28 najlepszych adresów w najmniej znanych polskich górach

Jedź w Izery!

  

 

Zrobiliśmy kiedyś potężne zestawienie sudeckie, ale od tego czasu wiele się zmieniło i mamy Wam coś do przekazania. Góry Izerskie są na czasie. Nie dlatego, że my tak mówimy, tylko dlatego, że sprowadziło się tam kilkadziesiąt osób, które ratują stare siedliska, tworzą kolonie artystyczne, restauracje w stodołach, eko targi i zapraszają do siebie. Ta alternatywa sama nazywa siebie "Izerbejdżanem" i przysięgamy, że coś w tym jest. Jeśli chcecie wiedzieć, co się tam dzieje, serdecznie i szczerze polecamy zapoznać się z działalnością Atelier Wolimierz, Stacji Wolimierz, Stacji Stodoła, targu Perski Izerski i wielu innych miejsc i tematów, o których opowiedzą Wam gospodarze z Izerów, jeśli tylko zapytacie. O tym, że w Górach Izerskich jest jeden z dwóch polskich Parków Ciemnego Nieba (drugi znajduje się w Bieszczadach) i to właśnie tam mieszkańcy miast mogą pokazać dzieciom jak wygląda Droga Mleczna chyba nie musimy opowiadać. Ani tego, że to centrum sportowe dla narciarzy biegowych, bo to się po prostu wie. My służymy adresami, które pomogą Wam ten teren ogarnąć.Co musicie wiedzieć przed przyjazdem?

Góry Izerskie to w zasadzie okolice Świeradowa Zdroju, Szklarskiej Poręby, Mirska, Lubomierza i Jakuszyc. Zimą warto tu wpaść na biegówki - Jakuszyce są biegówkową stolicą Polski. Gospodarze powiedzieli nam w tajemnicy, że w celach biegowkowych warto przekroczyć granicę z Czechami. Cele zjazdowe zrealizujecie w Szklarskiej i Świeradowie (kolej gondolowa). Jeśli lubicie warsztaty albo podróżujecie z dzieciakami: koniecznie podskoczcie do Manufaktury Bolesławiec. Pomalujecie własne naczynia, które dla Was wypalą i wyślą potem pod podany adres. Kolejny adres warsztatowy to Huta Szkła Julia. Można tu wziąć udział w warsztatach grawerowania szkła, które gorąco polecamy. Tak jak zakupy - nie mieliśmy pojęcia, że w Polsce robi się tak designerskie szkło. W obu przypadkach weźmiecie udział w zwiedzaniu manufaktur.

Jakie wioski powinniście odwiedzić?

Kopaniec - bo odbywa się tu Perski Izerski, targ lokalnych produktów.

Wolimierz - w dawnej stacji kolejowej jest siedziba Teatru Klinika Lalek z Wrocławia i odbywa się festiwal Stacja Wolimierz Targ w Siedlęcinie - na pewno traficie na tę informację w naszych profilach. Niestety targ przeniósł się spod zabytkowej wieży w Siedlęcinie do Jeleniej Góry, ale jeśli szukacie dobrych produktów, to warto się tam wybrać.

Pilchowice - bo jest tam Zapora Pilchowicka (ma rozmiary Titanica, a jej budowa zakończyła się w tym samym roku) i słynny most, który miał być wysadzony przez ekipę filmową kolejnej części “Mission Impossible”. Most zostanie wysadzony, ale tylko komputerowo.

Poniżej nasze wybrane noclegi z Gór Izerskich i okolic. Zapraszamy w imieniu Gospodarzy.

 


Wiemy co powiecie. Że to po prostu apartamenty. No i własnie tu się pomylicie w osądzie. My rzeczywiście na Slowhopie staramy się nie pokazywać apartamentów w górach. Polacy mają wyczucie smaku, więc pięknych apartamentów na wynajem jest teraz tyle, że dawno przestały nas interesować. Ale Ski&Sun to zupełnie co innego. Po pierwsze: znajdują się na samym szczycie Stogu Izerskiego, we wnętrzach stacji narciarskiej. Jeśli kiedykolwiek nosiliście narty, kaski i kijki sobie i dzieciom i to wszystko w narciarskich butach i zimowych ciuchach - docenicie. Po drugie - z każdego pokoju jest czadowy widok na góry. Po trzecie - nie trzeba gotować, bo pizzę można machnąć na dolnej, a coś bardziej wymyślnego na górnej stacji kolejki gondolowej. No i czwarta rzecz, bardzo dla nas ważna - wiedzą tu sporo o ekologii.

„Miejsce, w którym można odetchnąć pełną piersią - dosłownie i w przenośni - a zwykłe spoglądanie przez okno może zmienić się w ciekawą rozrywkę. Ostatecznie nie codziennie mamy możliwość leżeć w łóżku z lampką wina, jednocześnie obserwując cień chmur, przesuwających się po górach i dolinach. Do tego zupełnie przyzwoite śniadania, kawa, herbata i woda dostępne całą dobę, podwieczorek w postaci sezonowego ciasta, nieograniczony dostęp do kolejki gondolowej, coś do poczytania czy pooglądania na wypadek deszczu oraz oczywiście spinająca wszystko w całość znakomita obsługa - i jesteśmy w raju. Miejsce magiczne, do którego chciałam wrócić od razu po wyjeździe.”

Zdaniem Slowhopa: Od razu powiemy, że tanio nie jest. Ale jest dobrze. Cena zawiera śniadanie oraz nielimitowany dostęp do kolei gondolowej, czyli zimą skipass dzień + noc. Ale tu nie przyjedziecie ze zwierzakiem. Super miejsce na lato - Izery słyną z naturalnych tras rowerowych - single tracków.

Matko, ile mu się o tych Kwieci napisaliśmy! Ale my to pal sześć, chłopaki z tego pensjonatu niedługo wyskoczą nam z lodówki, bo wszędzie się o nich pisze. Pięknie to wszystko zrobili i piękną nam zaserwowali opowieść o Warszawiakach, którzy wcale nie jadą na Warmię i Mazury, tylko o proszę - w Izery. Wnętrza piękne, miłość do domu i Izerów lekko ociera się o obsesję (ale pozytywną, żeby nie było), chęć do krzewienia tej miłości wśród Gości wyraźna, a do tego pomysłowe miejsca dla dzieci i różne czarodziejskie zakątki. Od razu Wam powiemy, że nasze dzieci łyknęły to miejsce z zachwytem dla wnętrz i jedzenia. Na śniadanie były gofry.

„Wbrew naszym planom nie zwiedziliśmy gruntownie Dolnego Śląska, ponieważ wybraliśmy zbyt atrakcyjny pensjonat. Zamiast odwiedzać zamki, pałace i chodzić po górach - spędzaliśmy całe popołudnia w ogrodzie, w ukrytym placu zabaw, a w razie niepogody i chłodnych wieczorów w przestronnej i niezagraconej bawialni. Wygodne hamaki skłaniały nas do czytania, a nie wędrowania po (licznych) muzeach. Dodatkowo, wcale tego nie pragnąc, zakochaliśmy się w kaszy gryczanej i granoli, którą gospodarze z niej robią. Niemniej jednak polecamy :)”

Zdaniem Slowhopa: No i hej - po wszystkie konkrety wysyłamy na profil Kwieci na Slowhopie, ale tak na szybko: fajne dla dzieci, można przyjechać z psem.

To jest takie miejsce, że warto się jesienią zaczaić na śnieg, obserwować pogodę i jak tylko powiedzą, że sypnie, od razu rezerwować pobyt. Przede wszystkim dlatego, że Polana 114 znajduje się 10 minut od Swieradowa Zdroju, a tam nie tylko kolej gondolowa i narty zjazdowe, ale najlepsze w Polsce warunki do uprawiania narciarstwa biegowego. Gospodarze Polany, czyli Marysia i Wojtek, to super aktywni ludzie, więc można liczyć na pomoc w kwestii doradztwa sportowego. A na miejscu jest co robić.

„Pięknie położona wieś z interesującą historią, stary dom z duszą, ciekawie urządzony przez Właścicieli. Wokół przestrzeń, pola, las i góry.. Polana 114 to miejsce, w którym można wspaniale odpocząć, z dala od typowego turystycznego kurortu, zjeść niespiesznie dobre śniadanko przygotowane przez Panią domu, wypić kawę patrząc w okno na ośnieżone pola, pospacerować z uroczym pieskiem, pozjeżdżać na sankach z górki. A jak ma się ochotę, pojechać do oddalonego o 10 km Świeradowa na narty. W przyjemnie zaaranżowanej przestrzeni kuchenno - wypoczynkowej, przygotować obiad i napić się wieczorem wina przy kominku. Ba, można nawet nastawić muzykę i potańczyć przy prawdziwej dyskotekowej kuli :) Wszystko, czego potrzebujemy, aby uznać wypoczynek za taki, jaki lubimy :)”

Zdaniem Slowhopa: Na miejscu możliwość zamówienia śniadań, również wegetariańskich i można zabrać ze sobą zwierzaka.

To miejsce nas zaskoczyło. I od razu powiemy, żeby nie było: to nie jest miejsce dla każdego. My poczuliśmy się świetnie w niemal 300-letniej starej kuźni, nocując w jedynym w tym domu apartamencie. Znajduje się on w izbie zrębowej, która jest w części mieszkalnej każdego domu przysłupowego. Tak się składa, że Dolny Śląsk pełen jest starych domów przysłupowych i odwiedzając Ptaśnik, mieliśmy okazję od środka zobaczyć jak taka architektura wygląda “w praniu”. O gospodarzach Ptaśnika moglibyśmy długo, bo to również jest opowieść fascynująca. Ale napiszemy to głośno i wyraźnie: jeśli oczekujecie od noclegu hotelowych luksusów, i że będą tu skakać wokół gościa jak w hotelu, to oznajmiamy - wybierzcie inne miejsce. Tu jest najlepsza kawa, jaką ostatnio piliśmy, wspaniałe opowieści, wszystkie niespodzianki związane z bardzo starym domem, nalewki od gospodarza, pieczony przez nich chleb i duch wolności, który skopie Wam tyłki, jeśli będziecie się domagać, że ma być tak jak to sobie wcześniej wymyśliliście.

„Niesamowite miejsce i jeszcze bardziej niesamowici ludzie. Będąc tam czuliśmy się jakbyśmy odwiedzali starych znajomych, a nie przyjechali wynajmować miejscówkę u obcych ludzi. Atmosfera, jaką stworzyli Magda i Marek była nie do opisania. Sam dom też zapiera dech w piersiach. Gospodarze zadbali o każdy detal: firanki, talerze, filiżanki, a nawet ściereczka do naczyń i toster tworzą spójną całość. I jedzenie... PYCHOTA! Naprawdę polecamy!!!”

Zdaniem Slowhopa:Tylko jedna izba dla 4 osób. Rodzinna atmosfera, ogród za domem, z domkiem na drzewie i dwoma psami. Można przyjechać z psem. Koniecznie warto wybrać się stąd do Wolimierza, gdzie znajduje się azyl artystów z Kliniki Lalek z Wrocławia. Miejsce dla otwartych umysłów.

I znów Świeradów Zdrój. W ogóle fajny ten Świeradów, kolej gondolowa, single tracki i kilka przyjemnych slowhopów. A Dom Zdrojowy podczas lockdownu to perełka. A propo’s. Rosmarino to jest taki dom, w którym chcesz spędzić cały narodowy lockdown. Ma wszystko co trzeba, z zasadzie to taki drugi dom poza domem. Jest nawet projektor, można robić domowe kino. Co tam kino, jest siłownia, letnia kuchnia, szmer strumyka, adapter na winyle i w ogóle człowiek się zaczyna zastanawiać czy wracać do domu. 

„Serdecznie polecam wszystkim szukającym spokoju i relaksu. Piękne, absolutnie cudowne miejsce. Komfortowy, duży dom, z powodzeniem mieszczący 2 rodziny z dziećmi, świetnie wyposażony, pięknie urządzony, z duszą. Do tego przesympatyczny właściciel i jego cudowni rodzice, którzy pod nieobecność Pana Bartka pilnują, by gościom niczego nie zabrakło. Polecam serdecznie i jestem przekonana, że na pewno tam wrócę. Dziękujemy za goscinę :)”

Zdaniem Slowhopa: Dom dla 9 osób, z dwoma piętrami. Można przyjechać z psem!

Dzikie Róże to zawsze była slowhopowa petarda, bo ma wszystko to, co lubimy najbardziej: bogatą historię, naprawdę piękne wnętrza urządzone z pasją i szacunkiem do tego, co było i gospodarzy stworzonych do przyjmowania gości. Praca, którą wykonali Magda i Rafał przy renowacji starego domu jest czymś naprawdę niezwykłym, bo rzadko zdarza się aż taki smak. Swietna robota. Powinniśmy Wam też powiedziec, że to jest miejsce spod znaki noża i widelca w wydaniu wegetariańskim. Tu nie schudniecie. Ale na pewno odpoczniecie. W tym miejścu warto odnotować miny zgromadzonych przy wspólnym stole gości, kiedy jedzie z dołu winda z jedzeniem. Wspaniały pomysł z windą! I wspólnym stołem, bo Dzikie Róże mają super gości i moża sobie długo pogadać.

„Spędziliśmy w Dzikich Różach ferie zimowe z dziećmi (7, 13 i 15 lat). To cudowne miejsce z klimatem nieudawanym, ale naturalnym wypływającym z samych gospodarzy. Wnętrze przepięknie i funkcjonalnie zaaranżowane oddające klimat tego regionu. Meble, wyposażenie zabytkowe, ale użytkowe, wygodne i tak "podane", że nie ma strachu, że zaraz dziecko coś zepsuje. Wspólna przestrzeń integruje, zachęca do rozmów i zabaw. Zaskoczył mnie najbardziej prysznic: wyglądał jak z wykopalisk po renowacji czyli pięknie, ale budził wątpliwość czy będzie równie funkcjonalny jak najnowsze cuda techniki hydraulicznej. A okazało się, że działa nie mniej rewelacyjnie i wygodnie niż nie jeden nowoczesny. Gospodarze zadbali nawet do śnieg :) widoki łąk, pogórkowatych pól i gór całych w śniegu podczas spacerów - nie do opisania.”

Zdaniem Slowhopa: Można przyjechać z psem, warto wziąć na miejscu pełne wyżywienie (śniadanie i obiadokolacja). Ważna uwaga: większość pokoi znajduje się na piętrze i wychodzi się z nich na wspólną kuchnię z salonem. Jeśli spodziewacie się ciszy jak w kościele po mszy - wybierzcie dom na wyłączność. Tu może być socjalnie.

Poprosiliśmy naszą Olę, która miała okazję odwiedzić Małą Kamienicę tuż przed otwarciem, o jakieś smaczki z badania terenowego. Wiecie, co powiedziała? Że mają tam najlepsze łazienki na Slowhopie. I nie są to jakieś tam klitki, ale prawdziwe saloniki kąpielowe, w których można robić pajacyki. Nie ma opcji, że Wasze kolana spotkają z drzwiami w trakcie pobytu na tronie (znamy to uczucie i nie polecamy nikomu). Jeśli jesteście estetami i lubicie przestrzeń, to to jest adres dla Was. Piękne połączenie starego z nowym. Bonus: w roli gospodarza Michał, który zna się na pięknych zdjęciach i ma doświadczenie w goszczeniu.

„ Magiczne miejsce, do którego chce się wracać. [...] Pokoje duże, jasne, pięknie urządzone, każdy ze swoim klimatem i nastrojem. W całym domu czuje się pozytywną atmosferę i dobrą energię, budowaną i podtrzymywaną przez przemiłego Gospodarza Michała. [...] Świetna strefa wypoczynkowa – duży salon, z wygodnymi kanapami, nastrojową muzyką, grami planszowymi i kominkiem. O poranku śniadania zadowolą każdego i nikt nie wyjdzie głodny. Duży wybór serów, warzyw, świeżo pieczony domowy chleb, domowy dżem, miód, a do tego jajecznica na liściach rzodkiewki – pycha:) Wszystko podane w taki sposób, że tworzy małą artystyczną kompozycję :) Obiadokolacje pobudzają zmysł węchu, smaku, wzroku. Piękne kolorowe dania, łączące wspaniale ze sobą niespodziewane smaki. Do tego deser na bogato, który starcza na cały wieczór :) [...]”

Zdaniem Slowhopa: Super psiolubne miejsce, wiemy, że to docenicie. Szamka palce lizać.

Przede wszystkim ta nazwa. Wszystkie trendy turystyczne wskazują, że nie chce nam się już podróżować do hoteli. Teraz szukamy "domu z dala od domu". Tu witają Was Ania i Paweł, ludzie z dużego miasta, ze swoją korporacyjną przeszłością i izerską przyszłością. Jeśli nie powie tego Paweł, to my zaznaczymy, że ten dom znajduje się w otulinie Parku Ciemnego Nieba i tu jak nigdzie zobaczycie Drogę Mleczną. Matko, jak nam się tu dobrze spało! Nocowaliśmy też w jurcie, ponieważ tuż obok Domu jest glamping i to było luksusowe doświadczenie. Fantastyczne śniadania, serio - nic nie przesadzamy. Do Pawła i Ani jedźcie również wówczas, gdy chcecie się nauczyć jak dobrze prowadzić swojego "slowhopa".

„Po prostu świetne miejsce. Jest pozytywna energia, dużo bezpiecznego miejsca dla dzieci, ciepłe wnętrza, smaczne jedzenie. Różnorodność i lokalność produktów na śniadaniu była niezwykła. Pyszny chleb i masło od lokalnych dostawców. Warto skorzystać. Jak ktoś szuka miejsca z daleka od zgiełku i hałasu miesta - to miejsce idealne. Hamaki, dużo zielonego terenu i sielsko-wiejski klimat okolicy. Relaksujący widok na Izery z balkonów! Myślę, że w przyszłym roku trudno będzie tu o rezerwację bez dużego wyprzedzenia. Ania i Paweł wkładają w Dom serce i to czuć, bo przyjeżdżasz jak do znajomych. Taki Dom w Domu :)”

Zdaniem Slowhopa: Pokoje dla 2, 4 lub 5 osób - łącznie 23 miejsca noclegowe. Możliwość zamówienia posiłków i można przyjechać z małym psem.

To jeden z niewielu hoteli na Slowhopie. Sposobał nam się, bo ma właściwe (naszym zdaniem) podejście do tematu wina i degustacji. Poza tym oferuje to, co wielu z nas jest potrzebne - położenie tuż przy wyciągu na Szrenicę, całodzienne wyżywienie i możliwość dostania się tam bez samochodu. Ale uwaga - jeśli poszukujecie miejsca odosobnienia, z nieco bardziej rodzinną atmosferą, szukajcie innego miejsca.

„Wspaniały hotel położony w pięknym miejscu. Blisko do szlaków, wyciągu, do centrum... a mimo wszystko spokój, cisza :) coś pięknego. Sam obiekt niesamowicie zadbany, obsługa na najwyższym poziomie, śniadania wyśmienite, bogate, codziennie coś innego, ukłon od hotelu w stronę regionalnych produktów jak sery :) Restauracja również zasługuje na pochwały ponieważ wszystkie dania były bardzo smaczne. Polecam wszystkim którzy mają duże oczekiwania co do miejsca wypoczynku, na pewno nie będziecie zawiedzeni.”

Zdaniem Slowhopa: pokoje 2-osobowe, rodzinne 2+2 oraz dwa przestronne Studia, składające się z dwóch pomieszczeń. Tu bez piesków.

Ten przepiękny dom od niedawna jest własnością Magdy i Grzegorza. Przyjechali, kupili, urządzili się i z tym 150-letnim domem nie było wyjścia - musieli zagościć na Slowhopie. Pokój i Spokój znajduje się nad dwoma jeziorami: Złotnickim i Leśnieńskim. Nie są wprawdzie Mazury, ale tu, w Górach Izerskich też jest woda! To ważna wiadomość dla tych, którzy bez wody nie mogą wytrzymać. Fajne miejsce dla rodzin z dziećmi, w stodole jest miejsce do zabawy na wypadek deszczu, ale tak naprawdę można się swobodnie turlać na trawie i bawić się patykami na zewnątrz.

Zdaniem Slowhopa: 4 pokoje dla 2, 3 i 4 osób. Bardzo ważne - w domu są strome schody, przez które nie każdy psiak wejdzie. Można przyjechać ze zwierzakiem, ale pogadajcie przez Slowhopa z gospodarzami, doradzą czy pies sobie poradzi.

I oto Chata Rycha. Dom w Giebułtówku był stary i zrujnowany, kiedy Zosia i Rychu przyjechali tu po 30 latach mieszkania w Bawarii. Ale stare domy mówią i ten powiedział do nich coś takiego, że kupili, wyremontowali i zapraszają gości. Musicie wiedzieć, że są to ludzie z humorem, opowieści Rycha spowodowały u nas gromkie ryki śmiechu i nie jedźcie tu, jeśli jesteście fanami luksusowych hoteli. Tu jest ciepło, miło, zabawnie i totalnie na luzaku. Jeśli możemy poprosić: wypijcie za nasze zdrowie poranną kawkę na zewnątrz. Jest tam takie miejsce, z którego pięknie widać góry.

„Gościliśmy w Chacie Rycha tylko trzy dni i były to jedne z najbardziej relaksujących dni, jakie pamiętamy. Od powitalnego drinka do pożegnalnych "misiów" czuliśmy się znakomicie - nie tylko z powodu fantastycznego miejsca i domu jak z bajki, ale przede wszystkim dzięki gospodarzom, którzy robili wszystko, żebyśmy wyjeżdżali z mocnym postanowieniem powrotu w pierwszym możliwym terminie. Gdy się okazało, że Zosia i Rycho to nasi ziomale - rozmowom przy ognisku, w fantastycznej atmosferze, nie było końca. Sama chata zaskakuje przestronnością i pełnym smaku wystrojem (jak kto nie wie jak wygląda stara drewniana maglownica, koniecznie musi skorzystać z łazienki...). I ta błoga cisza, zakłócana jedynie śpiewem ptaków! Znakomita baza wypadowa do wędrówek po Górach Izerskich. Polecamy stanowczo i zdecydowanie i jeszcze do tego bardzo!!! P.S. Poproście Gospodarzy, żeby pokazali Wam muzeum jeepów w garażu, z tajemniczym kącikiem pełnym skarbów…”

Zdaniem Slowhopa:Raczej z większymi dzieciakami, a najlepiej przyjechać zgraną rodzinną ekipą z trzema pokoleniami, bo na piętrze są 3 pokoje i łazienka, a na dole cały salon i kuchnia do dyspozycji gości. Muzeum II wojny - petarda.

Wiecie o co chodzi w Slowhopie? Wcale nie o noclegi. O ludzi. Wszystkich ich łączy to, że chcą zrobić coś fajnego. Zacząć jakiś inny rozdział, dla siebie. A potem otwierają się dla innych. Renata podróżowała przez pół świata zanim znalazła ten stary, przysłupowy dom na uboczu Świeradowa, przy ulicy Głównej. I zamiast siedzieć w Los Angeles, robi pierogi w kameralnym pensjonacie w Świeradowie. Z tego co piszą goście, nieźle jej to wszystko wychodzi. A propo’s wychodzenia - z Nietuzinkowa wychodzi się na ulicę, a stamtąd blisko w las i w górę. Byliśmy w tym lesie, polecamy.

„Nietuzinkowo to miejsce magiczne, gdzie ma się wrażenie, że wraca się do dawnych beztroskich lat kiedy biegało się boso po trawie i łapało motyle. Dom jest wiekowy, pięknie odnowiony i każdy kąt opowiada swoją historię - belki sufitowe, małe okienka, skrzypiące schody - wszystko to tworzy cudowny klimat. Do tego ogród, gdzie można poleżeć na hamaku albo na trawie i po prostu nic nie robić - idealne miejsce do poszukiwania spokoju i do rozmyślań. No i Właścicielka Renata, która z troską i autentycznym zaangażowaniem umila pobyt i otacza gościa zainteresowaniem, nie narzucając się przy tym ? Wszystko z wyczuciem, wyważone i w punkt. Mam nadzieję wrócić tam jeszcze, bo dla mnie to prawdziwa oaza spokoju i troski. Bardzo polecam”.

Zdaniem Slowhopa:Miejsce dla gości od 10 roku życia. Wiele tu dla nich do robienia. Starsze dzieci zainteresuje edukacyjna ścieżka na Zajęcznik i Szlak Śladem Izerskich Tajemnic, który wymaga dobrego oka i sprawnej ręki. Wzdłuż szlaku trzeba odnaleźć i odrysować przynajmniej 15 piktogramów znajdujących się na głazach przy szlaku. Odkrywcy otrzymują „Certyfikat Odkrywcy” i zostają wpisani do „Księgi Odkrywców Gór Izerskich” (Miejskie Centrum Kultury). W Orlu z kolei zaczyna się ścieżka dydaktyczna, która odwzorowuje model Układu Słonecznego i prowadzi aż Do Chatki Górzystów. Tu nie bierzemy piesków.

No i teraz uważajcie. Gdybyśmy mieli abstrahować od gospodarzy i zachwycać się tylko okolicą, to powiemy, że ta czerwona stodoła i jej czadowe wnętrza od razu przyciągają wzrok. Stoi na zadupiu, ale terytorialnie przynależy do wsi Pławna Dolna, a to jest w ogóle gruba historia. Nie dla się tej wiochy nie odwiedzić, bo mieszkają tam pozytywnie zakręceni wariaci, którzy stworzyli w niej świat alternatywny z własną Arką Noego. Wracając do Rajskich Jabłek - gospodarze mają piękną kuchnię i odważnie z niej korzystają. Śniadania według naszych gości epickie, koniecznie zamówcie wcześniej obiadokolacje.

„Napisać "ukryty skarb" to jakby nic nie napisać. Świetne miejsce w zupełnie nieoczywistej lokalizacji. Właściciele odnowili pomieszczenie gospodarcze z niewiarygodną pieczołowitością, z zachowaniem klimatu i nieprawdopodobnego smaku. Zresztą "smak" to słowo klucz do Rajskich Jabłek. Śniadania stają się w tym miejscu kultowe, jeśli tylko będzie okazja skosztujcie kolacji przygotowanej przez Witka - nam się udało! Jest tu wszystko, czego potrzeba dla odzyskania spokoju ducha: piękne otoczenie, obcowanie ze stylem, oddalenie od cywilizacji, wygodny parking, ekspres do kawy dostępny przez cały dzień, słoneczny taras i nienarzucające się towarzystwo wspaniałych Beaty i Witka i w końcu wspaniała kuchnia. Serdecznie dziękujemy i mamy nadzieję na ponowne odwiedziny, o ile uda się złapać wolny termin :)”

Zdaniem Slowhopa:To jest miejsce tylko dla dorosłych, a z uwagi na kota gospodarzy - nie przyjeżdżajcie z własnymi zwierzakami. Dziękujemy!

To jest po prostu estetyczna uczta. Stary dom organistów we Wleniu kupił kiedyś od lokalnego księdza Piotr - człowiek z Warszawy. Ale nie tak, że wpadł i kupił z głupia frant, bo od lat przyjeżdżał w Sudety odetchnąć. Wleń leży w Dolinie Bobru i gwarantujemy Wam, że można się tu napatrzeć na takie widoczki mostów, górek i starych pałaców, że głowa mała. Zacznijcie od wizyty w Zamku Wleń, z którego nie pozostało wiele, ale wieża jest kozacka i można zrobić fantastyczne zdjęcia. Wstęp jest płatny, ale zdecydowanie warto. A w drodze z zamku wstąpcie do kawiarni w Pałacu Lenno i zamówcie sernik. Jest legendarny. (Choć naszym zdaniem ciasto czekoladowe wymiata w podobnym stopniu).

„Piękne miejsce, w równie uroczej i spokojnej okolicy. Idealne do ucieczki od zgiełku miasta, jak i również świetne miejsce wypadowe do zwiedzania i obcowania z przyrodą. We wnętrzach duch starej szkoły przeplata się z nowoczesnością, co jest zasługą Piotra - świetnego gospodarza. Do tego wszystkiego Ania rozpieszczała nas swoją pełną miłości i smaku kuchnią! Z całego serca polecamy każdemu i nie możemy się doczekać kolejnych odwiedzin!”

Zdaniem Slowhopa:Ważne jest to, że dom znajduje się w samym Wleniu i poza obserwacją okolicznych cudów natury i architektury czekają na gości obserwacje zwykłego życia na Dolnym Śląsku.

Okolice Gór Izerskich i Doliny Bobru to nowy dom dla wielu obcokrajowców. Zwłaszcza Holendrów, zwłaszcza tych z artystyczną duszą. Urian jest u nas już 20 lat i nie wyobraża sobie innego domu. Kupił kiedyś stodołę ze starą karczmą, zamieszkał w karczmie, a gościom oddał stodołę. Sam jest artystą i miłośnikiem sztuki i to w tych wnętrzach widać.

„Wyjątkowe miejsce, niesamowity gospodarz! Te kilka dni było wybitnie regenerujące. Taras Tarczyn to miejsce magiczne: apartament jest ogromny, urządzony pięknie, można znaleźć w nim prawdziwe perełki designu i dzieła sztuki. Ogromny teren wokół domu pełen jest miejsc do spokojnego czytania, opalania czy czego jeszcze zapragniecie :) Chętnie wrócimy!”

Zdaniem Slowhopa:Totalne miejsce z duszą i luźną gumą. Jeśli ktoś oczekuje, że będzie room serwis, to najlepiej poszukać punktów na karcie Mariotta i podarować sobie Dolinę Bobru. Można przyjechać z małym i średnim psem. Raczej dla starszych dzieci, jeśli chcecie je zanurzyć w międzynarodowym klimacie. Jeszcze jedno: jedno z niewielu miejsc na Slowhopie dla camperów i namiotów!

Znów jesteśmy w Pławnej! Tym razem górnej. W dolnej znajdziecie konia trojańskiego i Arkę Noego, w górnej Joannę, znawczynię kamieni i minerałów. Dlatego to dobre miejsce dla trochę starszych dzieci, bo czasem Joanna daje się namówić na opowieści. A zważcie, że okolice Gór Izerskich i Kaczawskich są Krainą Wygasłych Wulkanów i są tu historie takie, że głowa mała.

„Miejsce, gdzie można zapomnieć o całym świecie i równocześnie zmierzyć się z tym, co zapisywało się każdego dnia w naszej historii. Z każdym dniem coraz bardziej zakochuje się w tych miejscach, duktach, starych mostach, przysłupowych domach, skałach, dalekich i bliskich widokach, Bobrze sennie płynącym przez Wleń, kamieniczkach tych podupadłych i ślepych, bo okien brak i tych powoli wyremontowanych, którym daje się nowe życie i tym Domu sprzed ponad dwustu chyba lat, który wiele widział. I czeremsze, psach, kotach i właścicielach, którzy są jak plaster miodu na skołataną miejską duszę. Ech, wracać tu trzeba. Nie tylko po te niespieszne chwile, ale też maliny, fasolę, pokrzywy zamknięte w słoiki Pani Eli. I gorący chleb, no i spadające gwiazdy w sierpniu.”

Zdaniem Slowhopa: Pamiętajcie, że dom jest stary niemalże jak Sukiennice i wciąż się tu coś poprawia i remontuje. Ale jak mówi Joanna - najważniejsze rzeczy są już gotowe. Można przyjechać ze zwierzakiem.

Ten dom jeszcze chwilę temu należał do kogoś bardzo dobrego. Nie było innego wyjścia, musiał trafić w równie zacne ręce i tak się właśnie zdarzyło. Przedstawiamy zatem: Beata i Werner po podróżach po świecie i wielkomiejskich karierach osiedli w Radomicach, żeby dzielić się z ludźmi swoją energią i dobrą aurą Osady Światła. Domeczek położony jest na terenie Parku Krajobrazowego Doliny Bobru, jest wpisany na listę zabytków, przeszedł resuscytację i trzyma się bardzo dobrze. I jest to zdecydowanie inny świat od tego, który znacie. Gospodarze prowadzą na miejscu warsztaty, sesje coachingowe, ćwiczenia oddechowe i relaksacyjne, posiadówki przy ognisku, rozmowy do rana i kuchnię 5 przemian. Ale jest dużo więcej. Jeśli potrzeba wam magii i wpadajcie do Radomic.

„Czas spędzony w Osadzie Światła to jak pobyt na totalnie innym świecie:) już sam dojazd przez wąskie radomickie dróżki do celu, wydaje się być jakby przejściem przez ochronny leśny mur do krainy natury, zakątka ciszy, wewnętrznego spokoju i harmonii zdrowia. Wygodne łóżka, przytulne pokoje z łazienkami zapewniają regenerację wewnątrz, natomiast tajemniczy ogród Osady Światła również kryje w sobie mnogość wyciszających widoków, kącików, hamaków i kojących naturą dźwięków na zewnątrz. To miejsce w którym nakarmiona zostanie nie tylko Twoja dusza, ale i ciało - przepyszne bio posiłki pełne dobrej energii przygotowane przez gospodarzy i lokalnych dostawców zachwycają każdego dnia - dziękuję Beacie i Wernerowi za wspaniały wspólny czas i życzliwość dla każdego - bardzo serdecznie polecam wszystkim - dla mnie 6+

Zdaniem Slowhopa: O poranku ćwiczenia z elementami Qigong, ćwiczenia oddechowe, Pranayama, Seammi-Jasani i relaksacyjne z Beatą, a potem zdrowe śniadanie przy wspólnym stole i bez mięsa, na podstawie kuchni 5 przemian, badań nad ajurwedą, makrobiotycznymi, wegetariańskimi, wegańskimi i witariańskimi kuchniami. Gospodarze słyną ze zdrowych słodyczy - nie wyjeżdżajcie zanim nie skosztujecie.

W zasadzie powinno być “Dom Cukierniczki”, bo tę rolę spełnia Sylwia w wiosce Mojesz. Ale ta słodka działalność nie ogranicza się tylko do Mojesza - Torty z Mojesza mają własny fanpage na Facebooku i własne grono oddanych fanów. Ze znaną w całej Polsce z boho wesel - Polną Zdrój na czele. Generalnie, jeśli ktoś w tej okolicy ma ochotę na dobry tort, żeby świętować ważne wydarzenie - udaje się tylko do Sylwii. Jest to informacja potwierdzona u kilku naszych slowhopowych gospodarzy. Ok, bo my jak zwykle na diecie, o tortach moglibyśmy w nieskończoność, ale o domu też chcemy. Sylwia i jej mąż Jan, czyli torciara i Duńczyk-stolarz mieszkają w 300-letnim domu o od niedawna zapraszają do swojego jedynego apartamentu. Ważne - Sylwia szkoli innych cukierników, może się da namówić na mikro warsztat…

Zdaniem Slowhopa:Z ważnych rzeczy: przyjeżdżajcie z trochę starszymi dziećmi - powyżej 8. roku życia. Można zabrać małego psa i kota, pamiętajcie, że na miejscu mają swoje zwierzęta. W planach jest dobudowanie dodatkowych apartamentów, ale na razie jest tylko jeden, dla 4 osób.

Dużo we Wrzosowce tematów, o których można opowiedzieć. Są owce wrzosówki i prawdziwy folwark ze zwierzętami. Ale są też wnętrza, które będą odpowiadać Gościom z mocno wyśrubowanymi oczekiwaniami. Jest biblioteka, w której można zalec na długie godziny, bo jest to biblioteka jedna z największych na Slowhopie. I jest jeszcze sprzęt do obserwacji ciemnego, izerskiego nieba. Oraz potężna, niezwykła kuchnia, w której czasem odbywają się warsztaty.

„Miejsce przecudowne. Dom klimatyczny. Śniadania przepyszne. Dzieci zachwycone. Krajobraz jak z bajki. Polecam.”

Zdaniem Slowhopa: Kilka apartamentów w odnowionym domu, stworzona na pełnej petardzie. Na miejscu jest ruska bania, nienajtańsza, ale rzeczywiście robi wrażenie. No i można przyjechać z psem.

Antek z Gościńca organizował kiedyś w Afryce wyjazdy Land Roverem, został mu sentyment i stąd nazwa pensjonatu (zielone jajo z logo Land Rovera). Jeden z tych bardzo, naprawdę bardzo starych domostw, które ktoś otoczył opieką.

„Gościniec urokliwy w pięknej okolicy. Spokój, cisza ...chill Fajnie, że można z pieskami bo to tylko dodaje uroku temu miejscu ! Gospodarz ma sporą wiedzę o regionie i jest bardzo pomocny. Śniadania obfite i smaczne ;) Jedynym minusem to ciemne pokoje. Dla mnie za mało światła. Polecam dla rodzin z dziećmi :)”

Zdaniem Slowhopa: Miejsce psiolubne i dzieciolubne. I dobra szamka.

Miejsce prowadzone przez dwóch braci na uboczu Swieradowa Zdroju. Tomasz - nauczyciel 5 rytmów i Wojtek - trener oddychania. Wiedzą o co chodzi w idei slow, pięknie ją tam realizują, a my jako goście dostajemy pyszną wege szamkę i przestrzeń do warsztatów i jogi. Super miejscówka, jeśli biegacie na nartach, a na zjazdówki też tylko dwa kilometry.

„Uwielbiam stare domy, więc ten tylko potwierdził, że takie odremontowane miejsca mają swój urok. Prosto i ładnie urządzone, przestrzeń w pokoju zaaranżowana bardzo ptaktycznie. Łąka za domem jest duża i przyjemnie dzika (bioróżnorodność!). Polecam wszystkim, którzy chcą przyjechać w okolice gór i jednocześnie pozostać na ich uboczu.”

Zdaniem Slowhopa: 7 przestronnych apartamentów, większość z kominkiem. Można przyjechać ze zwierzakiem i bez samochodu.

Niedaleko Swieradowa Zdroju stoi taki stary dom. Gospodynią jest tu Kasia, której po 25 latach udało się wrócić na wieś. Dom ma 250 lat, a Kasia robiła go dla siebie. I to jest zawsze dla tych Gości Slowhopa, którzy doceniają klimat - dobra wiadomość. Każdy z 6 pokoi wygląda inaczej, wnętrza wypełniają pamiątki z podróży i nie sposób odmówić mu duszy. W okolicy single tracki, czyli uwielbiane przez miłośników Izerów naturalne ścieżki rowerowe.

Zdaniem Slowhopa: Dom jest do wynajęcia w całości, w przyszłym roku planowana jest duża sala do jogi i innych warsztatów, a na razie macie do dyspozycji 6 pokoi i apartamentów dla 20 osób. Można zabrać psa.

Na Pogórzu Izerskim z widokiem Wielką Niedźwiedzicę albo pas Oriona jest taki kawałek ziemi, na którym stoją mongolskie jurty z całkiem europejskim wyposażeniem. No może poza materacami, bo na łóżkach leżą japońskie futony. Oprócz tego, że serio Marian, jest tu jakby luksusowo, to jest też ciepło - nawet w zimie. Jurty stoją w otulinie Parku Ciemnego Nieba, więc w sumie zamiast chrapać, warto patrzeć na gwiazdy. Można to robić bez ruszania się z łóżka, bo tuż nad nim znajduje się ogromny świetlik. Poza tym są całe kilometry tras rowerowych, biegowych, narciarskich. Można wybrać się do zamku, nad stawy, do kopalni lub na warsztaty. Krócej by było napisać, czego właściwie tu nie ma. Super miejsce.

„ Pięknie położone miejsce, gdzie można odpocząć i zapomnieć o codziennych troskach. Spędziliśmy w 2 osoby 2 noce w Jurcie i było to super przeżycie. Namioty w pełni wyposażone, wszystko nowiutkie i urządzone w wysokim standardzie. Aneks kuchenny pozwolił na samodzielne przygotowanie posiłków. Okolica w sam raz na leniwe spacery. Szkoda, że byliśmy jesienią, bo w cieplejszą porę roku można korzystać z dobrodziejstw ogrodu. Gospodarze bardzo mili i serdeczni. Serdecznie polecamy! :)”

Zdaniem Slowhopa: Na miejscu 3 całoroczne, klimatyzowane jurty, dla 4 osób. Można zabrać ze sobą małego psiaka, a koniecznie buty na zmianę, bo w jurtach chodzimy w kapciach. Diety odłóżcie na potem, bo śniadania są wspaniałe - podaje się je w głównym budynku. Możecie gotować sami, ale uwierzcie - warto skorzystać ze śniadań.

W Ranczu na początku mieszkał dziadek Staś z babcią Bogusią. Tworzyli ognisty duet. Dziadek uwielbiał zwierzęta do tego stopnia, że srogą zimą zaprosił do na pokoje małego prosiaczka Kubusia, z czego Babcia Bogusia nie była zbytnio dumna. Teraz co prawda, prosiaczka nie spotkacie, ale za to do domu mogą wparować Józek albo Zenek – psy Amandy wnuczki dziadka Stasia. Odnajdą się tu miłośnicy dwóch kółek i dwóch desek – tras rowerowych i narciarskich jest pod dostatkiem. W środku od ogromnej ilości drewna pachnie jak w tartaku, książek tyle co w Bibliotece Jagiellońskiej, a taras zachęca do opalania się na złoto. Co najlepsze: odjazdowe Koło Gospodyń Wiejskich z Barcinka lepi pierogi, zawija krokiety i piecze ciasta – specjalnie dla Was.

„Bardzo czysta, zadbana i dopracowana przestrzeń. W kuchni wszystkie potrzebne sprzęty, wszystko działa, bardzo dużo wspólnego miejsca. Idealnie na wspólny wyjazd z przyjaciółmi (byliśmy w 5 w małym domu). Jedynym minusem może być nieduża odległość od drogi międzymiastowej, gdzie przy większym ruchu samochody dają o sobie znać, ale wystarczy kilkuminutowy spacer żeby znaleźć się w lesie z widokiem na ośnieżone szczyty, więc to rekompensuje wszystko :).”

Zdaniem Slowhopa: Dwa domy dla 8 i 14 osobowej załogi. Gotujecie sami, pieczecie na ognisku albo zamawiacie z okolicznych restauracji. Dla chcących spalić kalorie z deseru na miejscu: boisko do siatki, boule, sanki plus dostępne aktywności wytwarzające znacznie mniej potu: dart, puzzle, gry planszowe i karty. Nie zapomnijcie psa!

Z okien reanimowanego domu z rudej cegły jest widok na jezioro, zamek i dobry urlop. Pogranicze Dolnego Śląska i Łużyc, dobrze wychodzą wielokilometrowe spacery, rowerowe wycieczki lub byczenie się w ogrodzie. Tego, żeby goście wypoczęli pilnują dwa berneńczyki, które służą za przewodników i terapeutów, leczących miękką sierścią i mokrymi nosami. Od razu informujemy, że nie ma klimy, zasięg GPS niedomaga, ale za to jest ogród, w którym można się zgubić, a szlak górski jest tuż za nim. A no i do browaru w Lwówku Śląskim warzącego najstarsze w Polsce piwo całkiem niedaleko.

„ Po naszym pobycie w Miętowym Wzgórzu wróciliśmy do szarej rzeczywistości, ale wróciliśmy zdecydowanie wypoczęci i zrelaksowani. Przez kilka dni spacerowaliśmy po 17 km w okolicy i nie spotykaliśmy żywego ducha na trasach spacerowych. Było bajecznie! A śniadania to był sztos! Gospodarze to wspaniali ludzie, którzy roztoczyli wokół nas mnóstwo serdeczności. A dom? Dom jest wspaniały, czysty i świetnie wyposażony. Aż żałuję, że musieliśmy wrócić do tej szarej rzeczywistości ;) POLECAMY maksymalnie :)!”

Zdaniem Slowhopa: Jeżeli lubicie luksusy, to tu serwują śniadanie do łóżka. Nie żartujemy, można w piżamie zajadać się lokalnymi delikatesami. Poza tym grill, ognisko i wędzarnia – z głodu nikt tu nie umrze. W 3 pokojach zmieści się 8 osób, ale maluchy niech zostaną pod opieką babci - miejsce dla starszaków.

To miejsce to jest totalny sztos. Ma 569 lat, pamięta historie wielu pokoleń, ściany poznały wiele tajemnic Luftwaffe, piwnica kryje winiarnię, na piętrze znajduje się siłownia i sauna a w ogrodzie basen. Uczciwie przyznamy, że Gosia wykonuje tu tytaniczną pracę w odnawiania wnętrz, ale jak sama przyznaje – to praca dla kilku pokoleń, więc nie oczekujcie wszystkiego i wszędzie na wysoki połysk. Jeżeli chcecie poznać historię miejsca, zabudowań, ludzi, którzy tu mieszkali – będziecie mieli okazję. A niedaleko polski Hogwart, stoki narciarskie, spływy kajakowe i „Perła Zachodu” wprawiająca górskich turystów w zachwyt od ponad 60 lat.

„Miejsce z charakterem, wyjątkowe w skali kraju - pełne fascynujących zakamarków, pięknie położone, jest świadectwem wielkiej pasji i determinacji właścicielki przywracającej do życia ten piękny pałac. To nie jest miejsce dla spragnionych luksusów i wygód rodem z pięciogwiazdkowych hoteli - i całe szczęście! Między innymi dlatego to miejsce zostanie w pamięci na długo.

Zdaniem Slowhopa: Pałac pomieści maksymalnie 10 osób, które nie boją się samodzielnie gotować lub przeżyją na jedzeniu na dowóz. Jest gdzie medytować, pływać, biegać, odpoczywać i wyprowadzać psa – bo tu psy mogą spać w komnatach.

Mówi się o Antoniowie, że to najładniejsza wioska w Izerach. Byliśmy i powiemy Wam, że rzeczywiście coś w niej jest. Pewnie przez te domy przysłupowe i fakt, że są one pięknie odnowione. Niewiele tam nowych budynków, a nawet jeśli są - trzymają poziom. W Antoniowie jest też pracownia witraży - zadzwońcie przed wyjazdem, może zorganizują dla Was warsztaty. Antoniów 13 jest domem na wyłączność - to specjalna informacja dla tych z Was, którzy wolą jak nie ma gospodarzy.

„Miejsce wyjątkowe, zarówno wieś Antoniów, Góry Izerskie jak i ten niesamowity ponad 100 letni dom, odbudowany z szacunkiem do historii. To jest miejsce, w którym chcesz trwać... Serdecznie polecam na spotkania w gronie rodziny czy przyjaciół. Dom jest perfekcyjnie wyposażony, a biblioteczka właścicieli zachwyca...ma się ochotę pozostać w tym miejscu z książką w ręku przy kominku... Dziękujemy, że mogliśmy skorzystać z „Waszego kawałka nieba””

Zdaniem Slowhopa: W domu zmieści się 10 osób i można przyjechać z psem. Dla miłośników tężyzny fizycznej ważna informacja: jest mała siłownia. A oprócz tego miejsce na ognisko i szlaki piesze i rowerowe tuż za domem.

Kopaniec - zapamiętajcie nazwę tej wsi, bo tu się zaczyna Izerbejdżan i mieszkają wolni ludzie. O Słodkiej Gruszce ciepło powinni pomyśleć gastroturyści - karmi się tu wybornie. Warto wziąć po śniadaniu wygodne buty i kije do nordic walkingu, bo jest gdzie chodzić. Wędkarze zabierzcie ukochaną wędkę, bo na miejscu zarybiony staw, a akurat wody w Górach Izerskich zbyt wiele nie ma. To jest też fajne miejsce, żeby zachęcić dzieci do gór. Są niskie, przyjazne, a po krótkiej przechadzce można skorzystać z tego, co oferuje ta artystyczna okolica. Dla dzieciaków (i nie tylko) warsztaty ceramiczne, mozaikowe i pierniczkowe, a w ogrodzie tajemnicze zakątki do zbadania i pies Korek, który merdając ogonem oprowadza po okolicy.

„ Wspaniałe miejsce na pełne wyciszenie. Studio muzyczkowe śliczne, przestronne. Kominek dodaje uroku i ogrzewa w chłodniejsze noce. Okolica spokojna, zielono i przyjemnie. Wyżywienie prima sort, klasyka z twistem nowoczesności, w naprawdę słusznych porcjach :) dodatkowo posiłki to również czas na poznanie innych, wysłuchanie opowieści i podzielenie się swoimi. Widać że to miejsce przyciąga naprawdę fajnych ludzi. Oczywiście wspaniały Korek, towarzysz dnia codziennego, Frodek ciekawska dusza i kotki psotki przemykające między nogami.”

Zdaniem Slowhopa:  Tu naprawdę wiedzą, że dobre jedzenie to bardzo ważny element udanych wakacji. Dajcie spokój z dietami przynajmniej na czas pobytu u Łucji, która karmi z rozmachem i niebywałym entuzjazmem. W trzech studiach zmieści się 12 osób, a mały domek przenocuje parę. Mile widziane zwierzaki, choć na miejscu obecne już małe stadko złożone z dwóch psów i kotów.