"Chcę mieszkać w namiocie i dostać alpakę", czyli 9 niezwykłych prezentów dla dzieci

  

 

 

 

 

Latem 2018 zjawiliśmy się w Gościńcu Bocianowo. To był prezent dla pewnej 9-latki, która zamiast kolejnych klocków lego i największej czekolady na świecie, z wdziękiem poprosiła i coś zupełnie innego. Jej marzeniem była wizyta u alpak. Pomyśleliśmy, że mamy w domu naprawdę fajną dziewczynę i załatwiliśmy jej doświadczenie karmienia butelką małej alpakowej dziewczynki o imieniu Victoria oraz zwariowanej zabawy z dwoma nieznośnymi alpaczymi chłopakami. Oraz koleżankę (ludzką), bo okazało się, że nie tylko my wpadliśmy na pomysł prezentowego wyjazdu do Bocianowa. Pomyśleliśmy, że to jest to. Niech doświadczają, a nie posiadają. Koniec z chińskim badziewiem, które i tak ląduje w śmieciach. I wymyśliliśmy 9 prezentów dla naszych dzieci. 

Podaruj dziecku doświadczenie zamiast kolejnej plastikowej zabawki. Może to będzie początek jakiejś nowej historii?  

 

 

No, proszę Państwa, zaczynamy z przytupem. Wielkopolska, co już samo w sobie jest ciekawe, bo ten region długo na Slowhopie nie istniał. Mamy tu polsko-brytyjską rodzinę, która pomyślała "What the hell!" i stworzyła jurty dla poszukujących wrażeń terapeutyczno-kojących. Wokół las i cisza, nad rzekę 250 metrów. Co z tego dla dzieci? Mieszkanie w najprawdziwszym namiocie mongolskim i głaskanie najmilszych zwierząt na świecie. W lecie wycieczka nad rzekę, żeby pomoczyć nogi. Tipi z miejscem na ognisko. Wycieczka na kajaki i rowery.  Co z tego dla dorosłych? W sumie to samo plus wieczorna kąpiel w beczce pod gwiazdami jak dzieciaki już śpią i ogólnie dobry sen w wygodnych łóżkach.

„To 15 minut. Tyle zajęło nam czasu, żeby zakochać się w tym miejscu i podjąć decyzję o przedłużeniu naszego pobytu. Jeśli szukasz wypoczynku w cichym miejscu na uboczu otoczony najkochańszym zwierzyńcem to pakuj marchewki dla alpak i ruszaj do baśniowych jurt! Gospodarze bardzo kochani i pomocni, jurty przytulne, przestronne i dobrze wyposażone. Balia, sauna, hamaki, grill, czego chcieć więcej? Wina malinowego! Z dostawą pod jurtę. ❤️ Bardzo dziękujemy i do zobaczenia następnym razem!!!”

Zdaniem Slowhopa: Można przyjechać z psem. Na świadanie wykupicie lokalny koszyk śniadaniowy, wieczorem przygotujecie ognisko albo kociołek. Najbliższa restauracja 7 km. 

I oto znów: alpaki! Gospodarze są niezwykle czuli w stosunku do zwierząt i uczą tej czułości swoich małych gości. Dla naszych dzieciaków doświadczenie karmienia małej alpaczki za pomocą butelki ze smoczkiem było wydarzeniem o randze traktatu pokojowego w Oslo. Ponad 100-letni dom, na nas zrobiła wrażenie sypialnia z wielkim kominkiem i makrobiotyczna kuchnia, z której słynie gospodyni. 

„Cisza, spokój, pyszne jedzenie, piękny ogród i fantastyczny zwierzyniec - psiaki, alpaki i przecudne kociaki. To miejsce ma w sobie ten rodzaj ciepła i prawdy, który pozwala się poczuć jak w odwiedzinach na wsi u kogoś bliskiego. Nam tam było wyśmienicie. ”

Zdaniem Slowhopa: Gościniec Bocianowo otwarty jest tylko w sezonie letnim, od maja do końca września. Alpaki zaakceptują grzeczne i ułożone pieski, ale są już po swoich przejściach z psami, więc prosimy o naprawdę grzeczne i ułożone. Naszego jacka zostawiliśmy w domu.

Powiadamy Wam, chytrze to sobie wymyślili. I to bez alpak! Greta to dla nas przykład współpracy lokalnej i mistrzowski masterplan o tytule: "Jak ogarnąć dzieciaki w nikomu nieznanej wsi Dobków". W Villi Grecie nie ma alpak, ale to chyba jedyne, czego nie ma. I tu czytajcie wnikliwie, bo kochani - to jest miejsce, którego nasze dzieciaki długo nie zapomną. Po pierwsze primo: skrzydełka w sosie barbecue w Grecie urywają... skrzydełka. Nasze dzieci przyznają 11 na 10. Drugie primo: młodzi ludzie dostają Paszport Odkrywcy i... tyle ich widziano. Widziano w pracowni ceramicznej jak robili maselnicę w kształcie krowy, podobno siedzieli z geologiem Marcinem w kamieniołomie, wydobywając agaty, a potem je obrabiali w Sudeckiej Zagrodzie Edukacyjnej. Tam też testowali na wielkiej platformie jak to jest przeżyć trzęsienie ziemi i wybuch wulkanu. A każdej z tych atrakcji dostaną pieczątkę do paszportu. Świetna sprawa, przygoda pierwsza klasa i naprawdę zero nudy.

„Po weekendzie w Villi musimy: zrobić na balkonie tyrolkę, kupić psa i kota, nauczyć sie robić czekoladę ze śliwkami, wrócić do Dobkowa wiosną. Gospodarzom dziękujemy i gratulujemy. Wszystkim bardzo polecamy!”

Zdaniem Slowhopa: Naszym zdaniem do Grety powinno się przyjechać choć raz w życiu. Tu niestety bez piesków. 

Nówka sztuka na Slowhopie i wszystkie mamy w zespole wrzuciły ją na jedynkę w ulubionych. Dlaczego? Bo tu jest, drodzy Państwo, jak na wczasach FWP z szkolonym instruktorem kulturalno-oświatowym. W takie miejsca przyjeżdża się jeszcze raz, a potem jeszcze raz, kolejny i ponownie. Czasem przez 10 lat, okrągła dycha najlepszych wakacji w życiu. To teraz szczegóły: nadmorski piach, drzewa, ścianka wsponaczkowa, plac zabaw. i gwiazda lokalizacji: przejeżdżająca osiem razy dziennie tuż za ogrodzeniem kolejka wąskotorowa. Kolejką dojedziecie do Sztutowa i Mikoszewa, gdzie Wisła wpada do Bałtyku. 

Zdaniem Slowhopa: Jantar, polecamy rodzicom z małymi "mikolami" (miłosnikami kolei), nie ma tu nudy! Tu bez piesków, jedzenie we własnym zakresie, ale do najbliższej restauracji 200 metrów.

Rabka Zdrój i najlepsza szklarnia z zabawkami na całym Slowhopie. Jest basen kulkowy, ping-pong, tyrolka i boisko do piłki, a oprócz tego Magiczny Dywan, projektor sterowany gestami. Wokół masa bezpiecznego terenu i ziomale, którzy szukają tego samego, czyli dobrej, nieskrępowanej zabawy.

„Domek jest fantastyczny, czysty, ciepły, przytulny i estetycznie wyposażony. Łóżka wygodniejsze niż w domu, a ? zaśnieżona łąka przed domkami to bonus, a plac zabaw w szklarni to fenomen! Rabka-Zdrój ma potencjał, żeby przywrócić swoją świetność, zwłaszcza jeśli chodzi o ofertę dla rodzin z małymi dziećmi. Udało się nam zaliczyć jeden piękny szlak do schroniska na Maciejowej, Skansen Taboru Kolejowego w Chabówce, spektakl w Teatrze Lalek Rabcio... Mamy jednak niedosyt! Równiez w stosunku do długości pobytu w Dobrym Miejscu, dlatego rozważamy wizytę o innej porze roku, żeby móc zasiąść wieczorem na tarasie i poobserwować rozgwieżdżone niebo, które wydaje się być tutaj na wyciągnięcie ręki.”

Zdaniem Slowhopa: Domki są dwa, każdy po 65 m. Świetnie wyposażone kuchnie, ale gospodarze polecają dobre restauracje wystarczająco blisko.

Ludzie mówią o tym miejscu "dziecioraj" i jeżdżą tu kilka razy pod rząd. To dlatego, ze gospodynią jest Natalia, która dzieci lubi i wie jak się z nimi obchodzić. W opiniach same ochy i achy, na terenie wszystkie możliwe atrakcje, które pozwalają sworzyć bandę jak z czarno-białych filmów i zdobywać świat.

„Fantastyczne miejsce na spędzenie czasu z rodziną i znajomymi z dala od miejskiego zgiełku. Mejnówka to rewelacyjna miejscówka dla 3-4 rodzin z dziećmi i najlepiej ze znajomymi. Wtedy całość domku i terenu jest dla nas na wyłączność. My byliśmy tutaj pierwszy raz. Wyjątkowość tego miejsca to "infrastruktura dla dzieci" :) Pani Natalia zatroszczyła się dosłownie o wszystko co może zainteresować dzieciaki w wieku 3-16 lat (my akurat mieliśmy taki przedział wśród 6-oro dzieciaków). Kolejna sprawa to umiejscowienie tych atrakcji. Wszystkie są na widoku i mamy super "podgląd" na dzieci podczas gdy my możemy siedzieć przed domkiem czy w balii :). Samo boisko - SZTOS. Sam domek swietnie się sprawdził. Jest urządzony i dbałością o szczegóły a samo wyposażenie pozwala nic nie zabierać z domu. Na start dostajemy przygotowane fajnie drewienko (w dużej ilości) by móc podgrzać balię, napalić w kominku czy zrobić ognisko. Ze wszystkiego korzystaliśmy do czego sama nas zachęcała pani Natalia. Otoczenie domku i placu przez wielki las daje nam poczucie mega prywatności i ciszy. Miejsce które zdecydowanie będziemy brali ponownie pod uwagę planując kolejne wyprawy. ps. dziękujemy za super smaczne wiejskie jajeczka na samym początku wizyty.”

Zdaniem Slowhopa: Można przyjechać z małym psem. Dom na wyłączność, więc gotujecie sami, ale w okolicy mnóstwo góralskich frykasów Warto rezerwować pół roku wprzód, wakacje wyprzedają się na pniu.

No więc tu przyjeżdża się z dziećmi, żeby mogły siedzieć po pas w potoku i budować tamy oraz puszczać papierowe flotylle. No bajka. Zimą w Potoczówce wiadomo - magiczna chata z kominkiem, śnieg, po prostu nie może być lepiej. Na dorosłych magicznie podziała klimatyczna aranżacja wnętrz, spokój i pyszny chleb z Andrychowa czekający w kuchni. W pobliżu jest też wyciąg, więc kusi przyjazd w zimie na narty, a w lecie na górskie wycieczki. 

„Największym WOW jest działka, która jest ogromna, pełna drzew i zakamarków. Jest miejsce na ognisko i grilla (zadaszone). Odpoczywać można na tarasie nad szumiącym potokiem. Wieprzówka przepiękna. Super, że jest do niej zejście i że można się kąpać. Byłam z pieskiem - ogromna swoboda i radość z weekendu również dla czworonoga. Bardzo blisko z aglomeracji śląskiej i Krakowa. Warto przyjechać choćby na weekend!”

Zdaniem Slowhopa: Rozgośćcie się w dwóch apartamentach w stylu scandic loft dla 7 i 8 osób. Brak zasięgu telefonicznego, ale jest WiFi, a co najważniejsze miejsce jest bardzo przyjazne psom.

Jedno z tych miejsc w Wielkopolsce, do których trudno się dostać. Największa atrakcja - można dotykać króliczków, są kozy i nikt się na nikogo nie drze. Jest plac zabaw, labirynt w zbożu i w ogóle bajka od Astrid Lindgren. Pełna zagroda zwierzaków, wspólne karmienie królikow, a na spacer można wybrać się z kozą spacerową. Pycha szamka.

„Przepiękne otoczenie, wspaniali i przemili gospodarze troszczący się o to, aby nam niczego nie brakowało. Czyste pokoje, bardzo smaczne, zdrowe jedzenie, ogromna swoboda, możliwość bezpośredniego kontaktu ze zwierzętami to tylko niektóre z atutów Chaty. Dla 4-latka i 2-latki to był raj na ziemi - różne atrakcje (plac zabaw, pompa wodna, piaskownica, basenik) wspaniała przestrzeń w ogrodzie, ognisko, zwierzęta. Magiczne miejsce, do którego na pewno wrócimy.”

Zdaniem Slowhopa: Idealne miejsce dla rodzin z dziećmi (6 pokoi i domek) 5 km od Jeziora Dużego w Lubaszu. Ze względu na zwierzęcą gromadę, nie zabierajcie swoich czworonogów.

Generalnie prezent jest taki: nocleg w tatarskiej jurcie, spanie na antresoli, trzeba tam wejść po schodach i można robić bajzel, bo starzy i tak nie zobaczą. No i konie. Zaplanujcie tu sierpniową noc perseidów, da się ją oglądać z poziomu łóżka, bo w dachu jest sprytne okienko i widać gwiazdy. „Mongolska jurta na Kaszubach - samo w sobie brzmi kosmicznie, a na miejscu okazuje się, że nie tylko rzeczywistość pokrywa się z wyobrażeniami, ale na każdym szczeblu ja przekracza. Idealna przestrzeń do leniwego czytania książki, patrzenia na zieleń i szczęśliwych koni po drugiej stronie płotu, dorzucania drewna do kozy - po prostu do bycia w harmonii ze sobą i tym co wokół, bez patrzenia na zegarek. Z okolicą dobrą do wędrówek pieszych, konnych czy rowerowych. Koniecznie!”

Zdaniem Slowhopa: Nocleg w mongolskiej jurcie przez cały rok dla max 5 osób. Miejsce psiolubne bardzo.