szparagową. Możecie się też zajadać jabłkami z naszego ekosadu, a w czerwcu i lipcu: poziomkami i malinami.
U nas w ogóle jest tak: niby pobyt jest bez wyżywienia, ale jeśli akurat będziemy na miejscu, możemy coś dla Was ugotować. Możemy też ugotować coś wspólnie! Chętnie zorganizujemy dla Was warsztaty kulinarne. Mamy tutaj zewnętrzną kuchnię, której cudowna właściwość jest taka, że można z niej korzystać przez cały rok. Nawet w listopadzie i grudniu pod wiatą gotujemy tutaj rozgrzewające potrawy. W gotowaniu specjalizuje się u nas Sławek. Śmiejemy się, że wydamy książkę z przepisami na potrawy bazujące tylko na warzywach i owocach z naszego warzywnika. Goście najbardziej kochają naszą zupę z mangolda, czyli buraka liściowego. Palec pod budkę, kto wiedział, że to inna nazwa boćwiny.
Jeśli chcecie przyjechać do nas się ponudzić, to warunki ku temu są wymarzone. W osadzie można się zaszyć wśród natury i zapomnieć o wszystkich sprawach, które były ważne, nim się tutaj przyjechało. Z rozrywek służących nudzeniu się (bądź nie) na miejscu proponujemy Wam:
– pluskanie się w balii na tarasie przed domkiem – możecie z niej korzystać bez ograniczeń, jest w cenie pobytu (tylko będziecie musieli samodzielnie obsłużyć piec na drewno); będziecie też mieć prywatność, bo balie są ulokowane tak, by nie były widziane z sąsiednich domków – śmiejemy się, że można tam w nocy wskoczyć na golasa, nikt nie zobaczy,
– korzystanie z tężni solankowej,
– spędzanie czasu na tarasie w drzewach – na hamaku albo popijając kawkę przy stoliku,
– masaże (na zamówienie, odpłatnie ) – dajcie nam znać, że jesteście zainteresowani, a nasz znajomy masażysta przyjedzie zrobić Wam masaż – może się odbywać w domku z tężnią, wtedy przyjemność i właściwości zdrowotne są podwójne!,
– zbieranie poziomek w czerwcu, malin w lipcu (nawet nie musicie się nigdzie ruszać, bo na środku osady zostawiliśmy dzikie malinisko) i grzybów jesienią,
– gotowanie w zewnętrznej, całorocznej kuchni,
– oglądanie gwiazd przez teleskop – na terenie osady znajduje się jeden teleskop, ale każdy może z niego skorzystać; niebo nad nami jest nieskażone sztucznym światłem i pełne, pełne gwiazd,
– leśne spacery shinrin-yoku z Kartami Mocy Lasu, które są do Waszej dyspozycji – “Leśne Medytacje” zostały opracowane przez Joannę i Przemka, profesjonalnych przewodników shinrin-yoku, popularyzujących tę praktykę redukującą poziom stresu, poprawiającą zdrowie i samopoczucie,
– różnego rodzaju kreatywne warsztaty, które możemy dla Was zorganizować – Kasia jest artystyczną duszą i chętnie poprowadzi dla Was np. arteterapię,
– podziwianie (a może nawet zakup) niezwykłych przedmiotów, którymi wykończyliśmy to miejsce: prac lokalnych artystów, rękodzieła Kasi czy drewnianych, intarsjowanych nart, które specjalnie dla nas stworzył Aleksander Partyka, twórca pracowni stolarskiej Forszty (na jego drewnianych nartach można jeździć!).
I chociaż czas spędzony tu na miejscu jest bezcenny, sugerujemy, żebyście wypuścili się też poznać naszą bliższą i dalszą okolicę. Nie było tu jeszcze takiego, którego nasz kawałek Beskidu Sądeckiego by nie zachwycił.
– Po pierwsze: polecamy odkryć Żegiestów – zarówno Zdrój, jak i sąsiednią wieś. Do odradzającej się miejscowości uzdrowiskowej warto się wybrać, żeby napić się leczniczej wody z pijalni zdrojowej, zobaczyć Dom Zdrojowy projektu Adolfa Szyszko-Bohusza, który jest w trakcie rewitalizacji, czy skorzystać ze SPA w sanatorium Wiktor Cechini (znajduje się w odnowionym modernistycznym budynku z 1936 roku). We wsi kawałek dalej od uzdrowiska można odwiedzić cerkiew św. Michała Archanioła z lat 1917-1925, gdzie obecnie znajduje się rzymskokatolicki kościół parafialny.
– À propos cerkwi: musicie wiedzieć, że Żegiestów to dawna łemkowska wioska powstała pod koniec XVI wieku. Przed wojną był największą łemkowską wsią w tym regionie. Po II w.św. Łemków stąd wysiedlono, lecz do dziś można zwiedzać okolicę szlakiem pozostawionego przez nich dziedzictwa kulturowego. Polecamy wyprawę Szlakiem Cerkwi Łemkowskich – pętlą wokół Krynicy-Zdroju, Muszyny i Żegiestowa. Wybierzcie samochód lub ewentualnie rower, bo to taki rodzaj odległości. Na trasie spotkacie cerkwie drewniane i murowane z XVIII - XIX wieku i łemkowskie cmentarze.
– Blisko od nas na piękne szlaki, które (naprawdę!) nawet w sezonie nie są zatłoczone:
· nieopodal osady znajduje się wejście nieoznakowaną drogą na Trzy Kopce, a na górze jest potężna hala, gdzie przy dobrej widoczności można leżeć i podziwiać Tatry od wschodu do zachodu słońca,
· na Magierówkę (mówią na nią tak, bo mieszkał tam pan Magiera) – tu znajduje się polana, z której też roztacza się piękny widok na Tatry i w drugą stronę na Palenicę, to 1,5 km drogi od nas,
· z Żegiestowa-Zdroju na Pustą Wielką (szlak niebieski) i pasmo Jaworzyny Krynickiej (szlak niebieski i czerwony).
– Jeśli będziecie chcieli wybrać się na wycieczkę po okolicy z profesjonalnym przewodnikiem beskidzkim, dajcie nam znać. Zorganizujemy to!
– Miłośników aktywnych przygód zachęcamy do spływu Popradem – pontonem lub kajakiem. Spływ zaczyna się w Muszynie, a kończy w Żegiestowie. Jeśli będziecie chcieli, zawieziemy Was na start i odbierzemy na końcu. Poprad jest najcieplejszą polską górską rzeką i stanowi częściową granicę polsko-słowacką.
– Zimą polecamy narty na Wierchomli. Stacja znajduje się 15 km od naszej osady i ma kilka niebieskich i czerwonych tras narciarskich o długości 4 km.
Zapraszamy Was z dzieciakami, ale tymi od 13. roku życia, czyli tak naprawdę już młodzieżą. Mamy na względzie bezpieczeństwo maluszków – przez rzeźbę terenu i konstrukcję domków musielibyście ciągle mieć najmłodszych na oku. Wasze starsze latorośle, jeśli są ciekawe świata i lubią kontakt z naturą, na pewno nie będą się tutaj nudzić. Można się wspinać po górach, podglądać dzikie zwierzęta i zgłębiać przeciekawą historię położonego w dole Żegiestowa. Możemy też na Waszą prośbę zorganizować warsztaty: artystyczne (np. wicie wianków, arteterapia), silvoterapię czy wspólne gotowanie.