Co daje pobyt w małym domku? Niewielki metraż sprawia, że więcej czasu spędzamy na zewnątrz. W środku nie ma rozpraszaczy. Nie liczcie na stół bilardowy i Thermomixa. Jest tylko esencja tego, co jest nam tak naprawdę potrzebne: wygodne łóżko, mała kuchenka, może dobra książka albo planszówka i duże okno z widokiem zamiast ekranu. Goście mikro domków mówią, że dzięki temu łatwiej skupić się na sobie samym, na sobie nawzajem i na przyrodzie. Łatwiej jest pójść na spacer podczas mżawki, musnąć rękę współmieszkańca, albo spędzić calutki wieczór pieczołowicie układając stosik na ognisko, a potem grzejąc się przy ogniu. Jest przestrzeń na rozmowę i na cieszenie się ciszą.
Wiemy, że też tego szukacie. Dlatego zebraliśmy tutaj najmniejsze domki, jakie mamy na Slowhopie. Metraż? Maks 24 metry kwadratowe. Zdecydowana większość pomieści tylko dwie osoby. Super małe, zmyślnie zaprojektowane i dające coś ekstra - bliskość.
Magda mówi o nim: mały, czarny, trójkątny domek z sauną. To jej autorski projekt i możecie być pewni, że nigdzie nie znajdziecie takiego samego budynku. Całość ma 35 metrów, włączając saunę i taras, ale sam pokój z łazienką to tylko 20 metrów. W Żbiku jest super przytulnie, a jednocześnie będąc w środku nie ma poczucia ścisku i braku przestrzeni. Wszystko zostało tak przemyślane, żeby było funkcjonalnie i wygodnie. Na przykład żeby przejść z sypialni do sauny trzeba przemknąć przez taras i to był ze strony Magdy zabieg celowy - chodziło o to, żeby mimochodem się schłodzić. Działa!
„Świetne miejsce do relaksu, prywatna sauna to super pomysł. Rzeczywiście miejsce nie jest na zupełnym "odludziu", wkoło są inne domostwa. Niemniej nie odczuliśmy aby odbierało nam to komfort wypoczynku. W domku przydałaby się natomiast mikrofalówka. Nasze wspomnienia z tego miejsca są absolutnie pozytywne a Pani Magdalena to niezwykle uprzejma osoba :) ”
Zdaniem Slowhopa: Byłyśmy u Magdy niedawno i wiemy, że zwykle zostawia dla gości jakąś pyszną kawę, którą można przygotować w Chemeksie. Sprawdziłyśmy też eksperymentalnie odległość od domku do Bugu - siedem minut prostą ścieżką. Czego chcieć więcej?
Tu może się zdarzyć taka sytuacja, że przeciągając się rano i powoli otwierając jedno oko zobaczycie przyklejony do przeszklonych drzwi na parterze kozi jęzor. Cóż, czerwona bryła Makówki to niewątpliwie najciekawszy punkt na kozim kwadracie. Domek leży obok gospodarstwa Ani i Andrzeja, w którym między innymi robią kozie sery. Tak, dobrze przeczuwacie, możecie je kupić i razem ze świeżymi jajkami czy jogurtem wpałaszować na śniadanie z widokiem na las (i kozy). Wracając jednak do domku: mamy tu dwadzieścia cztery metry, a na nich salon, kuchenka, łazienka z prysznicem i sypialnia z dwoma jednoosobowymi łóżkami na antresoli. Na ucieczkę dla przyjaciół idealnie, na mały rodzinny wypad ze starszymi dziećmi też - jak jest ciepło to na spokojnie możecie rozbić namiot przed domkiem i ulokować tam milusińskich albo chrapiącego kumpla. Uwaga: ze względu na zwierzęta i stromą antresolę tu przybywajcie z dziećmi powyżej lat 8.
Zdaniem Slowhopa: Pieska możecie zabrać ze sobą i to bez opłat, o ile jest grzeczny i obeznany z innymi zwierzętami - szczekanie na kozy nie wchodzi w grę. Weźcie też pod uwagę, że teren jest nieogrodzony.
W norkach żyją lisy, wiewiórki, krety, norki, króliki i świstaki, a w Beskidzie Niskim także osobniki ludzkie. I bardzo mądrze, bo czy jesienią i zimą może być coś lepszego niż opcja zakopania się w norce i ukrycia przed całym światem? Szczególnie, jeśli norka jest ogrzewana ciepłem kominka, a przez jej okna można z bezpiecznej pozycji kanapowej podziwiać pagórki Beskidu Niskiego? No nie wydaje nam się. Zalecamy wypróbować Norkę jako naturalny środek zaradczy na jesienno-zimowy spadek energii, najlepiej w towarzystwie ulubionego człowieka.
„Świetne miejsce :D Norka idealnie zatopiona w zbocze, tak że z okien widać piękny krajobraz niezmącony pobliskimi zabudowaniami. Rzut beretem do szlaków (dosłownie 2 minuty pieszo do najbliższego), tak że nie mieliśmy czasu wykorzystać możliwości wędrówkowych. Domek mały, ale przytulny i klimatycznie urządzony. Leżaki na tarasie pozwalają się opalać nawet gdy dookoła leży śnieg :) ”
Zdaniem Slowhopa: Jeśli intryguje Was jak to jest zrobione to śpieszymy z wyjaśnieniem - Norka jest zbudowana z bloczków betonowych, a jej ściany pokryte są ręcznie przygotowanym, glinianym tynkiem. Domek ma 24 metry, w środku królują stonowane kolory, naturalne materiały oraz drewniane, ręcznie wykonane meble. W wielkie okna nikt Wam nie zajrzy - to miejsce zostało zbudowane, by gwarantować odosobnienie.
Tytuł najmniejszego domku w tym zestawieniu należy właśnie do Rest Place. A właściwie: najmniejszych domków, bo chałupki są dwie - mini stodoła i tiny house. Nasze slowhopowe dochodzenie wykazało, że 15 metrów kwadratowych to powierzchnia, która zdecydowanie wystarczy do szczęścia. Zwłaszcza w zestawie z dużym podwórkiem, drewnianym tarasem, wanną na kąpiele w plenerze i miejscem na ognisko. Dodamy jeszcze, że Rest Place to idealny kandydat na małe hop dla mieszkańców Warszawy i Łodzi - znajduje się mniej więcej w połowie drogi między tymi miastami.
Zdaniem Slowhopa: Z polnego SPA można skorzystać od kwietnia do grudnia - gorącą kąpiel z eko kosmetykami przygotują dla Was gospodarze lub możecie zrobić to sami według ich instrukcji.
„Super miejsce do odpoczynku od miasta. Bardzo ciekawie zaaranżowana przestrzeń na całej działce, zwłaszcza taras z pięknym widokiem na polską wieś. Domek mimo że mały, jest bardzo przytulny i posiada wszystkie niezbędne rzeczy. Dodatkowo duże okno pozwala zasypiać obserwując gwiazdy :) Polecam na chwilę wytchnienia i resetu!”
A tutaj mamy recycling w pełnej krasie. Glinca to emerytowany kontener towarowy zgrabnie przekształcony w całoroczny domek. Ma całych 18 metrów doskonale wykorzystanej powierzchni. Wszystko jest tu przemyślane: koza w strategicznym miejscu, rzutnik z rozwijanym ekranem, drzwi przesuwne do łazienki, sypialnia na antresoli, a obok niej - jeszcze trochę wyżej - przestrzeń na plecak czy walizkę. Wielkie drzwi domku można otworzyć tak, że cały salon ma wyjście wprost na trawę, dzięki czemu podwórko staje się naturalnym przedłużeniem strefy domowej. Naszym zdaniem - sztos.
„Bardzo polecam :) cudownie spędzony weekend. Cisza, spokój, przytulny domek, kominek umilał oglądanie filmów na projektorze. Bardzo mili gospodarze, np. zadbali, żeby rozpalić balię na nasz przyjazd. Koszyk pełen pyszności :D Domek w bardzo dobrym stanie, czyściutko, dobrze urządzony- mała przestrzeń a wszystko tam się znajdzie :) I oczywiście balia- cuuudo :D Na pewno chciałabym tam wrócić ;) ”
Zdaniem Slowhopa: Można przyjechać we dwoje, a można większą ekipą - namioty rozbija się wtedy obok domku, a toasty za spotkanie wznosi w wiacie, która pomieści do ok. 20 osób.
A teraz zrobimy szybki wypad na Litwę. Nasz cel znajduje się zaledwie godzinę drogi od Wilna, na terenie Łabonarskiego Parku Regionalnego. W tej krainie 70 jezior, nad jednym z nich, Žavinta i jej rodzina postanowili wybudować chatkę, która będzie idealnie komponować się z otaczającym ją lasem. Ekologia jest tu ważna: domek został zbudowany z materiałów z recyklingu i urządzony meblami z drugiego obiegu. Na miejscu można popływać kajakiem po oddalonym o 15 minut piechotą jeziorze Kertujoai, odwiedzić wysepki albo znajdujący się na drugim brzegu jeziora kopiec Kertuoja, z którego rozpościera się widok na okolice. Po przygodach zaleca się napalić w kominku, zrobić herbatę i rozłożyć się na kanapie w przytulnym salonie.
Zdaniem Slowhopa: Coś nam się wydaje, że ten domek to idealna opcja na slow wyjazd ze zwiedzaniem Wilna w programie. Stąd spokojnie można wyskoczyć na pół dnia do miasta, a potem cieszyć się ogniskiem w lesie i zasypiać przy oknach z widokiem na zieleń.
Byliśmy na północnym wschodzie, a teraz jedziemy na południowy zachód. Czechy, drodzy państwo. Mieszkańcy Wrocławia dojadą tu w 3 godziny, szybciej niż do Warszawy czy Krakowa. Dwa mikro domki - Marginotki (a po polsku byśmy powiedzieli: wozy, wagony albo przyczepy) - znajdują się na obrzeżach maleńkiej wioski Krabčice, w sąsiedztwie stawów i rzeki Běluňki. Obie to prostokątne bryły z dużymi przeszkleniami, gwarantujące intymność i możliwość obcowania wyłącznie z przyrodą i ze sobą nawzajem. Powierzchnia każdej z nich to zaledwie 18 metrów kwadratowych, dlatego toaleta (zabudowana) znajduje się w osobnym pomieszczeniu, a prysznic (za bambusową przesłoną) na zewnątrz. Domyślacie się więc pewnie, że najwygodniej jest odwiedzić Maringotki w sezonie ciepłym. Pierwsza to Maringotka Pomněnka, czyli ta nad rzeką, z tarasem zawieszonym nad wodą. Pomněnka to po czesku niezapominajka i właśnie te kwiaty porastają okolice domku (we właściwej sobie porze roku).
Tu po prawej (i poniżej) widzicie Maringotkę nr 2, zwaną Volavka. Jej nazwa oznacza czaplę, a nietrudno się domyślić, że inspiracja ptakiem wodnym nad stawem była dość naturalna. A właściwie: nad stawami, bo są tu dwa zbiorniki. Volavka znajduje się nad większym. Oba domki przeznaczone są dla dwóch osób plus można zabrać psiaka.
Zdaniem Slowhopa: Dodamy jeszcze, że o śniadania nie trzeba się martwić - są w cenie noclegu i są dostarczane pod drzwi w specjalnych koszach. Takie śniadanie na tarasie nad rzeką albo na brzegu stawu - bajka!