Tyle już było pytań o koniolubne miejsca na Slowhopie, że nie mogliśmy się dłużej uchylać od zestawienia. Chcielibyśmy, żebyście wiedzieli, że to nie są zwykłe stajnie. Slowhop jest pełen ludzi świadomych i wrażliwych - również takich, którzy na koniach jeżdżą niechętnie. Którym bliżej jest do bycia z końmi, głaskania ich i wyprowadzania na spacer. Są też tacy, którzy są pełnymi serca dla zwierząt i ludzi instruktorami jazdy. Chcemy ich wszystkich Wam przedstawić.
PS Po więcej koniolubnych miejsc na Slowhopie udajcie się tutaj.
W Krainie Wygasłych Wulkanów, na Pogórzu Kaczawskim w niewielkiej wsi Kondratów stoi stuletni dom przywrócony do życia przez Asię i Krzysztofa. Wszystko zaczęło się od pasji do koni, i to one są w Agrohippice najważniejsze. Świetna opcja dla rodzin z dziećmi, które chcą nauczyć się jeździć konno albo podszkolić technikę. Od razu napiszemy, że jeśli ktoś zamierza wpaść do Agrohippiki, żeby zażyć ruchu i trochę schudnąć, to porzućcie tę nadzieję. Zażyć ruchu owszem - blisko na Łysą Górę, jazda konna i spacery, ale ładowanie kalorii odbywa się w sposob niepohamowany, dziki i namiętny, albowiem wszystko jest podstępnie pyszne.
„Cudownie spokojne i piękne miejsce, odrestaurowane z wielką starannością: fantastyczne jedzenie (wielki plus za bezproblemowe dostosowanie się do diety); dla dzieci małe Bullerbyn - jest staw z rybkami, konie, łąki, hamaki, trampolina, piasek, huśtawki, miejsce na ognisko, jest cisza i przyjemność obcowania z przyrodą; zasięgu brak, co również na plus; można pozwiedzać, można też nie robić nic i też jest fajnie. Bardzo polecam!
Zdaniem Slowhopa: Gospodarze nakarmią Was lokalnymi przysmakami bez chemii, a nawet wezmą pod uwagę waszą dietę. Koniecznie z dzieciakami, bo tuż obok w Dobkowie znajduje się Sudecka Zagroda Edukacyjna. Można przyjechać z czworonogiem.
Piękne miejsce na Kaszubach, w dobrej odległości od plaży i bezpiecznego oddalenia od nadmorskich kurortów i gofrów z frużeliną. Nicole prowadzi tu prawdziwe ekologiczne gospodarstwo, a wraz z mamą hodują pomidory, pieką ciasta, praktykują jogę, karmią przybyszy, troszczą się o zwierzęta i swoich gości równie mocno. Na miejscu można skorzystać z lekcji jazdy konnej (instruktorka ze świetnym podejściem), a jeśli przejdzie się test jazdy u Nicole - zabiera chętnych Gości na jazdę terenową po plaży. Folwark graniczy z pięknym parkiem, a na miejscu stoi też wiekowy pałac, który nadal czeka na remont, ale w takiej formie jak jest świetnie nadaje się na wyjątkowe wydarzenia (np. zaręczyny, rocznicowe kolacje przy świecach, etc.).
„Przytulnie, swojsko, bez zadęcia i bardzo, bardzo sympatycznie - czyli Folwark Jackowo . Piękna okolica, przemiła właścicielka, domowa, znakomita kuchnia (także wegetariańska) oraz wszechobecna miłość do zwierząt ? Polecamy jako rodzinka dwa plus pies - wszyscy ugoszczeni zostaliśmy po królewsku- dziękujemy"
Zdaniem Slowhopa: Można przyjechać z własnym koniem albo zaprzyjaźnić się z lokalnymi. Weźcie pod uwagę, że to prawdziwy folwark i gospodarstwo rolne z wszystkim co się z tym wiąże. Jeśli szukacie pałacu ze stajnią, to zupełnie nie tu. Na miejscu przyjazny jack russell, ale można też wziąć swojego czworonoga, który nie szczeka na konie. Do odwiedzenia koniecznie latarnia Stilo i niesamowite plaże w okolicy Sasina. Do plaży nie dojdziecie na piechotę, trzeba się liczyć ze sporym spacerem, a najlepiej wziąć rower.
“W małej wsi na samym koniuszku Polski będącym końcem tak bardzo, że kilka kilometrów dalej na telefonie wskakuje rosyjski operator”- właśnie tam Tomek postanowił zacząć gościć ludzi po swojemu, wykorzystując mądrze wieloletnie doświadczenie w hotelarstwie. Szkocję zamienił na mazurskie Lisy, zakasał rękawy i przygotował dla Was cztery apartamenty. Dwa konie hasają tu wolno, podobnie jak psy, przygarnięte kiedyś ze schroniska. Nikt nigdzie się nie spieszy, no chyba że przyjezdni jeszcze przesiąknięci miastem chcący wchłonąć piękno Lisów jak najszybciej, ale po jakimś czasie im też pośpiech mija i się brawurowo delektują...
„Najlepiej!!! Bez dwóch zdań można się zakochać w tym miejscu. Magia jaka się w nim kryje jest nie do opisania. Cudowne zwierzaki, o czym przekonaliśmy się wróciwszy z pierwszego spaceru po okolicy, czyli doskonałe konie, które czekały na nas gotowe do jazdy, oraz przekochane psiaki to tylko mały skrawek tego co Was tam czeka. Przede wszystkim wspaniały gospodarz z masą pomysłów na umilenie nam pobytu (Tomek - mega szacun) oraz potencjał tego miejsca... Cisza spokój, bliskość natury, dobre trasy na rowery (green velo), blisko kajaki np. Sapiną, liczne stawy, lasy, pola - czas się zatrzymał. Dom w akacjach (czysty, dobrze wyposażony, wygodnie i gościnnie) do odwiedzania ponownie... Nie raz, nie dwa... Wpadajcie, szybko poczujecie tę magię i nie będziecie chcieli wyjeżdżać!"
Zdaniem Slowhopa: Dom w akacjach jest otoczony stawami i łowiskami, więc prócz galopowania można moczyć kija, wypożyczyć kajaki albo wybrać się nad najbliższe jezioro. Dla cyklistów są dwa szlaki rowerowe, ten najbliższy z Bań Mazurskich ma ponad 13 km. Tu też można przyjechać z psem.
To żaden Ułanbator tylko Mysłowice Tuchomskie i pierwsza jurta na Pomorzu, w sam raz dla uciekninierów z miasta i współczesnych nomadów. Macie tu 35 m2 przestrzeni i spanie dla 5 osób, piecyk na drewno, łóżko z widokiem na gwiazdy albo płomień iskrzący w kominku, grill do dyspozycji, hamak na popołudniowe drzemki, a przed jurtą balię, w której grzać nie trzeba bo woda jest na stałe ciepła. Wszystko działa tu w symbiozie, koty chodzą swoimi ścieżkami, a konie ujeżdża się tylko zgodnie z zasadami jeździectwa naturalnego. Mieszkają tu ludzie, którzy dobrze wiedzą, co to "slow" i kierują się zasadami empatii i zrozumienia dla ludzi i zwierząt. Warto ich odwiedzić.
„Cudowne i klimatyczne miejsce - idealne na wyłączenie wszystkich stresów i codziennej bieganiny. Przepiękne konie i koty które dzielnie znoszą wszystkie przytulasy idealnie w tym pomagają. Polecam odprężenie w balii i spacer po okolicy. Koniecznie zamówcie wędzony kozi ser, ale nie zróbcie tego błędu co my - weźcie od razu więcej na zapas, bo rozpływa się w ustach! Koniecznie zajedzcie na targ w Tuchomie mają przepyszne prawdziwe masło i domowej roboty chleb. Polecam z całego serca!
Zdaniem Slowhopa: Jedno z tych miejsc, gdzie można nauczyć malucha jazdy konnej. Dzięki Gospodarzom (i samej Marysi) konie są ufne i spokojne. Gospodarze nie zapewniają wyżywienia ale jurta ma aneks kuchenny, więc gotować, a nawet piec możecie do woli. W okolicy są ultra czyste jeziora lobeliowe - raj dla entuzjastów nurkowania. Nieopodal jurty znajduje się wieś, weźcie to pod uwagę, jeśli szukacie miejsca, gdzie nie ma żywej duszy.
Myślicie, że prawdziwych kowbojów już nie ma? To odwiedźcie Koziegłowy. Marcin i Kuba na grzbietach zwiedzili już pół świata i chętnie zabiorą Was na rajd po Jurze. I tutaj odnajdą się zarówno początkujący jeźdźcy, jak i wprawieni w jeździe kowboje. Na miejscu podszkolicie technikę, poznacie tajniki pracy z końmi metodami Natural Hormanship i skorzystacie z toru do konkurencji TREC na terenie rancha. Wiecie jak to jest zwiedzać Jurę na grzbiecie? Tutaj się dowiecie. Wycieczki z perspektywy westernowej kulbaki, to szansa na odwiedzenie całkiem niedostępnych na pieszych turystów, zakątków Jury. Na konne rajdy wpadają nawet jeźdźcy ze Słowacji, Norwegii i Hiszpanii i Wy też możecie. Jak zima to kulig, konie ciągną sanie, ognisko, śpiew a potem rozgrzewka w saunie. Jest jeszcze krówka przytulanka, o której tu tylko nieśmiało szepniemy, a po szczegóły musicie jechać do Jury.
„Rancho Rosochacz to wyjątkowe miejsce, w którym spełniliśmy swoje marzenie o galopie przez przepiękne pola i lasy :) Gospodarze to cudowni ludzie, bardzo gościnni i serdeczni. Domki przytulne i czyściutkie, a na śniadanie jeszcze ciepłe bułeczki :) Wiele się nauczyliśmy podczas tego pobytu, a wrażenia których doznaliśmy podczas jazdy w terenie przerosły nasze oczekiwania! To Rancho to nie jakaś tam szkółka jeździecka, ale prawidzwa przygoda! Z ludźmi, którzy wiedzą co robią i robią to z pasją oraz końmi, które są bardzo dobrze wytrenowane :) Polecam każdemu! Sami na pewno wrócimy! Yee haw!"
Zdaniem Slowhopa: Tutaj mamy właściwie dwa miejsca: Nasza Farma Rosochacz i Ranczo Rosochacz. Sprawdźcie oba miejsca i wybierzcie to, które bardziej odpowiada Waszym potrzebom. Koniecznie zerknijcie na pakiety pobytowe połączone z nauką jazdy konnej opisane w profilu na Slowhopie o tutaj. I nawet nie myślcie o sieci. Tu czas spędza się offline, z rozwianym włosem i sianem tu i ówdzie. Więcej o Rancho Rosochacz przeczytacie tutaj.
Modry Ganek to miejsce dla tych koniolubnych, którzy bardziej niż konie ujeżdżać wolą ich wspaniałe towarzystwo. Agnieszka, tutejsza gospodyni, od dziecka miała do czynienia z końmi. Kiedyś zdobywała puchary w zawodach skokowych, dziś razem z rodziną dba o wierzchowce na Wzgórzach Dylweskich. W sumie w Modrym Ganku mieszka sześć koni w podziale 50/50, po połowie kobył i wałachów, dużych koników i kucy. Wszystkie są pełnoprawnymi członkami rodziny, mają dietę lepszą niż sami gospodarze, a Wzgórza Dylewskie będą ich domem dożywotnio. Po Modrym Ganku biegają bose i szczęśliwe (nie są kute) i tylko czasem wybierają się na spokojne przebieżki. Nie spodziewajcie się więc klasycznej stajni, bo tutaj z końmi się obcuje, bierze się je na spacery po lesie, głaszcze po grzywie i się nimi zachwyca. Za towarzystwo mają dwa psy, prawdziwą zgraję kotów i wpadających na wzgórza gości. Jeśli lubicie zwierzęta i uważne podejście do świata będzie wam tam pięknie.
„Spędziliśmy w Modrym Ganku spontanicznie ostatni weekend. Co to za miejsce jest, ach mogłabym ty esej napisać o tym co mi się podobało:) Miejsce to przede wszystkim cudowni ludzie, Agnieszka i Marek to przewspanialj ludzie, z którymi każde śniadanie, każdy obiad i każda chwila była przepełniona pięknymi emocjami. Samo miejsce jest cudowne! Można być i po prostu czuć. Byliśmy pierwszy raz całkiem spontanicznie a już obmyślamy kiedy moglibyśmy znów pojechać by spędzić cudownie czas :) Polecam bardzo".
Zdaniem Slowhopa: Tylko dwa kameralne apartamenty na piętrze w domu gospodarzy i wspaniała, wegetariańska szamka, przyrządzana przez nich samych, z lokalnych produktów i własnych plonów. Piękne urządzone wnętrza (Aga w poprzednim życiu zajmowała się wnętrzami), do tego stodoła na letnie posiadówki, obiady i kolacje. Goście chętni na naukę jazdy mogą wpaść do stajni w Glaznotach, po drugiej stronie Wzgórz Dylewskich.
O Siedlisku pisaliśmy my już w tym zestawieniu o Pomorzu Zachodnim, i tym o miejscach, do których dojedziecie bez samochodu. I pewnie się teraz powtórzymy ale musicie wiedzieć, że tam konie traktują w sposób szczególny, tak samo jak przyjezdnych gości. Przygotujcie się więc na pieszczoty (zwierząt nie gości), sesje tulenia, dziękczynne pomrukiwania, przedłużone posiłki, leśne wędrówki, konne przejażdżki i rześkie kąpiele w okolicznych jeziorach.
„Wyjechaliśmy po spokój, piękną przyrodę, serdeczność ludzi i to wszystko czekało na nas w Niebieskim Szczurze, był spacer wokół Siedliska o poranku, koronkowe pajęczyny ozdobione rosą, dzikie jabłonie, pokrzywy, śpiewające ptaki, krowy na łące, zapach zboża, wschód słońca, wycieczki konne do bukowego lasu, kolacja przy świecach w stodole, przepyszne ruskie pierogi i placek z owocami, śniadanie z widokiem na łąkę. Polecamy bardzo to miejsce".
Zdaniem Slowhopa: W starym, zabytkowym domu do dyspozycji gości jest 6 pokoi, każdy z nich ma własną łazienkę. Gospodarze zaskoczą Was posiłkami stworzonymi z lokalnych produktów i pełną celebracją każdej chwili spędzonej przy wspólnym stole. Dalej nie wiemy skąd ta nazwa, więc jedźcie tam i spytajcie koniecznie.
Jeszcze Podlasie, ale już prawie Mazury, tuż przy wejściu w otwarte objęcia Biebrzańskiego Parku Narodowego stoi Zagroda Kuwasy. Nie jest to do końca agroturystyka, raczej (co ustaliliśmy z Agnieszką z Kuwasów) coś w rodzaju wiejskiego hotelu. Są tacy, co przyjeżdżają tu stalkować klucze dzikich gęsi na wiosnę, nonszalancko spacerować po biebrzańskich bagnach latem, sunąć na biegówkach zimą i jeździć konno przez cały rok. Sporo tu jogowych grup (jest sala do jogi). Pyszne jedzenie dla wegatarian i wegan może Was zaskoczyć. Śniadania naprawdę mistrzowskie, zwłaszcza jeśli ktoś lubi zakwas buraczany i inne zdrowe wynalazki.
„Dawno tak nie wypoczęłam jak w Zagrodzie. Bardzo miła obsługa, właścicielka krążąca wokół gości, ale na pewno nienachalnie, wyczuwa jak ktoś chce sobie popatrzeć samotnie przez 2 godziny w kominek stojący w głównej jadalnio/bawialni. Ta sala to w ogóle fajne miejsce, na środku stół z przepysznym jedzeniem, wokół stoliki, jest i kominek i bar. Dzieci biegają, rodzice piją sok z buraka, albo brzozy albo wino:), czułam się tu bardzo swobodnie. Pokoje czyste i ładne, widok z okien boski nawet przedwiośniem. Wokół zagrody mnóstwo rzeczy do zrobienia, udało się tylko kilka, wiec na pewno wrócę chociażby po to żeby zobaczyć łosie.. tym razem nie wyszło, za dobrze się spało".
Zdaniem Slowhopa: Nie jest to typowa stadnina, więc jeśli spodziewacie się kilkunastu koni - będzie rozczarowanie. Jest tu kilka koników i bardziej stawialibyśmy na rekreacyjny kontakt ze zwierzętami niż to, co oferują profesjonalne stadniny. Można przyjechać z psem. Wnętrza są drewniane, więc czasem nosi się odgłos kroków albo płaczu dziecka, więc jeśli szukacie totalnej ciszy we wnętrzach - drewno może Was akustycznie zaskoczyć.
Odludzie z prawdziwego zdarzenia, pachnący sosnowy bór, a w nim drewniany dom. Trochę to Mazury trochę Warmia, a w zasadzie i jedno i drugie, bo gdyby tak stanąć rozkrokiem, to można być i w mazurskim i w warmińskim po połowie. Jest to agroturystyka w środku lasu - nie spodziewajcie się wczasów all inclusive, równych chodników i regulowanego ogrzewania. Spodziewajcie się wiejsko-leśnych warunków, długich rozmów przy śniadaniu, drzemek na hamaku, konnych przejażdżek, palenia w kominku, kąpieli w jeziorze, owadów jak na las przystało i much też prawdziwych, mazurskich. Tu, podobnie jak w Kuwasach raczej stawia się na przyjazne relacje z koniem, niż wielkie jazdy konne. Dwa konie w małej stajni, ale jak ktoś lubi kameralnie i z duszą, to będzie dla niego ok.
„Przede wszystkim spokój, nic nie musisz, wszystko toczy sie w swoim tempie. Cudowne domowe śniadania, ktore się przeciągają w nieskonczonosc, bo tak sie miło rozmawia z poznanymi tu ludzmi. Cudowna włascicielka Danka, ktora sprawia, ze czujesz sie jak u siebie. Jak nie masz psa, a zawsze chciales miec, to tutaj jest, taki dyzurny przytulas :) ktory chętnie z Tobą pojdzie na spacer i sie pobawi (koty trochę mniej wylewne :)) 15 min spacerem nad jezioro, wieczorem ogniska, mozna pojezdzic konno po wczesniejszym umowieniu. Wspaniale miejsce zeby sie zrelaksowac, pogadac, dobrze zjesc. Piękny podcieniowy dom w środku lasu, idealna baza wypadowa do wszelkich okolicznych atrakcji. Koniecznie spróbujcie powideł".
Zdaniem Slowhopa: W Kolonii Mazurskiej podają śniadania, o inne posiłki musicie zadbać sami. Możecie przyjechać z pieskiem.
Widzicie te włochate krowy? W Szczerym Polu mają takich 23. Nie są to byle jakie krowy, bo jest to specjalna, szkocka odmiana krów górskich, hodowanych m.in przez Królową Anglii. W Szczerym Polu największą atrakcją są właśnie zwierzaki: 23 krowy, 3 konie, plus kotka Pola i pies Grafik. Może bez przesady z tymi pieszczotami z krowami, bo w sumie nie wiadomo czy wszystkie to lubią, ale jest masa innych zwierzaków. To dobra wiadomość dla rodziców, którzy w szczwany sposób mogą odwrócić uwagę dzieciaków za pomocą kociaka, a w tym czasie ulotnić się do wiejskiego spa. I tam kwadransik w chacie solnej, następnie siup do ruskiej bani, minutka w fińskiej, a potem też do krów, wiadomo.
„Świetne miejsce, sprawiające wrażenie końca świata, gdzie panuje cisza i spokój, a jednocześnie nie będziesz mieć czasu na nudę. Super zaangażowany, niezwykle pomocny gospodarz Marcin zadbał o nasz idealny wypoczynek. Świeże jajka o szczęśliwych kur, domowe obiady, jazda konna, strefa relaksu z sauną i czarodziejską grotą solną, a przede wszystkim dzikie tereny dookoła dworku sprawiły, że chce się tam wrócić zaraz po wyjeździe. Spływ canoe niezapomniany!"
Zdaniem Slowhopa: W Szczerym Polu jest 16 miejsc noclegowych. Nie ma wyżywienia, ale jest ekoogródek i można śmiało wyciągać z ziemi i rwać z krzaczka. Przyjmą z otwartymi ramionami absolutnie wszystkie zwierzęta.
Jeśli jeszcze nie znacie Pojezierza Drawskiego, to najwyższy czas uzupełnić braki. Folwark Karpno jest bardzo koniocentryczny, bo tam się na koniach jeździ, konie wychowuje, konie kąpie i się o nie dba. Organizują tu rajdy konne, więc jeśli ktoś ma ochotę wyjechać w las, to proszę bardzo. Fajna miejscówka dla dzieciaków, bo gospodarze lubią od czasu do czasu machnąć jakieś warsztaty, a poza tym tuż obok jest jezioro, do którego można wskakiwać z pomostu. Plus łowisko specjalne dla miłośników wędek i robali. Kuchnia dla mięsożerców, ale gdybyście jednak pragnęli pozostać wege- głodni też nie wyjedziecie. Więcej o jedzeniu w Folwarku Karpno pisaliśmy w tym zestawieniu o miejscówkach idealnych dla osób, które nigdy nie żartują z jedzenia. W przerwach między posiłkami, z poziomu siodła można zwiedzać Pojezierze Drawskie, ale można też z poziomu bryki, gdyby ktoś wolał trzymać się od siodła z daleka. Do tego mają konia do złudzenia przypominającego konia Pippi Langstrumpf. Co się za tym kryje, tego nie wiemy, ale jedźcie tam i sprawdźcie koniecznie.
„Było cudownie. Córka wyjeździła się do woli, od rana do wieczora miała kontakt z końmi. Dziewczyny są fantastyczne, nauka jazdy konnej przebiegała w bardzo pozytywnej atmosferze. Jezioro, sauna, rowery - wszystko blisko, w zasięgu ręki. Jedzenie ponadprzeciętne. Każde życzenie spełnione a nie jesteśmy łatwą grupą wycieczkową - weganka, jarosz i mięsożerna córka. Wypoczęłam bardziej niż myślałam że mi się uda. No i jest tam po prostu pięknie".
Zdaniem Slowhopa: Oporni nauczą się jeździć pod okiem instruktora. I tak, można z czworonogiem.
Za Zadne Łuki w Bieszczadach należałoby podziękować dzieciom gospodarzy, które ustąpiły miejsca gościom rozjechawszy się we wszystkie strony. I słuchajcie jest tu 25h lasów- czyli gdzie nie patrzysz zielono. Jest i wege kuchnia Marioli i 5 pokoi ozdobionych ręcznie zrobionymi meblami, pasące się konie, pasma bieszczadzkich gór i transbeskidzki szlak konny w pobliżu.
„Spontaniczny wyjazd w Bieszczady zaowocował rezerwacją pokoju w Zadnich Łukach. Szukaliśmy miejsca oddalonego od wielkomiejskiego szumu i nie zawiedliśmy się. Cisza Bieszczadzkiej łąki, strzelający ogień w kominku, przytulne wnętrza, przemili gospodarze, wyciszyły nas i zregenerowały nasze wewnętrzne akumulatory. Dodatkowo najpyszniejsze wegetariańskie śniadania i obiady zrobione ze swojskich,domowych produktów, nasyciły oczy i brzuchy. Jeśli szukacie miejsca pełnego ciszy, spokoju i pysznego jedzenia to dobrze trafiliście. My na pewno tu wrócimy".
Zdaniem Slowhopa: Można wykupić wyżywienie: śniadania i obiady. Super miejsce dla grup warsztatowych. Tym razem bez pieska.
Agroturystyka, którą gospodarze sami określili jako "soft all inclusive" na Pojezierzu Drawskim, o której pisaliśmy także w naszej książce. Czyli bukujesz sobie spanko, a potem tylko trawisz i kminisz gdzie się dziś usadowić, z kim pogadać przy śniadaniu, kiedy wyskoczyć na konia i nad które jezioro i czy po deserze, czy może lepiej przed, i co by wrócić tak, żeby zdążyć na kolację. Jednym słowem: wszystko w cenie dla tych, którzy nie lubią szczegółowego cennika, a wolą zapłacić raz a dobrze i żeby ich nie podliczano za wszystkie punkty. Nie jest to cena najniższa na Slowhopie i mówimy to uczciwie. Miejsce dla koniolubnych foodies i koneserów wypoczynku bez zmartwień (i tych z awersją do gotowania też). Jak znalazł.
Zdaniem Slowhopa: Aż 22 pokoje więc można z zaprzyjaźnioną rodziną albo w większej grupie. Weźcie pieska ale z jego własnym posłaniem.
Mamy takie miejsce na Wysoczyźnie Elbląskiej, nad Zalewem Wiślanym, gdzie o poranku zamiast ptaków pobudkę funduje parskanie koni, za oknem pasą się konie, można wskoczyć na konia, podglądać konie, głaskać konie, karmić konie na dobranoc i przytulać na dzień dobry i leniwie leżeć na trawie myśląc o niebieskich migdałach (albo koniach) i czasem tylko przeganiać muchę, bo więcej niż pewne, że jakaś się przypałęta i przyprowadzi koleżanki. Pod nosem jest plaża, kitesurfing od rana do wieczora, a nawet szansa na żeglugę po Zalewie Wiślanym. I do Tolkmicka na rybkę 5 minut spacerkiem.
„Nietuzinkowo urządzone wnętrza, intymość, piękne okolice i przemili właściciele. Naprawdę odpoczęliśmy. Dla miłośników koni za pewne jeszcze pełniejsze doświadczenie".
Zdaniem Slowhopa: Są 3 apartamenty dla w sumie 16 osób, każdy z nich ma własny aneks kuchenny. Gospodarze chętnie podpowiedzą gdzie na mały i na wielki głód, a jak będzie trzeba to i poratują zupą. Można przyjechać ze swoim zwierzakiem.
Niezwykłe stajnie w odrestaurowanych, poniemieckich budynkach gospodarczych, w samym sercu Krainy Wielkich Jezior Mazurskich. Agroturystyka z Fasonem zaprasza koniolubnych nomadów na konne przejażdżki o każdej porze roku - mają tu krytą ujeżdżalnie i niezły komplet przeszkód, oraz własną plażę nad pobliskim jeziorem.
„Cóż, nasz trzeci dom :) Znaleźliśmy tu to, czego nam brakuje w dużym mieście. Spokój, powietrze, zapach siana. jezioro, nicnierobienie, ognisko. Dzieciaki mają wakacje unplugged, dorośli mają czil. Śniadania nie do przejedzenia :) najlepsza kawa z najlepszym widokiem. Obiady tak samo :) Na pewno nie każdemu odpowiada taki klimat, nie jest to miejsce "ekskluzywne", nie jest to miejsce dla spragnionych rozrywki, tańców czy wyjątkowej atencji gospodarzy. Dla nas trafione w 100% :) W te wakacje odwiedzimy Sterławki czwarty raz".
Zdaniem Slowhopa: W Agroturystyce jest 5 pokoi. Możecie przyjechać ze swoim zwierzakiem, o ile skonsultujecie to wcześniej z gospodarzem.