Dostaliśmy ostatnio taką prośbę, żeby zrobić zestawienie miejsc, do których można pojechać solo. Takich, gdzie mają jedynki, albo za dwójkę biorą rozsądnie, nikt się singlowi nie dziwi, nie pyta “przypadkiem” o wiek, przyczynę i liczbę kotów. Takich, w których można schronić się po rozstaniu, liznąć zooterapii, pobyć w ciszy, poleżeć w wannie, przeczytać zaległe książki Tokarczuk albo na ganku z kawą podumać o istnieniu. Tam to wszystko można. Wzięliśmy dla Was pod uwagę cenę pobytu dla jednej osoby, ale też wspólne przestrzenie i możliwość poznania fajnych ludzi. Jeśli kiedykolwiek myśleliście o takim wyjeździe – to są nasze propozycje.
Lanckorona to zawsze dobry pomysł dla singli. Po pierwsze: łatwo tam dojechać, nawet bez samochodu. Po drugie: są przynajmniej dwie świetne kawiarnie, gdzie się można zaszyć z kawą i komputerem. Po trzecie - to świetne miejsce dla artystycznych dusz, fanów historii i kadrów jak z Pinteresta. Willa Tadeusz to rodzinny pensjonat z 1924 roku, (po pradziadzie Tadeuszu i dziadzie Tadeuszu), któremu mimo upływu lat i nie do końca sprzyjającym okolicznościom historycznym, udało się przetrwać. Teraz na miejscu ugości was Kasia i tak: mamy tu murowany basen z lat 50., historyczne wnętrza, pyszne śniadania i nie mniej pyszne obiady i kolacje i magiczną Lanckoronę w której dobrze się zgubić najlepiej z finałem z szarlotką w Cafe Arka.
„Nie pamiętam, kiedy byłam w tak wyjątkowym miejscu. Magiczny dom, pełen zakamarków i rodzinnych pamiątek, murowany basen jak z toskańskiej pocztówki, wielki ogród i mnóstwo leżaków, żeby wszyscy goście mogli wygodnie rozsiąść się w cieniu drzew. Szukałam miejsca na kilkudniowy relaks z książką w ręku i nie mogłam lepiej trafić. Zdecydowaliśmy się na opcję z pełnym wyżywieniem i Pani Kasia wraz ze swoją wspaniałą ekipą, karmiła nas od rana do wieczora domowymi przysmakami. Naleśniki z farszem ruskim i pierogi ze śliwkami wspominam cały czas, a sos grzybowy moglibyśmy jeść trzy razy dziennie do wszystkiego. Wszyscy goście z szacunku do atmosfery miejsca zachowywali się cicho, nikt nikomu nie przeszkadzał, wszyscy byli przemili i uśmiechnięci, ale nienachalni. Na pewno tu wrócimy, pewnie w większym gronie, bo miejsca w Willi Tadeusz jest sporo. Sama Lanckorona również nas zachwyciła sielskim klimatem, architekturą i widokami.”
Zdaniem Slowhopa: Świetne miejsce na wypad w pojedynkę (i liczą jak za jedynkę), jedzenie serwują pod nos a na rynek w Lanckoronie jest w odległości rzutu kamieniem. Willa jest naprawdę wiekowa więc w pokojach nie ma łazienek- wspólna znajduje się na parterze. Na miejscu jest łącznie 40 miejsc noclegowych, ale goście szanują wiekową przestrzeń Tadeusza, więc nie ma zjazdów po poręczy, a ogród pomieści zarówno fanów basenowych wygibasów jak i spragnionych świętego spokoju i cienia drzew. I można z pieskiem.
Z wiarygodnego źródła wiemy, że tutejsze bielone pokoje działają kojąco na duszę, a bliskość Bałtyku i plaży, na której akurat nie praktykuje się parawaningu pomaga jeszcze bardziej. Goście spotykają się tu przy wspólnym stole, by najpierw celebrować śniadanie, a potem nie mniej celebrować 4-daniowe obiadokolacje, a jak ich widać w ogrodzie to nigdy nie wiadomo czy akurat ćwiczą jogę czy się schylają po marchewkę. Można chodzić swoimi ścieżkami, ale Nad Łąkami te ścieżki często łączy i potem powstają przyjaźnie na lata. Jeśli akurat szukacie wyciszenia, polecamy relaks z książką w ogrodzie na leżaku (który nie wymaga wcześniejszej rezerwacji), spacery po okolicznych łąkach i pobliskich klifach, medytację na pustej plaży albo najlepsze - nicnierobienie.
„Cud na ziemi! Miejsce tak przecudownie piękne i klimatyczne, aż mnie zatkało. Potem było tylko lepiej. Kuchnia przepyszna, atmosfera jak w domu. Brak hałasu, plaża 30 min spacerem, praktycznie brak ludzi. Udało nam się odczarować wyobrażenie o nadmorskich miejscowościach pełnych tandety. Polecamy każdemu, kto chce zniknąć choć na chwilę. Pozdrawiamy i wrócimy na pewno!”
Zdaniem Slowhopa:W Nad Łąkami mają fajną salę do jogi, ale spragnionym wyłącznie własnego towarzystwa polecamy praktykę na plaży i Wydmę Czołpińską do medytacji. W przyjemnej odległości na jeziorze Grodno można wypożyczyć kajaki, deski SUPowe albo poszaleć na windsurfingu. W sezonie letnim jest sporo dzieciaków i o tym trzeba pamiętać.
Przedwojenna stodoła w Izerach tylko dla pełnoletnich i (nie tylko) dla foodies, poszukujących spokoju (i jedzenia) na Dolnym Śląsku. Jest raczej kameralnie bo są tu cztery pokoje a ten najmniejszy (w sam raz dla jedynki) ma okno dachowe z widokiem na gwiazdy. Samotny podróżnik dostaje do dyspozycji naprawdę spore łoże, co daje ogromne możliwości w temacie rozwalania się i nocnej akrobatyki w ramach sennej nadpobudliwości. Tu akurat dobrze się mówi o kuchni gospodarzy, więc można kontemplować nad życiem w towarzystwie czekoladowego ciasta, czerpać energię z chlorofilu, pochłaniać książki w sali kominkowej lub też przykomarzyć we wspólnym fotelu - jeśli akurat nie jest zajęty przez kota.
„Cudowne miejsce, gdzie czuć serca i dusze właścicieli. Urzekł mnie wystrój wnętrza, gdzie prawie każdy przedmiot ma swoją historię i gdzie zadbano o najmniejszy szczegół. Pokoje czyściutkie, a łóżko tak wygodne, że nie chciało się sie z niego wychodzić. Do tego właściciele przemili! No i śniadania najlepsze jakie jedliśmy [...]".
Zdaniem Slowhopa: W Rajskich Jabłkach mają wspólny stół do celebracji posiłków, więc jeśli kogoś najdzie ochota to jest szansa na small talk nad jajecznicą. Za pokój dwuosobowy zajmowany solo i śniadanie zapłacicie ok. 230 zł/dobę i można zamówić masaż:).
Dom Życia, co prawda nie działa jak wizyta u specjalisty, ale stanowi skuteczną terapię wspomagającą (i można bez skierowania). Nekielka znajduje się chwilę od Poznania i na nasze oko najbardziej powinny się tam kierować singielki z wymaganiami co do dobrostanu ciała. W Nekielce czekają ziołowe kąpiele w olchowych wannach, sauna, masaże i zabiegi naturoterapii, pod czujnym okiem Eli, która, jak będzie trzeba, zaaplikuje Wam nawet sesje rozwojową. Goście przyjeżdżają do Nekielki po zdrowy sen, elektroniczny detoks i długie rozmowy z gospodarzami, które jak wieść niesie “kończą się poprawą nastroju, odzyskiwaniem nadziei i pozytywnego patrzenia na świat”. Wszystko jest w stylu pro eko, czyli jak dom to z drewna, słomy i gliny, jak pościel to lniana, a jak łóżka to wygodne. Tamtejsze leśne tereny i piaszczyste dukty są podobno idealne do biegania (i nielimitowanych spacerów), a obok stoi Słoneczna Zagroda, gdzie można pojeździć konno. I mają Pakiet dla Singla a to oznacza, że znają się na rzeczy.
„Niezwykła, niepowtarzalna atmosfera, miejsce gdzie jesteś tak blisko samego siebie i o siebie możesz zadbać... . Ela i Agnieszka mają otwarte serca i głowy na każdego gościa, tu czas płynie inaczej a wszystkiemu towarzyszy wyjątkowa energia".
Zdaniem Slowhopa: Ela organizuje kilka razy do roku warsztaty samorozwoju dla kobiet jak i mężczyzn. W pięciu pokojach jest miejsca dla łącznie 10 osób. Pełne wyżywienie jest w cenie, a posiłki spożywa się przy wspólnym stole - jak to w domu. Jedźcie bez zwierzaków.
Tu jest prawdziwa kryjówka, na prawdziwym odludziu w Borach Tucholskich do której można pojechać w piżamie (albo w dresie) i nikogo nie zdziwi wasza wersja sote i ta sama stylówka ze swetrem przy śniadaniu i obiedzie. Tak, wiemy, że my znowu o jedzeniu, ale nic nie poradzimy że relaks nam się kojarzy z trawieniem. Po wizycie w Kryjówce wam też się skojarzy i i wyjedziecie stamtąd w przekonaniu, że dotychczas, żyliście w zasadzie o wodzie i chlebie, bo po daniach spod ręki Kasi i Jacka, życie już nigdy nie jest takie samo. Do tego mają jezioro z pomostem trzy kroki od domu i masaże dźwiękiem misami tybetańskimi i kiedy to wszystko zbierzecie do kupy to wyjdzie wam wspaniały detoks bez dostępu do GSM za to z dostępem do wody, ciszy i kuchni o której jeszcze będą pisać poematy. Zobaczycie.
Zdaniem Slowhopa: W Kryjówce za pokój dwuosobowy zajmowany w pojedynkę zapłacicie 10% mniej. Możecie przyjechać z psyjacielem, ale skonsultujcie to wcześniej z gospodarzem i miejcie na uwadze, że na miejscu są 3 koty. Jeśli lubicie piwo to w pobliskiej miejscowości Tleń mają lokalnie warzone i naprawdę pyszną szamkę.
W połowie drogi miedzy Warszawa a Białymstokiem, gdzie nie dociera droga asfaltowa i nie ma dyskotek w remizach. Bug tam płynie leniwie, niespiesznie, można się rozkoszować tym, że nic nie trzeba i nic się nie chce. Ale oczywiście chcieć też można! Plażować, śmigać rowerem, schować się pod winogronowa altanką albo godzinami wpatrywać w nurt Bugu i karmić swoje wewnętrzne dziecko podpuszczkowymi serami od Grażynki Dażynki z serów znanej w całym powiecie.
„Świetne miejsce na błogi wypoczynek i naładowanie akumulatorów. Można się wyspać, dobrze zjeść, spędzić miło czas z Agnieszką i Irkiem - cudownymi gospodarzami, u których widać pasję i zaangażowanie. Mocnym punktem miejsca jest przyjazny Namastek:-) Bardzo polecam".
Zdaniem Slowhopa: Jeżeli macie słabość do psów to w Holistycznym Ujęciu mają taką wielką kulę sierści i chodzą plotki, że są tacy których bardziej niż bliskość Bugu motywuje do przyjazdu ten pies i możliwość jego bezceremonialnego tulenia. I sąsiad za płotem ma ponoć świetny bimber.
Wiemy, że o Złotym Jarze jest wszędzie pełno, ale nie mogliśmy sobie pozwolić na to, żeby ich w tym zestawieniu pominąć. Po pierwsze dlatego, że mają jedynki w bardzo rozsądnej cenie, i jeżeli macie gdzieś jechać, żeby zapomnieć, albo potrzebujecie przekierowania uwagi to Gosia i Maciek na dadzą Wam zginąć. Jeśli dobro planety nie jest Wam obojętne to z Jarem się dogadacie: plastiku unikają tam jak ognia, w pokojach stoją meble vintage, obrusy są z secondhandów, a za worek śmieci zebranych w pobliskim lesie częstują darmową kawą. Gosia to pisarka i podróżniczka a Maciek jest szefem Kopalni Złota, po której chętnie Was oprowadzi. No i mają pierogi, ale to już pewnie wiecie.
„Wspaniałe miejsce i ludzie! Jeśli szukasz zacisznego miejsca w pięknym otoczeniu rezerwuj od razu! Dodatkowo przesympatyczna obsługa sprawia, że każdy czuje się jak wyczekiwany gość, a nie tylko przyjezdny klient. Dziękujemy bardzo za cudowny weekend, domowe ciasto po całym dniu wędrówek i pyszne śniadania ;)".
Zdaniem Slowhopa: Nocleg w Złotym Jarze zawiera śniadanie, ale możecie też sobie zamówić pełne wyżywienie (a grzechem by było żeby nie) i mają nawet kraftowe piwo. Cały pensjonat jest spory bo ma aż 40 miejsc noclegowych, więc odludzia się nie spodziewajcie,choć mimo to jest po przyjacielsku, przytulnie i mega domowo.
Jeśli filmy ze zwierzętami w poniedziałkowy poranek działają na Was lepiej niż dawka relanium, to wyobraźcie sobie to szczęście na żywo... . Lekko za Warszawą jest takie miejsce dla dorosłych (lub względnie dorosłych), gdzie żyje 30 alpak, a przytulanie nie jest im wstrętne. Można zabrać alpakę na spacer, przytulać, uczyć się od niej cierpliwości, znowu przytulać, karmić ziołami i patrzeć jak przeżuwa, jak wymachuje rzęsami i kminić czy i która metoda przedłużania daje takie efekty. A kiedy położycie już alpaki spać, wtedy książka z tamtejszej biblioteczki albo plotki z kiełbą w gębie przy ognisku z gospodarzami albo innymi gośćmi. Wyjedziecie z uśmiechem przyklejonym do twarzy i zakwasami od suszenia zębów.
„Alpakarium prowadzą ludzie z ogromnym sercem do tych niezwykłych zwierząt. Troszczą się w nie mniejszym stopniu także i o swoich gości. Pani Katarzyna potrafi wyczarować zarówno przepyszne śniadanie, jak i przyjacielską atmosferę gościnnego domu. Pan Wiesław z Agatą wyjaśnią wszelkie wątpliwości i odpowiedzą anegdotycznie na każde pytanie związane z hodowlą i zwyczajami Alpak. Po prostu dobre miejsce, z dobrymi ludźmi".
Zdaniem Slowhopa: Jak się jedzie do alpak to trzeba mieć dużo miejsca w telefonie - od razu uprzedzamy. I nie trzeba żadnego filtra. Na poddaszu są 4 pokoje i za jedną osobę w dwójce (ze śniadaniem!) zapłacicie bardzo rozsądnie. Wnętrza urządzone sielsko z designerską posypką a gospodarze przemili, znają się na szczęściu zwierząt i to one jest dla nich najważniejsze.
Nie sypiam byle gdzie. Kompendium niespiesznego podróżnika.
Myślisz może o Slowhopie offline? Albo prezencie, którego nie kupisz w zwykłym sklepie? Nasz przewodnik po slowhopowych 160 miejscach, zamkniętych w 19 pomysłowych rozdziałach, ma przynieść radość i inspirację. Jest pięknie wydany na ekologicznym papierze i chyba jako jedyny w Polsce opowiada o świadomym podróżowaniu. Naszym zdaniem - daje radę:)
-----> Tędy po książkę
Gdybyście nagle zapragnęli uciec i znaleźć się na Mazurach to w jabłoniowym sadzie w Mikołajkach, Karolina i Marek prowadzą kameralny dom dla gości i artystyczne bistro ze śniadaniami, o których głośno w okolicy. O wspaniałej historii powstania tego domu pisaliśmy w tym zestawieniu o Mazurach, ale pokrótce historia jest taka, że najpierw była Karolina, potem drzwi a potem Marek stolarz, który wokół tego wszystkiego wybudował dom. Można zamieszkać w jednym z czterech pokoi, pić mazurską kawę (z palarni w Mrągowie) o poranku w bistro i spacerować z nią boso po ogrodzie. Do centrum Mikołajek jest stąd rzut kamieniem a dla hedonistów mają bonus - dwa zaprzyjaźnione SPA po sąsiedzku, w których goście Przechowalni mają rabat.
Zdaniem Slowhopa: Karolina uwielbia organizować różnego rodzaju wydarzenia więc wybierając się do Przechowalni Marzeń zapytajcie czy mają wtedy coś fajnego w planach. Nie mają jedynek, ale za pokój dwuosobowy zajęty przez jedną osobę zapłacicie 20% mniej.
Jakoś tak jest, że na końcu świata zawsze osiedlają się dobrzy ludzie. Lidka i Maciek porzucili zawodowe ambicje i mieszkanie w bloku na rzecz Paszkowa i Kotliny Kłodzkiej. Tam, na zupełne odludzie, przenieśli swój dom i was też zapraszają. Nie ma u nich telewizorów, żyje się tym co jest i tym się zachwyca. Zamiast patrzeć w ekran patrzy się ludziom w oczy i opowiada o ratowaniu zajęcy, historii Kotliny Kłodzkiej i tego domu i popija piwo na końcu świata warzone.
„Fantastyczne miejsce, z domowym klimatem, przepyszną kuchnią, opowieściami przy wspólnym stole. Idealne na odpoczynek z dala od zgiełku, a dla odmiany wśród zajęcy, kotów, jeleni przychodzących w nocy pod dom... Właściciele to ciepli i przemili ludzie, umiejący stworzyć idealną atmosferę z jazzem w tle. Gorąco polecam!".
Zdaniem Slowhopa: W domu Lidii i Maćka jest 18 miejsc noclegowych i pełne wyżywienie. Jedynka śpi w pokoju dwuosobowym i płaci za siebie - nie za pokój. Można zabrać swojego zwierzaka ale musicie mieć na uwadze, że na miejscu są zające, koty i kozy i skonsultować to wcześniej z gospodarzami.
Prawdziwa republika babska nad Bugiem, tylko dla tych z dowodem, gdzie rządzi Basia i osiem innych kobiet. Mają tu prawdziwe ekologiczne gospodarstwo do tego potwierdzone certyfikatem: wodę grzeją panele słoneczne, ręczników i pościeli się nie prasuje i wymienia na życzenie. Wspaniałe miejsce na wieczorne posiadówki z podkulonymi nogami i nalewką w prawej ręce i kotem w lewej. Dom sąsiaduje z Bugiem który latem odsłania dzikie plaże, a jak się dobrze zakręcicie to jest szansa na ciekawe warsztaty (malarskie, stolarskie, wikliniarskie i z wyrobu naturalnych kosmetyków) i wycieczkę kajakiem po rozlewiskach Bugu.
„Fantastycznie miejsce na odpoczynek od codziennego pośpiechu i nadmiaru bodźców. Przy wspólnym stole można poznać fajnych otwartych ludzi, po posiłku odpocząć przy książce w towarzystwie przyjaznych kotów i synka, który prosząc o pieszczoty trąca o kolana swoim słodkim pyszczkiem. Spacer po okolicy powala na uporządkowanie myśli i napawanie się bliskością z cudowną przyrodą. A gospodyni Basia jest ciepłą i otwartą na ludzi osobą, która z przyjemnością gości wszystkich w swoim domu. Polecam gorąco".
Zdaniem Slowhopa: Do Domu nad Wierzbami zapraszamy bez psiaków bo tutejszy Synek ich nie toleruje, ale śmiało bierzcie kota. Na miejscu można skorzystać z kosmicznej sauny, kąpieli ziołowych w wannie w ogrodzie nad rozlewiskiem, kajaków, rowerów i dzikiej nadbużańskiej dżungli. Tu płacicie za osobę.
Kameralna agroturystyka pośród wzgórz Dylewskich na Mazurach Zachodnich. Agnieszka i Marek żeby ogarnąć swój dom marzeń na działce marzeń na pół roku przeprowadzili się do przyczepy. Mają tylko dwa smacznie urządzone pokoje na piętrze, (Agnieszka zanim porzuciła miejskie życie projektowała ludziom wnętrza), dwójkę dzieci, do tego 5 koni, dwa psy i niezliczoną ilość kotów. W okresie letnim działa genialna stodoła w której można się schronić z książką przed deszczem albo upalem i w której podają gościom eko posiłki nawet takie wyczarowane z prawdziwych chwastów. W ogrodzie cień wiekowych jabłoni, popołudnia na hamaku i dzikie strumyki a tuż za progiem Park Krajobrazowy Wzgórz Dylewskich.
„To jest naprawdę mistrzostwo świata. Uwielbiamy właśnie takie klimaty- ciekawe i piękne wnętrze pokoiku i kuchni, przepyszne jedzenie - Marku jesteś mistrzem smalcu :) chatka jak z baśni, zwierzaki kochane, powietrze naturalnie przefiltrowane, nawet trochę można się było poczuć jak z wiedźminem u boku na tych łąkach, dolinach i we mgle ;) z chęcią wrócimy - ale ze słońcem :) by przetestować stodołę!".
Zdaniem Slowhopa: Dwójka mądrych ludzi, żyjących swoim tempem w duchu eko- koniecznie pogadajcie z nimi o ich podejściu do świata. Nakarmią was pysznie i wyłącznie wegetariańsko korzystając głównie z własnych plonów i lokalnych produktów. Nie ma jedynek ale za osobę w pokoju dwuosobowym zajmowanym solo, zapłacicie niewiele więcej.
Po pierwsze, to nie będzie wieś zabita dechami, ale coś większego. Nie będzie piania koguta, kłótni dzieci o łopatkę i sadu z leżakami, chociaż jak się postaracie to w okolicy pewnie je ogarnięcie. Będzie za to bryza od morza i ultrawygodne spanie w wiekowej kamienicy. Sopot kochamy niezmiennie, szczególnie po sezonie i on nam tę miłość odwzajemnia podsuwając nam takich ludzi i takie miejsca. Agnieszka zawodowo zajmuje się projektowaniem wnętrz, modernizacją starych budynków i ma dla Was 7 dwuosobowych apartamentów tylko dla dorosłych w stylu hygge, z eko kosmetykami, przeszkloną werandę z biblioteczką i taką wannę, że klękajcie narody.
Zdaniem Slowhopa: DLatem do dyspozycji gości otwierają zadaszone patio i taras na dachu. Lepiej zostawcie samochód i przyjedźcie pociągiem, po co się martwić o parking skoro z PKP w Sopocie naprawdę wszędzie jest blisko. Tu single płacą za pokój 2-osobowy 30 procent mniej.