10 miejsc dla miłośników zwierząt

czyli jedziemy na zwierzoterapię

  

 

Nie znamy człowieka, który przeszedłby obojętnie obok miękkiego nosa alpaki; na którym nie robi wrażenia historia jeża uwikłanego w korek na Żoliborzu; któremu nie wiotczeją wnętrzności na widok małej kozy albo najmniejszych na świecie kopytek myszojelenia. Dlatego zebraliśmy listę 10 miejsc, w których można okazać zwierzakom swoje głębokie uczucia. Tam kompanem urlopu staje się alpaka, piątki można zbijać z psiakiem, a po obiedzie ganiać za królikami. Zapraszamy na zwierzoterapię. 

Uwaga: jeśli chcecie zabrać na wakacje także swojego czworonoga - sprawdzajcie czy można. W część tych miejsc możecie pojechać tylko bez własnego psiaka przez wzgląd na spokój i mir mieszkających tam zwierząt.


Większość alpak na świecie mieszka w Peru, jednak pewnie już zauważyliście, że coraz częściej można je spotkać w Polsce. Dzieje się tak, ponieważ alpaki mają bardzo miękkie noski. Naprawdę. No dobrze, być może to nie jest główna przyczyna. Być większą rolę gra tu fakt, że alpaki świetnie przystosowują się do różnych temperatur, dają ciepłą wełnę i są dość bezproblemowymi stworzeniami. Pod względem podejścia do życia to takie Boby Marleye w świecie zwierząt. No i te noski. Nie wiecie co to miękkość dopóki nie dotkniecie nosa alpaki. W Agroturystyce Alpaka Pomorze będziecie mieć całe stado alpaczych nosków do uprzejmego głaskania. Wystarczy, że zagadacie do puchatej Żakliny, Rudego albo Chmurki. W międzyczasie idźcie pogłaskać Zorana reprezentującego tu koniowate, Puśkę z rodziny zającowatych, a na koniec pomiziajcie Mizię, prawdziwą panią na tych włościach. Mizia oczywiście jest kotką, chyba nie mieliście wątpliwości.

Zdaniem Slowhopa: Zwierzyniec to tutaj nie wszystko - spanie jest w dwóch jurtach, a do morza 4 km. Nic nam więcej nie potrzeba.

No jakoś to się tak dzieje, że jak zwierzęta są blisko to spanie często jest w jurcie. Naszym zdaniem to znak niepowstrzymanej chęci bycia jak najbliżej przyrody i innych mieszkańców zielonego poletka. Tym razem zapraszamy Was do świata osiołków, który powołali do życia Ania i Piotrek w Górach Świętokrzyskich. Mieszka tam całe stadko francuskich osiołków, które chętnie pójdą z Wami na spacer i zapozują do zdjęcia. Jeśli chodzi o inne przyjemności, oddajemy głos jednemu z gości:

„Fantastyczne miejsce i bardzo fajni ludzie, osiołki oczywiście również. Jurta zaskoczyła nas przestrzenią, bardzo przytulnym urządzeniem wnętrza i temperaturą wewnątrz - było cieplutko nawet bez kominka, pomimo mrozu na zewnątrz. Dzieciaki były zachwycone nie tylko miejscem ale przede wszystkim osiołkami. Na wyposażeniu wszystko co potrzebne i fantastyczna biblioteczka, nie mogłem oderwać się od czytania. Miejsce zdecydowanie warte kolejnych odwiedzin. Śniadanie bardzo smaczne i pięknie podane. Hummus - wyborny.”

Zdaniem Slowhopa: Jurta działa cały rok, a wielu gości potwierdza, że jest w niej ciepło nawet przy mroźnej aurze. Warto się wybrać z dziećmi (jurta mieści 4 osoby) albo na detoks dla dorosłych - osiołkoterapia brzmi zaskakująco, ale działa cuda.

Gdybyśmy mieli zrobić zestawienie najkoźniejszych miejsc na Slowhopie to Kozia Farma Złotna byłaby w nim numerem jeden. Jest tutaj 140 kóz, które wiodą sielskie życie w ekologicznym gospodarstwie Kasi i Grzegorza. Tak się złożyło, że dokładnie wtedy, gdy pisaliśmy to zestawienie, Dominika pakowała się na swoje małe, kozie wakacje. Dlatego przytoczymy Wam jej świeżutką relację:

„Kozy są jak pieski, można je głaskać, a nawet trzeba, bo podchodzą się łasić. W kozim przedszkolu można umrzeć ze słodyczy. Maluchy wskakują na plecy, tulą się, chcą się bawić i nie dają spokoju. Można rozłożyć koc na pastwisku na wzgórzu, podziwiać wspaniały zachód słońca i obcować z kozami. Dostęp do kóz jest swobodny i w każdej chwili można je odwiedzić. A rano na śniadaniu spróbować świeżych serów z serowarni.”

Zdaniem Slowhopa: To miejsce dla fanów kóz i dobrego, zdrowego jedzenia. Kozie sery nie dość, że są pyszne to są zaskakująco zdrowe. PS Goście piszą, że Kozia Farma Złotna poradzi sobie nawet z listopadową chandrą, więc jeśli nie uda się Wam ustrzelić letniego terminu, bez wahania rezerwujcie jesienny.

Tutaj to może się trochę zdziwicie. Bo pewnie alpak i kózek to się spodziewaliście. Kotów, piesków i królików zapewne też. A my tu wyskakujemy ze zwierzem kompletnie niedocenianym. Co prawda ostatnio krowy nieśmiało występują na różnych tiktokach i instagramach w roli zwierząt tulonych i zabawianych muzyką, ale naszym zdaniem to dopiero początek ich kariery. Podobnie chyba myślą w Highland Warmia. Highland to szkocka rasa bydła, uroczo kudłata i podobnie jak alpaki - bardzo wyczilowana. Te krówki niewiele potrzebują do szczęścia, chociaż w Zerbuniu z pewnością doceniają 60 hektarów na wypas i sympatyczne osobniki ludzkie, które wpadają je pogłaskać. Stado możecie też zobaczyć z bliska podczas - uwaga - Highland Safari organizowanego przez gospodarzy.

Zdaniem Slowhopa: Safari z krowami? Szanujemy. Powiemy Wam też, że Zerbuń to wspaniała, pusta okolica z pięknymi lasami i niewielkim jeziorem, w którym kąpią się głównie lokalsi. Zimą warto przyjechać na biegówki, a jesienią na grzyby wielkości krasnoludków. A puchate krówki można głaskać o każdej porze roku. Świetne miejsce na detoks.

Czas na Izery drodzy państwo, wieś Kłopotnica, powiat lwówecki. To miejsce to sztos, tak trzeba powiedzieć. Zaprezentujemy Wam króciutko mieszkańców Folwarku Wrzosówka to sami zrozumiecie. Pierwszy z nich to osioł, który bawi się w koguta i o poranku głośnym rykiem informuje wszystkich, że wchodzi słońce. Są też kozy burskie, które mają szemrane układy z matką naturą, bo co najmniej dwie z nich - Zołza i Jeżyna - żyją już o 3 pokolenia dłużej niż powinny zgodnie ze współczesną wiedzą na temat biologii. Jak się domyślacie, nikt nie ma nic przeciwko. Mieszka tu też czarny jak węgiel mops Bufcio oraz kilka kotów-przybłęd. Homo sapiens są dwa: Asia i Kamil, bez nich reszta mieszkańców byłaby jak stado zbłąkanych owieczek. A właściwie dokładnie tym by była. Bo najliczniejszą grupę stanowią tu owce rasy wrzosówka, które jeszcze parę lat temu były gatunkiem zagrożonym wyginięciem. Asia i Kamil zdecydowali, że ich folwark pomoże je ratować, tak żeby nie podzieliły losu dinozaurów i dodo. Udało się. I bardzo się cieszymy, ponieważ wrzosówki to jedyne na świecie owce spokrewnione z żukiem. No powaga. Żadni z nas znawcy, ale swoje wiemy. Wrzosówki od czasu do czasu przewracają się na plecy i nie mogą wstać. Bezradnie wierzgają nogami. Asia tłumaczy, że powoduje to ich budowa ciała - przez bardzo dużą dysproporcję wagi tułowia do szczupłych nóg tracą czasem równowagę i przewracają się na plecy. Trzeba wówczas taką owcę podnieść oraz ustabilizować lub sama po pewnym czasie odnajdzie środek ciężkości i wróci do stada. Widzicie? Żuk jak nic.

„Super miejsce z klimatem. Marzyliśmy o takim relaksie i spokoju. Ogromna przestrzeń, cisza, natura... :) 2-latek zachwycony - mnóstwo atrakcji dla najmłodszych gości. Szczerze polecamy i na pewno tu wrócimy :)”

Zdaniem Slowhopa: Lista atrakcji w Folwarku Wrzosówka jest długa i intrygująca - polecamy zajrzeć na profil. Nuda to pojęcie nieznane w tych okolicach.

Wracamy na Pomorze, tym razem do klasycznej agroturystyki z całym jej zwierzęcym zapleczem. Klasycznej, choć są i elementy zaskoczenia: nie ma pokoi na wynajem, a są domki, co ucieszy wszystkich miłośników większej swobody i intymności. Mało tego. Przed każdym domkiem stoi balia, a poza tym czekają na Was śniadania podawane latem w ogrodowej altanie, z kozimi serami, świeżymi bułkami i miodem od szwagra. O obiadokolacjach i serniku nawet nie będziemy zaczynać, bo nie skończymy do jutra. Jeśli chodzi natomiast o zwierzyniec, to lista jest długa i wesoła. Mieszkają tu kozy, owce, kaczki, kury, psy, koty, indyki i bażanty. Poza dokarmianiem i głaskaniem można wejść na wyższy poziom znajomości z parzystokopytnymi. W grę wchodzi dojenie kóz, sprzątanie koziarni i owczarni, przygotowywanie pasz i siana na kolejne karmienia, wytwarzanie serków i prace w ogrodzie. Ograniczeń wiekowych brak, wszyscy są mile widziani. To co, pakujecie już gumiaki?

Zdaniem Slowhopa: Bardzo cieszą nas takie miejsca jak Siedlisko Zacisze, gdzie dzieci mogą przeżyć prawdziwe, wiejskie wakacje, a rodzice w tym czasie solidnie odpocząć. I dopieścić żołądki ultra zdrową i pyszną strawą. PS Zarówno dzieciom jak i dorosłym zalecamy spacery na łąkę z marchewką w ręku - towarzystwo gwarantowane.

Jeszcze raz jedziemy z alpakami, bo jak mówi stare chińskie przysłowie: alpak nigdy za wiele. Tym razem proponujemy Wam Lubelszczyznę, dom dla 6 osób i staw kąpielowy na podwórku. Alpak jest dwanaście, sekcję miauczącą reprezentuje Ryszard, natomiast gatunek szczekający - Fred i Frania. W Republice Alpaki dzień zaczyna się od alpaki, a konkretniej od porządnego głaskania. Z uczuciem, z werwą. Dzięki temu wszyscy mają potem dobry dzień, i goście i alpaki. Tylko nie zapominajcie o odpowiedniej dawce czułości dla psów i kota. Ostatnie, czego trzeba w gospodarstwie to urażony koci majestat. Lepiej sobie nie grabić.

Zdaniem Slowhopa: Tutaj wbijajcie z dziećmi powyżej 5 roku życia - takie starsze dzieciaki na pewno się już ze stadem dogadają, a też nie strach stracić je na chwilę z oczu.

Gospodarstwo Tomasza spokojnie mogłoby być miejscem akcji jednej z książek Astrid Lindgren. Jak czytamy opinie gości to nie dowierzamy. Piszą, że zwierzęta (włączając konie) wychodzą z Gospodarzem na powitanie gości, że dreptają zaciekawione za ludźmi, chcą być obok. Koty odmawiają samotnego spanka i szukają człowieka, który będzie je tulił nocną porą. Mieszkają tu też psy, kury i króliki. Dodajmy, że przewodnik tego stada - Tomasz - serwuje takie śniadania, że mucha nie siada. Coś czujemy, że gdyby wśród nich trafił się jakiś Jaskier to pół internetu znałoby już pieśń pochwalną na cześć Tomasza.

„Absolutnie wspaniałe miejsce. Położone na odludziu na pięknej działce. Zdecydowanie dla ludzi lubiących zwierzęta, bo tych jest dużo i wszystkie sobie chodzą luzem - dla mnie raj bo się nagłaskałam psów, kotów i koni za wszystkie czasy :) Dzikich też nie brakuje, w okolicy można spotkać łosie, czaple, bociany i sarenki. (...)”

Zdaniem Slowhopa: Jeśli szukacie ciepłego, domowego miejsca z przyjacielską atmosferą to tutaj. Sielskie wakacje z towarzystwem w pakiecie.

A teraz opowiemy Wam o miejscu, w które byśmy sobie pojechali w chwili załamki. Wtedy kiedy świat zły, ludzie podli, rzeczy się psują i nawet jajko na miękko nie wychodzi na miękko, tylko na twardo i wiemy, że miarka się przebrała. No to wtedy właśnie byśmy jechali do Domu Cukiernika. Powiecie: bo pewnie mieszkają tam super zwierzaczki. I będziecie mieli rację. Tutaj, w dolnośląskim Mojeszu, żyje sobie wielogatunkowe stado, składające się z 2 kotów, 2 psów, 5 kur, 2 kucyków i barana. Ten ostatni, Kuba, został ocalony po nieszczęśliwym wypadku i mieszka teraz z kucami. Tak dobrze się przyjął, że czasem myśli, że też jest kucem i nikt go nie wyprowadza z błędu. Całe stadko wesoło hasa po ogrodzie nierzadko domagając się czułości. Ale hola hola, to nie wszystko. Czeka na Was jeszcze słodycz innego rodzaju. Sylwia jest bowiem cukiernikiem. Po kawałku szarlotki z lodami lub serniczka z karmelem od razu zapomnicie o nieudanym jajku na miękko.

„Niesamowite miejsce, naprawdę. Trafiliśmy tu, ponieważ szukaliśmy miejsca spokojnego i ze zwierzętami do przytulania. ;) Czy dostaliśmy to czego oczekiwaliśmy? Po stokroć tak i jeszcze duuużo więcej (...).”

Zdaniem Slowhopa: Tu przybywajcie ze starszymi dziećmi (w wieku szkolnym) i bez zwierzaków. Nie zdziwcie się, jeśli w kuchni wpadniecie na kuca - czasem zachodzą sprawdzić co się piecze. Pssst, po więcej kulinarnych ekscytacji z Domu Cukiernika i nie tylko klikajcie tutaj.

Czy wiecie, że prawie 50% ekipy Slowhopa wydaje z siebie cichy pisk zachwytu na widok małych kózek? Przyznajemy, że po naszym wspólnym czacie krążą zdjęcia wiosennych miotów, podsyłane przez gospodarzy. Nie możemy się oprzeć. Dlatego na widok Jurty w zgodzie z naturą zaświeciły nam się oczy. Tutaj bowiem po przebudzeniu można zrobić dziesięć, w porywach do piętnastu kroków, i już się głaska małą kózkę. Lepszego poranka nie możemy sobie wyobrazić, choćby miał nas budzić Oscar Isaac (lub Scarlett Johansson… albo inny piękny człowiek, wiecie o co nam chodzi). Po powitaniu dnia z kózką zaleca się tutaj podtykanie koniczyny królikom, a następnie można wziąć rower (czekają na miejscu) i pojechać w siną dal. A konkretniej do lasu albo nad morze - bo macie stąd zaledwie 6km na plażę w Karwi. Po powrocie obowiązkowe głaskanie kota.

„Spędziliśmy w jurcie błogi weekend, pełen relaksu, ale i ciekawych atrakcji. Jest to wspaniałe miejsce, gdzie pośród natury można schować się przed zgiełkiem miasta. Dodatkowo seans w saunie i bani opalanej drewnem to niesamowite doświadczenie, zwłaszcza w zimie :) ”

Zdaniem Slowhopa: Morze, zwierzaki, spanie w jurcie, balia… cud miód orzeszki, a do tego jeszcze podpowiemy, że możecie u Moniki i Karola zamówić też kosze śniadaniowe, a także zaopatrzyć się w konfitury, dżemy, miody, jajka i świeży chleb.

To może Cię zainteresować