Pomorze Zachodnie, czyli może morze, a może jezioro.

17 domów wakacyjnych i pensjonatów ze Slowhopa

  

 

Co my tu mamy! Domek niemal na wydmie, chatkę pirata, design pod Szczecinem i  Spiskowców Rozkoszy pod Łobzem. Miejsca, których być może nie znacie, kuchnie warte sprawdzenia, ludzi wartych poznania. Jedźcie na Pomorze Zachodnie. Serio.

 

 
 

To nie jest okolica Warszawy, tylko lasy Pomorza Zachodniego, znane z grzybów i bliskości morza, a teraz również z tego, że znajduje się tu jeden z najbardziej designerskich domów wakacyjnych po tej stronie Odry. W tym roku właściciele postanowili dorzucić do tego szczęścia i basen i warto zerknąć na ich profil na Slowhopie, jeśli planujecie większe wakacje z grupą fajnych ludzi. 

„Cudne miejsce z dala od zgiełku. Wspaniały wystrój i design. Otaczająca natura pozwala wypocząć.”

Zdaniem Slowhopa: Fajna miejscówka dla rodzin z dziećmi i grup przyjaciół. Można wynająć cały dom lub tylko pół. Tu bez zwierzaków.

Wiedzieliście o tym, że "bla marine" oznacza po szwedzku najpiękniejszy odcień błękitu? Tu taki jest, Iza właścicielka jest tego najpewniejsza na świecie. Wcześniej ogarniała jeden z najładniejszych pensjonatów w okolicy (nie, nie powiemy który), a od sezonu 2018 przyjmuje swoich gości w domkach. Fajne miejsce dla rodzin z dziećmi, bo przed domkami jest ogromny plac zabaw z piaskownicą, a umówmy się - rodzice mają swoje potrzeby.

„Świetne miejsce dla osób ceniących czas dla siebie, w otoczeniu skandynawskich klimatów :) Okolica nawet zimą zachwyciła, właścicielka chętnie służyła radą w kwestii polecenia dobrego jedzenia i atrakcji w Kołobrzegu. A do tego miejsce mocno psiolubne, z idealną okolicą do spacerów z czworonogami. Gorąco polecam!”

Zdaniem Slowhopa: Każdy domek dla 4-8 osób. Wifi hula jak wiatr we włosach pasażerki kabrioleta i można wziąć psa. 15 minut spacerem do plaży, ale można wypożyczyć rowery.

Jeśli macie w sobie choć odrobinę fińskiej duszy po nieznanych przodkach albo po prostu odczywacie jaszczurczą przyjemność z wygrzewania się - Saunowisko jest dla Was. Maleńka osada trzech drewnianych domów z bali, a razem z nimi beczka kąpielowa, sauna solna w ziemiance i sauna na jeziorze. Wszystko to wśród pierzastych lasów, między dwoma jeziorami.

„Bardzo przyjemny domek. Sporo przestrzeni, nowoczesne, bogate wyposażenie. Odwiedziliśmy największy z domków, w środku czysto, wygodnie. Sauny dobrze działają, balia ma bardzo wydajną termodynamikę. Zewnętrzny grill na drewno ciekawą odmianą od tradycyjnych. Sauna na jeziorem doskonałym pomysłem, działa sprawnie. Lokalizacja blisko sklepu wiejskiego (5 min na piechotę). Kontakt z właścicielem sprawny, a obsługa uczynna i komunikatywna.”

Zdaniem Slowhopa: Trzy klimatyczne domki z dostępem do jeziora. Można wziąć psa.

Im więcej czytaliśmy o Moryniu pod Szczecinem, tym bardziej opadały nam zawiasy w żuchwach. Fakt, że jako (przynajmniej w części) ludzie ze Szczecina nie wiedzieliśmy o jego istnieniu zasługuje na najwyższe potępienie. Nie dość, że miejsce historyczne i tę historię łatwo tu wyczuć nosem nawet niechętnym zgłębianiu przeszłości, to jeszcze mają super czyste jezioro oraz najlepsze lody. A odkąd powstała Osada Ladimorg - również designerskie miejsce, w którym można się zatrzymać.

„Domek pięknie urządzony. Widać, że właściciele przywiązują uwagę do szczegółów. Bardzo czysto, wygodne łóżka i wszystko co potrzeba na kilkudniowy pobyt. Na powitanie czekała na nas choinka, a pod nią upominki dla dorosłych i dzieciaków! Było to bardzo miłe i muszę przyznać, że od razu poczuliśmy się jak w domu. W lodówce czekało świeże mleko na kakao! Wszysto w domku się „zgadza” . Zarówno wystrój, widok za oknem jak i właściciele, pełni sympatii i uśmiechu. Domek idealny, gdy ktos chce uciec od zgiełku i odpocząć. My byliśmy w okresie świątecznym. Cisza, spokój i spacery nad pobliskie, pięknie usytuowane, jezioro. Niedaleko do Berlina wiec śmiało można wybrać się na wycieczkę. Polecam w 100% . Miejsce do którego się wraca!”

Zdaniem Slowhopa: Domek dla 6 osób, dwie sypialnie, można wziąć psa (po uzgodnieniu), a do jeziora 700 metrów.

Ludzie, ratujcie stare domiska i dworki, zrobicie dobrze i sobie, i nam! Rodzice naszego bohatera kolumny kupili stuletni dom i pięknie go wyremontowali, a pałeczkę aktualnie przejmuje Marcin. A teraz oddajemy głos autorce pięknej recenzji na Slowhopie.

„Właśnie wróciliśmy z tygodniowego pobytu z 2 dzieci- 6 latką i 9 latką. Jesteśmy bardzo zadowoleni, faktycznie zgodnie z obietnicą miejsce dworku to szczere pole, cisza i spokój naokoło, gdzie wzrokiem nie sięgnąć to pola, pola i lasy. W zasięgu wzroku tylko jedno oddalone gospodarstwo. Można pomyśleć, że nuda, szczególnie dla dzieci- nic bardziej mylnego. Dziewczynki i my rownież byliśmy zachwyceni towarzystwem zwierząt- Grafik był naszym psem wakacyjnym, a kotka Pola robiła nam wieczorne niespodzianki za oknem. Gwiazdą podwórka była oczywiście Krówcia. Gospodarze (Marcin i jego tata) znakomicie orientują się jak wiele radości daje dzieciom karmienie krówki butelką i nie zapominają, aby włączyć je w te atrakcje. Z okna kuchni można patrzeć na konie biegające po pastwisku lub wieczorami na pięknie zachodzące słońce.”

Zdaniem Slowhopa: Maksymalnie 16 osób, można przyjechać nawet z tchórzofredką i bandą niegrzecznych patyczaków. Od wiosny 2019 planowane klimatyczne weselicha.

Jesień to nasza ulubiona pora na wyprawy nad morze. Na cymbergajach osiada kurz, budki z chińszczyzną wracają do Chin, a i pogoda bywa na tyle łaskawa, że można cieszyć się morzem niekoniecznie w puchowej kurtce. Jeśli Baltyk jak najbardziej ale tłumy to niekoniecznie obierzcie kierunek na Dzwinów, bo mamy tam taką cukierkową perełkę, którą docenią fani flamingów i nadmorskiej bryzy. Już mówimy jak to wygląda. Otóż stodoły są dwie- jedna dla gości, druga to dom gospodarzy. I o tym gospodarzach musimy, no musimy wspomnieć, bo goście wysyłają im laurki, a potem opowiadają na rodzinnych kolacjach jak w 2 Stodoły Chillout odbywa się goszczenie. Z łóżka do nadbałtyckich fal macie 800 metrów, możecie wskoczyć na rowery (są na miejscu) i przepedałować wybrzeże szlakiem łączącym Dziwnów z Międzywodziem, albo odwiedzić pobliskie Martwe jezioro. W napiętym grafiku nie zapomnijcie o chillu w stodole, bo podają epickie śniadania, a relaks na leżaku wśród szumiących sosen może okazać się waszym ulubionym punktem w programie tej wycieczki.

„Wybierając 2 stodoły miałam przeczucie że to będzie dobry wybór. Rzeczywistość przerosła oczekiwania. Chilloutowy wystrój spowodował, że od wejścia wiedzieliśmy że jesteśmy na wakacjach. Śniadania syte i różnorodne dawały siłę na codzienne wędrówki.Ale to co zapamiętamy na wiele wiele dni to Gospodarze- niespotykani w dzisiejszych czasach ludzie o otwartości, serdeczności i cieple które daje klimat temu uroczemu miejscu. Dom położony wśród sosen pachnący odpoczynkiem, kawą i ludzkim sercem. Mam nadzieję że będziemy mogli tam wracać ”

Zdaniem Slowhopa:Super miejsce na wypad z dzieciakami, są zabawki, plac zabaw i sporo miejsca na podwórku do wybiegania. Tutaj bez zwierzaków prosimy.

Jedzonko prosto z gospodarstwa, a jak niosą pierogi, to goście klaszczą. Super koniolubne miejsce, nad samą wodą. pokoje dwu i trzyosobowe, oraz dwa dwupokojowe studia rodzinne. Zachwycające miejsce.

„Było cudownie. Córka wyjeździła się do woli, od rana do wieczora miała kontakt z końmi. Dziewczyny są fantastyczne, nauka jazdy konnej przebiegała w bardzo pozytywnej atmosferze. Jezioro, sauna, rowery - wszystko blisko, w zasięgu ręki. Jedzenie ponadprzeciętne. Każde życzenie spełnione a nie jesteśmy łatwą grupą wycieczkową - weganka, jarosz i mięsożerna córka. Wypoczęłam bardziej niż myślałam że mi się uda. No i jest tam po prostu pięknie.”

Zdaniem Slowhopa: Ultrafotogeniczne miejsce, warto wstać z rana, bo od świtu dają tu mgły i świeżą kawę. Można z psem.

Nic na to nie wskazywało, ale okazało się, że trafiliśmy na perełkę! XIX-wieczny dom i orientalne smaki w samym środku Pojezierza Drawskiego. Że miody - wiedzieliśmy, że konie - mieliśmy świadomość, że jeziora - oczywiste, ale że trafimy tu na lwowsko-algierską szamkę z francuskim wyrafinowaniem i kucharską rodzinkę - nie mieliśmy pojęcia. Swietna historia - jedźcie tam posłuchać.

„Przyjazd do Rawiczówki to jak podróż w inny wymiar. Czas zwalnia, uśmiech wstępuje na twarz i już z niej nie schodzi, jest błogo, harmonijnie, spokojnie i swobodnie. Dom z cudownym klimatem, wokół widoki po horyzont, przyjacielskie zwierzaki, przepyszne jedzenie i Najlepsza Gospodyni! Spontaniczny przyjazd tutaj był świetną decyzją, już planujemy powrót, bo za tym miejscem nie można nie tęsknić!”

Zdaniem Slowhopa: Trzy pokoje z łazienkami i można wziąć psa.

Nie ma już Pojezierza Drawskiego bez tego miejsca. Koniecznie przyjedźcie tu z maluszkami, serio - niemowlaki czują się tu jak ryby w wodzie. Otacza się je szacunkiem, jak małe wcielenia Buddy w Nepalu i nie hałasuje. Nawet pięciolatki nie hałasują, choć do tej pory nie możemy w to uwierzyć. Dobra, domowa kuchnia, smaczne ciasta. Pomysłowa stodoła, w której realizowały się marzenia właścicielki o czadowym placu zabaw. Jest basen, krzaczki z porzeczkami i pies Maniek.

„Wymarzone miejsce na wypoczynek z dziećmi. Na miejscu wspaniale zaaranżowana stodoła, plac zabaw na zewnątrz, przestrzeń, cisza, spokój. Okolica obfituje w ciekawe miejsca na krótsze i dłuższe wycieczki. Obiady smaczne i podawane w dużych ilościach. Pokoje schludne. Mozna zobaczyć i tytułowe żurawie, i sarenkę:-)”

Zdaniem Slowhopa: Dwu i czteroosobowe pokoje. Piękna weranda, gdzie się świetnie patrzy na dzieci, pijąc przy tym kawę. Tu bez psa.

Jak my lubimy Niebieskiego Szczura! Nigdy nie zapytaliśmy Ewy, pani na Niebieskim Szczurze, skąd ta nazwa, ale na pewno jest tu jakaś interesująca historia. Jedno z tych miejsc w Polsce, gdzie konie traktuje się w sposób specjalny. Siedlisko jest dla nich sanktuarium, a gospodarze otaczają troską na równi ludzi i zwierzęta. Cudowne miejsce, pełne wolności.

„Po tygodniowym pobycie bardzo trudno było nam wyjechać! Każdy z naszej Rodziny, miał swój rytm i przestrzeń dla siebie. Ja czytałam, patrzyłam na Dzikie galopy mojej córci, spacerowalam z psem, oddychałam i kibicowałam jabłonkom by pięknie zakwitły... Piotrek czytał, biegał i robił foty, spał i parzył kawę; Janio piłkonożnował w każdej postaci, Zofcia poza dzikimi galopami mogła bez umiaru zatopić się w końskim świecie. Pies wąchał i chasał jak szalony! Było naprawdę CUDOWNIE!”

Zdaniem Slowhopa: Pięć pokoi w historycznych zabudowaniach. Można przyjechać z psem.

Jedno z najbardziej designerskich miejsc na polskim wybrzeżu. Domki unoszą się na jeziorze Jamno w Mielnie, kilka kilometrów od Koszalina, piękne i wyluzowane jak kwiaty lotosu na spokojnej tafli. Gdzieś na bezpiecznym zapleczu zostają gofry z bitą śmietaną i czekoladową posypką, kręcone lody i smażona flądra. Ale bez obaw. Wystarczy 10 minut, żeby się na to wszystko załapać i dorzucić żelkowego gluta dla dzieci, żeby poczuły kurort. Kawę pija się na tarasie z widokiem na drugi brzeg.

„Najwspanialsze miejsce w jakim byliśmy odpocząć. Kominek, sauna, najlepsze śniadania pod słońcem! Do tego pomocna, uśmiechnięta obsługa. Na pewno tu wrócimy!”

Zdaniem Slowhopa: Mielno ma swoje plusy i minusy. Domki na Jamnie to jeden wielki plus przykrywający wszystkie minusy. Świetna obsługa i dobre śniadania.

Całoroczne domki na plaży i w gałęziach drzew w Mielnie, wyposażone w saunę, kominek oraz tężnię. Nikt tu jeszcze nie zmarzł, nawet w lutym. Szczerze mówiąc wybralibyśmy się tam, żeby się nieco dogrzać. Domków jest 11, każdy jest czymś pomiędzy skandynawskim domkiem a luksusowym namiotem.

„Naprawdę czapki z głów. Fajne komfortowe, przytulne domki (w namiocie w lutym może być ciepło :)). Do tego świetne śniadania (nawet nasze psy miały małe co nieco w koszyku śniadaniowym), bardzo sympatyczna obsługa i mogę tak długo wymieniać. W hotelarstwie i gastronomii denerwuje mnie "bylejakość", a tu szczęka mi opadła, że można dbać o wszystkie detale i dopracować każdy szczegół, bo to właśnie tworzy niepowtarzalny klimat. Dziękujemy za cudny tydzień. Oby tak dalej.”

Zdaniem Slowopa: Nawet, jeśli lato się w tym roku nie uda - z kominkami i sauną będą dobre wakacje.

I uwaga, bo idzie ważne słowo. Bestseller! To jest właśnie Jeziorownia, która na Slowhopie dynamicznie zamiata. Ale co się dziwić, skoro ma to wszystko (ang. has it's all) - jezioro i morze, ryby i sauny, kuchnie i blisko do Jarosławca i restauracji. Zgarnęła Jeziorownia pełne bingo, oczko, poker, a ludzie ją uwielbiają.

„Wspaniałe miejsce, wspaniała okolice. Wszystko było tak wspaniałe, że brak słów. Domek przepięknie urządzony, klimatyczny, wygodny, nowoczesny i stylowy. Nawet w zimny listopadowy wieczór koza ogrzewała idealnie zmarznięte stopy i dłonie. Świeże powietrze, przestrzeń, bliskość jeziora i morza.. jeden weekend zdecydowanie za mało, ale i tak dobrze, że są takie miejsca. Bardzo duże podziękowania za akceptację piesków, które mogły wybiegać się na pięknej plaży w pobliskim Jarosławcu. Minusy? Brak.. Ciężko wrócić do rzeczywistości (:”

Zdaniem Slowhopa: Domki jednopiętrowe i parterowe, wszędzie sauny infrared i własne kuchnie. Można z psem!

O Dworku Tradycja to trzeba w kontekście właścicielki. O pani Grażynie było już w Wysokich Obcasach i to nic dziwnego, ponieważ jest osobowością i generatorem prądu w jednym. Nie dość, że gotuje jak szalona z rzeczy, o których nikt by nie pomyślał, że nadają się do gotowania. Napisała książkę o pomorskiej kuchni, kulinarne bajki dla dzieci, odtwarza lokalne tradycje i naprawdę ostro miesza w zachodniopomorskim garze. Do tego miejsca nie jedzie się po "blisko do plaży" i plastikowe cymbergaje. Jedzie się na Festiwal Spiskowców Rozkoszy, na Festiwal Chudej Gęsi Pomorskiej, na Wielkanoc, zachodniopomorskie pierniczenie przy piernikach i na wiele innych wydarzeń.

„Dworek Tradycja to naprawdę magiczne miejsce. Świetny klimat, bajkowa okolica i niezapomniane kulinarne doznania. Polecam każdemu, komu marzy się wypoczynek w pięknych okolicznościach przyrody. :)”

Zdaniem Slowhopa: 9 pokoi 1-3 osobowych i osobny domek dla 4-10 osób. Można przyjechać z psem.