Z badań prowadzonych na zlecenie Slowhopa (metoda sprawdzania wiadomości na Facebooku, bo tam zazwyczaj trafiają Wasze prośby i oczekiwania) wynika, że romantyczny wieczór w branży klimatycznych noclegów ma swój sprecyzowany wygląd. I nie jest to ani SPA, ani zamek, ani żaden wypasiony hotel. Chcecie chaty. Najlepiej w środku lasu. Nie wiemy dokładnie dlaczego. Ale możemy się domyślać. Nie wnikamy, dostarczamy i tu dla Was na specjalne żądanie kilka romantycznych chatek i domków. Może się przydadzą.
Wiadomo co będzie na pierwszym miejscu. Dom wygląda okazale, ale tak naprawdę przemyślany jest dla 4 osób. W środku sauna, sala do jogi i wygodne łóżka. To jedno z tych miejsc, które wyglądają dobrze i latem, i zimą. To miejsce samo w sobie jest pomysłem na rocznicę. W pobliżu domu znajdują się źródła. Uprzedzamy: zimne jak przedsionek mroźnego piekła. Mają 12 stopni o każdej porze roku. No i Wy, do tego źródła, w szlafrokach. A potem biegiem do sauny i jeszcze tak kilka razy. Potem pyszna kolacja z winem (Gospodarze świetnie gotują, ale sprawdźcie lepiej czy pandemiczne obostrzenia ich od tego nie odwiodły) i weekend petarda. Uwaga - Gospodarze nie mieszkają w domu, więc można się czuć swobodnie.
„Położenie (skarpa ze źródłami na dole, które są idealne w zimowy dzień po saunie). Klimat (cisza, przestrzeń, woda, las). Dopracowanie każdego detalu (wyposażenie od rzutnika, po świeże zioła i rozmieszczenie pomieszczeń, gdzie żaden z gości nie przeszkadza sobie, gdy potrzebuje ciszy), a do tego właściciele - którzy spinają to wszystko w całość i nadają niepowtarzalny charakter (bardzo ciepłe, pomocne i miłe osoby). Jedno z niewielu w Polsce tak niepowtarzalnych miejsc. *pogoda idealnie wkomponowała się w czas pobytu - słoneczny, śnieżny weekend (marcowy)”
Zdaniem Slowhopa: Tu z małymi pieskami (i po upewnieniu się z Gospodarzami, że nie mają nic przeciwko). Można poprosić o gotowanie.
Na dobrą sprawę można by się w tej jurcie zamknąć, wychodzić tylko na śniadania, ewentualnie do balii i z powrotem wracać do łóżka. My zasadniczo jesteśmy za, choć szkoda nam tej bliskości jeziora. Skoro już jest, to warto wykorzystać. Z jedzeniem sprawa jest prosta - nieopodal znajduje się gastronomiczna gałąź działalności gospodarzy i można sobie wyskoczyć coś zjeść. Słabe GSM i żadnego WiFi. Dla nas to brzmi całkiem spoko jak na randkę.
„Szukaliśmy czegoś na Pomorzu (czyste powietrze), gdzie on miał być drwalem i strażnikiem ognia, a ona damą, bo miała akurat urodziny - slow weekend w piżamie, tylko jakby luksusowo. I bach - genialne miejsce, z piękną przyrodą, daleko od ludzi, z bardzo dyskretną opieką właścicieli. Komfortowa jurta z widokiem na jezioro, kominkiem, bez wifi (nareszcie). W środku bardzo wygodne łóżko i spora łazienka z widokiem na kołyszące się gałęzie. Na miejscu czekał już, pachnący lasem szlafrok, gotowy przetransportować prosto do kosmicznej w swym kształcie sauny. Oraz stos kocy. Wszystko przemyślane. Sauna i tarzanie się w śniegu oraz wieczór w balii z kieliszkiem wina i obserwowanie gwiazd - po cichu przybijałam sobie piąteczkę za przyjazd do lasu, a właścicielom za ten sprytny koncept. Do tego zapach drewna i lasu iglastego, który można wdychać siedząc rano na tarasie z kawą... I cisza w opcji bez reglamentacji. Dużo ciszy. Były też pyszne śniadania (ryby! twarożek! i jajecznica jak u Mamuni!) i syte kolacje. Dobra kawa. Właściciele troskliwie podeszli do prośby o bezmięsne menu.”
Zdaniem Slowhopa: Tylko dla dorosłych. Bez zwierzaków.
Ależ tu mamy historię! Dworzec w Prakwicach wybudowano w 1897 roku dla Cesarza Wilhelma II. Miał mu on służyć za letnią rezydencję, kiedy wpadał w te okolice na polowania, ale ploteczki mówią, że z kursu zbaczał i zamiast do lasu wpadał na hrabię Filipa. Zaledwie 24 lata później dworzec przeniesiono do Budwit, gdzie stoi do dziś. Po latach zapomnienia i niszczenia trafił w ręce Magdy i Rafała, którzy od razu zabrali się za jego ratowanie i tak to wszystko wymyślili, by dworzec, nie mniej niż w przeszłości, sprzyjał romantycznym schadzkom. Naszym zdaniem jest tam wręcz bezczelnie pięknie. Domek w staronorweskim stylu (ulubionym stylu architektonicznym cesarza) udało się ocalić niemal w całości. W ogrodzie stoi sauna i balia, w której zaczyna się impreza, a potem rozsmakowane w przyjemności ciało przenosi się do dworcowej łaźni i wanny na nóżkach. Zaszczytu snu można dostąpić w jednej z dwóch sypialni, jedna piękniejsza od drugiej.
„Co tu dużo mówić, po przekroczeniu progu opadły nam szczęki i zbierałyśmy je do końca naszego pobytu. Doskonały wypoczynek! Dworzec zachwyca architekturą i wykończeniem, okolica jest piękna i spokojna, a ta ruska bania... No, na pewno wrócimy!”
Zdaniem Slowhopa: Okolica- bajka. Wokoło lasy, pola i łąki i sporo pałaców do zwiedzenia. W zasięgu 15 minut można znaleźć się nad jeziorem i uskutecznić piknik, z deserem bez deseru - jak chcecie. I podgrzewana podłoga. No my mamy na nią kilka pomysłów.
No i wreszcie Podkarpacie! A tam, cicha, zagubiona chatka i alpaki. Nie może być lepiej. Połączenie miłości i alpakoterapii działa lepiej niż botoks i japońskie rytuały odmładzania twarzy. A! Jeszcze jedno. Do spania jest kołdra z alpaczej wełny i poduszki z gryką. No to mamy komplecik wrażeń i dodajemy w bonusie widok za milion.
„Zacisznie, z dala od komercji, pięknie, cudowna atmosfera, intymnie, bezpiecznie. Domek wygodny, urządzony z sercem i gustem. Gospodyni bardzo życzliwa i kochana. Do tego widok pociesznych alpak i towarzystwo sympatycznych piesków i kotków. To wszystko sprawiło, że czułam się jak w bajce a jednocześnie jak u siebie w domu. Szczerze polecam tym, którzy szukają ciszy, spokoju oraz artystycznym duszom.”
Zdaniem Slowhopa: Chatka jest nieduża, obok dom właścicielki i nie zabierajcie psów (alpaki!)
A teraz pozwólcie, że zajmie się wami Dr. Świerk. Nie jakiś udawany, ale prawdziwy świerk, a w zasadzie dwa, które trzymają ten domek na drzewie. Cud, miód, malina w wykonaniu Agnieszki i Marka, tych od Modrego Ganka, którzy najpierw przestudiowali cały internet a potem własnoręcznie zbudowali najbardziej spektakularną chatę w koronach drzew jaką widziały nasze oczy. I oto co musicie wiedzieć: domek jest na drzewie. To znaczy, że jak wieje to buja, a jak przypadkiem orkan zawita na Wzgórza Dylewskie, to prawdopodobnie trzeba będzie wiać. Ale, hej przygodo, my - jako znani miłośnicy turystyki doświadczeń - wchodzimy w to jak Julia Roberts w rajstopy z wzorkiem. Metraż glampingowy, ale z wszelkimi luksusami, które się da wyczarować na takim kwadracie. Jest prawilny prysznic, a sen wspiera uberwygodny materac i świerkowa aromaterapia- jak to wśród drzew. W prezencie zero wifi i słaby zasięg telefonu, więc przy odrobinie chęci, nawet bez wiatru - może bujać.
„W domku na drzewie spędziliśmy najwspanialszy tydzień naszych polskich wakacji. Brak słów aby opisać jak bardzo wspaniałe jest to miejsce. Domek wygląda jakby był na drzewie od zawsze, wykończony z dbałością o każdy detal, niesamowicie przytulny i świetnie zaprojektowany. Jest w nim wszystko czego potrzeba, a całość otacza duży taras z huśtawką i miejscem do wypicia porannej kawy. Jesteśmy pod ogromnym wrażeniem. Rankiem przez duże okna sączą się promienie słońca, nocą można podziwiać gwieździste niebo i księżyc przy akompaniamencie świerszczy. Pobyt tam to była magia. Gospodarze to wspaniali ludzie którzy wkładają w to co robią całe serce. Wszytko jest tak bardzo autentyczne i spójne, że po przekroczeniu bramy człowiek czuje się jak w odwiedzinach u dobrych przyjaciół. Z całego serca polecamy!”
Zdaniem Slowhopa: Da radę coś upichcić, ale nie ma takiej potrzeby bo Gospodarze znają się na jedzeniu. Jeśli już zdecydujecie się zejść z drzewa, polecamy koty, konie, masaż i rozmowy z Gospodarzami.
Kiedy Kasia - nasza UX masterka, zobaczyła Gniazdowo na Slowhopie to baliśmy się, że się dziewczyna przewentyluje od wzdychania. A przyjaciel Slowhopa Łukasz stwierdził, że to miejsce jest jak świątynia buddyjska. Dajecie wiarę, że to mazowieckie? Myśmy myśleli, że może Tulum, a tu jak w mordę strzelił Mazowsze, nad rzeką Liwiec, niecała godzina drogi od stolicy. Architektoniczny cukiereczek od Bartka i Marty, których znacie już pewnie z Bookworm Cabin. W środku estetyczne szczytowanie: piaskowe wnętrza, kominek i stylowe, drewniane i rattanowe dodatki. Tutaj wizję mamy następującą: rano, kiedy ona leniwe narzuca na siebie jedwabny szlafrok, on w pełnej gotowości serwuje jej szakszukę i świeżo wyciśnięty sok z pomarańczy. Potem, boso, też w szlafroku, spacer nad rzekę i kąpiel w zieleni. My się w tej scenerii bardzo odnajdujemy.
„Bardzo inspirujące miejsce, czy będzie to zima czy lato, warto sprawdzić. Wygląda jakby właściciele włożyli dużo serca w to miejsce. Polecam morsującym, z uwagi na prywatne wejście do rzeki. Będziemy miło wspominać. ”
Zdaniem Slowhopa: U sąsiadów kupicie świeże mleko jajka i sery. Prosimy bez zwierzaków.
Achtung gastroturyści! Słyszeliście kiedyś o sezamowych jajkach? Nie? To teraz usłyszycie. W Wypisowie wolno biegające kurki są podkarmiane sezamem i stąd ta czarująca nazwa. A tu historia dopiero się zaczyna! Kuchnia na wypasie, doświadczenia orgazmiczne, a do tego: ruska bania, SPA w Kurniku (!), śniadania w sadzie, joga na tarasie, komar w hamaczku, a w sezonie kwitnące pola lawendy. Z okien na piętrze widać wodę, więc można na piechotę, a potem przesiąść się w canoe. Kasia i Marek w siedlisko z 1879 roku tchnęli nowe życie tak pięknie, że czapki z głów. Kurnik przemianowali na SPA, a w miejscu ziemianki zbudowali ruską banię. I teraz Panowie, skupcie się: zwykły kupon do SPA jest passe, teraz liczy się tylko wiejska odnowa biologiczna. Czyli zioła, masaże i naturalne peelingi, najlepiej we dwoje. Warmia, drodzy Państwo, bez zasięgu, wpadajcie.
Zdaniem Slowhopa: Można wynająć pokój albo zamieszkać w jednym z dwóch domków. Koniecznie z jedzeniem!
A więc pytacie: a co w mieście? Rzadko, ale pytacie. Zwykle stronimy od miejscówek w aglomeracjach, ale dla takich perełek aż zaszczyt zrobić wyjątek. Po pierwsze - willa jest z 1926 r., i od pokoleń należy do rodziny tutejszych gospodarzy. Stoi praktycznie w centrum Krakowa, serio od dworca to rzut kamieniem. Jest otoczona sporym ogrodem w którym można zjeść romantyczne śniadanie (my tak robiliśmy) i nie mniej romantyczną kolację. W środku - magia. Cukierkowa kuchnia, stare pakiety, stolarka z lat 60-tych plus nowoczesne akcenty (każdy pokój ma projektor) i kaaawa. Jeśli kochacie kofeinę, ale na myśl o rozpuszczalnej kawie włosy stają wam dęba - to to jest miejsce dla Was. W każdym pokoju jest zestaw baristy, a na dzień dobry pyszny przelew (nas przywitała nawet szarlotka). My to widzimy tak- najpierw kawka i śniadanie w ogrodzie, potem spacer po sukiennicach albo ogrodzie botanicznym (obok), a wieczorem jakiś romans rzucony na ścianę. I łóżka wygodne- obłędnie.
„Przepiękne miejsce ! Cicha, spokojna okolica, idealna na odpoczynek. Pyszna kawa, która czeka już na samym wejściu. Mega sympatyczni właściciele ! To jest miejsce, w którym czujesz się jak w domu. Na pewno jeszcze tutaj wrócimy :) ”
Zdaniem Slowhopa: Wspaniale nam było u Moniki i Grześka. Gospodarze włożyli w remont willi całe serce i traktują gości po królewsku. Śniadania to pakiet przynajmniej na kilka dni konkretnego wciągania, a w środku rarytasy… chleb i dżem morelowy śnią nam się po nocach.
W temacie romantycznych domków na drzewie nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Znowu Mazowsze, ale tuż przy granicy z Podlasiem i taka chatka pachnąca drewnem plus rzeka pełna ryb w sąsiedztwie. I od razu uprzedzamy: nie spodziewajcie się chatki odciętej od świata, bo ta leży na terenie kilkuhektarowego gospodarstwa, za niemal stuletnim dworkiem, tuż obok spichlerza, drewutni, stajni i kurnika. Domek jest całoroczny, ma stuprocentowe zaplecze sanitarne, piękne okna, łóżko na antresoli, a nawet - kominek. Co tu dużo gadać, o takie kominki na drzewie walczyliśmy! Widzimy się na tym fotelu z kieliszkiem wina w jednej ręce i dłonią ukochanego w drugiej. Tak wyobrażamy sobie jesień życia. I lato zresztą też. W ogóle sumie cały rok.
„Świetne miejsce na wypoczynek i doładowanie baterii. Czas płynie tu po prostu inaczej, nie ma pośpiechu, można leniwie patrzeć na płonący ogień i długo celebrować posiłki. Domek jest na uboczu posiadłości, co z jednej strony gwarantuje prywatność, a z drugiej - daje poczucie, że są w pobliżu ludzkie dusze :) Kuchnia jest bardzo dobrze wyposażona; dodatkowo jest możliwość użycia grilla. Sam domek jest pięknie urządzony i bardzo wygodny. Mieliśmy bardzo dobry kontakt z gospodarzem i bedziemy polecać Lesne Echo znajomym. ”
Zdaniem Slowhopa: Na drzewie można przyrządzić prosty posiłek, bo jest mini kuchnia. Możecie wziąć pieska a nawet dwa!
A tu mamy chatkę z zupełnie innej bajki. Pomyśleliśmy, że część Was może mieć takie romantyczne pragnienie, by cofnąć się wspomnieniami do domu na wsi. Tam gdzie zapach pieca kaflowego, ciasta drożdżowego, ogień strzelający w kominku i ciepło domowego ogniska. Ta stuletnia chata na Podlasiu została poddana solidnej resuscytacji przez Asię - podlasiomaniaczkę. Szacuneczek przekazujemy, bo wyszło pięknie. W środku prawdziwie podlaski klimat, hafty, koronki i odrestaurowane meble. Za drzwiami można spotkać żubra, gdzie nie spojrzeć kryte strzechą dachy, babuszki w kwiecistych chustach, drewniane ławeczki i powietrze prawdziwie puszczańskie. W ogrodzie nadal rosną jabłonie, więc zalecamy dopasować się do otoczenia, zabrać ze sobą haftowaną koszulę nocną i boso, o poranku, w tej koszuli nocnej, jabłka ceremonialnie zrywać. Wiadomo, że na szarlotkę. Do żubrówki.
„Inna Bajka to idealne miejsce by poczuć klimat Podlasia. Domek i teren zielony są urządzone z największa starannością o szczegóły. Mam wrażenie, że powinnam pisać wierszem, żeby właściwie oddać odczucia, jakie mam z pobytu w Innej Bajce i Nowoberezowie;) Szczerze polecam to miejsce zarówno tym, którzy preferują stacjonarny wypoczynek jak i tym na rowerach ( ok 6km do tras green velo) czy osobom chcącym zwiedzać atrakcje regionu samochodem. Dziękujemy! ”
Zdaniem Slowhopa: Magiczne miejsce na Podlasiu. Jeśli kochacie klimat starych chat - będziecie zachwyceni. Do Hajnówki 6 minut samochodem.
Tutaj sami nie wiemy od czego zacząć. Czy od basenu, czy ogrodu usłanego milionem roślin, czy imponującego domu, do którego można wejść od kuchni, jak w prawdziwym amerykańskim filmie. To był kiedyś dom rodzinny, nikt nie projektował tego miejsca jako pensjonatu. Tak się po prostu stało, stąd brak łazienek w każdym pokoju (wcześniej były to pokoje dzieci). Odwiedziliśmy Rose Residence dwa razy: w listopadzie i u schyłku lata i to było jak powrót do miłości sprzed dekady. Na nowo w brzuchu zafurczały nam motyle. W domu regularne hamptons, z kominkiem w centrum i kanapami, w których spokojnie można spędzić życie. A to dopiero początek. Kasia, gospodyni Rose Residence ma bzika na punkcie roślin i jest z zawodu florystką. Zorganizowała tu prawdziwy tajemniczy ogród, wersja Dobroszycka. Jest tyle miejsc wśród zieleni, w których można się skryć, że prawie na pewno dwukrotnie nie zawitacie w to samo miejsce. Polecamy spoczynek pod wierzbą, przy stawie i rzecz jasna - przy basenie. Wskakujcie w szlafroki i pantofle (są na miejscu), spróbujcie śniadania na jednym z trzech tarasów, zasiądźcie w salonie przy kominku i kontemplujcie brzdękającą w tle muzykę. Dla zakochanych w każdym stadium - będzie Wam tam pięknie. Można przechadzać się w szlafrokach po okolicy, nikt Wam tu nie zwróci uwagi. Trochę San Francisco, 1967, wersja z upgradem.
„Doskonałe miejsce - cisza, spokój, piękny wystrój i wspaniały ogród z masą miejsc do zaszycia się, świetnie wyposażona biblioteka i przemiła właścicielka, która przygotowuje doskonałe śniadania :) A do tego opcja pogrania w bilard przy dźwięku gramofonu, a w ogrodzie w bule. Będziemy wracać!”
Zdaniem Slowhopa: Nie wszystkie pokoje mają prywatne łazienki- od razu uprzedzamy, ale luzakom jak my takie rzeczy nie stanowią. Jeśli dla Was to problem - wybierzcie inne miejsce. Śniadania w wykonaniu Kasi to mistrzostwo.
Ten widok nas onieśmiela, a to nie zdarza się często. Przenosimy się w Beskidy, a dokładnie do chatki na zboczu góry Paproć. W romantycznym repertuarze taras i dwie rustykalne wanny z widokiem i ultraromantyczny domek dla dwojga. Jeśli jedyne co Wam się mieści w łazience co prysznic, to docenicie to wiejskie spa. Można w niej spędzić wieczór, nalać chłodnych bąbelków, wywalić na zewnątrz jedną nogę i mieć chwilowo w nosie cały świat. Takie Spa to my rozumiemy, trochę więc poświntuszymy fantazjując o kąpielach na zboczu Paproci.
„Planując oświadczyny, szukałem wyjątkowego miejsca, które da nam odrobine prywatności i pozwoli nacieszyć się tym jakże ważnym wydarzeniem, a zarazem będzie klimatycznym zakątkiem blisko natury. Tak oto trafiliśmy do Domu na Wzgórzu Paproć. Jest to cudowne miejsce, z niesamowitym klimatem. Urządzone niecodziennie, tak że zachwyci Was każdy nawet najmniejszy szczegół. Przed domkiem znajduje się wielki taras z przepięknym widokiem na pasmo gór Beskidu Wyspowego. Nic tylko zasiąść z kubkiem gorącej kawy i podziwiać krajobrazy. Gospodarze, Kasia, Mariusz i ich dzieci to niesamowici ludzie. Jeszcze przed przyjazdem, ustalając szczegóły byli bardzo pomocni i otwarci na wiele sugestii. Warto skorzystać z opcji posiłków, które sami przygotowują ze swojskich produktów i dostarczą je Wam pod same drzwi. Jeśli macie ochotę odpocząć od miejskiego zgiełku i naładować baterie, jest to miejsce idealne! Polecamy bez dwóch zdań! Spędziliśmy wspaniały weekend, za co bardzo dziękujemy i do zobaczenia niebawem! ”
Zdaniem Slowhopa: Do chatki wejdą nawet cztery osoby, co należy odnotować, bo każdy kocha jak chce i wy też róbcie co chcecie. My wam do sypialni wchodzić nie będziemy. Gospodarze świetnie gotują i pieką własny chleb!
Kolejna chatka w lesie, tym razem z wyglądem stodoły. Na zdjęciach nie widać, ale my wiemy, że jezioro jest kilka kroków od domku. A wokół żywej duszy. Adam i Basia (Gospodarze) myśleli, że to będzie znakomity rodzinny domek. Nie spodziewali się, że dom będzie przyciągal pary spragnione spokoju i lasu. No właśnie, tu można śmiało kierować się słowami klasyka "Jedziemy do lasu, narobić hałasu"...
„Sauerwald to kawałek raju na ziemi. Niesamowita cisza, totalny relaks i wspaniały odpoczynek na łonie natury. Domek jest cudowny i klimatyczny, a okolica sprzyja niezliczonym spacerom i przejażdżkom rowerowym. Razem z naszym czworonożnym towarzyszem wrócimy tam z pewnością :)”
Zdaniem Slowhopa: Tu można z psem! No i można wziąć wędkę - łowisko praktycznie pod samym domem. Samodzielne gotowanie, ale Gospodarze przygotowują kilka niespodzianek.
To jest taki maluśki domeczek dla 4 osób, ale warto wiedzieć, że znajduje się nieopodal dużego domu Bezat. Żeby nie było, że nie uprzedzaliśmy. Natomiast okolica - bajka. Warmia i to ta najlepsza jej część. Poza kolacyjkami na zielonej trawce można wybrać się na Lawendowe Pole, wpaść do galerii, odwiedzić tutejszych artystów. Osobiście zaplanowalibyśmy wizytę podczas festiwalu Sztuka w Obejściu we wrześniu, bo wtedy wszystkie tutejsze agroturystyki, galerie i pracownie otwierają drzwi i można poznać fajnych ludzi.
Zdaniem Slowhopa: Fajne w bliskości Domu Bezat jest to, że można się załapać na wyżywienie. I to całkiem dobre. Tu też można z psem.
No dobra. Pokażcie nam kogoś, na kim to zdjęcie kamiennego młyna nad brzegiem rzeki nie robi wrażenia. Na nas za każdym razem robi, wyobrażamy sobie potem nie wiadomo co. Sam wystrój mocno myśliwski, w środku w zasadzie otwarta powierzchnia, a na dole kominek. Rano robi się ukochanej dobrą jajecznicę i podaje na kocu, nad rzeką, wręczając do jajek stylowy kieliszek szampana z nadzianą na brzeg truskawą. Wiadomo, między ustami a brzegiem pucharu sporo się może zdarzyć, zwłaszcza w tak romantycznym otoczeniu.
„Cudowne miejsce! Raj na ziemi! Będziemy tu wracać. Na pewno. Wszystko zgodnie z opisem, ale opis to za mało. Tu trzeba przyjechać. Polecam wszystkim takie perełki.”
Zdaniem Slowhopa: Tu można wziąć psa i jest samodzielne gotowanie. Fajne miejsca wokół.
Doskonale wiemy jak wygląda romantyczny weekend w Krzywym. Proszę bardzo, opowiemy, co nam szkodzi. Wcześnie rano (około 6.) zaczynają śpiewać ptaki. Żurawie też się drą. My to akurat bardzo lubimy. Robimy sobie kawę, bierzemy pod pachę koc i parujący kubek, a następnie wędrujemy na plażę. Bez obaw. To niecałe 50 metrów. Tam jest huśtawka dla dwojga i ludzie kochani, ile my się na tej huśtawce nagadamy! Potem jest długie śniadanie i planowanie dnia. Plany i tak idą w łeb, bo ostatecznie leżymy w sadzie i pijemy zimne wino. A to jeszcze nie koniec...
„Miejsce zdecydowanie magiczne. Czysta natura i piękne widoki. Domek urządzony naprawdę mistrzowsko. Ogród przed domem z wieloma miejscami do zwykłego posiedzenia sobie i odpoczywania na łonie natury. Huśtawka wyglądająca jak ze starego filmu i będąca idealnym miejscem na naprawdę klimatyczne zdjęcia nadaje klimatu całemu ogrodowi. Dwa supy, które znajdują się na wyposażeniu to świetna zabawa. Próbowaliśmy po raz pierwszy i po wielu nieudanych próbach zdecydowaliśmy we dwójkę usiąść na jednym i wiosłować jak na kajaku- to była najlepsza przygoda z całego wyjazdu, zwiedzaliśmy zakamarki jeziora spokojnie pływając na deseczce. Dodatkowo woda w jeziorze jest naprawdę czysta. Na spokojne wieczory w domku zorganizowany jest świetny kącik do kinowych seansów z całkiem sporą kolekcją bardzo dobrych filmów! Polecam dla osób chcących odciąć się od miejskiego biegu i odpocząć na łonie natury. Byliśmy we dwójkę, ale na wyjazd dużą ekipą domek nadaje się idealnie. A dla chcących spędzić czas ze swoją drugą połówką domek i piękna okolica sprzyja naprawdę romantycznym chwilom. My wrócimy na pewno :)”
Zdaniem Slowhopa: Można zabrać psa. I zapytać gospodarzy o adresy do fajnych knajp. Znają.
I znów Warmia i Mazury. Nie możemy się powstrzymać, spójrzcie tylko na te zdjęcia. Gospodarze robią w branży filmowej i trzeba przyznać, że klei się tu wszystko od mistrzowskiego kadru po kozacką scenografię. Stary, poniemiecki dom wynajmuje się w całości, gdzie się nie rozejrzysz to puszcza. Ta bajka zakończy się romantycznie...
„Klimatyczny dom, piękne miejsce w głuszy, świetna energia, urokliwe i dzikie jeziorka, lasy. Dla rodzin, przyjaciół i każdego kto szuka wyjątkowych miejsc. A do tego właściciel to złoty człowiek.”
Zdaniem Slowhopa: Można wziąć psa i znamy co najmniej jedną knajpę, którą trzeba odwiedzić na kolację.
To jest to kolejne miejsce na Slowhopie, które należy do architektów i jest urzeczywistnieniem ich wizji wypoczynku nad jeziorem. Nam się ta wizja podoba, bo są w niej bose przechadzki nad jezioro i wieczór na takim tarasie, że widzimy tam na stole dwa talerze z włoskim makaronem i lekko oszronionymi kieliczkami z płynem koloru szampana.
Zdaniem Slowhopa: 50 metrów do jeziora, dom dla maksymalnie 13 osób, tu bez piesków.
No i proszę, prawie samotny domek. To jest Kotlina Kłodzka, więc dajemy słowo, że jest po co wstać z łóżka. Wokół fajne trasy rowerowe, masa do zwiedzania. A popołudniami można zalec na zielonej trawie i pić schłodzony kompot.
„Nowy domek urzadzony ze smakiem, cieply, przytulny, idealny dla kazdego! Idealne miejsce gdzie codziennie masz szanse ogladac przechadzajacego sie jelenia lub sarne i ogladac slonce chowajace sie za Gory Stolowe. Miejsce gdzie mozesz napraede odpoczac. Blisko wszedzie: na gorskie szlaki, do Klodzka, do miast uzdrowiskowych, do Czech...”
Zdaniem Slowhopa: Można przyjechać z psem. Cena przyjazna i miła.
Czy jeśli powiemy, że to jest autentczna, stuprocentowa chata w Warszawie nad jeziorem, to nam uwierzycie? Na dodatek gospodarze, Lila i Marek, to przesympatyczni ludzie i zgodzą się na parę, która planuje w ich chatce zaloty, zaręczyny, tajne śluby, a potem rocznice. Fajny pomysł dla rodziców, którzy marzą o rozłożeniu na drewnianej podłodze stosów kocy i zaleganie przed kominkiem. Zimą czy latem - Staw wymiata.
„To miejsce to kosmos :) Za oknem zimno i plucha, i bardzo dobrze, bo można rozpalić w kominku, ugotować coś dobrego, zapaść się w fotel, rozkoszować zapachem olbrzymiej choinki i wsłuchiwać w trzask iskier i deszcz! I bez żadnych skrupułów przedawkować totalny relaks :) Polecam całym sercem!”
Zdaniem Slowhopa: Też można z psem. Można też z butelką dobrego wina, a deskę serów zrobić już na miejscu...
To był pomysł Kasi, żeby umieścić domki na wodzie w tym zestawieniu. Miała dziewczyna nosa i odpowiednie wyczucie potrzeb. No, bo jak pytacie - romantyczne miejsce, to musimy dać Wam: kominek, szałowe zachody słońca obserwowane z poziomu tarasu, krótki dystans do jeziora na wypadek ochoty na kąpiel bez ciuchów i ten unikalny bonus. Bujanie. Lekkie, niemal niewyczuwalne, ale jak dom jest na wodzie, to nie ma bata - będzie bujać...
„Było fantastycznie! Cudowny jesienny weekend. Wspaniały widok, kominek, sauna, klimatyczne wnętrze i cisza! Bardzo miły właściciel, pozwolił pospać dłużej ;) dziękuje i na pewno wrócę!”
Zdaniem Slowhopa: Tu raczej bez psa i trzeba wziąć trochę szamki, bo najbliższy sklep 7 km od domów. Znamy piękne miejsce na kolację w okolicy. Gospodarze też znają, warto zapytać.
A w Wielkopolsce można się zaszyć w willi w Puszczy Zielonce. Ale. To nie jest zagubiona w Puszczy willa, jak ta w Seksmisji. Tuż obok jest całkiem fajny pensjonat i to jest w zasadzie dobra wiadomość, bo można sobie w taki sposób załatwić kolację z winem. No i nie jest to miejscówka dla wszystkich zakochanych, tylko dla tych, którzy mają środki i fantazję na luksus dla dwojga. My nie bronimy. Tylko rezerwujcie na Slowhopie...
„Bardzo polecam, spędziliśmy tu sylwestra w 8 osób. Dom jest naprawdę pięknie wykończony i czysty przede wszystkim. Właściciele wyjatkowo mili i elastyczni a okolica jest piękna, daleko od miasta i szumu. Można tu naprawde wypocząć. Są 2 jeziora z pomostami i wielki las w którym można pospacerować. Dziękujemy bardzo!”
Zdaniem Slowhopa: Nad jeziorami i tu niestety bez psów.