Od czasu do czasu pojawia się u nas taka potrzeba żeby pobyć ze sobą sam na sam. Nie żeby od razu rzucić wszystko i zostać pustelnikiem. Ale wiecie: nacieszyć się pustą ścieżką w lesie, ciszą o poranku nieprzyrywaną odgłosem kosiarki oraz ciepłą kawą spożywaną w slow motion. Dać zmysłom odpocząć od miejskiej szyldozy, a gwar ulic wymienić na szum traw. Dlatego zebraliśmy 8 miejsc, które doskonale odpowiadają na tę potrzebę.
Na wstępie wyjaśnijmy jeszcze dwie sprawy. Po pierwsze “zadupie” jest w słowniku Slowhopa określeniem pieszczotliwym. Po drugie, to, co znajdziecie w tym zestawieniu to miejsca na wybitnym odludziu, gdzie nie ma sąsiadów, do sklepu daleko, za to na wyciągnięcie ręki jest piękna przyroda do odkrycia. I duża szansa na osiągnięcie stanu zen lub przynajmniej osiągnięcie stanu niezmąconej drzemki. No to ruszamy, w stronę zadupia.
Na pierwszy ogień dajemy mocnego zawodnika ze znajdującego się na Pogórzu Dynowskim (Podkarpacie). Naszym zdaniem reprezentuje on to, co w odludziach najlepsze: bliskość rzadko odwiedzanej przyrody. Ledwo wystawicie nogę za próg, a tam: Rezerwat Prządki z wielkimi skałami, Wodospad Trzy Wody i lokalna winnica z bajecznym widokiem. To zasługa sąsiedniego Czarnorzecko-Strzyżowskiego Parku Krajobrazowego, którym zachwycaliśmy się już w tym artykule. Sam dom natomiast rozpieści Was przyjemnie domową atmosferą, taką, że aż chce się wskoczyć w kapcie i pograć w karty przy kominku. Gdybyśmy mieli opisać to miejsce dwoma słowami stawialibyśmy na: urocze zadupie.
„W Domu Pod Wiankami spędziliśmy przemiły, rodzinny, długi weekend listopadowy. Dom bardzo wygodny, przytulny, zachęcający do wspólnego gotowania w dobrze wyposażonej kuchni, biesiadowania przy pięknym drewnianym stole, leniuchowania na kanapie przy kominku. Z tarasu rozciąga się uspokajający widok na lasy. W ogrodzie planowaliśmy ognisko, sił starczyło na grilla...ale też było świetnie! Zadbany ogród, frontem przy mało uczęszczanej drodze. Teren ogrodzony, można spokojnie wypuścić psa - my byliśmy z dwoma:) Okolica bardzo zadbana, zachęcająca do spacerów (...).”
Zdaniem Slowhopa: Możecie wynająć cały dom i wtedy pomieści 8 osób, ale jeśli jest Was mniej rozważcie wynajem połowy, bo jest i taka opcja.
A teraz zapraszamy Was do Sulisława. Gdzie to? Gdybyście sobie narysowali trójkąt, którego rogami są Łódź, Wrocław i Poznań to Sulisław leży mniej więcej w środku. To też oznacza, że z każdego z tych miast dotrzecie tam w około 2h. A zatem jesteśmy w Wielkopolsce, w maleńkiej wsi, a konkretniej gdzieś na jej końcu. Między polami stoi dom do wynajęcia na wyłączność. Prawdopodobieństwo spotkania sąsiada wynosi niewiele ponad 0, jako że do lasu macie znacznie bliżej niż do najbliższych zabudowań. Przy ognisku można śpiewać na całe gardło, bo i tak odpowie Wam tylko szumiące pole kukurydzy. Dajemy tu wysokie noty w kategorii “jak najdalej od ludzi”.
„Cudowne miejsce, dzięki któremu udało nam się wypocząć oraz choć na chwilę zresetować umysł od pracy i zgiełku miasta. Jedyne dźwięki to cisza i właśnie tego potrzebowaliśmy, dzięki!.”
Zdaniem Slowhopa: Jeśli chodzą Wam po głowie wakacje w stylu dwie-trzy rodziny z dziećmi to to jest właśnie dobry adres. Dzieci mają basen, podwórko i plac zabaw, a Wy saunę, balię i miejsce w ogrodzie na ogniska do rana. Jest też wisienka na torcie - nieco ponad 7 km od siedliska jest kąpielisko, a kolejne jezioro jest oddalone o 33 km, więc latem jest gdzie się popluskać.
No dobra, ręka do góry kto lubi się wyspać w królewskim łożu, śniadać jak panicz, a dzień żegnać w pozycji leżącej w saunie. Każdy chyba czasem lubi, co? A gdyby tak jeszcze pałac schować w lesie, tak że swobodnie można sobie zapomnieć jaka epoka, jaki wiek, jaki rok i jaka godzina…? My byśmy nie pogardzili weekendem w takim luksusie, a jeśli jeszcze ten luksus jest schowany w Puszczy Wkrzańskiej i przyklejony do brzegu Zalewu Szczecińskiego to już na pewno nie będziemy się opierać. Na wieść o możliwości eksplorowania rozlewiska kajakiem, a pobliskich lasów rowerem, mimowolnie zaczynamy przebierać nogami. Na deser zaserwowalibyśmy sobie seans w saunie i masaż, a potem już mili państwo nóżki do góry i reszta wieczoru w pozycji horyzontalnej. Widzicie to? No to na koniec tylko dodamy, że możecie tu zjeść także świeżą troć lub sandacza prosto z Zalewu - palce lizać.
Zdaniem Slowhopa: Podczas spaceru po przypałacowym parku rozglądajcie się uważnie - jeszcze w czasach pierwszego właściciela, doktora Wagnera, posadzono tu rzadkie okazy drzew i krzewów, których ze świecą szukać w innych zakątkach Pomorza.
Był pałac, a teraz dla równowagi mamy dla Was dom pod znakiem dzikości, zaledwie 300 metrów od granicy polsko-litewskiej. Otoczona łąkami i zagajnikami, stuletnia, odnowiona chatka Kasi i Moniki to miejsce dla tych, którzy lubią być bliziutko natury. Wspomniane łąki są objęte programem ochrony przyrody, co oznacza, że zwykle możecie się spodziewać trawy po pas i odgłosów bzyczenia (spakujcie coś na kleszcze). Z odgłosami natury nie trzeba się rozstawać nawet pod prysznicem - znajduje się na zewnątrz i bardziej przypomina łazienkę w Tajlandii niż na Suwalszczyźnie. Spokojnie, podglądać Was będą co najwyżej zające lub mućki z pobliskiego pastwiska. No i jest też łazienka w środku, jakby co. Z plusów zadupia trzeba tu jeszcze koniecznie wymienić wielki wybór odludnych ścieżek spacerowych, sielskie warunki dla piesków (mogą biegać wolno ile wlezie) oraz brak wifi, tv, a czasem i polskiego zasięgu. Suwalszczyzna poleca się na wakacje offline.
„Oczarowani miejscem, spokojem, naturą… Domek cudny, klimatyczny, świetnie wyposażony. W ogródku świeża sałata, zioła, mięta, porzeczki prosto z krzaczka. I poziomki! Sielawa z poleconego lokalnego sklepu, smażona i konsumowana na werandzie, w takich okolicznościach przyrody - tylko tu! Fenomenalny prysznic na zewnątrz, pod niebem. Raj (również dla piesków) Z przyjemnością tu wrócimy”.
Zdaniem Slowhopa: Uwaga: domek możecie wynajmować od maja do października. Jeśli jest Was więcej niż 4, rozważcie opcję zabrania namiotu i rozbicia się na łące.
A teraz zapraszamy Was w Góry Bardzkie, na Dolny Śląsk, gdzie możecie osiągnąć jeszcze wyższy poziom odludności. Jak to zrobić? Dyktujemy krótką instrukcję w trzech krokach. Krok 1: wybierz swojego ulubionego człowieka. Tylko jednego. Przemyśl dobrze swoją decyzję - jest wysoce możliwe, że przez cały wyjazd nie spotkasz innego przedstawiciela gatunku ludzkiego. Krok 2: spakuj go do samochodu i zawieź do Bardo, powiat ząbkowicki. Krok 3: Wypakuj człowieka i zaszyj się z nim w skandynawskiej chatce z niezmąconym cywilizacją widokiem na góry i doliny. Gotowe. Dalej już tylko długie ogniska, górskie spacery, poranne ćwiczenia na tarasie i rozmowy kominkowe z ulubionym człowiekiem.
„Miejsce do wypoczynku absolutnego - bez cywilizacji, ludzi, kontaktu z telewizją. Widok na pola, lasy, zwierzęta podchodzące na kilkadziesiąt metrów od domku. Łatwe szlaki górskie w okolicy. Dobrze wyposażona i praktycznie rozwiązana kuchnia wraz ze świetną kawą :) Wygodne meble, klimatyczny i wydajny kominek. Zdecydowanie polecamy i wrócimy w porze letniej :) ”.
Zdaniem Slowhopa: Jeśli interesuje Was opcja mniej odludna spokojnie możecie spakować do samochodu jeszcze dwóch ludzi - kanapa w Hyttee się rozkłada, więc zmieszczą się 4 osoby. Można zabrać psiaka, ale pamiętajcie - teren nie jest ogrodzony i zdarzają się dzikie zwierzęta, na które Wasz pupil nie powinien polować.
Jeszcze raz lądujemy na Podkarpaciu, ale tym razem bardziej na północy, gdzie teren jest już raczej płaski. Na uboczu miejscowości Wydrze, tuż przy granicy lasu, położony jest dawny dworek rodziny Potockich, który szczęśliwie trafił w ręce Moniki i Pawła. Dzięki nim to miejsce stało się oazą świętego spokoju. Bo nie dość, że macie pod dostatkiem leśnych ścieżek doskonałych na spacery, jogging czy nordic walking, to jest jeszcze szlak Green Velo przebiegający obok rezydencji. Rowerów nie musicie targać - wypożyczycie je tutaj. Jeśli lubicie jogę możecie też zapisać się na zajęcia, które są prowadzone na miejscu. Od razu warto powiedzieć, że Julin nie jest miejscem dla każdego - w imię ciszy zaprasza się tu tylko dorosłych i młodzież 16+, bez czworonożnych przyjaciół. Żadne odgłosy dziecięcych zabaw, szczekanie ani alergia na zwierzaki nie zrujnują ani jednej Waszej drzemki. Głowa odpoczywa.
Zdaniem Slowhopa: To miejsce z historią i niepowtarzalnymi, eklektycznymi wnętrzami zaprojektowanymi od A do Z przez gospodarzy. Doświadczenie zieleni i spokoju na zewnątrz i odpoczynku w kreatywnych wnętrzach jest świetną opcją dla tych, którzy lubią nieoczywiste miejsca.
A teraz proponujemy Wam alternatywny sposób na odludność. Ma cztery kółka i opcję “zabierz mnie stąd” działającą 24 godziny na dobę. Poznajcie dwóch dżentelmenów, Klausa i Helmuta. Wiemy, że czasem pojawiają się wątpliwości co do podróży vanem, bo kojarzą się z kilkoma potencjalnymi utrudnieniami w podróży. Ale mili Państwo, to już nie są te czasy kiedy trzeba było myć pachy w umywalce na stacji benzynowej. Już mówimy jak to wszystko jest rozwiązane. Oba vany posiadają panel słoneczny, który zapewnia niezależność elektryczną (dzięki czemu nie trzeba w podróży szukać źródła prądu). Mają też ogrzewanie postojowe (nigdy nie zmarzniecie), zewnętrzny prysznic (nie trzeba kombinować co z myciem) oraz kuchnię polową (nie grozi Wam śmierć głodowa, o ile zrobicie zakupy). Na koniec dodajmy, że jest też pełnowymiarowe łóżko, platforma na dachu idealna na nocne podziwianie nieba i porządny zestaw dla kawoszy, czyli aeropress, młynek do kawy i kawiarka. Wszystkie ewentualne przeciwności pokonane. Można jechać na odludzia.
Zdaniem Slowhopa: Tutaj do bagażnika zmieszczą się nawet dwa rowery, także nie mamy pytań. Z takim vanem i rowerami nie zatrzyma Was żaden horyzont.
Na koniec przedstawiamy miejsce na kolejnym przepięknym zadupiu, ale nie tak odludne i bardzo pro zwierzęce. Samo siedlisko jest mocno oddalone od innych siedzib ludzkich, za to na miejscu przeważnie wszyscy się znają. Dom w akacjach to mazurska agroturystyka z czterema apartamentami prowadzona przez Tomka, który - jak piszą w komentarzach jego goście - potrafi zadbać o przyjezdnych w sposób nienachalny, ale doskonale rozpieszczający. Innych gości poznacie na ognisku, które Tomek przeważnie organizuje po przyjeździe nowoprzybyłych, tak by nikt nie wstydził się potem mówić sobie “cześć” na śniadaniu. Oprócz ludzi poznacie mieszkające tu psy, koty i konie, które są nie mniej ważnymi mieszkańcami tego miejsca niż sam gospodarz. Jeśli lubicie zwierzaki to ten adres powinniście mieć w kajeciku.
„Tomasz to człowiek do rany przyłóż, mieliśmy wrażenie, że jesteśmy u rodziny :) Posiłki w stodole to coś co po prostu przeżyć na własnej skórze. Mimo, że byliśmy tylko dwa dni to czujemy się naładowani energią na kolejny miesiąc. Dziękujemy!”.
Zdaniem Slowhopa: Dobre miejsce nie tylko dla miłośników zwierząt, ale też dla poszukiwaczy domowej atmosfery i bliskości przyrody.