Ustalmy coś na wstępie- pandemia to nie jest łatwy czas dla zakochanych. Wiemy co mówimy, bo w branży ślubnej też mamy swoich ludzi, a ponadprogramowe siedzenie na jednym kwadracie z ukochanym, nie czarujmy się- nie robi dobrze miłości. Naszym afrodyzjakiem są na przykład podróże. A, że pytacie nas w listach gdzie wysłalibyśmy zakochanych, żeby się z tej stagnacji trochę wygrzebać, to postanowiliśmy połączyć te dwie przyjemności- podróże i celebrowanie miłości.
Nie będzie to jednak zwykłe zestawienie. Były już romantyczne podróże po Polsce, o tutaj, więc tym razem zaserwujemy Wam ultraromantico na Słowacji. W programie czadowe sztuczne jeziorka, które można objechać na rowerze, wino “do picia i kochania”, glamping dla początkujących biwakowiczów i spanie na samym Łomnickim Szczycie. I sprawdziliśmy- miłość to po słowacku láska. A do niedawna nie mieliśmy o tym pojęcia! Poniżej znajdziecie przynajmniej kilka scenariuszy na dobre zaręczyny, na nie mniej dobrą rocznicę, albo inne dobre wydarzenie.
Pakujcie walizki. Jedziemy na Słowację.
PS. Singli też nie zostawimy w potrzebie - wystarczy kliknąć tutaj i wybrać sobie jakieś fajne miejsce.
Po pierwsze: Koszyce! Najdłuższy deptak na Słowacji, starówka usłana kolorowymi kamieniczkami, słynne wino Kaschauera “do picia i do kochania”, most zakochanych i niezwykłe ośrodki kultury. Jeśli myślicie o walentynkach na Słowacji, macie słabość do zabytków (Koszyce to największy miejski rezerwat zabytkowy w kraju), lubicie dobre wino i klimatyczne wnętrza to koniecznie wpadnijcie do Vila Terrasse. Kto by pomyślał, że za niepozorną, drewnianą bramą kryje się kameralny pensjonat z widokiem na całe miasto. W środku cztery pokoje we francuskim stylu rustykalnym, z wiekowymi meblami, dodatkami i stylowymi wannami, które aż proszą o bliższą znajomość. A wiadomo, że wannie się nie odmawia. W roli gospodarzy Rodzina Baníkov, która zbiera laury za goszczenie i troskę o gości. Nic tu nie jest przypadkowe. Każdy mebel i dodatek został pieczołowicie wyszperany i dopasowany do klimatu willi. Winko (poza wanną) najlepiej smakuje na tarasie z panoramicznym widokiem, na którym można też podglądać gwiazdy. Warto wpaść do tutejszej kawiarni, by wrzucić na ząb coś pysznego, a przy okazji pobratać się z mieszkającymi tam wiewiórkami. Na chłodniejsze wieczory polecamy salonowy kominek, kącik fortepianowy i książkę z biblioteki na piętrze. Klimat jak z francuskiego filmu, do tego kameralność i naprawdę wspaniali gospodarze.
Zdaniem Slowhopa: Villa położona jest w zielonej części miasta, zaledwie 3 km od centrum. Super miejsce dla par. Dla zakochanych polecamy pokoje z wolnostojącymi wannami (są takie dwa). Tu bez zwierzątek.
fot. (Vila Terrasse)
Co będę robić? Koniecznie odwiedźcie stare miasto i przespacerujcie się najdłuższym słowackim deptakiem. Zahaczcie o ulicę Rzemiosł (Hrnčiarska) gdzie można podejrzeć przy pracy lokalnych rzemieślników. Zobaczcie legendarnego gargulca na fasadzie Katedry Św. Elżbiety (najstarszy kościół na Słowacji) i wdrapcie się na wieżę widokową Zygmunta po niezwykłą panoramę Koszyc. A jak już znudzą Wam się zabytki, zajrzyjcie do galerii sztuki Kunsthalle zbudowanej na dawnym basenie pływackim, do Kulturparku (dawnych koszar) z salą koncertową muzeum i lodowiskiem, albo starej fabryki tytoniu obecnie- Kulturfabrik Tabačka.
Ktoś wołał o chatkę w lesie? Proszę - oto ona. Nie jest to jednak klasyczna chatka na zadupiu bo mimo, że stoi wśród drzew, to od progu do centrum historycznej Bańskiej Szczawnicy jest jakieś 5 minut spacerkiem. Czyli las w mieście, ale wy w lesie. W sam raz dla mieszczuchów, którzy mają obawę, że zbyt długa izolacja od cywilizacji może im zaszkodzić. Sytuacja wygląda tak: na prawo centrum, na lewo tajch Veľká Vodárenská (150 metrów). Latem można moczyć nie tylko stopy! A jeśli nie w głowie wam kąpiele, to zakładamy, że butelka wina w takich okolicznościach przyrody może robić za spełnione walentynkowe marzenie. Ale wracamy do domku, bo tu też jest sporo do opowiedzenia. Chatka ma widok na szczawnicki las, a wiadomo, że “spanie” z panoramą z drzew to pierwszorzędne doświadczenie. Można odpalić projektor i zarzucić jakiś romans na wieczór albo nic nie zarzucać tylko gapić się w drzewa. W kwestii doświadczeń jeszcze jedno musicie wiedzieć, otóż łazienka występuje w outdoorze. To znaczy, że trzeba podreptać w kapciach za potrzebą, za prysznicem i za poranną toaletą. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji- polecamy. Bywa całkiem śmiesznie.
Zdaniem Slowhopa: Idealna chatka dla dwójki, której nie krępuje brak zasłon i przeszklona ściana;) Na miejscu czeka na Was butelka wina, a śniadanko równie dobrze wchodzi w łóżeczku co na tarasie. Warto wypróbować obie opcje.
Co będę robić? Po pierwsze kąpiel w tajchach! Położony obok domku tajch Veľká Vodárenská to jedyny taki zbiornik, którego tama pękła i to dwukrotnie! Poczytajcie o tym koniecznie. Woda ma piękny turkusowy kolor, jedni twierdzą, że to za sprawą dawnych kopalni, inni, że to przez drobne ziarna gliny. Po drugie koniecznie wybierzcie się na spacer po Bańskiej Szczawnicy, wpisanej na listę UNESCO. W centrum miasta, na Placu Św. Trójcy, po miasteczku słynącym z wydobucia szlachetnych metali zachowało się sporo pięknych, renesansowych kamienic. Jak już będziecie w pobliżu rzućcie okiem na ratuszowy zegar bo jego wskazówki chodzą wstecz. Po trzecie- Odwiedźcie Stary lub Nowy Zamek żeby zobaczyć panoramę miasta, albo barokową Szczawnicką Kalwarię. W otoczeniu tuzina lasu robi wielkie wrażenie.
W środkowej Słowacji też mamy dla zakochanych coś bombowego. Mówisz jej, że jedzecie pod namiot. Ona kręci nosem ale kocha, to jedzie. Potem jest miłe zaskoczenie, a miłe zaskoczenia, wiadomo- zawsze kończą się romantycznie. Ale do rzeczy. W ForRest odnajdą się zarówno początkujący biwakowicze (Ty) jak i poszukiwacze nieoczywistego luksusu wśród natury (Ona). Glamping Fotrest leży w pobliżu jeziora Počúvadlo- największego sztucznego jeziora na Słowacji. Kiedyś była ich cała masa- tak zwane “tajchy” budowano na potrzeby starodawnych kopalń i hut. Dziś spośród około 60 takich jezior zachowało się około 30% i na Słowacji stanowią one nie lada atrakcje. Pięknie położone, kameralne, osadzone wśród dzikiej przyrody, kuszą turkusową wodą, nie tylko zakochanych. A nocleg w glampingu- to dopiero przeżycie! ForRest to nie są zwykłe parawany na śledzie, ale prawdziwie luksusowe namioty, z podgrzewaną podłogą, prywatnym kominkiem, eleganckim wnętrzem i tarasem, na którym gospodarze postawią Wam nawet wannę z hydromasażem (na życzenie). My to widzimy tak: najpierw ciepłe bombelki na ciało, potem schłodzone bombelki do środka, a później rzecz się dzieje za zamkniętym namiotem np. przy kominku. Ale to już jak chcecie. Możecie wynająć namiot dla dwójki z prywatną łazienką i podwójnym łóżkiem, albo większy nawet dla 6stki wczasowiczów. Te większe namioty leżą na wzgórzu, są wsparte na drewnianych nogach i gwarantują epickie widoki na czubki drzew z poziomu tarasu. Do każdego domku drogę wyznaczają drewniane ścieżki, więc nie ma ryzyka brodzenia w błocie w razie niepogody.
Zdaniem Slowhopa: W namiocie dla dwójki nie ma opcji gotowania ale możecie zamówić śniadanie w restauracji na miejscu. Piękna lokalizacja. PS. Glampingi nie posiadają wyciszenia. Uznaliśmy, że powinniście wiedzieć.
Fot. (ForRest Glamping)
Co będę robić? Koniecznie wskoczcie w wygodne buty i wyruszcie śladami tajchów, a jeśli lubicie się wspinać to polecamy romantyczną wyprawę na szczyt Wzgórz Szczawnickich (szlak turystyczny zaczyna się w niewielkiej odległości od ForRest). Ale mamy coś jeszcze! W Bańskiej Szczawnicy znajduje się jedyny na świecie Bank Miłości, zlokalizowany w piwnicy domu, będącego przez 500 lat częścią kopalni złota. W tym niezwykłym skarbcu przechowywany jest najdłuższy miłosny poemat świata- złożony z 2900 wersetów wiersz Marina, autorstwa Andreja Sladkovica, opublikowany w 1846 roku. Bank Miłości oferuje odwiedzającym zakochanym niezwykłą usługę- możecie wynająć własną szufladkę i czasowo, ale i nawet dożywotnio przechowywać w niej swój dowód miłości. A jeśli nie dla Was takie ckliwe historie to zawsze można wpaść do Browaru ERB na piwko i jedzenie.
Co powiecie na spanko 2 634 metry nad poziomem morza? Tu mamy polecajkę z romachem. Za rozmach robi sam Wierzchołek Szczytu Łomnickiego. Teraz zbierajcie szczękę z podłogi i czytajcie dalej. Najwyżej położony apartament w Europie Środkowej czeka na miłośników zapierających dech widoków, koniecznie bez lęku wysokości. W 1770 roku, kiedy nie istniała jeszcze Tatrzańska Łomnica, jej szczyt uważany był za najwyższy szczyt Tatr. Patrząc od strony Kieżmarku przypominał staruszka, dlatego też otrzymał przydomek “Dziadek” (od słowackiego DEDO). W tamtych czasach celem każdego młodzieńca było zdobycie monumentalnego wierzchołka. Na szczęście dziś nie musicie się wspinać żeby dostąpić zaszczytu szczytu- wystarczy kolejka. Do wzięcia dwa dwuosobowe pokoje z widokiem na Tatry Wysokie. I od razu uprzedzamy, nie spodziewajcie się modernistycznych wnętrz, bo tu pierwsze skrzypce grają góry, za to widoki macie gwarantowane nawet w toalecie (którą trzeba się dzielić z sąsiadami z pokoju obok). W cenie noclegu powitalny drink, czterodaniowa kolacja przy świecach, obserwacja gwiazd przy butelce wina, śniadanie na Łomnickim Stawie i bilet w obie strony na kolejkę linową Tatrzańska Łomnica - Łomnica. Na Łomnickim Wierzchołku oprócz pokoi, kawiarnii i tarasu widokowego znajduje się obserwatorium astronomiczne i meteorologiczne założone w 1964 roku służące przede wszystkim obserwacji słońca.
Zdaniem Slowhopa: Jeśli mięknie Wam serce gdy słyszycie góry i macie ochotę na zdjęcie jak na czubku Titanica tyle, że na zlodowaciałym tarasie nad przepaścią, kierujcie się w to miejsce.
Fot. (Noc u Szczytu Łomnickiego)
Co będę robić? Po pierwsze narty. Świetne warunki narciarskie panują tu od grudnia do maja. W Tatrzańskiej Łomnicy znajduje się najdłuższa na Słowacji trasa narciarska (5,5 km) położona na wysokości 2190 m n.p.m.. Kolejka gondolowa, która zawiezie was na Łomnicki Szczyt to też nie lada atrakcja. Trasa prowadzi przez Łomnicki Staw- wystarczy zerknąć na zdjęcia w google i nie trzeba mówić nic więcej;). A co poza górami? Wpadajcie na termy do Wierzbowa oddalonego o 20 km od centrum Łomnicy, albo do Narodowego Ogrodu Botanicznego z 270 gatunkami roślin tatrzańskich.
Jeśli lubicie oddawać się hedonistycznym przyjemnościom, a Wasz facet/dziewczyna nie posiada przypadkiem dyplomu z fizjoterapii, to koniecznie odwiedźcie Lucki. Jesteśmy na wsi, ale nie w chatce w lesie, a w prawdziwej rezydencji. Sto lat temu w tym miejscu stał dom dziadka Ignáca. Dziś o rodzinnej historii przypomina stara ceglana ściana i krzyż, który kiedyś wisiał w sypialni dziadków. W środku hampton z rustykalnymi elementami, a to pewnie za sprawą gospodyni, która lubi dekorację wnętrz i myślimy, że to docenicie. W takich wielkich łóżkach szampan musi smakować wyśmienicie. Na przystawkę strefa wellness, czyli tu podgrzeje, tu wymasuje, a potem hyc do łóżka i tak można w tym łóżku hycać do rana, byle nie za głośno bo sąsiedzi mogą się gniewać. Rano śniadanko i latte wykonane własnoręcznie rękoma chłopaka (tudzież męża) i od razu się zapomina, że rzeczony nie wie gdzie składować brudne skarpetki.
Zdaniem Slowhopa: Z apartamentu na pierwszym piętrze widać Veľký Choč, najwyższą górę Choczskich gór, uwzględnijcie ten fakt podczas rezerwacji. Dom jest spory więc liczcie się z tym, że możecie nie być jego jedynymi lokatorami.
Co będę robić? Na pograniczu regionów Liptowa i Orawy u podnóża góry Veľký Choč, znajduje się jedno z najstarszych uzdrowisk na Słowacji Uzdrowisko Lúčky, działające od 1761 roku. Od 2008 na terenie uzdrowiska działa AquaVital Park z basenem wypełnionym leczniczą mineralną wodą termalną o temperaturze 36 °C – 38 °c, basenem rekreacyjnym, atrakcjami wodnymi i kompleksem saun. Koniecznie wybierzcie się na wycieczkę do pobliskiego wodospadu Lučanskiego, a jeśli lubicie kąpiele na świeżym powietrzu dajcie nura do termalnego jeziorka Medokýš w pobliskich Kalmenochach. Zobaczcie wioskę Vlkolínec- najstarszą i najpiękniejszą wioskę na Słowacji. Wpisana na listę UNESCO góralska wioska w całości zbudowana z drewna.