Wyobraź sobie, że budzisz się w miejscu, gdzie przez 165 lat latarnicy prowadzili żeglarzy. Teraz jesteście strażnikami – nie światła, ale własnego pokoju. Zapraszamy do latarni morskiej w wiosce Cudillero, gdzie niegdyś odpoczywali Wikingowie.

To nie jest zwykła wioska rybacka – to kolorowy klejnot Asturii, który mógłby zawstydzić wiele hiszpańskich pocztówek z wybrzeża. Ale hej, nie przyszedłeś tu, żeby zwiedzać! Twoim celem jest latarnia morska, która z surowego strażnika oceanu przekształciła się w najbardziej oryginalną kryjówkę na wybrzeżu.

Z łóżka widać fale Atlantyku rozbijające się o skały. Wstawać? Tylko po to, żeby napełnić kieliszek wina i wrócić do jacuzzi. Kominek trzaska wesoło, jakby mówił: „Zostań tu na zawsze”. Ale jeśli już koniecznie musisz jechać (naprawdę musisz?), czeka na Ciebie prywatny ogród – idealny dla gości, którzy zamiast odległych krain wolą podbijać leżaki. A jeśli złapiesz bakcyla eksploracji, pamiętaj: tutejsze restauracje serwują świeże ryby prosto z kutra rybackiego.

Latem kuszące jest nurkowanie w porcie – kto wie, może właśnie tam kryje się zaginiony skarb Wikingów? Lub surfuj na pobliskich plażach. Lub po prostu powrót do latarni morskiej, na taras, aby poczuć się jak król lub królowa Asturii, delektując się zachodem słońca. Bo kto ma własną latarnię morską, w Cudillero nigdy się nie zgubi.

Zdjęcia: floatel.de/en/hideaways/faro-de-cudillero