6 polskich pensjonatów prowadzonych przez obcokrajowców

  

 

Kiedy w niewielkiej agroturystyce na Pojezierzu Drawskim podają na obiad ślimaki wiedz, że właściciel niekoniecznie pochodzi z Polski. Czego można się spodziewać, kiedy pensjonat prowadzi ktoś spoza naszej granicy? Poznajcie 6 adresów, pod którymi znajdziecie zapachy i smaki, których być może jeszcze nie poznaliście.

 

John Borell jest byłym korespondentem zagranicznym magazynu Time i właścicielem urokliwego pensjonatu nad Jeziorem Białym na Kaszubach. Do Polski przywiodła go miłość i przez 20 lat odnajduje się w naszej rzeczywistości, produkując wódkę z kaszubskich ziemniaków i wino o nazwie Big John, wytwarzane z własnych winogron. 

„Bajkowe położenie: hotel na skarpie nad jeziorem.” 

Jeśli chcielibyście zatrzymać się w Kania Lodge, to dostaniecie do dyspozycji któryś z 15 pokoi i apartamentów, widok na jezioro, a w karcie 250 rodzajów wina i dania przygotowane w oparciu o lokalne składniki. Zanim zamówicie miejsca, a może i później przeczytajcie wspomnienia Johna Borrella „The White Lake” (Nad jeziorem Białym). 

Według Slowhopa: Miejsce idealne dla aktywnego miłośnika luksusu. Kania Lodge to ucieczka do innego świata, w którym najważniejsze staje się wino, jedzenie i widok na jezioro. Świetna baza do biegania i wycieczek rowerowych.

 
Antoniów 76 (Karkonosze)

Dom Antoniów 76 znajduje się w trójkącie granicznym: Polska, Niemcy, Czechy. Do Drezna, Pragi i Wrocławia jest zatem tak blisko, że żal nie włączyć przynajmniej jednego z tych miast do planu odpoczywania. 

„Rodzinna atmosfera tworzona przez gospodarzy i ich psy.” 

Właściciele, Rex i Mirella to holendersko-polskie małżeństwo. Pani domu zajmuje się dogoterapią i pedagogiką specjalną, pan domu kształci holenderskich studentów z zakresu „zielonej edukacji”. W pensjonacie jest miejsce dla dwunastu dorosłych osób w pięciu pokojach. 

Według Slowhopa: Dom, którego siłą są gospodarze. Gościnę w domu Antoniów docenią ci, którzy mają deficyty dobrego nastroju. Natura, terapeutyczne psy i klimat starego, przysłupowego domu. Świetna baza wypadowa do Drezna lub Pragi. 

(fot. Antoniów 76)

 

Właścicielem tej najwyżej położonej posiadłości w Tarczynie jest holenderski artysta, malarz, performer i lider grupy artystycznej Amsterdam Balloon Company. Przygotujcie się na zapierające dech w piersiach widoki, szerokie krajobrazy i dopieszczone wnętrza, pełne starych mebli i elementów wykonanych rękami gospodarza.

„Cudownie artystyczne miejsce!” 

Według Slowhopa: Jeśli przyjedziecie do Tarasu Tarczyn, na pewno spędzicie kilka dni w międzynarodowym towarzystwie. Sława tego miejsca wykroczyła już dawno poza granice Polski, więc gości mówiących w innym języku zawsze jest sporo. 

(fot. Taras Tarczyn)

 
Pałac Pakoszów (Dolny Śląsk)

Pałac w Pakoszowie na Dolnym Śląsku był już bielarnią lnu, miejscem spotkań intelektualistów (był tu nawet późniejszy prezydent Stanów Zjednoczonych John Quincy Adams), domem dziecka i prywatnym domem. Dawni właściciele, Ingrid i Hagen Hartman odzyskali pałac w 2005 roku i doprowadzili wnętrza do dawnej wspaniałości. Odzyskane przez nich freski i sala kafelkowa to gratka dla miłośników pięknych wnętrz i sztuki.

„Cudowna lokalizacja, świetna kuchnia i wnętrza urządzone ze smakiem.” 

Według Slowhopa: Miejsce dla miłośników historii i eleganckiego komfortu (w Pałacu jest też basen i spa z siłownią). Świetne miejsce dla aktywnych - Karkonosze i Góry Izerskie, w pobliżu wyciągi, ścieżki rowerowe i kilka urokliwych małych miasteczek. Warto posłuchać opowieści o historii obiektu. 

(fot. Pałac Pakoszów)

Straszny Dwór (Zachodniopomorskie)

Niewiele jest nad morzem ciekawych pensjonatów. Straszny Dwór pozytywnie się wyróżnia. Nie jest to wprawdzie żaden „dwór”, tylko pięknie odzyskany dom i nic w nim nie straszy, ale powinien spodobać się każdemu, kto ceni klimatyczne miejsca noclegowe. 

„Bardzo miła obsługa, blisko do plaży, sklepów i małych knajpek.” 

Według Slowhopa: Coś dla miłośników polskiego morza, którzy ciągle szukają pustych plaż. Plaża w Mielenku nie jest zatłoczona, więc jest szansa rzeczywistego widoku na morze, a nie parawan sąsiada. 

(fot. Straszny Dwór/The Haunted Mansion)

 
Lantaarn (Zachodniopomorskie)

Francois jest Belgiem, a dzieci nazywają go Frankiem. Na kolacje serwuje ślimaki i dobre wino. Pani Kasia wie gdzie w lesie rosną poziomki i zna tu każdy kąt, kocha konie i gotowanie. 

„Wakacje na flamandzkiej wsi nieopodal Drawska Pomorskiego.” 

Ich dom na Pojezierzu Drawskim jest utrzymany w estetyce francuskiej i flamandzkiej wsi. Można liczyć na opowieści i ciekawostki, konne jazdy i leniwe wieczory. Do dyspozycji gości jest pięć sypialni, wyposażonych w dwuosobowe łóżka i szafy wnękowe.

Według Slowhopa: Laantarn jest prawdziwą agroturystyką, raczej nie liczcie tu na luksusy w postaci telewizora i WiFi. Prawdziwy luksus to możliwość spędzenia kilku dni z właścicielami, którzy chętnie przybliżają kulturę z kraju gospodarza i sprawiają, że pobyt tu świetnie się wspomina. Doskonała baza wypadowa do wycieczek rowerowych po Pojezierzu Drawskim. 

(fot. Laantarn)

 
SPRAWDŹ CO JESZCZE DLA CIEBIE MAMY