To jest dom dla miłośników tajemnic. Dla sierot po Panu Samochodziku i wszystkich tych, którzy docenią opowieści i legendy. Zatrzymajcie się tu po drodze na wybrzeże, wbijcie w nawigację deltę Wisły, znajdźcie nas we wsi Marynowy. Obiecujemy, że wrócicie do domu z fascynującą opowieścią.
W samym środku wsi stoi dom, który jest wizytówką Żuław. Przepiękny podcieniowy budynek z 1803 roku, zbudowany przez Petera Loewena dla Johanna Jacoba Ziemera. Po Ziemerach posiadłość była w posiadaniu rodziny Pohlmann, Kling i mennonickich rodzin Claassen i Brucks, które trafiły na te ziemie jako osadnicy z Niderlandów. Dom przez lata przechodził z rąk do rąk, przeżył zawirowania wojenne, przemarsze wojsk i wizyty korników.
Więcej już nie powiemy, zostawimy sobie na deser, a jest w tej historii wiele wątków, które najlepiej smakują już długo po kolacji... Zapraszamy.
Przez misternie rzeźbione drzwi wejdziecie w ramy historii. Na zewnątrz jest tak jak 200 lat temu z fachwerkami, czyli kraciastą konstrukcją ryglową zdobiącą czoło podcienia. 10 drewnianych kolumn z głowicami jońskimi wspiera dom, a inskrypcje budowniczego na nadprożu i belkach wryły się w pamięć i są pięknym znakiem czasu.
W środku domu, pod numerem 19 zaczyna się nowy rozdział z Wami w roli głównej. Po „rozchodzonych” przez pokolenia schodach wejdziecie do przestrzeni, która sprzyja odpoczynkowi i wyciszeniu. Z okien możecie podziwiać krajobraz kulturowy wsi, bociany w gnieździe, naszego “dzikiego mustanga” oraz staw. W 3 pokojach ugościmy maksymalnie 13 osób razem z dzieciakami.
2 pokoje z łazienkami z prysznicem, jeden bez łazienki, która znajduję sie po prostu w korytarzu obok.
Na parterze:
- 4 osobowy pokój łazienką, a w nim dwa łóżka kontynentalne plus 2-osobowa rozkładana kanapa.
Na piętrze:
- 4 osobowy pokój bez łazienki z dwoma łóżkami kontynentalnymi i rozkładaną 2-osobową kanapą.
- duży 5 osobowy pokój z łazienką, trzema łóżkami kontynentalnymi plus rozkładaną kanapą dla 2 os.
W domu dostępna jest w pełni wyposażona kuchnia dla gości. Każdy pokój ma telewizor, ręczniki, a w łazienkach są suszarki do włosów. WiFi też się znajdzie.
Zwierzęta - jak najbardziej tak. Przyjeżdżajcie i spacerujcie.
Na parterze w części z podcieniem zorganizowaliśmy małe “muzeum” naszego domu i jego historii. Znajdziecie tam odrestaurowane meble z 1803 roku, żuławskie skrzynie, materiały o menonitach, Żuławach i okolicznych atrakcjach turystycznych. Zbieramy stare przedmioty, narzędzia, artykuły życia codziennego z dawnych czasów. Mamy tajemnicze przedmioty, które służą na przykład do ronienia mąki, kiełbas czy prania i prasowania. Są to rzeczy znalezione w okolicznych gospodarstwach, u przyjaciół, znajomych czy zakupione na targach staroci. Ta część otwarta jest również dla gości z zewnątrz. Można przyjechać usiąść poczytać, napić się kawy, herbaty, zjeść ciasto.
We wspólnej kuchni dostępnej dla gości panuje totalna dowolność. Możecie pichcić, kroić, mieszać, smażyć. Składniki i lokalne produkty kupicie w naszej wsi. Po jajka od żuławskich szczęśliwych kur zgłoście się do nas - mamy własne kwoki. Znajomi mają miód i chętnie się nim podzielą. Możliwość zamówienia świeżego chlebka.
Najbliżej po dobre jedzenie mamy do Nowego Dworu Gdańskiego ok 5 km. Tam do restauracji Willa Joker. Nic innego jak 5 gwiazdek. Jedzenie wyśmienite, podawane jak w Masterchefie, a smak jak z przewodnika Michelin. Jest różnorodnie i bardzo smacznie.
Na smaczną rybę skocznie 18 km do Stegny, a smaczną pajdę chleba ze smalcem zjecie przy Zamku Krzyżackim w Malborku.
12 km od nas w Żelichowie znajdziecie restaurację Mały Holender. To dom podcieniowy z XVIII wieku gdzie możecie kupić i skosztować regionalnych serów, dobrze zjeść i odetchnąć historią. Żuławskie sery, m.in. legendarny Werderkäse, Szeneker o łagodnym, lekko orzechowym smaku oraz inne specjały z Mleczarni Skarszewy, zupa klopsowa, kociołek mennonicki, desery, żuławski lager z tatarakiem, piwo z Browaru Gościszewo, zupę pokrzywową podawaną z grzanką i kwaśną śmietaną czy kurczaka zagrodowego pieczonego w maśle aromatyzowanym kwiatem bzu, serwowanego z kluskami z młodym szczypiorkiem. Tu na pewno z głodu nie umrzecie.
Marynowy to przepiękna wieś, w której aż roi się od zabytków, więc nuda nie wchodzi w grę. Do tego wszystkiego kilka stawów, bocianie gniazda, historie menonnitów, lokalne legendy, ewangelickie cmentarze, domy podcieniowe i polskie morze w bliskim sąsiedztwie.
We wsi oprócz naszego znajdują się jeszcze cztery inne domy podcieniowe. Jeden wybudowany przez Hermanna Hekkera w 1804 r., drugi, starszy, z 1773 r., ale gruntownie przebudowany w 1939 r. Dwa pozostałe domy niestety podcień utraciły. Koniecznie poznajcie ich historię, zajrzyjcie przez okna historii i poznajcie niezwykłą architekturę Żuław.
Spacer po Marynowach to pierwsza rzecz jaką należy zrobić po przybyciu. A we wsi kościół z XIV wieku. W świątyni uwagę przykuwa drewniany, malowany, płaski strop, a także rzeźbione ławy, drzwi z początku XVI wieku i organy. Na przykościelnym malutkim można odnaleźć pomniki nagrobne mennonitów. Pokierujemy Was także na zapomniany, zarośnięty cmentarz ewangelicki – w tym miejscu stał kiedyś ryglowy kościół, o którym świat zapomniał.
Poznajcie żuławy szlakiem mennonitów, którzy dawno, dawno temu przybyli na teren delty Wisły. To osadnicy z Niderlandów, którzy uciekali przed represjami w swoim kraju, a Polska jako kraj otwarty i tolerancyjny zaoferowała im skrawek ziemi właśnie na Żuławach. To oni zbudowali kanały, nasypy i wały, które chroniły pola przed zalaniem. Żuławy rozkwitły dosłownie i w przenośni. Potem historia pokazała pazur w postaci rozbiorów Polski, wojen, a po II Wojnie Światowej pozostała mniejszość mennonicka musiała uciekać z tych terenów. Na jej miejsce sprowadzono przesiedleńców z Wołynia, Wileńszczyzny czy południowych regionów Polski.
Kościoły nie są zazwyczaj na szczycie listy miejsc do odwiedzenia, ale te na Żuławach po prostu trzeba zobaczyć. Oprócz tych w Marynowach warto wybrać się do kościoła we wsi Wróblewo. Tu nad rzeką Motławą, pośród bujnych drzew, znajduje się malowniczo położona świątynia z XVI wieku. Kiedyś można było przybyć do niego łodzią i zacumować przy pobliskim pomoście. Magiczne miejsce, o którym nie wie wielu turystów.
Ręcznie malowane biało-niebieskie kafle były elementem charakterystycznym żuławskich domów. W Manufakturze Hersztek w Nowej Kościelnicy powstają prawdziwe cudeńka, te ręcznie robione płytki z wiatrakami czy wzorami żywcem wziętymi z holandii mogą ozdobić też Wasze wnętrza. Obowiązkowy punkt na mapie podróży.
Co jeszcze warto zobaczyć?
- Ruiny śluzy w Marzęcinie.
- Ujście Wisły między Mikoszewem i Świbnem.
- Skarpa - klifowy brzeg nad Zalewem Wiślanym.
- Rezerwat kormoranów - jedna z największych w Europie kolonii lęgowych, a przy tym położona niedaleko drogi prowadzącej na plażę, od morza dzieli ją kilkaset metrów.
Mamy 10 letnią pannicę i 3-letniego chłopca, więc zabawki i towarzystwo jest na miejscu. Rower, hulajnoga, rolki i dużo miejsca do fikołków. Jest ogród, a w nim piaskownica i mały małpi gaj. Przed domem możecie spotkać naszego 20-letniego kucyka, który lata ujeżdżania ma już za sobą. Na emeryturze stał się dzikim mustangiem i lubi być podziwiany z daleka. Poranny spacer, potem nad staw, rowerem na łąkę i do naszego domowego muzeum.
Nie będziemy mówić o plażach, bo są wszędzie dookoła. Podobnie jak lasy, wody Zalewu Wiślanego, nadmorskie powietrze i gofry w turystycznych kurortach. Wybierzcie się z maluchami na kolejkę wąskotorową. Przewozy prowadzi Pomorskie Towarzystwo Miłośników Kolei Żelaznych, a trasa wiedzie przez Sztutowo, Stegnę, Jantar do Mikoszewa. Kolej kursuje w sezonie oraz przy szczególnych okazjach – np. w długi weekend. Atrakcja niby dla dzieci, ale wielu rodzicom też powinna sprawić frajdę.