To jest ten rodzaj zestawienia, w który można się wpatrywać godzinami, bo ma działanie prozdrowotne i rozwojowe. Poza tym rozwija wyczucie smaku lepiej niż zajęcia z historii sztuki na uniwersytecie.
Tak, te wszystkie miejsca są w Polsce. Jest ich na Slowhopie dużo więcej, nam zmieściły się tylko te. Jest niezwykły dom wakacyjny z kamienia, są pensjonaty w stylu Hamptons, są agroturystyki z czerwonymi wannami i zuchwałym podejściem do definicji słowa "agroturystyka", jest też polska Wisteria Lane nad samym morzem. Jednym słowem - coś pięknego.
Kiedy Marta i Bartek zgłosili na Slowhopa swój kolejny po Booworm Cabin projekt, wiedzieliśmy, że to będzie petarda. Ona architektka, on współtwórca najmodniejszych knajp w Warszawie, to musiało się skończyć Gniazdowem. Dzięki drewnianej fasadzie dom wygląda ultra nowocześnie, ale to tylko wrażenie, bo stoi w tym miejscu od lat 60-tych. Gospodarzom udało się zachować jego naturalną bryłę i oryginalne schody lastryko z kutą poręczą, a całość dopieścili rattanem, drewnem i naturalnymi materiałami. Naszym zdaniem wyszło pięknie. Ważną rolę grają w Gniazdowie okna, które wymyślono tak by o każdej porze dnia wpuszczały do środka maksymalnie dużo światła. Z resztą jego taniec we wnętrzach to temat na oddzielną historię. Ale jej Wam nie opowiemy. Jedźcie tam i sami zobaczcie.
„[...]Wróciłam 2 tygodnie temu a wciąż jestem w szoku. Miejsce jest cudowne, dom jest cudowny, właściciele sa cudowni i zadbali o każdy szczegół i wyposażenie. Jeśli komuś się zapomni szamponu, czy oliwy, czy herbaty - wszystko jest na miejscu. W spiżarce jest emergency food, z którego można szybko przygotowac obiad. Po sąsiedzku mieszka pan z jajami. Grill gazowy, więc nie musicie wozić worków brykietu jak my xD Budzi was ptasi koncert i widok zielonych drzew a rano pijąc kawę nad rzeką możecie spotkać spacerujące kozy. Wifi jest mega słabe i ma to swoje plusy! Co prawda nie mogłyśmy na bieżąco wrzucać relacji na IG, ciężko też było połączyć sią z pracą, ale mogłyśmy sie odciąć od świata i pobyć poprostu razem. [...] Kocham to miejsce, mogłabym w nim zamieszkać, i napewno wróce na kajaki".
Zdaniem Slowhopa: Dobra miejscówka na szybki wypad za Warszawę. W leniwej rzeczce Liwiec mogą pluskać się mali i duzi. Jest epicko pięknie. Zero rozpraszaczy i przepychu, po prostu minimalizm w najlepszym bo nadal ciepłym, wydaniu.
To nie jest okolica Warszawy, tylko lasy Pomorza Zachodniego, znane z grzybów i bliskości morza, a teraz również z tego, że znajduje się tu jeden z najbardziej designerskich domów wakacyjnych po tej stronie Odry. W tym roku właściciele postanowili dorzucić do tego szczęścia i basen i warto zerknąć na ich profil na Slowhopie, jeśli planujecie większe wakacje z grupą fajnych ludzi.
„Cudne miejsce z dala od zgiełku. Wspaniały wystrój i design. Otaczająca natura pozwala wypocząć.”
Zdaniem Slowhopa: Fajna miejscówka dla rodzin z dziećmi i grup przyjaciół. Można wynająć cały dom lub tylko pół. Tu bez zwierzaków.
Sosnowa perełka spod ręki ludzi, którzy znają się na rzeczy: ona jest architektką, on inżynierem budownictwa. Niby prosta bryła zaskakuje nietypową elewacją wykonaną z desek modrzewia syberyjskiego, ułożoną w charakterystyczny wzorek. Agata i Jakub zaczarowali wnętrze perełkami vintage i samodzielnie wykonanymi meblami i dodatkami. Są stare bambusowe fotele, duńska sofa z lat 60., krzesła Hałasa, odrestaurowana, polska komoda i niezwykłe projekty Gospodarzy. Nam szczególnie przypadł do gustu pomost łączący antresolę z sypialną i to małe, urocze okienko nad śpiulkolotem. Było o wnętrzu to teraz zewnętrze. Otóż Sośniak, jak nazwa wskazuje, leży wśród sosnowego lasu, tuż przy jeziorze Krąg, które stanowi ostoję ptactwa wodnego. Jak się pewnie domyślacie ptaki grają tu koncerty non stop i tak się składa, że nie posiadają przycisku mute. Ale nie ma tego złego, chodzą słuchy, że najmniej wrażliwi na ptasie piękno wracają z Sośniaka cudownie odmienieni. Kto wie, może i wy zostaniecie ornitologami amatorami?
"[...] Niesamowicie zaprojektowany dom, super klimat. Co wieczór rozsiadaliśmy się słuchając przelatujących nad pobliskie jezioro dziesiątek żurawi, na które mieliśmy wspaniały widok. Do tego mnóstwo uroczych kącików, gdzie można posiedzieć i się kompletnie wyłączyć. Nasze ulubione punkty to hamaki i urocza weranda, gdzie popijaliśmy kawkę z dostępnej kawiarki. Nasz pies pokochał ten teren i radośnie biegał między drzewami, a my wiedzieliśmy, że jest bezpieczny. Pięć minut od Sośniaka znajduje się sklepik oraz Oberża - restauracja, dla której warto specjalnie wybrać się do Konarzyn. Całość jest otoczona ogromnymi lasami i licznymi jeziorami. Osobiście polecamy przede wszystkim jezioro Długie! Szczerze polecamy i na pewno jeszcze nie raz wybierzemy się do Sośniaka! "
Zdaniem Slowhopa: Piękne miejsce na reset wśród pachnącej zieleni i darmowych ptasich koncertów. Weźcie strój kąpielowy i coś do obserwacji latających.
Nasza piękna gwiazda w okolicy Giżycka. Wzeszła w wakacje 2017 i zajaśniała taki blaskiem, że się do tej pory nie możemy pozbierać. Co oni tu zrobili! Kupili oborę, później pewnie bezlitośnie wybebeszyli, a potem jeden pokój po drugim wypełnili mieszanką stylu "polska farma" i "duńskie meble z lat 70.". I o dziwo - wyszło im! Może dlatego, że są dziarskimi ludźmi i lubią eksperymentować z wnętrzami. Wędrowcy z całej Polski i świata najpierw się dziwią, że to tak można, a potem ściągają do Folwarku i dziwią się jeszcze bardziej, że tu tak przyjemnie.
„Idealne miejsce na wypoczynek z dala od zgiełku miasta. Folwark ze wszystkich stron otoczony jest zielenią, a przez cały dzień słychać śpiew ptaków. W ciągu dnia można posiedzieć na tarasie, przejść się nad jezioro, pojeździć na rowerach, albo pospacerować po okolicy. Wieczorem relaks przy kominku na dużej, wygodnej kanapie. Jest też miejsce na ognisko czy grilla. Gospodarze i przyjaciele domu – świetni ludzie.”
Zdaniem Slowhopa: Uczta dla zmysłów. Dobra kuchnia na miejscu, niedaleko Stara Kuźnia słynna na całe Mazury. Tylko jeść! Tu bez piesków.
Gospodarz tego miejsca w innym życiu miał sporo do czynienia ze sztuką i to jest krótkie wyjaśnienie tego "łał" po przyjeździe. Każdy apartament nazwany jest imieniem innego malarza i naprawdę ma to wszystko nie tylko ręce i nogi, ale i serce z duszą. Nie chcielibyśmy brzmieć jak sprzedawca nieruchomości, ale przestrzeń w Siedlisku Blanki jest po prostu doskonale zaprojektowana i spektakularnie ozdobiona. Jest w tym wszystkim spokój Pani Domu, która zawodowo naucza jogi.
„Po tygodniowym pobycie czuję się cudownie zresetowana (głowa wypoczęta), zainspirowana (gospodarze to zdolni dekoratorzy), rodzinnie zintegrowana (miejsce jest tak harmonijne, ze miłość się udziela)... i zakochana w gospodarzach. Polecam parom, rodzinom, grupom przyjaciół, wszystkim, którzy są spragnieni piękna w niewymuszonej atmosferze, w otoczeniu przyrody i w bardzo stylowych wnętrzach.”
Zdaniem Slowhopa: Gospodarz jest jednocześnie tenisistą, Gospodyni joginką - możecie liczyć na dużo sportu. Dzieci mogą wyprowadzić na spacer osiołka. Całość znajduje się nad samym jeziorem. Można przyjechać z psem.
Mignął nam na Facebooku i spowodował opad niejednej szczęki na Slowhopie. Długo później szukaliśmy co to było, bo to prawdziwy unikat. Takie rzeczy trzeba lubić, bo jest tu dużo chłodu od kamienia i masa elegancji, której się trzeba z szacunkiem pokłonić. Gdybyśmy mieli umieścić tu kogoś charakterystycznego, to byłby to pisarz, który przyjechał po zupełny spokój, żeby zbudować taką fabułę, za którą dostaje się nagrody Bookera w Londynie. Absolutnie przepiękna okolica, widok z tarasu wyciska łzy wzruszenia, że może być aż tak.
„To jest magiczne miejsce! jak ktoś chce odciąć się od szumu i biegu miasta, tu znajdzie wytchnienie. O wystroju nie będę pisać, bo zachwyca i wszystko widać na zdjęciach, ale muszę wspomnieć o jakże ciepłym przyjęciu przez bardzo miłą Panią właścicielkę i o tym, że widok za oknem ukoi każdą zmęczona duszę.”
Zdaniem Slowhopa: Jest sauna, kominek i spokój. To dom wakacyjny - w całości dla większej grupy.
Byliśmy w Wesołej tuż po otwarciu i powiemy Wam w tajemnicy, że długo nie mogliśmy wyjść z podziwu. Co nas tak zachwyciło? Raz: niby centrum Krakowa, ale cichutko i przyjemnie. Dwa: zabytkowa willa z 1926 r. kryje w sobie stylowe, stare meble w połączeniu z nowoczesnymi dodatkami, kolorowymi elementami i udogodnieniami (każdy pokój ma własny projektor!). I czego chcieć więcej? Główną rolę w Wesołej grają nie tylko rzeczy widoczne gołym okiem, ale także subtelne detale, tylko czekające na odkrycie. Jeśli macie w sobie estetę z czujnym okiem, pewnie dostrzeżecie serca na kaloryferach i etykietki na kosmetykach, które opowiadają ciekawe historie. Dodajcie do tego zestaw baristy w każdym pokoju, najlepszą kawę z krakowskiej palarni, aneksy kuchenne, w których można zrobić absolutnie każde danie i wesoły neon, który daje epickie światło w środku i na zewnątrz. Ale dość już, wszystkiego Wam nie zdradzimy! Jedźcie tam i sami zobaczcie.
„Przepiękne miejsce ! Cicha, spokojna okolica, idealna na odpoczynek. Pyszna kawa, która czeka już na samym wejściu. Mega sympatyczni właściciele ! To jest miejsce, w którym czujesz się jak w domu. Na pewno jeszcze tutaj wrócimy :)".
Zdaniem Slowhopa: Od niedawna Wesoła przyjmuje tylko dorosłych i starsze dzieciaki (od lat 14). Każdy pokój ma własną selekcję książek i reportaży w tym o designie, więc nie musicie zabierać swojej biblioteczki. Koniecznie zamówcie koszyk śniadaniowy- jest ogromny i pełen smakołyków. Wiemy co mówimy- próbowaliśmy.
Kiedy patrzymy na Dom w Dolinie Łąk prawie czujemy zapach ciepłej karpatki, polnych kwiatów i świeżo zmienionej pościeli. Kto nie chciałby takiego domu na wsi niech pierwszy rzuci kamieniem! Bielone sufity i ściany, stylowe dodatki vintage, błękitne akcenty, poduszki i podusie i ten dwustronny kominek! Te niebieskie akcenty trochę przywołują na myśl styl marynistyczny i to jakby się zgadza, co prawda nie ma morza, ale jest jezioro Gołdopiwo i to największe z okolicznych i ostatnie na szlaku Wielkich Jezior Mazurskich. Gdyby przyszły Wam na myśl aktywności to jest gdzie popływać, pożeglować, pokajakować, a jak Wam się znudzi zabawa w wodzie to Puszcza Borecka też jest i czeka. Amatorom mniej rozbudowanej aktywności polecamy pozycję kluski lub pieroga, najlepiej na kocyku z książką w ogrodzie. Ewentualnie w hamaku. I nie zapomnijcie wziąć kogoś kto trzaśnie Wam tej karpatki.
„Piękne spokojne miejsce. Okolica zachęca do długich spacerów nawet przy niskich zimowych temperaturach. W domku wszystko co potrzeba i dodatkowo sprawna obsługa po przyjeździe".
Zdaniem Slowhopa: Super ciepłe i przytulne miejsce w Krainie Mazurskich Jezior. Teren jest ogrodzony więc śmiało bierzcie pieska na wywczas, ale uważajcie na dzieci, bo schody w domu są strome. Ciekawostka: niecałe 30 km od domu znajduje się jedyna w Polsce piramida w Rapie.
Kiedy zapytaliśmy naszej Kasi (dla której estetyczne wnętrza są jak powietrze) jakie slowhopowe miejsce ma na swojej podróżniczej liście, bez zastanowienia wymieniła U Organistów. Pisaliśmy już trochę o remontowej historii tego domu o tutaj, więc wpadajcie koniecznie. Dawna szkoła parafialna dostała drugą szansę dzięki Piotrowi, a my kłaniamy się w pas za tak imponującą renowację. Dziś nie ma linoleum ani ścian zaolejowanych na wściekły żółty, tylko jasne wnętrza udekorowane morrisowskimi tapetami, ręcznie zdobionymi talerzami od Pol/ Sztyma/ Wolna, designerskimi perełkami i świętymi (jak na historię miejsca przystało) akcentami. Wiosną przed domem kwitnie magnolia więc polecamy ten piękny spektakl fanom florystyki. A na deser - szamka. Gdybyśmy zorganizowali konkurs na najlepsze slowhopowe jedzenie, Pani Ania prawdopodobnie wyszłaby na prowadzenie. Naczelna karmicielka U Organistów zbiera taką ilość laurek w opiniach gości, że nawet my jesteśmy zaskoczeni. I głodni. Więc koniecznie z jedzeniem. Brzuszki Wam podziękują.
„opis zdecydował o wyborze miejsca, w drugiej kolejności zdjęcia, które oddały realia miejsca - urządzonego z pieczołowitością, przemyślanego w detalach i nieprzypadkowych przedmiotach, byliśmy zaopiekowani przez Panią Anię pysznym, różnorodnym jedzeniem, urzekła nas okolica, z potencjałem i historią, a wciąż jeszcze nie wydeptana turystycznie, miejsca to ludzie i ich energia - dziękujemy! ".
Zdaniem Slowhopa: U Organistów leży w naszych ukochanych Izerach, a dokładnie w malutki miasteczku- Wleniu. Puste ścieżki, wygasłe wulkany i świeży chlebek z wleńskiego rynku macie jak w banku. Fanom designu szczególnie polecamy nocne zwiedzanie tutejszego zamku i pchli targ w Cieplicach w każdą niedzielę.
Czy PRLowską kostkę można przedzierzgnąć w niezwykły projekt architektoniczno wnętrzarski? Można. Iwona i Mirek mają na to dowody pod postacią domu w Kazimierzu, który dostał nową, piękniejszą szatę dzięki ich zapałowi i zdolnościom. Minimalistyczne, pomalowane na biało wnętrza ocieplili naturalnymi dodatkami z drewna, lnu i rattanu. Szczęścia dopełnia położenie, bo dom leży na wzgórzu, z dala od gwaru i zatłoczonych ulic i ma 1000 m ogrodu ze starymi śliwami, jabłoniami i uwaga- dwoma tarasami. No i właśnie te tarasy przemawiają do naszej wyobraźni najmocniej. Już prawie czujemy to schłodzone wino i widzimy te wieczory spędzone z kieliszkiem w prawej dłoni i drożdżowym kogutem w lewej. Gdyby Was jednak natchnęło na większe eskapady- do centrum Kazimierza 15 minut spacerkiem.
&bdquoDom z wapienia w Kazimierzu Dolnym jest idealnym miejscem na kilkudniową ucieczkę od codzienności. Dom jest pięknie położony. Niezależnie od pogody, wspaniale spędza się tu czas. W bliskiej odległości znajdują się wszystkie atrakcje Kazimierza, ale jeżeli nie mamy ochoty na spacery, można spokojnie spędzać czas w domu nie nudząc się zupełnie. Kuchnia jest doskonale wyposażona, więc miłośnicy gotowania będą zadowoleni. Polecam!"
Zdaniem Slowhopa: Jesienią zajrzyjcie do Janowca na festiwal wina i lokalnych nalewek. Można z pieskiem i kotkiem.
Tym razem Wielkopolska i nowość od Brzozówki, którą pewnie już ze Slowhopa znacie. Tuż obok Brzozówki- matki wyrósł niedawno domek, który nie miej zaspokaja estetyczne potrzeby przybyszy. Wśród łąk, pól, lasów i w krainie 100 jezior, kawałek za pierwszym domem, Kasia i Wiesiek postawili mniejszą Brzozówkę do spania i towarzyszącą jej chatkę sąsiadkę, w której zażyjecie rozkoszy cielesnych. W praktyce wygląda to tak, że śpicie pod karmelową pościelą w domu z 3 sypialniami, wypełnionym drewnem, rafią, wikliną ceramiką i fajansem, dajecie nura do balii na tarasie, a ciało podgrzewacie w stojącej tuż obok saunie z wielkim przeszkleniem i widokiem na las. Widokiem takim, że trzeba uważać, żeby się nie ugotować w tej saunie przez zagapienie.
Zdaniem Slowhopa: Miejsce dopieszczone do ostatniej łyżeczki. Możecie ze zwierzakiem ale trzeba mieć na niego oko, bo teren nie jest ogrodzony.
Tym razem zapraszamy do najmniejszej wioski Karkonoszy. Będzie to opowieść o holendrze, który na Dolnym Śląsku, w najwyższym punkcie karkonoskiej mikrowioski, znalazł swoje miejsce. Urian - artysta i ogrodnik urodził się na holenderskiej farmie tulipanów, robił scenografię do teatrów w Amsterdamie, projektował odzież i buty, był nawet malarzem, aktorem i reżyserem. Dzięki swojej niezwykłej osobowości i artystycznym zdolnościom, we Wleniu wyczarował tak unikalne miejsce z widokiem na Dolinę Bobru, że zjeżdżają do niego goście z najróżniejszych stron świata. I tutaj nie spodziewajcie się minimalizmu i oszczędnego wnętrza- w Tarasie Tarczyn pierwsze skrzypce gra sztuka i niezwykłe znaleziska Uriana. Co przedmiot to historia, meble vintage, perełki z pchlich targów, a także obrazy i rzeźby przywiezione z najdalszych wypraw. Można dostać oczopląsu z zachwytu i nigdy nie przestać pytać skąd to i owo cudeńko. Pytajcie śmiało bo Urian lubi towarzystwo, tak samo jak długie posiadówy przy stole. A i właśnie- bez obaw o jedzenie, tu serwują na grubo.
"Taras Tarczyn to przepiękne miejsce z kreatywną duszą, świetnie usytuowane na wzgórzu z widokiem na góry. Można tu naprawdę wypocząć, zjeść wspaniałe wegetariańskie posiłki, a gospodarz rozsiewa pozytywną energię od rana :) na pewno tu jeszcze wrócimy! Szczerze polecam , dla tak autentycznych miejsc warto przyjechać nawet z daleka :) "
Zdaniem Slowhopa: Taras Tarczyn to dwa wyremontowane budynki- karczma i stodoła. Karczma to dom Uriana, natomiast stodoła to miejsce dla gości. Można przyjechać z namiotem albo własnym campingiem i rozbić się u Uriana na działeczce. Zimą koniecznie łańcuchy na koła.
Pierwszą zaletę tego apartamentu możecie wywnioskować z jego nazwy, a drugą - z tematu tego zestawienia. Rządzi tu drewno i handmade: część mebli Maciek i Kamila zrobili własnoręcznie, na ścianach znajdziecie natomiast fotografie autorstwa Kamili. Dobrze poczują się tu wszystkie rośliniary i rośliniarze oraz wszyscy ci, których po prostu koi widok zieleni. Bo nie dość, że za oknem ogród, a za ogrodem las, to w samym apartamencie na kanapie leży się pod palmą, a spod prysznica zerka na króla łazienki - jego wysokość fikusa. Rośliny rosną tu jak na drożdżach, bo są zasilane domowym kompostem. Z tej mieszanki troski i wnętrzarskiego talentu wyszło coś bardzo miłego dla oka.
" Swoboda, czyste i pięknie urządzone wnętrze, a wiszące zdjęcie uśmiechniętego lisa wprawiało w jeszcze lepszy nastrój. :) Czuć było dobro gospodarzy w powietrzu i dbałość o każdy detal. Miejsce, które dało spokój, niezwykłe wspomnienia i do którego chce się wracać".
Zdaniem Slowhopa: W sezonie letnim skorzystajcie z okazji i umówcie się z Moniką na poranną jogę w ogrodzie, który z resztą sam w sobie jest cud miód orzeszki. Gospodarze mają też przygotowany mini przewodnik dla swoich Gości, który ułatwi Wam poznawanie tego skrawka Pojezierza Lubuskiego.
To miejsce jest odpowiedzią na pytanie: co się stanie kiedy pasjonaci dobrych wnętrz wezmą pod swoje skrzydła 400-letni pałac. Pośród oryginalnych stiuków, wielkich kominków i pod sklepieniem kolebkowo-krzyżowym doskonale odnajdują się stylowe meble, kwieciste wzory i eleganckie detale. Widzimy tam dużo dopieszczenia i dbałości o historyczny sznyt, więc z uznaniem kiwamy głowami. To zasługa Eweliny, która jest architektem wnętrz, oraz jej rodziców: Gosi i Andrzeja, miłośników nowych smaków i kwiatowych aranżacji. W pałacu nie tylko śpi się po królewsku - jest autorska restauracja, a w niej sery z mleka własnych krów, przetwory swojej produkcji i warzywa z pola obok.
Zdaniem Slowhopa: Czy zakochaliśmy się w pokoju z salonem kąpielowym i wolnostojącą wanną? Być może.
Stolica ma swoje tajemnice. I to jest właśnie jedna z nich, niesamowite apartamenty butikowe tuż przy słynnej hali Koszyki. O historii tego miejsca i właścicielach przeczytacie na ich profilu na Slowhopie, a my zapraszamy do uczty dla zmysłów w centrum Warszawy, bo mamy tu i design, i ciekawe miejsce towarzyskie, tuż pod nosem. Ogólnie piękna rzecz. Jest duma i chwała jakby to był Paryż, a nie Warszawa.
„Jest tak pięknie, że w ogóle nie chce się wychodzić ♥. Wszystkie elementy wnętrz dopracowane w najmniejszym szczególe. Ciepło, intymnie a jednocześnie domowo. Ale w klimacie najpiękniejszych domów Pinteresta. Dodatkowy wielki plus za wypełnienie przestrzeni polskimi markami.”
Zdaniem Slowhopa: Autor Rooms mają szczególną ofertę concierge'a, czyli kogoś, kto zaopiekuje się Wami troskliwiej niż własna matka, zasugeruje niewydeptane warszawskie ścieżki i powie gdzie jada Magda Gessler jak nie jada u siebie. Można przyjechać z psem, całkiem fajne dla dzieci.
Mówcie co chcecie, ale jak dla nas jest w tych wnętrzach jakiś czar dawno minionych lat. Może to zasługa ciemnego drewna, a może kaflowych pieców. Pokoje mają tu różny wystrój, więc jeśli na spanie jednak bardziej Wam się widzi nowocześniejsze otoczenie to możecie wybrać jasny pokój w pastelowych odcieniach. Warto zaglądać do tamtejszej restauracji Kaczka i Wino (nazwa nieprzypadkowa) - to jest Slow Food z wielkich liter, a może nawet pogrubioną czcionką. Zjecie tam sezonowo i regionalnie, z krótkiej karty, w której nie brakuje opcji dla foodies, wegetarian i dla maluchów. Potem drzemka w ogrodowym hamaku i tak można żyć. Nie musicie dziękować.
"Cisza i spokój ze szczyptą luksusu. Miejsce z duszą, urządzone ze smakiem, aż dech zapiera. Pyszne śniadanie dla wszystkich, tych większych i mniejszych łasuchów, tych, co wolą na słodko i na słono. W okolicy wiele do zwiedzania i dużo opcji na wycieczki mniejsze i większe".
Zdaniem Slowhopa: Przyłączamy się do ochów i achów wyrażanych w opiniach willi na Slowhopie, bo: jedzenie, wino, miód z własnej pasieki, klimat, Kotlina Kłodzka. Jedźcie i jedzcie, koniecznie.
A tutaj Warmia i coś dla tych, którzy lubią nowoczesny design, biel, drewno i duże przeszklenia. Tu można się poczuć jak król życia i władca Instagrama- nie wiadomo gdzie podziać oczy i czy lepiej jest w środku czy na zewnątrz. Dom mieści się tuż nad jeziorem, pośród pól, łąk i sadu. Agnieszka i Michał potrafią zrobić tak żeby się chciało wracać - można się załapać na ich świeżutki chleb, samodzielnie wędzone wędliny albo rybkę na obiad. A później robi się siup na SUPa i sjestuje na tafli jeziora.
"Dolina Symsarny to prawdziwe niebo na Ziemi. Dom który ma na wyposażeniu wszystko czego trzeba, a nawet więcej: dwie łazienki, wygodne łóżka, kominek w salonie i huśtawkę... no i wannę z widokiem na jezioro.(...) Ale najlepsze jest poza domem: ogromny, taras, prywatny pomost, zamknięty teren i bania przy samym jeziorze".
Zdaniem Slowhopa: W cenie macie rowery, sprzęt wodny oraz drewno na ogniska, więc jak dla nas jest wszystko, czego potrzeba do szczęścia na wakacjach.
Przenosimy się do Beskidu Śląskiego, a konkretniej do Szczyrku. I tu możecie się trochę zdziwić, bo jak to, loftowy klimat w górskiej mieścinie? W tym tradycyjnym, strzelistym domu? A Gosia chyba lubi zaskakiwać, bo właśnie taką miała fantazję i wyszło z tego cacuszko. Podoba nam się szczególnie salon wysoki na 3,5 metra z widokiem na Skrzyczne i górskie pejzaże w każdym oknie. We wnętrzach króluje ciemne drewno i metalowe detale, a paleta barw to estetyczny majstersztyk. Wisienek na torcie dostrzegamy co najmniej kilka: bliskość szlaków, duży taras na letnie spotkania przy winku i możliwość namaczania się w wannie bez ograniczeń (jest druga łazienka) i miejsce na ognisko czy grilla obok domu.
"Cudownie spędzony urlop, w pięknie zaaranżowanym wnętrzu. Super kontakt z właścicielem. Dom przestronny a taras zachęca do długich wieczornych rozmów. Blisko szlaku na Skrzyczne i inne. Polecam gorąco!".
Zdaniem Slowhopa: Dobre miejsce dla większej ekipy - zmieści się nawet 12 osób i grzeczny psiak.
Zupełnie nowy pensjonat na Mazurach, niedaleko Szczytna. Prowadzą go ludzie z zajawką w kierunku sportu, ale i smakiem do wnętrz. Tylko pięć pokoi, za to urządzonych tak, że nie chce się wyjeżdżać. Jeśli lubicie styl Hamptons, to jest to coś dla Was. Można się poczuć dobrze, zapaść w poduchy i czerpać dobry nastrój z jasnych wnętrz, pysznych śniadań i energii gospodarzy, którzy postanowili przenieść nadmorski klimat nowojorskich kurortów na mazurskie wody. Zuchy, bo fajnie wyszło.
„Świetne miejsce na odpoczynek i relaks, cicha okolica gdzie można spokojnie odpocząć i miło spędzić czas w gronie rodzinnym bądź z przyjaciółmi. Wnętrze domku jest pięknie urządzone natomiast każde pomieszczenie pozwala użytkownikom na wykorzystanie jego przestrzeni.”
Zdaniem Slowhopa: Fajne miejsce dla aktywnych i na zupełny reset. Blisko Warszawy. Tu bez psiaków.