W czasach studenckich żeby wyskoczyć gdzieś z przyjaciółmi wystarczyły trzy rzeczy: przyjaciele, czas i trochę odłożonej kasy. Teraz bywa trochę trudniej, bo przyjaciele mają dzieci, dzieci mają grypę, pies ma biegunkę, a ciocię Grażynę trzeba odwieźć do sanatorium. Życie.
Ale co jakiś czas udaje się zebrać ekipę, ustalić ten jeden weekend, w który nikt nie ma dentysty i spędzić razem trochę czasu. Co to dokładnie znaczy w turystyce, którą Wam proponujemy? Wspólne robienie pizzy przy prawdziwym piecu, wyprawę na niedaleki szczyt, piknik pod gwiazdami, noc w lesie, przeprawę przez bagna. Ma być co wspominać po powrocie i dokładnie takie miejsca dla Was wybraliśmy. Zróbcie coś razem, odkryjcie coś nowego, przejdźcie się po górkach, napijcie nalewki przy kominku i ograjcie kumpli w planszówkę.
Jedna uwaga - to są miejsca dla uważnych podróżników, którzy dbają o dobrostan okolicznych ludzi, natury i zwierząt. W miejscach, które Wam proponujemy nie organizuje się typowych imprez znanych z wyjazdów integracyjnych departamentu sprzedaży. I o tym prosimy pamiętać:)
Wiemy, że nie tylko nam na hasło “balia w górach” nawet siarczystą zimą robi się cieplej na sercu. Więc czytajcie dalej, bo na tym torcie wisienek jest więcej. Chatę naturalnie macie w całości dla siebie, a konkretnie dla paczki 10 osób. Dzień zaczyna się tu wcześnie, od obserwacji mgieł w dolinie i Tatr na horyzoncie. Dobrze sprawdza się w tym zadaniu zestaw taras+kawa. Gdy cała drużyna będzie gotowa ruszacie na wycieczkę do rezerwatu Czarna Młaka. Można tam zobaczyć zjawisko bardzo rzadko występujące w przyrodzie - kilkusetletnie jezioro osuwiskowe, dom wielu gatunków żab, traszek i kumaków. Drugiego takiego miejsca ze świecą szukać, a Wy będziecie doskonale przygotowani żeby docenić różnorodność jego fauny i flory. Skąd wiemy? Bo w Chacie czekać będą na Was czołówki, lornetka, mapy i parę innych przydatnych drobiazgów. Do Młaki dojdziecie z domu w 40 minut, a jak będą chęci to możecie przejść się potem niebieskim szlakiem na Garby i Przehyby (godzinka). Stamtąd schodzicie żółtym szlakiem do centrum Muszyny na obiad - Melania poleca restaurację Rzym. Na wieczór gospodarze zabiorą Was na ognisko z zachodem słońca w tle i pieczonymi kiełbaskami i własnymi jabłkami. Potem to już instalujecie się do zapowiadanej balii z gorącą wodą albo sauny i fajrant. Pozamiatane, prawda?
„(...) Duży taras wyposażony w huśtawki kokony, fotele, oraz grill. Ruska bania i plac zabaw dla dzieci kusiły, by po wędrówce lub wycieczce rowerowej poddać się błogiemu lenistwu. Dużym plusem są dwie łazienki z radiem i klimatyczną muzyczką wyposażone w wannę i prysznic, tak więc przy dwóch rodzinach nie ma problemu z kolejką :) (...)”
Zdaniem Slowhopa: W garażu Chaty znajdziecie rowery, na których możecie poeksplorować okolicę - przez Muszynę przebiega fragment szlau Aquavelo, czyli ścieżki rowerowej przebiegającej przez malownicze fragmenty pogranicza.
Tu wybralibyśmy się z paczką dziewczyn (sorry chłopaki), żeby przypomnieć sobie jak smakują wieczory w dresach z wyciśniętymi kolanami, które pamiętają jeszcze studenckie czasy. Gdyby to było coś dla Was dziewczyny (a nie oszukujmy się - każda z nas tego czasem potrzebuje) Łan Sztuk przywita Was jak dawno niewidziane przyjaciółki, uchyli drzwi oranżerii, zaprosi do wspólnego stołu i wspólnych dziewczyńskich opowieści. Najpierw kawusia na werandzie, która płynnie przejdzie w śniadanie i pogadanki przy dużym kuchennym stole. Eliza wie na czym polega potrzeba i wyspecjalizowała się w jej spełnianiu. W programie jest wycieczka do pobliskiego CampSpa, czyli w skrócie sauna, balia i nasze ulubione leśne kąpiele plenerowe w wywarze z roślin Warmii i Mazur. Pod lupę warto wziąć te fikuśne: masaże proszkami ziołowymi, ajurwedyjski masaż głowy, albo masaż lawendowy. W CampSpa maja nawet specjalne pakieciki dla dziewczyńskich ekip, ale pamiętajcie by zarezerwować je z wyprzedzeniem. W drodze powrotnej koniecznie należy zahaczyć o legendarne lody w Łukcie (pietruszkowe i solony karmel w kawiarni “U Smolejów”), bo uważa się, że po nich życie już nigdy nie jest takie samo. Po tej serii przyjemności nie pozostaje Wam nic innego jak pozycja horyzontalna najlepiej na łankowskiej łące, na której organizowane są pikniki. Jeśli zaś pogoda nie dopisze, spokojnie, przy kominku w salonie starczy miejsca dla całej ekipy.
„Każdy z nas marzy o takim domu. O malowniczej chacie, wypełnionej jazzem, zapachem kawy i darów natury. Otoczonej nieskalaną przyrodą, zwierzętami, a wypełnioną pięknymi ludźmi z czystymi sercami. Dziękujemy. ”
Zdaniem Slowhopa: W Łan Sztuk mają dwa pokoje trzyosobowe i dwie czwórki. Jeśli planujecie dłuższy pobyt pogadajcie z Elizą o warsztatach- chętnie Wam coś wyczaruje. W zasadzie nie musicie się ruszać z Łanu, bo na miejscu jest wszystko co do szczęścia potrzeba: pyszna szamka, dobrzy ludzie i dużo przestrzeni do relaksu. Warto odwiedzić restaurację Niwa w Kwaśnym Jabłku- ekologicznym gospodarstwie, które słynie z własnego cydru i realizuje w praktyce kuchnię "z pola na stół".
Tym razem zapraszamy w Izery. Dla nas to takie góry-kompromis dla tych, co niekoniecznie lubią ostre podejścia i zalewanie się potem, ale szanują piękne krajobrazy. W Izerskim Horyzoncie zmieści się Was dwunastka, a miejsca na chillowanie całą ekipą jest w bród: salon z kominkiem, grill i stoły na powietrzu i zadaszona altana. Tam możecie wystartować z porannym śniadaniem i wylądować wieczorem z ciepłą kolacją, a w międzyczasie zapraszamy na szlak. Opcje są trzy. Opcja “blisko”: na spacer do punktu widokowego, lub nieco dalej na Bobrowe i Zbójeckie Skały. Opcja “więcej”: w pół godziny dojeżdżacie autem na Rozdroże Izerskie. Tam możecie zostawić samochód na parkingu i pomaszerować 2,5h do Chaty Górzystów, gdzie w sezonie czeka na Was przezacna nagroda: naleśniki z jagodami. Ich rozmiary są wyzwaniem, ale smak wydobywa z człowieka to, co najlepsze (czyli zdolność do pochłaniania bardzo dużych porcji). Potem można wracać tą samą drogą lub zaliczyć jeszcze Świeradowiec (godzinka od Chaty) i pętlą wrócić na parking. Jest też opcja “Rambo”: przy okazji zaliczacie Stóg Izerski (to już się robi wycieczka całodniowa, więc wyruszcie rano, jeżeli wybierzecie ten scenariusz) i wracacie na tarczy, po zasłużoną kiełbasę z ogniska albo pieczonego kartofelka.
Zdaniem Slowhopa: Sprawdziliśmy na własnych stopach i wiemy, że Izery fenomenalnie sprawdzają się też zimą - są tu świetne trasy na biegówki i stoki narciarskie. A grzane winko przy kominku smakuje 10/10. Przypominamy jednak, że domy na Slowhopie nie mają przeznaczenia imprezowego.
Do Krzywego mamy stosunek sentymentalny, bo na własnej skórze doświadczyliśmy ciepłych, grupowych weekendów w tej mazurskiej oborze. Po pierwsze kawa nigdzie nie smakuje tak dobrze jak tutaj, w wiklinowym fotelu, wśród starych jabłoni, albo na pomoście. Weźcie dużyyy kubek i spróbujcie obu opcji. Widzicie te niebieskie drzwi? O tam się kierujcie. Nawet się nie zmachacie, bo do jeziora jest jakieś 50 m. A jeśli kawa to za mało, żeby wprowadzić Was z rana w stan używalności, polecamy skok na banie do jeziora, albo inną ciekawszę opcję - przepływ SUPem na jego środek. Nie mówcie tylko, że nigdy nie próbowaliście porannej medytacji na wodzie? Kiedy już poczuciecie się jak Dalajlama, oświeceni i gotowi wrócić na ląd, rozważcie spływ kajakowy Łaźną Strugą z metą na pieczonkach. I koniecznie wybierzcie towarzysza, który Was nie utopi, a jego ręce są zdolne utrzymać coś więcej niż komórkę. Ona nie będzie Wam potrzebna - Krzywe ma nie po drodze z siecią GSM i to jest kolejny z powodów, dla których warto tam pojechać, bo tam się naprawdę rozmawia. Przed Wami trzy godziny kontaktu z przyrodą i nurtem rzeki, a na mecie kociołek i piwko (szukajcie spływów u Małgosi we wsi Połom). Po powrocie chill na jeziorze i sesja w saunie, która wprowadzi Was w stan gotowości do odpalenia pizzowego pieca. Tak właśnie. Pizzowego pieca stojącego w sadzie. Wieczorem, kiedy zrobi się chłodniej, najlepsi w strategii zajmują sobie miejsce obok starego kaflowego pieca, w samym sercu domu. Odpalcie lekturę albo dobre wino, będzie Wam tam pięknie. Ponieważ jest to dom na wyłączność położony we wsi - można się cieszyć niemal hektarem wolności, ale prosimy o rozwagę w hałasowaniu. Krzywe to mazurska wieś, w której nadal mieszkają lokalni mieszkańcy i chcielibyśmy żeby nie uciekli.
„Spędziliśmy wspaniały tydzień w Krzywem. To świetne miejsce na wypoczynek dla trzypokoleniowej rodziny. Każdy znalazł dla siebie ulubiona aktywność: skakanie na bombę z pomostu, poranki z kawa pod jabłonią , joga o wschodzie słońca na pomoście, supy i pływanie w jeziorze, pizza z pieca w ogrodzie… Dziękujemy Marcinie i Olu ze stworzyliście takie miejsce :-) ”
Zdaniem Slowhopa: Krzywe działa sezonowo i rezerwuje się jak dzikie, więc polecamy polować na terminy. W domku zmieści się 8 osób, ale możecie próbować też z materacami i namiotami w sadzie. Wszelkie dane namiarowe znajdziecie w profilu na Slowhopie.
To będzie scenariusz dla rannych ptaszków albo tych, co są w stanie poświęcić jedno długie spanie, dla wschodu słońca na Babiej Górze. Naszym zdaniem warto. Plan jest taki: o 2.30 dzwonią budziki, bierzecie zimny prysznic, pakujecie latarki, banany, liczycie ekipę i ruszacie na szczyt. Macie ułatwione zadanie, bo szlak zaczyna się już za furtką. Widoki jak z tapety Windowsa, dobrze że jesteście w grupie, bo będziecie mogli sobie nawzajem podtrzymywać szczęki. Jeśli w trasie dopadnie Was zmęczenie, myślcie dużo o świeżym, smażonym Pstrągu Zawojskim z sąsiedniej hodowli, którego wszamacie zaraz po powrocie (ponoć dobrze smakuje z żętycą w roli zapojki). Jeśli ekipa sprawna i zgrana już o 14.00 wrócicie szczęśliwi i zmęczeni do Zawoi. Nie myślcie, że to koniec przygód i przyjemności. Co powiecie na kąpiel w ciepłej balii ogrodowej? A może wolicie orzeźwiający skok do Rybnego Potoku, który płynie dosłownie pod oknami domku? Można też wybrać dwie opcje, bo kto bogatemu zabroni. Wieczorem koniecznie ognisko z winem i oglądaniem gwiazd w pakiecie, a rano kawka na pomoście i muzyka ze strumyka.
„Zawoja 1725 to idealne miejsce na ucieczkę od zgiełku miasta. Szumiący strumyk za oknem, śpiew ptaków, zapach lasu - cisza i spokój :) W ciągu dnia można się nieźle zmęczyć na górskich szlakach (w maju ludzi bardzo niewiele, dodatkowy plus), a wieczorem wykąpać się w balii z gorącą wodą i podziwiać gwiazdy (magia!). Domek jest piękny i świetnie wyposażony - naprawdę jest tam wszystko czego potrzeba. Kontakt z właścicielem świetny! Na pewno wrócimy :) Dziękujemy! ”
Zdaniem Slowhopa: Zawoja to dwa domki (mniejszy dla 4, większy dla 8 osób) więc jeśli wynajmujecie jeden z nich możecie trafić na towarzystwo (do podziału jest miejsce na ognisko, pomost i balia). Na szamkę wpadajcie do Dzikiej Chaty, Tabakowego Chodnika i Karczmy Zbójnickiej. Jeśli lubicie pedałować to w okolicy (1 km) jest wyciąg na Mosorny Groń z trasami na rowery MTB. Wjeżdżacie kolejką z rowerami i śmigajcie w dół profesjonalnie przygotowanymi trasami zjazdowymi. Z dzieciakami koniecznie zaliczcie Halę Barankową gdzie można na legalu podejść i pooglądać spore stada owiec oraz kupić serki.
Wisienka nad Biebrzą dla tych, którzy potrzebują trochę więcej luksusu. Ten widok powalił nas na łopatki. Potem zobaczyliśmy wannę i padliśmy po raz drugi. Od razu uprzedzamy, że o tę wannę to będą walki, więc lepiej zrobić exela na wejściu, żeby potem nie było płaczu. Tutaj zabralibyśmy paczkę przyjaciół, którzy lubią przyrodę, dzikie zwierzęta, zwiedzanie z poziomu siodełka (ale tak żeby się nie zmachać) i tych, co lubią jeść. Tutaj jedzenia ci pod dostatkiem, wszakże to Podlasie, a więc mięsko, knedle, cepeliny i tereny płaskie jak naleśnik - idealne do pedałowania. My zrobilibyśmy to tak: najpierw leniwe śniadanko na tarasie, nasłuchiwanie odgłosów Biebrzy, kontemplacja kumkania, śpiewania, bzyczenia, obserwacja saren, bocianów i zwierząt, o których istnieniu nie mieliście pojęcia. Potem hop na rower i sru na łosiostradę. Carska droga (inaczej zwana właśnie łosiostradą) to 35 kilometrowa ścieżka biegnąca przez Biebrzański Park Narodowy. Nazwa nieprzypadkowa, bo często spacerują nią łosie, jedźcie więc łośtrożnie. Na trasie zatrzymajcie się na spacer 400 metrową kładką nad bagnami (Długa Luka) i wdrapcie na wieżę widokową w Bagno Ławki. Jeśli bardzo chcecie zobaczyć łosia polecamy mocno poranną, albo wieczorową wyprawę przy zachodzie słońca. W drodze powrotnej odwiedźcie sąsiadów prowadzących gospodarstwo Smaki z Goniądza. Kupicie u nich świeży nabiał, jajka, pieczywo, wędliny, a nawet gotowe dania zamknięte w słoikach. I problem gotowania z baśki. A teraz uwaga! Taka ciekawostka: w ofercie mają także wino topinamburowe i wino z mniszka lekarskiego, może warto mieć to na względzie?
„Piękny, klimatyczny, wygodny dom, w którym czuliśmy się jakbyśmy przyjechali do domu przyjaciół, do którego zostawili nam klucze. A to dzięki dbałości o drobiazgi - czystość, wszystko co niezbędne w kuchni, wygodne miejsce do pracy przy komputerze, wygodna kanapa... Rozczuliło mnie, że w młynku do kawy była nawet świeżo zmielona kawa. :) Widok z tarasu (a właściwie i z kanapy, bo cała jedna ściana to okno) uzależniający, przez ogród podczas naszego pobytu przeszły bocian, jeż oraz sarna, a także mnóstwo ptaków, których nazw nie znamy. Bardzo fajnie jest też przygotowany przewodnik dla gości, z kilku porad skorzystaliśmy. Z całego serca polecam, a my zapewne wrócimy. :) ”
Zdaniem Slowhopa: Stodoła pomieści 8 ziomków. Weźcie swoje rowery. A jeśli macie ambicje na dłuższe wycieczki (niekoniecznie rowerowe) wpadajcie na Tykocin, jego Zamek, Wielką Synagogę, Małą Synagogę – Dom Talmudyczny i Tykociński rynek z pięknymi zabudowaniami.
Na początek powiemy Wam, że tu dotrzecie bez samochodu. W Zwardoniu jest dworzec, a z dworca do Chaty jest niecałe półtora kilometra. I co z tego? Ano to, że nikt nie musi być kierowcą i każdy może sobie machnąć piwko po obiedzie. Wiemy jak jest, znamy życie. Ale zanim piwko to Magda ma dla Was ciekawą propozycję: ceremonia kakao połączona z medytacją i treningiem Jacobsona. Od razu włączy Wam się tryb wakacje. Potem spotkanie przy kominku z grą “Geometria pytań”, czyli gwarancja, że poznacie się jeszcze lepiej (siebie samych i siebie nawzajem). Dzień numer dwa zaczniecie od śniadania zmiksowanego z lokalnych przysmaków, które wcześniej zamawiacie z długiej listy dostarczonej przez Magdę. Pałaszujecie więc według upodobania swojski chleb na zakwasie z ręcznie robionym masłem i jajecznicę albo biały ser od pani Marysi z miodem od pana Tomasza. Na liście są też ciasta, konfitury, swojska kiełbasa, mleko, zupy, a nawet tort. Możecie się porządnie zaopatrzyć i zapomnieć o spożywczaku. Po śniadaniu wycieczka w góry i ognisko na szczycie Dużego Rachowca. A wieczorem, po powrocie, hop do sauny. Dzień zamykacie z kubkiem herbaty na tle kominka albo na posiadówce w odpicowanej stodole, z lokalnymi procentami poleconymi przez Magdę.
„Klimatyczna chata pośrodku niczego. Cisza, spokój. Zimą stok i górki na sanki w zasięgu ręki. A sanki na wyposażeniu. Coś pięknego! Zwardoń to absolutny koniec świata gdzie kiedy wszędzie panuje wiosna, tam pada śnieg i wita Was prawdziwa zima. Potwierdzone w marcu 2020. Komfortowe warunki, idealna chatka na integrację rodzinną lub z przyjaciółmi. Oddzielne sypialnie dają komfort w nocy, a wspólna przestrzeń salonowo-kuchenna sprzyja spędzaniu wspólnie czasu, którego tak bardzo brakuje zabieganym ludziom z miasta.”
Zdaniem Slowhopa: Latem w Zwierzówce możecie też wymoczyć nogi w basenie albo umówić się na jogę, a zimą ruszyć na narty na ZwardońSki. Opcji jest sporo na każdą porę roku i każdy skład - z dzieciakami też jest co robić. W Zwierzówce zmieści się 8 osób, a jeśli jest Was więcej sprawdźcie sąsiednią Jankówkę - tam do 12 osób (tutaj).
A tu urzekła nas ilość kanap, poduszek, leżaczków, hamaczków i miejsca do podkurczania nóg jesienną porą, w towarzystwie ulubionych ludzi. Między starorzeczem Narwi a jeziorami, pod sosnowym starodrzewiem, wyrosła chatka, która ucieszy spracowanych warszawiaków, tych, co nie lubią oddalać się zbytnio od miasta albo zwyczajnie nie mają na to czasu. I owszem w tym miejscu moglibyśmy namawiać Was, żebyście pojechali tam i spróbowali swoich sił na waku w parku wodnym w Trzcianach albo wskoczyli na kajaki i pomachali kończynami zanim na stół wjedzie karkówka, którą trzeba będzie później spalać przez tydzień. Ale po co, skoro w pozycji półleżącej życie może być równie piękne? O poranku kawa na tarasowej kanapie i my pewnie poszlibyśmy na grzyby. Połączcie grzybobranie ze spacerem wzdłuż Narwi i koniecznie z zakupami u lokalnych rolników. Jajka i warzywa sezonowe kupicie u sąsiadów, a po większe rarytasy (kozie sery i wędliny) warto wyskoczyć do Sikorzanki (sugerujemy wcześniej zadzwonić i zapytać o ofertę). Wieczorny punkt obowiązkowy to grill płynnie przechodzący w posiadówki przy kominku. Taką mamy wizję, podobno się sprawdza.
„Świetne miejsce na krótki jak i długi odpoczynek. Uroczy dom w lesie, w cichej okolicy. Świetnie wyposażony jak i zadbany, można odpocząć na tarasie jak i hamaku pomiędzy sosnami. Jest pare fajnych miejsc nad rzeką Narew, gdzie można sobie odpocząć. ”
Zdaniem Slowhopa: Masuria Warsaw polecamy grupie bliskich przyjaciół w liczbie 8 sztuk, bo cały dom posiada tylko jeden zamykany pokój (resztę pomieszczeń oddziela tylko piętro). Uwaga, zapiszcie te adresy: Gospodarstwo Sikorzanka, a sąsiedzi z jajami i warzywkami o tutaj: ul. Kościelna 123 Skrzeszew, ul. Juliusza Słowackiego 5, Kałuszyn, ul. Juliusza Słowackiego 7, Kałuszyn.
Jak to wygląda w Orłowcu sami widzicie. Jeśli dalej trzeba Wam przepisu to dostaliśmy od gospodarzy taki, że po napisaniu tego zestawienia pakujemy manatki i tyle nas widzieli. Na dobry początek dnia joga na tarasie. Strumyk leniwie szemrze i tylko owce sąsiada przerywają błogą ciszę. Są tak urocze, że nikt nie ma im tego za złe. Potem hop do kuchni z widokiem, szykować śniadanko dla ekipy. Potem spalanie na szlaku, czyli ściągacie aplikację Mapsme i wybieracie kierunek: Orłówka, Borówkowa albo Jawornik Wielki, wszędzie macie ok 1,5h marszu w 1 stronę. Możecie również leśną trasą, czerwonym szlakiem udać się do pobliskiego uzdrowiska Lądek-Zdrój (jakieś 2h marszu). Spokojnie, nikt wam nie każe wracać na głodnego. W Lądku zjedzcie koniecznie w kultowym barze Lux (pierogi i placki ziemniaczane to pozycje obowiązkowe), albo w pizzerii Marianna, a na deser hop do Albrehtshalle. Najedzcie się do syta bo czeka Was jeszcze wycieczka po Lądku: Dzielnica Zdrojowa z monumentalnym Domem Zdrojowym Wojciech na czele, spacer wśród XIX- wiecznych willi, a potem wzdłuż rzeki na stary rynek, na targ staroci. Na wieczorne posiedzenie wybierzcie Winiarnię w Radochowie z przepięknym widokiem. A potem już tylko błogość w Dzikości: chillout, gry planszowe, książki i ciepło kominka.
„Wspaniała lokalizacja pod względem zarówno usytuowania na mapie Polski, jak i przeuroczego domku! Doskonałe miejsce dla grupy znajomych lub rodziny, chcących odpocząć od miejskiego zgiełku. Super szybki i przyjemny kontakt z otwartymi i przemiłymi właścicielami. Polecam! ”
Zdaniem Slowhopa: Koniecznie wpadajcie do Domu Zdrojowego Wojciech w Lądku-Zdrój i umówicie się na basen. Kuracji jest do wyboru do koloru ale trzeba wcześniej rezerwować o tutaj.
Czas na miejsce dla ośmiu wspaniałych. Dziewczyn, chłopaków i grup mieszanych. Dzień zaczynacie tu w jadalni z pocztówkowym widokiem na wodę. Na śniadanie wjeżdżają lokalne produkty od gospodyń ze wsi obok (Monika pomoże Wam ogarnąć temat). Najedzeni ruszacie w plener, a w jaki sposób to już Wasz wybór. Możecie (ale nie musicie) podzielić się na sekcje: pływacką (kajaki wypożyczycie w pobliskim Sztynorcie lub możecie wynająć od Moniki łódkę), kolarską (rowery na miejscu i szlak “Niebieska wstęga jezior” przebiegający obok domu) oraz pieszą (spacery poza szlakiem). Nieoficjalnie mówi się też o istnieniu sekcji kanapowej. W każdym razie po aktywnościach w ciągu dnia w ciepłych miesiącach zaleca się grupowy relaks w ogrodzie z hawajską altaną. W godzinach wieczornych zmienia się w ucztę przy ognisku, a koło północy - w densy w świetle księżyca. Jesienią i zimą też nie ma źle - całą paczką pomieścicie się w salonie, przy kominku, rzucając okiem na mniej oczywistą, chłodniejszą wersję Mazur za oknem.
„Cudowne miejsce. Łabapa urzekła nas absolutnie. Trafiliśmy na fantastyczną zimową pogodę - dużo śniegu i lekki mróz. W bliskiej odległości doskonale widoczne z domu zamarznięte jezioro. Wieczory w takiej scenerii, przy palącym się kominku i w towarzystwie lisów, które podchodziły pod okna ... co tu dużo gadać ... bajka.”
Zdaniem Slowhopa: Warto podpytać gospodynię, Monikę, o lokalne smaczki i pomysły na wycieczki - zna Łabapę jak własną kieszeń i chętnie podpowie co jeszcze można robić w okolicy.
W tym miejscu powiedzenie “chyba marzysz” nabiera nowego sensu. Marzymy a i owszem, a dokładnie o wywczasie w tej chatce we wsi Marzysz, który wygląda jak portal do innego świata, tego bez asapów, kejsów i szefa łypiącego spod byka na twój ekran kiedy w godzinach pracy po raz setny sprawdzasz co tam u Make Life Harder. Widzicie to zdjęcie wielkiego stołu w salonie i jego lustrzane odbicie na tarasie? Właśnie tak wyobrażamy sobie wypady z przyjaciółmi: spędzone przy wielkim stole, przy których opowieści snują się bez końca. A jeśli jeden z Was ma żyłkę do pichcenia, to już serio więcej nic nie potrzeba (bo zmywarka jest na miejscu i działa). Kiedyś było to miejsce rodzinnych zjazdów, dziś może to być wasza baza zjazdowa. Scenariusz jest prosty- sprawdzacie jak smakuje dzień spędzony na tarasie, albo i dwóch. Możecie to zrobić z perspektywy leżącej (ręcznik i opalanko), półleżącej (leżak) albo siedzącej (krzesło przy wspólnym stole). Kiedy znudzi Wam się leżenie brzuchem do góry, a gwarantujemy, że szybko to nie nastąpi, wtedy hop do kajaka bo 100 metrów od domu kajakarze zaczynają spływ Czarną Nidą. Po zakupy na obiad wyślijcie delegację, ale nie spodziewajcie się trufli i humusów, lokalny sklepik (1,6 km w Marzysz Pierwszy) ma podstawowe zaopatrzenia, po więcej trzeba udać się do Kielc. Nam absolutnie wystarcza wizja kiełby zawieszonej nad ogniskiem albo grillem (wiata jest zadaszona więc deszcz was nie przegoni) i jeszcze druga wizja leżakowania na podłodze pod kominkiem. Ręka do góry kto się rozmarzył?
„Byliśmy w Marzysz Powoli z pieskiem. Przy domu znajduje się bardzo duży ogrodzony ogród (piesek mógł śmiało sobie biegać bezpiecznie) oraz miejsce do grillowania z dużą ilością miejsca do biesiadowania. Dom bardzo duży z wielkim tarasem z widokiem na naturę. Miejsce jest bardzo dobrze wyposażone. W kuchni znajdziemy wszystko czego potrzebujemy. Przytulny salon z kominkiem. Można tutaj zdecydowanie bardzo dobrze odpocząć. Serdecznie polecamy i chętnie wrócimy :) ”
Zdaniem Slowhopa: Domek dla max 13 osób i ich psich towarzyszy. Spływ można zamówić o tutaj.