ASTROTURYSTYKA

12 slowhopowych miejsc idealnych do obserwacji nocnego nieba 

  

 

Edison, odpalając w 1879 roku swoją pierwszą żarówkę, pewnie nie miał pojęcia, jak bardzo jego odkrycie zmieni nasze życie. Kilkaset lat później świecące neony, bilbordy, galerie handlowe, parki, latarnie, a nawet trawniki na nikim nie robią już specjalnego wrażenia. Tak samo jak niebo. Imponujący widok sufitu z gwiazd, do którego ludzie co wieczór zadzierali głowy, zniknął wraz z rozwojem miast i przemysłu.

Oświetlenie jest symbolem dobrobytu, światłem ujarzmiliśmy lęk przed tym, co ciemne, a więc nieznane, zupełnie nie zważając na konsekwencje, które ludzie zaczęli dostrzegać dopiero kilkaset lat po odkryciu Edisona. Zatarcie granicy między nocą i dniem wpływa negatywnie nie tylko na człowieka, ale także na cały ekosystem. Problemy ze snem, zaburzenie rytmu cyklu życia roślin, funkcjonowania i życia zwierząt aktywnych w nocy, a także ogromne marnotrawstwo energii – to tylko kilka przykładów tego, jak smog świetlny wpływa na nasz świat.

Międzynarodowa deklaracja UNESCO głosi, że „Ciemne niebo to kulturalne, naukowe i ekologiczne dziedzictwo ludzkości” a jego istnienie jest coraz bardziej zagrożone. Wystarczy spojrzeć na światową mapę zanieczyszczenia światłem, by zobaczyć skalę problemu.

Widzieliście kiedyś Drogę Mleczną na prawdziwie ciemnym niebie? Oglądaliście spektakl Perseidów spadających na potęgę? Nie? To macie w kosmicznym temacie sporo do nadrobienia. Zebraliśmy dla Was kilka miejsc i adresów, które pozwolą Wam liznąć astroturystyki nawet bez specjalnych sprzętów. Pakujcie kanapki, jedziemy stalkować gwiazdy. 

fot. poniżej: Sudety Panoramicznie


Pierwsze parki ciemnego nieba na świecie powstały w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie na początku lat 90 XX w. Miały za zadanie chronić i edukować społeczeństwo w zakresie konsekwencji i zapobiegania zanieczyszczeniu światłem. W 2009 r. powołano do życia Izerski Park Ciemnego Nieba-pierwszy w Europie i jedyny park na świecie, który swym zasięgiem obejmował dwa kraje: Polskę i Czechy. W 2013 r. astroturyści zyskali kolejny, jeszcze ciemniejszy azyl- tym razem w Bieszczadach, w gminie Lutowiska. Ale oprócz parków w Polsce istnieje kilka znacznie mniejszych obszarów, w których działania aktywistów zmierzają do maksymalnej ochrony naturalnej ciemności, takie jak Obszar Ciemnego Nieba w Sopotni Wielkiej (woj. śląskie) czy Ostoja Ciemnego Nieba w sołectwach Izdebno i Chalin (woj. wielkopolskie), w których ciemne niebo też robi niemałe wrażenie.

Listę wszystkich parków i rezerwatów, w których ciemne niebo jest pod specjalną ochroną, można znaleźć na stronie Międzynarodowego Związku Ciemnego Nieba (International Dark-Sky Association, w skrócie IDA). Organizacja, która powstała w 1988 r. z inicjatywy dwóch astronomów, dziś jest czołową grupą walczącą z zanieczyszczeniem świetlnym na świecie. Do jej zadań należy m.in. powoływanie parków, rezerwatów ale także tzw. sanktuariów ciemnego nieba. Obecnie na świecie istnieje czternaście takich chronionych obszarów, których w przeciwieństwie do parków, nie zamieszkują ludzie. Prawdziwe oazy nieskażonej światłem natury, co roku odwiedzają prawdziwi fanatycy rozgwieżdżonego nieba.

PARK GWIEZDNEGO NIEBA W BIESZCZADACH

Ciemne niebo w Biesach można swobodnie oglądać nawet nie posiadając specjalnego sprzętu. W pogodną noc na bieszczadzkim niebie zobaczycie nawet 7 tysięcy gwiazd, dla porównania w Warszawie widać ich 3-krotnie mniej. Ważne, by wybierać punkty na wzniesieniach, w przeciwnym wypadku obserwację może zakłócić np. mgła. Dobrym miejscem na stalkowanie nieba w Bieszczadach jest parking na Przełęczy Wyżnej, punkt widokowy nad Lutowiskami albo Chata Socjologa na szczycie Otrytu. Tuż obok chaty znajduje się niewielkie obserwatorium astronomiczne z jednym z największych teleskopów w tej części Polski. W Chacie Socjologa można się nawet przespać, albo zacumować namiot tuż obok na polanie (szczegóły znajdziecie u nich na stronie). Pokazy astronomiczne w Parku Gwiezdnego Nieba w Bieszczadach są organizowane od połowy kwietnia do końca października. Warto sprawdzić harmonogram na ich stronie przed przyjazdem. Inną opcją są pokazy odbywające się w Gospodarstwie Astroturystycznym w Dolistowie. Tam, pod okiem doświadczonych obserwatorów i z pomocą niezwykłego sprzętu (największego teleskopu w Bieszczadach) można oglądać planety, gwiazdy, mgławice, galaktyki, a także nauczyć się orientacji na niebie i rozpoznawania głównych gwiazdozbiorów. Pokazy podzielone są na dwie części: praktyczną i multimedialną, i cieszą się ogromnym zainteresowaniem (zróbcie rezerwację). Pokazy są płatne, a każdy uczestnik dostaje do własnej dyspozycji lunetę i leżaczek. Śmiało możecie zabrać dzieciaki- pokazy są do nich przystosowane.

fot. Park Gwiezdnego Nieba Bieszczady 

Po pierwsze Bieszczady. Ciemne jak smoła niebo to kolejny powód, dla którego ludzie zarzucają tu kotwicę. Niebo nieskażone sztucznym światłem jest tu pod ochroną, co oznacza w praktyce, że o 22 w Baligrodzie gasną światła, a jednostki ludzkie (które można spotkać tu nielicznie) zadzierają głowy ku niebu, gdy tylko zrobi się ciemno. Zaprawieni obserwatorzy mają swoje sprzęty do stalkowania gwiezdnych konstelacji, ale jeśli jeszcze do nich nie należycie, sprawą zajmie się Szumilove. Każdy domek ma prywatny teleskop, który bankowo zaszczepi Wam miłość do gapienia się gwiazdy. A nuż wypatrzycie jakąś obcą cywilizację? W Biesach wszystko jest możliwe. Do tego sauna na rozgrzewkę, kominek, balia nad wodą i szum rzeki Hoczewka. Słowem- dobra śpiączka murowana.

„Fantastyczne miejsce na odpoczynek! Świetnie wyposażony, przytulny domek, z pięknymi widokami z każdego okna. Cisza i spokój... ciemne noce, idealne na podziwianie gwiaździstego nieba i na odsypianie stresów! A to wszystko przy szumiącym strumieniu nieopodal... na pewno wrócimy”.

Zdaniem Slowhopa: Cztery domki każdy dla 6 wczasowiczów z prywatnymi saunami na prawdziwym Bieszczadzkim zadupiu. Jeśli macie chęć na balię, dajcie wcześniej znać Gospodyni.

Szkoła życia dla uzależnionych od Instagrama, satynowej pościeli i ciepłej wody, która spływa w kanały hektolitrami. No dalej, przyznajcie się, że czasem jesteście w tej grupie. My się przyznajemy. Porzućcie wygodne miejskie życie, żeby choć na chwile pobyć wśród natury. Zakładamy, że bliżej się nie da. Trzy bieszczadzkie namioty od Oli, pośrodku niczego, z nielimitowanym dostępem do dziewiczej przyrody. Czyli można spotkać lisa, wytropić ślady wilka, sztachnąć się zielenią i zapaść w najlepszy w życiu sen pod gwiazdami. No i w końcu: nie ma ani prądu, ani ciepłej wody, więc zdjęcia na insta z tej przygody też nie załadujecie. Jest za to reset przez duże R, trochę szkoła przetrwania, a trochę przypominajka, że ciepła woda to nie efekt cudu. Można zakochać się w nieboskłonie, wziąć pierwszą w życiu kąpiel pod chmurką i turystycznym prysznicem, upiec ziemniaka w ognisku i przypomnieć sobie, co na serio jest nam do życia potrzebne.

Zdaniem Slowhopa: Świetna miejscówka na reset systemu w Bieszczadach. Super sposób, żeby pokazać dzieciakom jak smakuje życie bez zasięgu, za to z dostępem do przyrody, ogniska i nieba z tapetą z gwiazd. I ważne! Teleskop jest na miejscu.

A jak ma się niebo w Gęsim Zakręcie- sami widzicie. Jeśli szukacie domu poza domem - to jest to miejsce. Ania i Paweł dbają o to, by każdy pobyt w Gęsim Zakręcie był dla gości doświadczeniem. Dom leży tuż przy ścianie z lasu, z którego przy zachodzie nieśmiało wychylają się jego mieszkańcy. Wielka chałupa kryje w sobie sporą przestrzeń do wieczornych posiadówek przy kominku i porannych posiadówek przy śniadaniu, przygotowanym przez Anię własnoręcznie. Na hedonistów czeka sauna, tężnia solankowa, a na zamówienie nawet masaż. Do obserwacji gwiazd trzeba brać własny sprzęt albo polegać na ciemnym niebie w Biesach, które noc w noc odstawia niezły spektakl, nawet bez przybliżania.

„Doskonałe miejsce, by na kilka dni zapomnieć o całym świecie, brak zasięgu w niektórych częściach domu dodatkowo pomaga (ale dla tych, którzy odłączyć się nie chcą jest śmigające WiFi). Blisko pól, lasów, rzeczki, przy braku chmur wieczorem niebo iskrzy się tysiącem gwiazd. Bardzo przyjaźni właściciele, świetna kuchnia (z lekko orientalnym sznytem). Jest też sauna, mini-tężnia solankowa, miejsce na ogniska, plac zabaw dla dzieci, trampolina, huśtawki. Dojazd na wyjścia na główne szlaki bieszczadzkie chwilę zajmuje, ale przecież na mapie widać gdzie jest Zadwórze :) Zawsze można też pójść na spacer na pobliski Żuków, choć ten szlak pokazał mi, że w Bieszczadach naprawdę żyją niedźwiedzie... ”

Zdaniem Slowhopa: Gospodarze lubią aktywnie i znają się na sportach ekstremalnych. Koniecznie weźcie pociechy- mają dla nich plac zabaw i tipi, a bardziej odważnych malusińskich zaznajomią z motocyklem elektrycznym i pomogą go wypożyczyć. Zimą koniecznie psie zaprzęgi!

A tutaj to sami nie wiemy, co urzekło nas najbardziej. Stawiamy na: pomost nad rzeką Jabłonką, na którym moglibyśmy spędzić życie i przeszkloną wiatę grillową, która gwarantuje bezpieczne podglądanie nieba, nawet przy zamieci. Ale do początku. Novosiele to projekt Piotrka, który wraz z rodziną stworzył go w nurcie architektury samorodnej. Gospodarze sami wyczarowali wszystkie stoły i stoliki, a nawet zmalowali kilka obrazów, które można podziwiać w środku. Tuż obok domu płynie górski strumień, w tym miejscu wyjątkowo głęboki. Latem idealnie wchodzą tu orzeźwiające kąpiele, a zimą trening oddechu w lodowatej wodzie w stylu Wima Hoffa. Wieczorami można zasiąść na kryształowym tarasie, dać dyndać nogom i gapić się na popis gwiazd. W bonusie sauna z widokiem na las, zewnętrzne jacuzzi, 300m2 tarasów i drewnianych ścieżek i cała masa masa zieleni.

„Wspaniałe miejsce. Bardzo ładne, przyjemnie i estetycznie urządzone, z klimatem, smakiem i architektonicznym zacięciem, a zarazem wygodne. Całoroczne zewnętrzne jacuzzi i sauna fińska robią robotę, zwłaszcza wieczorem, po wędrówce po górach. Szum rzeki - proszę bardzo. Ognisko nad samą wodą - nie ma problemu. Super śniadania w koszu - voila! Zdecydowanie jedno z moich ulubionych miejsc. Ale to jeszcze nie wszystko, bo jest jeszcze gospodarz, który jest osobną atrakcją. Bardzo sympatyczny, miły i naprawdę niezmiernie pomocny, ale bez narzucania się czy nadmiarowości. Trudno mi wyobrazić sobie lepszą obsługę. Z ciężkim sercem polecam to miejsce wszystkim, bo wolałbym zachować je tylko dla siebie. Pozdrowienia Panie Piotrze. I dziękuję za kamienie :) ”

Zdaniem Slowhopa: 5 apartamentów, każdy dla max 3 osób. Na życzenie Gospodarze ogarną dla was kosz śniadaniowy z miodem prosto z pasieki dziadka. Sprawdźcie też nowy projekt Piotra:  Novosiele Residence - dwupoziomowe domki, każdy dla max 5 osób. 

Co powiecie na czarne niebo w full HD oglądane z poziomu balii? Czujemy, że w takich okolicznościach przyrody można odpłynąć na poważnie, a jedynym uziemieniem będzie szczęśliwy zadek kontrolujący temperaturę wody. Miód malina w sercu Bieszczad stworzona przez parę leśników. Chata leży na zboczu góry Krywe, w dolinie górskiego potoku. W środku sto procent przytulności, widać na zdjęciach, bo Natalia lubi dopieszczać wnętrza i robi to fenomenalnie. Do tego bujany fotel, kominek i leśni przyjaciele wpadający bez uprzedzenia. No ten romans po prostu nie może się nie udać.

„Z całego serca polecam Chatę Sękatą każdemu kto szykuje się na wypoczynek w Bieszczadach. Idealne miejsce dla każdego kto ceni sobie ciszę, spokój i piękne widoki przy porannej kawie:) Traf chciał że trafiliśmy na stado sarenek przechadzających się pod domkiem w trakcie naszego śniadania. Domek przepięknie wykończony z dbałością o każdy szczegół. Bardzo funkcjonalny i świetnie wyposażony w niezbędny sprzęt. Do tego kominek, przy którym można miło odpocząć po aktywnym dniu na szlaku. Na posesji znajduje się również niewielki placyk zabaw co niewątpliwie jest dużym atutem dla osób przybywających z dziećmi. Dla dorosłych Bania z gorącą wodą. Kąpiel pod rozgwieżdżonym niebem to absolutny must have w trakcie pobytu w Chacie! Świetny kontakt z właścicielami. Przemili, ciepli i bardzo pomocni. Z pewnością nie był to nasz ostatni pobyt w tym miejscu. Dziękujemy!"

Zdaniem Slowhopa: Koniecznie bierzcie drugą połówkę, niech też ma rozpustę. Tu bez zwierzaków.

IZERSKI PARK CIEMNEGO NIEBA

Izerski Park Ciemnego Nieba w dolinie Izery i Jizerki to 75 km2 niezanieczyszczonego światłem nieba po polskiej i czeskiej stronie Gór Izerskich. Widoczność nieba w tym rejonie jest 40 razy większa niż w centrach dużych miastach- w pogodną noc na izerskim niebie widać prawie 2000 gwiazd i Drogę Mleczną. Mimo imponujących widoków, to i tak niewiele, bowiem izerskie niebo jest tylko dwukrotnie ciemniejsze niż niebo zanieczyszczone światłem. Na terenie Izerskiego Parku Ciemnego Nieba organizowane są wydarzenia i pokazy astronomiczne, utworzono także edukacyjną ścieżkę odwzorowującą Układ Słoneczny w terenie w skali 1 do miliarda. Szlak zaczyna się od Słońca przy Orlu, a kończy w okolicach Chatki Górzystów, każda z ośmiu planet to głaz z dolnośląskich kamieniołomów: ziemia to zielony serpentynit, a Uran - zrobiono z rudy uranu.

Na własną rękę niebo najlepiej jest podglądać w okolicach Stacji Turystycznej Orle i Hali Izerskiej (jej właściwa nazwa to Łąka Izerska i położona jest w dolince, wokoło są wzgórza i wysokie drzewa, więc linia horyzontu jest dość wysoko). Przy dobrej pogodzie bez trudu zobaczycie Drogę Mleczną, galaktyki, gromady gwiazd, mgławice i spadające gwiazdy. Na terenie Izerskiej Łąki znajduje się Centrum Edukacji Ekologicznej w którym odbywają się warsztaty i zajęcia m.in z zakresu astronomii. Więcej informacji na o godzinach otwarcia i wydarzeniach na stronie i fb.

fot. Sudety Panoramicznie

Nareszcie Izery! Z liczb wynika, że kochacie je nie mniej niż my. A tu nie dość, że one, to jeszcze chata z marzeń i ciemne, izerskie niebo. No w tym domu jest wszystko, co możecie sobie wyobrazić: onieśmielający widok na góry, teleskop, projektor kina domowego, adapter płyt winylowych, a nawet siłownia. Może być tak, że nie będziecie chcieli wracać- uprzedzamy. Gospodarz wybudował go w miejscu, w którym kiedyś rodzinnie stawiali kamperka, z przeznaczeniem na własny wypoczynek. Jest więc prawdziwa perełka, czyli dom poza domem, urządzony w najlepszym stylu.Obok płynie leniwie strumyk, a sam dom leży tuż przy granicy z Izerskim Parkiem Ciemnego Nieba. To znaczy, że można gwiazdy podziwiać z tarasu, z łóżka gapić się w niebo, albo wpaść do Parku Ciemnego Nieba na jakieś fajne wydarzenie.

„Serdecznie polecam wszystkim szukającym spokoju i relaksu. Piękne, absolutnie cudowne miejsce. Komfortowy, duży dom, z powodzeniem mieszczący 2 rodziny z dziećmi, świetnie wyposażony, pięknie urządzony, z duszą. Do tego przesympatyczny właściciel i jego cudowni rodzice, którzy pod nieobecność Pana Bartka pilnują, by gościom niczego nie zabrakło. Polecam serdecznie i jestem przekonana, że na pewno tam wrócę. Dziękujemy za goscinę :) ”

Zdaniem Slowhopa: Koniecznie deszcze perseidów w Sierpniu! Sprawdźcie kalendarz PCN przed przyjazdem, fajnie jest pozachwycać się niebem w towarzystwie.

We Wrzosówce rządzą owce wrzosówki, epickie jedzenie i kuchnia, której nie powstydziłaby się sama Magda Gessler. Już na pierwszy rzut oka widać, że wnętrza robią wrażenie. Oprócz eleganckich pokoi, jest zwierzęcy folwark ekspresowo podnoszący poziom szczęścia, leśne spa z widokiem na panoramę Karkonoszy, ogromna kuchnia, w której odbywają się kulinarne warsztaty, a nawet mini obserwatorium izerskiego nieba. Sprzęt jest na miejscu, więc można do reszty oddać się stalkowaniu konstelacji, pod warunkiem, że dzieci pozwolą. Ale spokojna głowa- one też będą mieć tu masę zagajaczy. Możecie nawet zapomnieć, że je posiadacie, bo we Wrzosówce oddają dzieciakom poddasze zwane przez nich “jaskinią hazardu”. Nie wiemy, czy to dobrze, ale do licha z tym. Ciepła kawa smakuje wyśmienicie.

„Piękne miejsce w jeszcze piękniejszej lokalizacji. Cisza i spokój zakłócane jedynie przez dobiegające odgłosy owiec i osiołków pasących się na łące obok :) ”

Zdaniem Slowhopa: Czadowy teleskop Meade LS8 ACF jest udostępniany za darmo gościom Wrzosówki. Można podłączyć do niego komputer, zrobić zdjęcie, a nawet wysłuchać informacji o konstelacjach i obiektach (w języku angielskim). Jedno z najbardziej imponujących Spa na Slowhopie i ekipa zwierzaków, która ukoi najbardziej skołatane nerwy. Można przyjechać nawet z krokodylem.

Renata mieszkała w Londynie, Nowym Jorku i Los Angeles, a na swój dom i tak wybrała Izery. Dajecie wiarę? Łużycki dom przysłupowy ma dwieście lat i kiedyś służył tkaczom jedwabiu, a specjalna konstrukcja podpór tłumiła drgania pracujących krosn. Dziś krosn już nie ma, jest za to kawał historii, smerfowa fasada, piękny ogród, pachnąca wiatrem pościel i jeszcze: skrzypiące drzwi, podłogi i krzywe ściany. Jeśli lubicie podróże w czasie- będziecie zachwyceni. Renata jest z wykształcenia trenerem rozwoju osobistego, może Wam zaserwować kołczing albo medytację, ale najlepiej poproście o pierogi (serio!). Dwa rzuty kamieniem do Parku Ciemnego Nieba w Izerach, a jeden rzut do Świerardowa. Nie ma teleskopów na miejscu, ale można polec w hamaku i wystarczy wykorzystać oczy.

„Nietuzinkowo to miejsce magiczne, gdzie ma się wrażenie, że wraca się do dawnych beztroskich lat kiedy biegało się boso po trawie i łapało motyle. Dom jest wiekowy, pięknie odnowiony i każdy kąt opowiada swoją historię - belki sufitowe, małe okienka, skrzypiące schody - wszystko to tworzy cudowny klimat. Do tego ogród, gdzie można poleżeć na hamaku albo na trawie i po prostu nic nie robić - idealne miejsce do poszukiwania spokoju i do rozmyślań. No i Właścicielka Renata, która z troską i autentycznym zaangażowaniem umila pobyt i otacza gościa zainteresowaniem, nie narzucając się przy tym :) Wszystko z wyczuciem, wyważone i w punkt. Mam nadzieję wrócić tam jeszcze, bo dla mnie to prawdziwa oaza spokoju i troski. Bardzo polecam”.

Zdaniem Slowhopa: Serio, tu jest jak u babci na wsi. Wspaniałe miejsce do odpoczynku, pyszne jedzenie a jak będziecie mieć szczęście to skosztujecie nalewki (handmade!).

Tutaj naprawdę czujemy się jak u siebie. O Domu w Domu pisaliśmy już tu i tu więc wpadajcie tam by dowiedzieć się skąd ta nazwa - naszym zdaniem warto. Tutaj wysłalibyśmy rodziny z dzieciakami - sami byliśmy i jesteśmy zdania, że nuda to ostatnie co może je tu spotkać. Może być tak, że znikną wam z oczu i zobaczycie je dopiero w porze posiłku, o który też Ania i Paweł zadbają. Możliwości spanka są dwie - możecie zamieszkać w pokojach albo w jurtach, które od niedawna stoją w pobliżu domu, a wiadomo, że podglądanie gwiazd przez świetlik to wyższy poziom doświadczenia. Każda z nich ma też kominek, czyli przyjemność milion kiedy na dworze samo zło, a wy wtedy wygodnie w pięknie i ciepełku. Dom znajduje się w otulinie Parku Ciemnego Nieba, więc nocne widoki odbierające mowę macie gwarantowane. Na miejscu jest 10-krotnie przybliżająca lornetka i jeśli dopiero zaczynacie przygodę z astronomią - spokojnie wystarczy, nie tylko na pierwsze doświadczenie.

„Miejsce nizwykłe,gospodarze cudowni. Spędziliśmy niezapomniane chwile,nocowaliśmy w jurcie niebieskiej przeżycie super. Jurta raczej luksusowy pokój w hotelu, dzieciaki przeszczesliwe. Byliśmy od 5 do 8 lutego mimo mrozów w jurcie cieplutko, klimatu dodawal kominek. Gospodarze zawsze pomocni wszystko na najwyższym poziomie. Śniadania obłędne. Wracamy do Was w maju juz zarezerwowana jurty. Polecamy to miejsce ”

Zdaniem Slowhopa: Ale nam się tu podobało! Ania i Paweł prowadzą swojego slowhopa na medal a my obserwujemy i wpadamy jak do siebie:) Weźcie zwierzaki!

JAK I GDZIE ZACZĄĆ?

Przygodę z obserwacją nieba można zacząć niekoniecznie w Bieszczadach. Początkującym wystarczy dobra pogoda i aplikacja na smartfon, która pomoże zlokalizować gwiazdy, planety i konstelacje a czasem nawet stacje kosmiczne i satelity (Sky Map, ISS Detector, Night Sky). Mamy dla Was kilka miejsc, na dobry początek, w których znajdziecie sprzęt do stalkowania gwiazd i liźniecie astroturystyki. W sam raz, by zakochać się w niebie.

fot. Sudety Panoramicznie

To jest opcja dla tych, którzy nie chcą jechać zbyt daleko od miasta, żeby się sprawdzić w astroturystyce. Tu można liznąć nieba, bez specjalnego wysiłku. Po pierwsze, jak sama nazwa wskazuje, śpi się w bańkach z przezroczystym sufitem. Jest to w istocie ekskluzywna wersja transparentnego namiotu z panoramą z gwiazd. Brzmi dobrze? Dodajcie do tego teleskop, przez który można stalkować Drogę Mleczną. Na siku trzeba podreptać do prywatnej łazienki, ale jest to niedaleka podróż, więc jeśli nie przechodzicie akurat zapalenia pęcherza, możliwe że nie zauważycie różnicy. I właśnie - oprócz baniek czeka na Was jacuzzi z widokiem na staw, więc koniecznie zabierzcie bikini.

„Wspaniałe miejsce! W niedalekiej odległości od Warszawy. Wokół natura, spokój i tylko śpiew ptaków, dealne na wyciszenie. Miejsce zrobione ze smakiem i komfortem. W chatce niczego nam nie brakowało. Ale najlepsze to sa poranki w Bańce. Bardzo polecam! ”.

Zdaniem Slowhopa: Najlepiej wpadajcie tu na weekend, albo jeśli dopiero zaczynacie przygodę z glampingiem- dobrze jest zacząć dobrze. Gospodarze przygotowali dla gości specjalną grę miejską w wersji wiejskiej - 4 kilometrową trasę z zagadkami. I uwaga! Miejsce tylko dla dorosłych.

Po pierwsze historia - Gospodarze tego miejsca zbudowali je na własne wesele. Chcieli coś nieszablonowego, więc machnęli stodołę 100 km od stolicy, z dala od miejskiego harmidru, a nawet z dala od innych, wiejskich zabudowań. Oznacza to w istocie, że kiedy słońce idzie spać Nayabaya kąpie się w ciemnościach (nadal jest to Mazowsze więc te ciemności wcale nie są takie oczywiste). Podglądanie nieba ułatwia profesjonalna tuba imponujących rozmiarów, dostępną dla Gości w okresie letnim. Komety i planety można podziwiać z poziomu koca na trawie, podglądać przez teleskop na tarasie, a potem przenieść spektakl do środka i badać stan nieba przez szczytowe okno w sypialni i tam wydawać z siebie jęki zachwytu.

„wiecie co? w tym miejscu nie słychać. nie słychać warszawy ani nawet pojedynczych samochodów. czasem przejedzie traktor przerzucić siano na sąsiednim polu, to potem bociany trochę pokrzyczą. nie słychać planów, stresów, oczekiwań, bo tu wszystko dzieje się samo, najlepiej jak może się dziać. nayabaya to domek urządzony z troską o komfort (nie znaleźliśmy rzeczy, której by w nim brakowało, jest nawet super głośnik), w poczuciu estetyki i - co bardzo sobie cenimy - z myślą o mamie ziemi. od upałów chroni klimatyzacja, a od ludzi odludzie. fajnie tak wpaść na chwilę, wziąć oddech powietrzem pełnym roślin, zachwycić się widokiem na drzewa z wanny, pocieszyć łatwością i pełnią życia. wpadajcie też. ”.

Zdaniem Slowhopa: Świetna miejscówka na wypad we dwoje w otoczeniu łąk i lasów. Na łóżko trzeba się wspiąć po drabince, więc prosecco w większych ilościach polecamy siorbać w łóżku, żeby potem nie trzeba było zdobywać posłania niczym Mont Everest. Kominek - obecny.

A na pytania gdzie jeszcze za Warszawę odpowiadamy tym miejscem. Godzinka od stolicy i rodzinny dom dwóch sióstr bliźniaczek, na co dzień mieszkanek Warszawy. Domek leży nad stawem zamieszkałym przez ryby i jednego uroczego bobra. Tak, bobra. Ale wpadają też inne zwierzaki: boćki, czaple, żurawie, zające, sarny i lisy i je też można cichaczem podglądać. Warto przyjechać latem bo na 6 hektarowym terenie rośnie masa krzeczków, z których można zrywać prosto do brzucha. Już mówimy jak to z tymi gwiazdami, otóż na miejscu jest teleskop do obserwacji nieba, bo Karolina - jedna z tutejszych gospodyń, interesuje się astrofotografią i astronomią. Zapytajcie - może Wam coś podpowie w temacie.

„Domeczek to wspaniała zielona kryjówka od świata. Od razu po przyjeździe przestawiliśmy się na tryb dostosowany do szumu lasu i leniwych fal w stawie. Ogromnym plusem Domeczku jest jego wyposażenie - jest tu wszystko! Jeżeli lubisz gotować znajdziesz niezbędny sprzęt do gotowania, pieczenia i smażenia. Właścicielki zadbały też o pełen relaks gości zaczynając od leżaków, miejsce na ognisko,przez wygodną kanapę na tarasie kończąc na kocach, którymi możesz przykryć się w chłodniejsze wieczory. W tym miejscu czujesz się dopieszczony. Joga wychodzi tu niesamowicie a na dobranoc możesz jeszcze zobaczyć bobra. A! W nocy masz zagwarantowany koncert żab! serdecznie polecam”.

Zdaniem Slowhopa: Domek na wyłączność (parter) z kominkiem i kuchnią, do której możecie wpuścić szefa kuchni i prawie na pewno nie będzie psioczył. Koniecznie ze zwierzakami!

A skąd w tym wszystkim Zagroda Kuwasy? Ano spójrzcie na tę mapkę, widzicie tę ciemną plamę nad Biebrzą? Z wiarygodnych źródeł wiemy, że warunki do obserwacji nieba w Biebrzańskim Parku Narodowym są wręcz idealne. Mało smogu świetlnego, niskie zanieczyszczenie powietrza i ciemne niebo - jak na zawołanie. Kuwasy leżą dosłownie przy bramie parku, więc można podziwiać nie tylko gwiazdy (są leżaczki) ale i dziewiczą przyrodę jednego z najpiękniejszych Parków Narodowych jakie w życiu widzieliśmy. I jeszcze - Agnieszka ma serce do goszczenia i karmienia, więc przy okazji patrzenia w niebo polecamy wrzucić coś na ząb, a potem jeszcze wypchać bagażnik i kieszenie. I matko jedyna ten sękacz! Koniecznie go spróbujcie, dostał nawet swoją nagrodę w konkursie na smaki regionu.

„Bardzo przyjemne miejsce na odpoczynek, u progu Biebrzanskiego Parku Narodowego. Fenomenalne, zdrowe jedzenie bio, lokalne przysmaki, dżemy i garmażeria przygotowywana na miejscu. Pokoje duże i przestronne, brak telewizorów co jest na plus. Konie, kózki, lokalne, przesympatyczne pieski i natura, która budzi gości każdego dnia. Polecam Zagrodę Kuwasy na odstresowujacy weekend/tydzień od miasta. ”

Zdaniem Slowhopa: W Kuwasach mają kilka koników, które nieśmiało wchodzą w kadr wschodzącego słońca - taki widok przez okno onieśmieliłby samego Moneta. Drewniane wnętrza w stylu wiejskiego hoteliku, ciepło, przytulnie i dużo drewna. Ile razy wpadaliśmy, zawsze wyjeżdżaliśmy szczęśliwi (i najedzeni). Wegetarianie i weganie- śmiało.