Chciałoby się powiedzieć, że Dom w Sadzie pachnie nowością. Tylko, że wcale nie byłaby to pochwała, gdyby w powietrzu unosił się zapach remontu. Powiemy więc, że choć to nówka sztuka, pachnie drewnem i bardzo to sobie cenimy. Postawiliśmy wyłącznie na naturalne budulce. Bryłę zainspirowało sudeckie budownictwo szachulcowe, a jego klimat sprawił, że dom wkomponował się w sad i sprawia wrażenie, jakby stał tu od zawsze. Widzimy to tak: za dwa lata w pełni zarośnie zielenią. Zupełnie jak Domek Muminków w opowieści o czarodziejskim kapeluszu, w której oplotły go zielone pędy. A że nasz dom znajduje się zupełnie na uboczu, już teraz stanowi doskonałą miejscówkę by zaszyć się tu w gronie przyjaciół, z grupą znajomych lub w układzie rodzinnym. Cztery sypialnie ugoszczą 8 osób, w salonie jest rozkładana sofa i opcja dostawienia dwóch łóżek, co oznacza, że przybyć możecie nawet 10-osobową ekipą.
Wnętrza domu wypełniliśmy pieczołowicie wybranymi meblami i detalami, o których można opowiadać historie. Szczególnie dumni jesteśmy z kilimu projektu Zofii Stryjeńskiej - powstał przed wojną we Lwowie. Wyszyte są na nim lilie złotogłów, które rosną w naszej okolicy. Mamy też lampę, którą można podziwiać także w muzeum sztuki nowoczesnej MoMA w Nowym Jorku. Na liście z przyjemnościami, które można tu sobie sprawiać umieściliśmy wieczory przy kominku, kawę wypitą na tarasie i kąpiel w wannie z widokiem - stoi w jednej z sypialni. To wszystko po to, by móc tu odpoczywać w otoczeniu ładnych przedmiotów i przyrody zaglądającej w okna. Możecie tu leżeć, wzdychać, świętować, rozmawiać, cieszyć się sobą, po prostu być lub robić nic. O jedzenie też nie musicie się martwić, bo 100 metrów od domu znajduje się nasza restauracja. A za płotem swój czar roztacza cała Kraina Wygasłych Wulkanów. Ale one są nieczynne już od milionów lat i mogą na Was jeszcze zaczekać.