Do wspólnych stołów w pensjonatach zasiadamy z dziecięcym entuzjazmem, bo prawie zawsze są obietnicą ciekawych poranków i długich wieczorów. O poranku jest jeszcze grzecznie, wieczorem lodów już praktycznie nie ma, znikają przełamane kilkoma butelkami wina i kilkoma soczystymi opowieściami. Temat długiego stołu przy okazji klimatycznego noclegu podoba nam się tak bardzo, że postanowiliśmy zrobić z niego mini zestawienie. Pomóżcie nam rozszerzyć listę. Jeśli kiedyś spędziliście fantastyczny czas przy wspólnym stole jakiegoś klimatycznego pensjonatu lub agroturystyki - koniecznie dajcie znać!
Numer jeden w zestawieniu, bo to nie tylko sztos, petarda, ale efekt, jaki daje przemarsz całego kontyngentu NATO przez Giżycko albo koncert Coldplay na Narodowym. No po prostu nie da się tego stołu zapomnieć. Stare drewno z więźby dachowej dworu rodziny Puttkamerów, długie na 4 chyba metry. Wydaje się, że nie ma końca. Asia, gospodyni tego miejsca dba o śniadania dla gości jak mało kto, a goście (polscy i zagraniczni) mają okazję pogawędzić do południa, bo tu się nikomu nie śpieszy. W okolicach stołu znajduje się stylowa kuchnia, w niej miedziane garnki, malowniczo parujące.
Zdaniem Slowhopa: Polecamy, nie pożałujecie.
U Moniki i Maćka jada się przy stole na dole albo na ganku. Ganek jest jak z filmu o południowych stanach Ameryki i taki tam właśnie klimat jak nadchodzą czerwcowe upały. Jest lemoniada lub kompot, pyszne sałatki, focaccia z pomidorkami. Pacholęta biegają, po obiedzie może wino, kilka domowych serów i ciekawe dyskusje.
Zdaniem Slowhopa: Do Agrozagadki jedźcie z dzieciakami, poczują się jak w Bullerbyn. Gospodarze mają energię elektrowni jądrowej.
Folwark Bielskie ujawnił się w 2017 roku i od razu dostał certyfikat najbardziej designerskiej oborostodoły na Mazurach, a może i w całej Polsce. Chodzą słuchy, że kucharz z folwarku pochodzi z dobrej warszawskiej restauracji i coś w tym musi być, bo recenzje kulinarne zbiera całkiem całkiem. Koniecznie wybierzcie się w to miejsce, jeśli jesteście wyczuleni na estetykę wnętrz, wiecie jak smakuje kawa z bolesławieckiego kubka i lubicie dobrą kuchnię.
Zdaniem Slowhopa: Obok jest jezioro, można sobie te towarzyskie posiedzenia przy długim stole spalić w dowolnym momencie.
Jest chata, a w niej Sara, dziewczyna z Krakowa. Chata, jak to chata, nie pozwala na przyjęcie miliona gości, a zaledwie garstkę i będzie to naprawdę wyborna garstka. Dlatego długi stół w Miłośliwce, oprócz tego, ze ugina się od przysmaków, zapewnia doskonałą rozrywkę towarzyską i parę nowych osób na liście tych, do których wysyła się świątecznego maila z życzeniami.
Zdaniem Slowhopa: Kameralna miejscówka w Beskidach, jedna z tych, o której się długo opowiada.
Jedna z tych szkół, do których chętnie się przyjeżdża. Stoi na Wzgórzach Dylewskich, nieopodal wypasionego spa Ireny Eris i stanowi dla niego przyjemną przeciwwagę. W kuchni Starej Szkoły wyprawia się cuda, bo dla gospodarzy kulinaria są czymś wybitnie istotnym. Weźcie dodatkowo pod uwagę, że te rejony są znane z szynki dylewskiej, a córka gospodarzy uczyła się gotowania w szkole we Francji i czasem odbywają się tu warsztaty dla szefów kuchni. Jest smacznie.
Zdaniem Slowhopa: My planujemy wpaść zimą, bo gospodarz jest też fanem nart biegowych i można spędzić cudowny weekend spożywczo-sportowy, czyli w sumie tak, jak lubimy najbardziej.