Pamiętacie te czasy, kiedy samochód rodziców rozpoznawało się po melodii jego silnika? Najczęściej był on sygnałem do ucieczki (kryć się, wracają!), na przykład wtedy, gdy postanowiliśmy zostać fryzjerem-artystą, korzystając z długich włosów (i uprzejmości) młodszej siostry. Pewnie dlatego czujemy pewien rodzaj satysfakcji, podjeżdżając gdzieś naszym dyskretnym elektrykiem.
O miejsca przyjazne samochodom elektrycznym pytaliście nas wielokrotnie, dlatego we współpracy z marką Skoda, producentem Skody Enyaq przygotowaliśmy katalog miejsc, w których bez problemu naładujecie swój samochód elektryczny podczas wyjazdu i zostawicie po sobie ciszę i brak spalin. Pomyśleliśmy, że w sumie taka fura aż się prosi, żeby ją zabrać na jakąś wycieczkę. Zwłaszcza, że w środku jest tak cicho, że już sama droga to solidny odpoczynek. Dlatego poszliśmy za ciosem i rozpisaliśmy dla Was pięć propozycji jednodniowych (albo weekendowych) wojaży z pięciu dużych miast w Polsce. Staraliśmy się, aby były to wycieczki w granicach 500 km, bo właśnie tyle możecie przejechać Skodą Enyaq po naładowaniu jej do pełna.
Fura naładowana, teraz czas na Was. Z tych wycieczek wrócicie porządnie naładowani pięknymi widokami, przygodami i ciszą. W drogę!
Dolny Śląsk już tak ma - gdzie by nie wdepnąć, tam jakiś lokalny smaczek. Wykorzystaliśmy tę obfitość, i choć może się wydawać, że ta propozycja trasy wręcz ocieka atrakcjami, to wciąż będzie to podróż w duchu slow. Nazwaliśmy ją czule pięciopasmówką, bo w trakcie przejazdu Wasze oczy będą się ślizgały po pięciu różnych górskich zboczach: Masywie Ślęży, Górach Sowich, Wzgórzach Włodzickich, Górach Kamiennych i Wałbrzyskich. Przed nami jakieś 206 kilometrów dolnośląskich uroków (zaplanowanych na ok. 10 godzin radochy). Na szczęście w samochodzie panuje błoga cisza, więc kto nie prowadzi, ten może przyciąć komara. Gotowi? To jedziemy:
1. Szybki wyjazd z Wrocławia i już pędzicie w kierunku Gór Sowich (ok. 1,5 h). Po drodze możecie podziwiać Masyw Ślęży – wygasłego podwrocławskiego wulkanu, który podobno nawet dziś znajduje sympatyków dawnych kultów i wierzeń. Radzimy nie odklejać nosów od szyby, bo w dalszej części panoram drogowych uroki doliny potoku Kamionka oraz Parku Krajobrazowego Gór Sowich. Karetę zaparkujcie na Polanie Jugowskiej (dostępne 4 parkingi) i hop do Zygmuntówki – schroniska, w którym można się pokrzepić kawą lub wciągnąć wczesny brunch. Zacne widoki zdecydowanie umilają posiłek.
Ciekawostka: przed zaplanowaniem wyjazdu warto sprawdzić lokalne kalendarium. W okolicy np. Festiwal Dzieje Się lub Festiwal Góry Literatury, a na naszej trasie mijamy Dom Pracy Twórczej Muchomorek, w którym organizują np. potańcówkę na dechach w stylu lat 70.
2. Nie zdejmujcie jeszcze butów terenowych, bo kolejny przystanek będzie idealny do uklepania zjedzonych w Zygmuntówce przekąsek. Zaparkujcie tutaj, a jakieś 45 minut dalej czekają na Was sympatyczne scenerie z Lisich Skał.
3. Teraz można dwojako: albo ruszyć na zwiedzanie Podziemnego Miasta Osówka (sieć tuneli i pomieszczeń z czasów II wojny światowej, ukrytych pod ziemią), albo zeskoczyć z turystycznej arterii i powędrować przez Wzgórza Włodzickie. Opcja podziemna: czas zwiedzania podziemi z przewodnikiem (obowiązkowo) wynosi ok. 90 minut, ale należy uwzględnić sezonowe oblężenie – bywa, że trzeba dłuuugo czekać na wejście.
Opcja nadziemna: przystajecie na parkingu przy PKP w Świerkach Dolnych, po czym przez jakieś 45 minut spacerujecie przez wyjątkowo mało oblegane i malownicze okolice. Można zakończyć przemarsz przy wieży widokowej, ale my polecamy Wam dojście do Góry Włodzickiej. Nacieszcie się widokami przynajmniej przez kilka minut, przysiadając na trawie lub okolicznej ławeczce. Gdy w drodze powrotnej będziecie już blisko auta i zostanie Wam przynajmniej jedna kreska baterii w nogach, zajrzyjcie do tunelu kolejowego pod Świerkową Kopą (blisko parkingu).
4. Jeśli zdążyliście zgłodnieć, można wdepnąć na obiad do restauracji Pod Dwiema Lipami w Bartnicy (plotki głoszą, że porcje jak dla oraczy, więc nikt głodny nie wyjedzie). Jeśli jednak macie większego smaka na widoki, można przedłużyć porę obiadową i dotrzeć np. do Schroniska PTTK Andrzejówka (parking nieco poniżej schroniska). Tam wsuniecie obiad, kupicie lokalne piwko na wieczór i nacieszycie się widokiem strzelistej Waligóry (Góry Kamienne). Jeśli chcecie spalić poobiednie kalorie, można spróbować się na nią wdrapać od strony schroniska (ok. 60 minut z zejściem). Aby zejście było mniej zawałogenne, polecamy powrót od drugiej strony: najpierw szlakiem żółtym, a potem niebieskim.
5. Jeśli wdrapaliście się na Waligórę, na pewno zrobiliście w brzuszku sporo miejsca na deser. A w Zamku Książ serwują desery, dla których warto nadwyrężyć tygodniowy limit kaloryczny. My tartę cytrynową z bezą prawie połknęliśmy razem z talerzem. Sam zamek też jest wart zwiedzenia, ale jeśli nie starczy Wam już sił, przynajmniej wpadnijcie przejść się po dziedzińcu, uzupełnić kolekcję wspomnień o kolejne miłe widoki i spróbować miejscowych delicji.
fot. 1. Shutterstock/ewaplesna, fot. 2. Shutterstock/Haidamac, fot. 3. Sowie Klimaty, fot. 4. Shutterstock/Fotokon, fot. 5. Shutterstock/fotolupa
Idziemy o zakład, że Roztocze to nie jest pierwszy wybór mieszkańca Krakowa, jeśli idzie o wycieczkę. Ale fakt jest taki: z Krakowa do centralnego Roztocza dojedziecie w nieco ponad 3 godziny. Naszym zdaniem – do zrobienia. To połowę mniej niż traska na Pomorze, więc jeśli marzy Wam się zażyć jodu, wystarczy wklepać w GPS Roztocze. Dlaczego? Bo roztoczańskie powietrze zawiera ponoć ilość jodu porównywalną do tego nadmorskiego. I mamy więcej argumentów. Na Roztoczu słońce świeci aż 100 dni w roku. Szansa na pogodę – nieporównywalnie większa. Jeśli krajobraz za oknem zacznie przypominać Toskanię, a przed oczyma będą migać Wam obrazki winorośli korzystających na maksa z nasłonecznienia, istnieje spora szansa, że dojechaliście na Roztocze. Czujecie się przekonani? To ładujcie furę, jedziemy na wycieczkę. PS Jeśli uznacie, że 3 h w jedną stronę to zbyt wiele, po prostu zaplanujcie dłuższy pobyt na miejscu. Tutaj znajdziecie mapkę ładowarek dla swojej karocy, a tutaj listę klimatycznych miejscówek, które przyjmą Was z otwartymi ramionami.
1. Wklepujecie w nawigację Zwierzyniec (mniej niż 300 km). Spróbujcie zacząć od zwiedzania Starego Browaru (lepiej wcześniej się umówić) połączonego z degustacją słynnego piwa Zwierzyniec. Będziecie mieli okazję wychodzić to, co skosztowane. Samochód zostaje pod budynkiem browaru, a wy ruszacie dalej pieszo.
2. Pakujecie do plecaka wałówkę i truptacie na Bukową Górę, położoną na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego – najbardziej zalesionego parku w Polsce. Na wejście będziecie potrzebowali jakieś 1,5h. Na górze wciągacie kanapkę z pasztetową z widokiem i łapiecie oddech na dalszą wędrówkę. Schodzicie do wsi Sochy, robiąc małą pętelkę w kierunku Stawów Echo. Im wcześniej zaczniecie wędrówkę, tym większa szansa na spokój przy stawach i orzeźwiającą kąpiel bez potykania się o klapki współplażowiczów. Kiedy uznacie, że kopyta wymoczone i zrelaksowane wystarczająco –wsuwajcie trampki i ruszajcie spacerkiem w drogę powrotną do Zwierzyńca, przy okazji rzucając okiem na słynny Kościół na Wodzie.
3. Kolejny punkt programu – drewniane chatki Roztocza. Najwięcej znajdziecie ich w dzielnicy Borek, w północnej części Zwierzyńca. Drewniana zabudowa powstała na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Całość tworzy sześć ulic, najbardziej charakterystyczna z nich ul. Wąska ma niecałe 2 metry i w całości oryginalną zabudowę. Jeśli lubicie podróże w czasie, przespacerujcie się nią koniecznie. PS Wszystkie oczy na pokład – urokliwe chatki rozsiane są po całym Roztoczu i nawet jeśli opuścicie ten punkt programu, jest spora szansa, że natkniecie się na niejeden domek, który rozmiękczy Wasze serca.
4. Po spacerze wracacie po samochód i jedziecie w stronę Józefowa zobaczyć panoramę z tamtejszej Baszty Widokowej. Ponad 18-metrowa wieża została w całości zbudowana z kamienia pochodzącego z tutejszego Kamieniołomu Babia Dolina. Po zejściu z wieży warto zrobić po nim krótki spacer.
5. To wzywa zasłużona szamka. Wsiadacie w frukę i ruszacie w kierunku Krasnobrodu. Jeśli starczy Wam czasu i sił w nogach, możecie zaliczyć tamtejszą wieżę widokową i spacer przy zalewie. Albo jedźcie prosto do Restauracji Mama. Nie dość, że jest pięknie, to jeszcze obłędnie pysznie. Polecamy miks pierogów (kurki rulezz). Ilość kolorów we wnętrzach i na talerzu skutecznie podniesie Wam poziom energii i dopaminy. Jeśli starczy Wam miejsca w brzuszku spróbujcie także słynnego pstrąga roztoczańskiego w Chacie Rybaka w Bondyrzu. Bo kto Wam zabroni?
6. W drodze powrotnej spróbujcie wyskoczyć po zapas winnych dobrodziejstw Roztocza. Jesteście furką, więc nie będziemy polecać Wam degustacji no, chyba że planujecie zatrzymać się tu na dłużej - tutaj znajdziecie listę klimatycznych miejscówek do spania. Możecie umówić się na zwiedzanie i degustację do Winnicy Lipowiec, a nawet zapałać się na winobranie w Winnicy Ostrowskich.
fot. 1. Szyszki z Lasu - Glamping, fot. 2. Sosnowy Taras, fot. 3. i 4. fot. Shutterstock/PhotopankPL, fot. 5. Shutterstock/logorytm
A teraz rozgrzewka dla języka, wszyscy razem: “a, o, e, i, u, y!”. Nie ma co się śmiać, bo za trzy chwile wjedziemy w krainę Kociewiaków. Kociewie to region etnograficzno-kulturowy, a jego granice wyznacza echo kociewskiej gwary. Dlatego wstępna joga dla języka to wcale nie taki zły pomysł. Mając na uwadze Wasz komfort i charakter podróży, poskromiliśmy chęć wtłoczenia w plan dnia katalogu atrakcji. Z tego powodu ograniczyliśmy trasę tylko do kilku punktów Kociewia i Borów Tucholskich (ok. 265 km w całości). Będą za to elementy kulturowe i sporo outdooru – do wyboru w wersji lądowej oraz wodnej. Proszę zapiąć pasy i skręcić szyje w kierunku samochodowych okien, bo przed Wami niemało przyrodniczych scenerii. Ruszamy tak:
1. Gdańsk od Grodziska Owidz dzieli ok. 70 km spokojnej drogi. Grodzisko łączy w sobie dwa istotne podróżniczo pierwiastki: kulturowy (bo to tutaj poznacie dzieje XI-wiecznego grodu i świat słowiańskich bogów) oraz przyrodniczy (rekonstrukcja obejmuje ponad 6 ha terenu, malowniczo usytuowanego na morenowym wzgórzu, w zakolu rzeki Wierzycy). Można zwiedzić Muzeum z przewodnikiem (ok. 30 minut), można spróbować swoich sił w słowiańskim rękodzielnictwie, a na pewno warto sprawdzić, czy uda Wam się zgrać Waszą wyprawę z miejscowym wydarzeniem, np. piknikiem historycznym lub Festiwalem Mitologii Słowiańskiej. Polecamy uwadze owidzki spacer ziołowy.
2. Jeśli w ciągu następnych 60 minut trasy spadnie Wam cukier, to wrzućcie w nawigację adres, który wychwalają w Internetach. Podobno ekipa kulinarna w Przystanku Tleń swobodnie kreuje zarówno dania tradycyjne (po pierogach z jagodami ponoć trudno nie oblizać talerza), jak i włącza impresje kulinarne z podróży. Duży plus dla rodzin typu pies+: tu można stołować z ogonkami!
3. I teraz do wyboru: dla kajakarzy (i nie-kajakarzy, którzy jeszcze nie wiedzą, że są o krok od pokochania tego sportu): można wybrać trasę 2–3 h, np. trasę Stara Rzeka–Tleń (ok. 7 km) lub trasę Tleń–Żur (ok. 10 km). Gospodarze Przystanku Tleń polecają spływy ze sprawdzoną przez siebie firmą. Zakochanym w dwóch kółkach zaproponujemy trasę rowerową wokół Zalewu Żurskiego. To jakieś 17 km, czyli ok. 60 minut – wliczając przerwy na liczenie saren i chwilę na koncert dudka. W programie uwzględniono sosnoterapię.
4. Po takim “wpięciu się w naturę” i naładowaniu swojego wewnętrznego powerbanku pora na solidny obiad. Nie trzeba szukać daleko, bo pełnowymiarowy wypas kulinarnych fantazji jest na zamówienie w Przystanku Tleń. Na odchodnym weźcie w łapkę piwo z ichniego browaru na zwieńczenie trasy samochodowej po powrocie do domu.
5. Gdy już toczycie się spokojnie w kierunku Trójmiasta, a przyjdzie Wam chętka na jakiś lokalny akcent souvenirowy, skręćcie do Radziejowa do “Lawendatodobro”. A to zatopić wzrok we fiolecie lawendowego pola (najlepiej w połowie lipca) i zalec na kocu w okolicy, a to uzupełnić zapasy lawendowych kosmetyków lub miodu. Wstęp na pole jest bezpłatny.
fot. 1. i 2. Przystanek Tleń, fot. 3. Osada Betlejemka, fot. 4. Domki w lesie, fot. 5. Shutterstock/Nowaczyk
Podlasie jest jak babka ziemniaczana, nigdy się nie nudzi. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy pominęli je w tej wyliczance. Kiedy wszyscy grzeją na Mazury albo ściągają z parawanem na Pomorze, nie bądźcie jak wszyscy i skręćcie na wschód. Naszym zdaniem wystarczy chwila, żeby poczuć tę miłość. Jest w tej krainie jakaś magia – drewniane budynki z gankami mrugają do przybyszów kolorowymi fasadami, a przydrożne ławki, jakby stały tam od zawsze, zapraszają do wspólnego odpoczynku. Mamy też mocny argument dla gastroturystów: cepeliny tylko czekają, żeby wskoczyć w Wasze zapadłe brzuszki. Nie musicie od razu stawać twarzą w twarz z żubrem, żeby poczuć ten wajb. Nasz program wycieczki na pierwszy raz spokojnie wystarczy. Gotowi zakochać się w Podlasiu? No to ładujcie furkę, ruszamy.
1. W Hajnówce łapiecie oddech i kolejkę wąskotorową do zbiornika Topiło (intrygująca nazwa zbiornika pochodzi ponoć od okalających te tereny bagnisk, w których kiedyś topiły się krowy). Sztuczny zalew we wsi o tej samej nazwie, chociaż do złudzenia przypomina naturalny zbiornik, powstał na rzece Perebel w celu składowania tzn. „pławienia” drewna. Środek rzeki przecina grobla, po której biegnie tor kolejki wąskotorowej – kiedyś transportowano w ten sposób drewno, dziś kolejka jest atrakcją turystyczną i wozi podróżników przez nadpuszczańskie lasy, aż do zbiornika Topiło (11 km). Bilet na przejazd uwzględnia dwustronną przejażdżkę z godzinnym przystankiem przy zbiorniku. Na miejscu wybierzcie się na spacer ścieżką przyrodniczą „Puszczańskie Drzewa” biegnącą wzdłuż stawów (około 2 km). Przed wyjazdem sprawdźcie szczegóły kursowania kolejki na tej stronie. Jeśli starczy Wam sił w nogach, spróbujcie w drodze powrotnej wdepnąć do Muzeum Miniatur Zabytków Podlasia w Hajnówce.
2. Teraz kierunek Dubicze Cerkiewne. Weźcie wodę i zróbcie sobie spacer wokoło cerkwi w pięknym, smerfowym kolorze. Gdyby upał dawał się we znaki, bikini zmoczycie nad Zalewem Bachmaty.
3. Poluzujcie paski, nastała godzina obiadowa. Zaplanowaliśmy dla Was prawdziwą rozkosz w Ostoi Szumiłówka. Miejsce działa sezonowo (od maja do września), ma przesympatycznego właściciela i menu pełne prawdziwych podlaskich smaków. Wszystko przygotowywane jest na bieżąco, lista pozycji w “menu” nie jest długa, ale autentycznie podlaska. I pyszna. Babka ziemniaczana to pozycja obowiązkowa – w wersji z pieca albo z patelni, ze skwarkami, albo bez. Umówmy się jednak, że jecie tyle, żeby dać radę się podnieść, bo…
4. Zaledwie kilka kroków od Ostoi znajduje się Święta Góra Grabarka – najważniejsze prawosławne sanktuarium w Polsce. Jedna z teorii jej powstania głosi, że góra zyskała sławę po epidemii cholery, która szalała na Podlasiu w 1710 roku. Grabarka objawiła się wtedy we śnie pewnemu starcowi z siemiatyckiej parafii jako miejsce, które uchroni wiernych przed zarazą. Dziś cerkiew na górze otacza tysiące krzyży, pozostawionych przez pielgrzymujących tu wiernych. Widok wprawiający w zadumę i zdecydowanie niezapomniany.
5. Ostatni przystanek: Drohiczyn, czyli historyczna stolica Podlasia. Miłośnicy panoram nie będą zawiedzeni – z tutejszej Góry Zamkowej roztacza się wyjątkowy widok na zakole Bugu. Dla tych, których energia nie opuszcza po jedzeniu (i tych, których jedzenie nie opuści po rejsie) opcją może być przejażdżka katamaranem po rzece. Od 2013 roku w Drohiczynie odbywają się największe spływy kajakowe w Polsce. Lubicie machać? 10 edycja imprezy w sierpniu. Szczegóły spływu znajdziecie na tej stronie.
fot. 1. Wiejska Chata na Podlasiu, fot. 2. Pensjonat Uroczysko Zaborek, fot. 3. i 5. Podlaskie Siedlisko, fot. 4. Dolina Łapicze.
Poznaniacy mają fajnie, bo gdzie się nie ruszą to jezioro, rzeczka, park narodowy albo krajobrazowy. W zasięgu 200 km można zrobić tyle wycieczek, że styknie planów na cały rok. My proponujemy udać się do najmniejszego parku krajobrazowego w Polsce, po drodze zobaczyć jedną z największych podziemnych fortyfikacji na świecie, odpocząć na leśnej plaży nad turkusowym Jeziorem Trześniowskim, wypić kawę w Zamku Joannitów, przespacerować się po Gryżyńskim Parku Krajobrazowym, a na koniec odwiedzić winnicę. Cała trasa ma 316 km i bez przystanków zajęłaby 4,5 h. Spokojnie możecie zrobić z tego cały weekend wrażeń albo odpuścić punkt, który najmniej Was pociąga. Brzmi jak plan? No to jedziemy ze szczegółami.
1. Pierwszy odcinek to około 1,5 godziny drogi, głównie autostradą. Skierujcie nawigację na Międzyrzecki Rejon Umocniony w Międzyrzeczu. To niemiecki system umocnień stworzony dla ochrony wschodnich granic Rzeszy w latach 1934-44. Miłośnicy historii będą zadowoleni - jest tu ponad 30 km podziemnej trasy, ale nie bójcie żaby - najkrótsza trasa zwiedzania to tylko 1,5 km do przejścia. Jeśli chcecie zrealizować cały nasz plan wycieczki to wybierzcie właśnie tę opcję.
2. Następny przystanek to Jezioro Trześniowskie zwane też Jeziorem Ciecz. Znajduje się tu rezerwat przyrody, obszar Natura 2000 i park krajobrazowy, więc ewidentnie walory przyrodnicze zasługują na uznanie. Np. w formie małej sjesty na dzikiej plaży. Jako cel możecie ustawić "Łagówek dzika plaża".
3. Niecałe 2km dalej znajduje się Zamek Joannitów, w którym obecnie jest restauracja. Można wstąpić na kawę albo przejść się po pięknie położonym Łagowie Lubuskim.
3. Czas na główny gwóźdź programu. Do miejscowości Gryżyna macie pół godziny drogi. Tam wysiadacie z auta i do wyboru są dwie opcje. Bardziej rekreacyjna: kierujecie się na ścieżkę edukacyjną wokół Jeziora Kałek. Trasa ma 8 km. W jeziorze można się kąpać, więc latem zabierzcie ze sobą kostiumy i kąpielówki. Bardziej dzika: trasa "Gryżyńskie Uroczyska", która ma około 10 kilometrów i wiedzie przez dziewicze tereny. Tak czy inaczej, będzie okazja nacieszyć się niesamowitą liczbą występujących tu gatunków roślin oraz nietypową, polodowcową rzeźbą terenu. Po spacerze pakujecie się do auta i jedziecie po słodki prezent dla siebie samych.
4. No nie taki słodki może, zależy jakie wino lubicie. 20 minut dzieli Was od Winnicy pod Lubuskim Słońcem, a tam możecie liczyć na zwiedzanie, degustacje oraz zakupy na wynos. Szczegóły sprawdzajcie tutaj. Wizytę trzeba umówić wcześniej lub wcelować w widoczne na stronie godziny degustacji grupowych.
fot. 1. Shutterstock/artu68, fot. 2. Shutterstock/Dziajda, fot. 3. Uroczysko Gryżyna, fot. 4. Winnica pod Lubuskim Słońcem, fot. 5. Casa Blanca Łagów