W tej opowieści jest ostatni mazurski niedźwiedź, nalewka na miodzie z dodatkiem ziół i stara leśniczówka z cegły, którą kilka kilometrów dzieli od Niedźwiedziego Kąta. Tam według legendy upolowano ostatniego na Mazurach niedźwiedzia, co upamiętnia stojący pod dębem głaz. Rysunki prawdopodobnie żyjących na tych terenach drapieżników zdobiły etykiety tradycyjnego napitku, odpowiednika krupniku lub miodówki, nazywanego pokrzepką. Jak wiadomo, misie lubią miód, a miód krzepi, więc cała historia układa się powoli w całość. Nam się w życiu tak ułożyło, że gdy zapragnęliśmy domu gościnnego, taki właśnie objawił się na stronie z ogłoszeniami i zostaliśmy jego pierwszymi oglądającymi. Tym samym seria fortunnych zdarzeń zadecydowała o tym, że leśniczówka z 1906 roku stała się nasza, a lokalne opowieści sprawiły, że nazwaliśmy ją Pokrzepką. Panował w niej wystrój rodem z lat 80., który zamieniliśmy w dużo bardziej przystający do dawnego domu opiekuna leśnej fauny. Postawiliśmy na drewno, odsłonięcie wiekowej cegły i tapety z roślinnymi motywami. Sercem domu jest kuchnia połączona z jadalnią, ale do rodzinnego celebrowania posiłków poleca się Wam również duży, ogrodzony ogród. Jak już pokrzepicie się strawą, udajcie się nad okoliczne jeziora: Spychowskie, Kierwik lub Ciche, pokajakujcie Krutynią i sprawdźcie, co w lasach Puszczy Piskiej piszczy (i śpiewa). Pokrzepi Wasze serce nowina, że po powrocie czekać na Was będą gorące wody balii i krzaczki z malinami do objedzenia.
Naszą Pokrzepkę z napitkiem łączy to, że to miejsce działa na człowieka niczym kojący balsam. Nie pozostaje nic innego, jak tylko skorzystać.