Śladami niedźwiedzich łap i pomarańczowym szlakiem rydzów traficie do miejca, dla którego warto przejechać pół Polski. W sercu Bieszczad, we wsi Równia, tuż pod zalesionym pasmem Żuków jest pensjonat BezTroski. Zimą ciężko dojechać tu bez wspomagania:-), jesienią istnieje niebezpieczeństwo zakochania się bezpowrotnie w feerii barwnych liści, a latem upał ostudzą zimne wody strumieni.
Już od wejścia można złapać się na tym, że w domu mówi się szeptem, nie chcąc zagłuszyć spokoju i harmonii tego zakątka. Rozmawia się dużo i ciekawie, czyta się pasjami, a śpi beztrosko. Zastaną Was tu przytulne pokoje, zapach pieczonej chałki, trawa, po której chce się chodzić boso, szumiący za domem strumyk, staw, wylegujące się w słońcu koty i najbardziej przyjazny na świecie labrador. Można całe dnie spędzać na szlakach, spacerach i mashroomingu, albo po prostu nie robić nic.
Na dzień dobry Ela przygotowuje genialne śniadania - ta szakszuka, ten chleb własnego wypieku, te placuszki z jabłkami łagodzą obyczaje. Obiadokolacje też są warte uwagi. Pierogi z tajemniczymi farszami, zupa z soczewicy, tarta z pieczarkami, krem z gruszki z imbirem, a do tego ciasta, rogaliki, torty, lody. Marek dobiera do potraw muzyczną oprawę, a 11 letni Franek sprawuje opiekę nad zwierzakami.
Jeżeli nie straszny Wam śpiew ptaków od rana, inteligentne rozrywki, noce zerwane przy ognisku i jedzenie, które śni się po nocach to zapraszamy. Jest ryzyko, że się zaprzyjaźnimy, ale tak właśnie na ludzi działa dom BezTroski.