Tu na śniadanie! 18 slowhopowych miejsc, gdzie podają je wybitnie.

  

 

Sytuacja jest taka, że my po prostu uwielbiamy śniadania. I nie, że rogal i kawa, bo z całym szacunkiem, to jest żart ze śniadania, haniebny policzek w stronę pięknego poranka. I nie, nie chodzi o to, żeby stół uginał się pod naporem. Może być mało, ale musi być świeżo. Musi być z pasją. I musi być dobre zakończenie, czyli kawa. Ale to nie wszystko. Dla nas najlepsze śniadania ciągną się godzinami i są jak gruba powieść - człowiek tak przywiązuje się do bohaterów, że drży na myśl, że zaraz koniec. Wybraliśmy dla Was miejsca, gdzie śniadania są jak powieści. Nie myślcie jednak, że to koniec. Takich miejsc jest na Slowhopie dużo więcej. Wystarczy poszukać.

 


Odkąd Plajny pojawiły się na Slowhopie, dostały od gości 67 laurek na piątkę. Czujecie to? To znaczy, że absolutnie każdy gość wyjechał od nich szczęśliwy. Słowo śniadanie występuje w tych opiniach nad wyraz często, na bank nie bez przyczyny. Naszym zdaniem to wystarczający powód, by spakować gacie na zmianę, czym prędzej szurać na Warmię i na własnej skórze sprawdzić o co chodzi. Śniadaniowa celebracja odbywa się w jadalni w Stodole, a menu zmienia się zależnie od pory roku. Bazą są świeże owoce i warzywa oraz dobra zamknięte w słoikach czekające na swoją wielką chwilę: konfitury, kiszonki, syropy i nektary. Szamanie dobrze jest zacząć shotem plajnowego zakwasu z buraka. Prawdziwym hitem są pasty warzywne: z pieczonej marchewki, hummus z burakiem, z zielonego groszku, z brokuła, z papryki, z natki pietruszki albo podagrycznika. Domowa granola świetnie smakuje z konfiturami ze spiżarni: gruszkową z imbirem i kardamonem, dyniową z pomarańczą albo jabłkową z owocami czarnego bzu. Nie brakuje i ciepłych pyszności, bywają racuchy z jabłkiem, tosty ze szpinakiem, serem pleśniowym i jajkiem, albo orientalny dal śniadaniowy. I musicie wierzyć nam na słowo, że na tym menu się nie kończy. W Plajnach można spać w kilku budynkach, ale gwiazdą regionu to liczący trzy stulecia dom podcieniowy. Możliwe, że kiedyś mieszkali w nim mennonici, którzy uciekli z Holandii w XVI wieku i osiedli na terenie obecnych Żuław, Elbląga i okolic. Po resztę historii jedźcie do Pauliny, wszystko Wam opowie.

Zdaniem Slowhopa: Choć w Plajnach prym wiedzie kuchnia wege, to i mięsożercy codziennie znajdą na stole coś dla siebie. Koniecznie skosztujcie herbatki korzennej i syropów: z mniszka, z owoców dzikiej róży, z kwiatów czarnego bzu, czy też głogu. Super miejsce na warsztaty i całkowity reset systemu. 

To teraz uważajcie. Słyszeliście kiedyś o permakulturowym ogródku? Najważniejszym jego założeniem jest uprawa tylko tych roślin, które naturalnie występują w danym środowisku. W permakulturowym ogródku wykorzystuje się naturalne nawozy i zasoby, a co za tym idzie jedzonko, które później ląduje na talerzu jest pozbawione chemii i ulepszaczy. Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy ogród Moniówki, wiedzieliśmy, że Monika i Maciej znają się na rzeczy. Podziwianie ich grządek to przyjemność sama w sobie, a jak powiedzieli, że można szamać z krzaczka, to już byliśmy kupieni. Gospodarz maksymalnie korzystają z tego, co urosło w ich ogrodzie, a całą resztę sprowadzają od zaufanych sąsiadów. Tutaj poczujecie się jak na wczasach u dawnych znajomych, przypomnicie sobie jak to jest spacerować boso po rosie, jeść zdrowo i kolorowo. Brzuchy Wam podziękują.

„Monika i Maciej tworzą niepowtarzalną atmosferę. Piękne wnętrza, przepyszne jedzenie i sauna dodają uroku:) Można poczuć się jak w wymarzonym domu. Skorzystaliśmy dodatkowo z masażu Ani – bardzo polecam. Dziękuję za wspaniały czas”

Zdaniem Slowhopa: Tutaj śniadanka i obiady tylko w pakiecie (dodatkowo płatne). Gospodarze serwują je tylko gdy zbierze się grupa minimum 6 osób, więc zapytajcie przed przyjazdem jak się ma sytuacja. Możecie zamówić dietę wege.Jeśli macie ochotę na trochę gastroturystyki w okolicach Nowego Kawkowa to wpadajcie na cydr i szamkę do Kwaśnych Jabłek, a do Camp Spa na relaks (więcej przeczytacie tutaj).

Po czym zwykle poznajemy dobre śniadanie? Po tym, że świetnie zastępuje budzik. W Krętej możecie spokojnie wyrzucić zegarek przez okno, bo Wasz brzuch sam wygra melodię o porze karmienia. Kiedy Wy jeszcze smacznie chrapiecie, w kuchni już krząta się Patrycja odpowiedzialna za dokarmianie. Goście mówią, że w Krętej to właściwie podają śniadanio – kolacje. Jedzonko serwowane jest na długim, drewnianym stole, przy którym zasiadają goście. Wszystko tak kuszące, że trzeba robić losowanie. Są bułki, chałki, jabłka pod kruszonką, omlet z piekarnika, pieczone warzywa i warzywne tarty. Przy odrobinie szczęścia traficie na jajecznicę z karmelizowanymi pomidorkami i szakszuką. Do tego coś na osłodzenie życia: naleśniki z mascarpone i domowym dżemem, ciasto czekoladowe z kremem i owocami, tort bezowy, drożdżowe rogaliki czy jabłecznik. Żadnej ściemy, jak pieczywo, to na zakwasie, domowe przetwory, miód dziadka Felka, jajka od sąsiadki, koktajle i kompoty. Cieknie ślinka. Nam też. Po prostu jedźcie i jedzcie.

„Serdeczni, uśmiechnięci, dowcipni Gospodarze. Mistrzowskie śniadania – omlety, suflety, koktajle, kruche rogaliki, chałki, sałatki, itd. (tak, tak – to nie wszystko. :)) Piękna jadalnia, wygodne spanie. Spędziliśmy u Patrycji i Sławka cudne trzy dni!”

Zdaniem Slowhopa: Kuchnia w Krętej jest wegetariańska. Przygotujcie dużo miejsca w brzuszku.

O Jasielniku to już nawet krowy piosenki muczą. Pisaliśmy o nim w tym zestawieniu o miejscach przy górskim szlaku oraz w tym o pienińskich miejscówkach. Teraz dodamy tylko, że żarcie też tu wypas. Śniadanie pełne jest przeróżnych frykasów, takich jak lokalne owcze sery, jaja od szczęśliwych kur, twarożki, sałatki, miody od przyjaciela Gospodarzy, domowe dżemy i powidła. Akurat w przypadku jedzenia podtytuł Jasielnika się nie sprawdza, bo jest tam naprawdę dużo prawie wszystkiego. A śniadanko macie w cenie noclegu.

„Przepiękne miejsce, bardzo sympatyczni Właściciele, śniadania pyszne (a kawa to już w ogóle wow), świetne położenie względem okolicznych szlaków, dookoła lasy, strumienie, owce na halach. Na pewno wrócimy jesienią. Serdecznie polecamy! Dziękujemy raz jeszcze i pozdrawiamy Asia&Aria”

Zdaniem Slowhopa: W sezonie letnim zjecie w Jasielniku także obiadokolacje. W pozostałych terminach możecie się udać do jednej z polecanych przez Anię i Bogusia knajpek. Tu możecie przyjechać z czworonogiem.

Tak się przyjemnie złożyło, że w Młyniku zastał nas Tłusty Czwartek. Dajemy słowo, czysty przypadek. Gdybyśmy tylko wiedzieli wcześniej, zrobilibyśmy sobie tygodniowy post przed przyjazdem. A tak to wjechało śniadanie i jeszcze pączki do tego. Pokonały nas dopiero faworki z cukrem różanym, które tak pięknie się uśmiechały, że wróciły z nami na tejkełeja. W Młyniku nie ma żartów z jedzenia. Gotuje prawdziwa szefowa kuchni- Ewa. I gotuje tak, że jedzą oczy, jedzą brzuchy, a potem siedzi się przy stole tak długo, żeby choć tyćkę przetrawić i zdołać jeszcze coś upchnąć. Pora karmienia w Młyniku jest czymś w rodzaju zgrzewki kinder niespodzianek, w wersji dla dorosłych. Ciepłe bułeczki maślane, jajka z kwiatową dekoracją, twarożek wiejski z ziołami i rzodkiewką i te sery! Wszystko świeże i lokalne. Po napełnieniu brzuchów można z czystym sumieniem oddać się wachlarzowi Młynikowych atrakcji. Ale zalecamy po prostu udać się na drzemkę.

„Dzikie Historie to wspaniałe i oryginalne miejsce gdzie można naprawdę wypocząć w ciszy i spokoju. [...] Ogromną zaletą Dzikich Historii jest niesamowite jedzenie Pani Ewy, która zachwyci najbardziej wymagających smakoszy.[...] Jedno z najlepszych miejsc w jakich byłem na Mazurach i mogę z czystym sumieniem polecić. Naprawdę warto”

Zdaniem Slowhopa:Ostrzegamy, to nie jest miejsce dla ludzi z dietami. Nigdzie nie czekaliśmy na porę karmienia tak bardzo jak w Młyniku. Ewa pięknie opowiada o każdym daniu, a jej kuchnia to prawdziwa sztuka. Możecie przyjechać do Młynika i karmić się samemu, ale zupełnie nie wiemy po co?

Agnieszka jest dietetykiem klinicznym i razem z Irkiem szukali nowego otwarcia. I ono się zdarzyło tu, nad samym Bugiem, na Podlasiu. Ludziska mówią, że tu się na śniadaniach cuda wystawia. I że okolica holistyczna, jak w nazwie. Agnieszka jest dietetykiem klinicznym i razem z Irkiem szukali nowego otwarcia. I ono się zdarzyło tu, nad samym Bugiem, na Podlasiu. Ludziska mówią, że tu się na śniadaniach cuda wystawia. I że okolica holistyczna, jak w nazwie. Jeśli macie potrzebę oczyszczenia organizmu z fastfoodówi innych wytworów kuchni robionej na kolanie, to dobrze trafiliście. Nie znają tu słowa fastfood, sery i wędliny dostarcza Pani Grażynka- Dażynka znana specjalistka od nadbużańskich serów podpuszczkowych, pasztetów i szynek. Wybór taki, że prawie czuć święta. Goście rozpuszczają w świat wieści o epickiej szakszuce, kosmicznej konfiturze z czarnej porzeczki z imbirem i najlepszym na świecie dżemie truskawkowym. I to wszystko niecałe dwie godziny od Warszawy.

„Miejsce w pięknym „zagubionym” zakątku Podlasia Nadbużańskiego. Jest co robić w okolicy, chociaż klimat jest wybitnie wypoczynkowy i senny, holistyczny. Pola, łąki, lasy, zwierzęta. Pasja gospodarzy do tego co robią godna uznania. Śniadania wybitne, tylko lokalne lub własne produkty. Pobyt zbyt krótki, aby w pełni odkryć wszystkie walory miejsca i okolic. Będziemy wracać. Dziękujemy za miłe przyjęcie!”

Zdaniem Slowhopa: Z uwagi na psa Namastka, dość wrażliwego na obecność innych zwierzaków - nie bierzcie swoich. Miejsce 16+!

Patrząc na to, co wyprawiają w Mojęcicach czujemy się nieco zażenowani tym, co dziś zjedliśmy na śniadanie. Tu karmienie odbywa się po królewsku. Nawet nie będziemy próbować Was przekonywać, wystarczy poczytać opinie gości, a potem spojrzeć na zdjęcia. Gosia i Andrzej są nie tylko gospodarzami Pałacu, ale i rolnikami, więc możecie być pewni, że nie włożą Wam do buzi byle czego. O poranku na stół wjeżdża świeże pieczywo, wędliny i kilka rodzajów serów od szczęśliwych krów, będących również mieszkankami Mojęcic. I to jest dopiero początek uczty, bo na miejscu działa restauracja, której menu zmienia się sezonowo. Mojęcicowe dania zasilają produkty od lokalnych dostawców, i to, co matka natura zostawia w lasach i na łąkach. W przerwach od jedzenia można urządzić sobie drzemkę w komnacie albo wskoczyć na rower (są na miejscu), żeby przyspieszyć trawienie. W końcu trzeba zrobić miejsce na kolację.

„Cudowne miejsce na odpoczynek. Atmosfera tego przeuroczego miejsca, jaka stworzyli gospodarze jest niesamowita i bardzo rodzinna. Widać ogrom serca i dbałość o najdrobniejszy szczegół. Nie sposób nie wspomnieć o przepysznym jedzeniu: śniadania królewskie, sery obłędne, prawdziwy raj dla kubków smakowych”

Zdaniem Slowhopa: Super miejsce na romantyczny wypad połączony z dopieszczaniem brzuszka. Dolny Śląsk i super wanna w komnacie numer 5, o której pisaliśmy tutaj.

A co powiedzie na śniadanie na przeszklonej werandzie z widokiem na ogród i las? Śmiało, śmiało przybywajcie. I koniecznie zabierzcie dzieciaki! Ugoszczą Kasia i Maciek, którzy 11 lat temu na Mazurach postawili swój wymarzony dom. Architektonicznie nawiązuje on do zabudowań charakterystycznych dla tego regionu. Ma piękne zielone okiennice i zaskakujące, minimalistyczne wnętrza. Sporo tu smaczków i detali wykonanych własnoręcznie przez gospodarzy (nawet sauna jest handmade!). O brzuchy gości dba Gospodyni – Kasia. I chyba dobrze dba, bo goście nazywają ją Królową Śniadań. Gofry, pankejki, domowa granola, jajecznica z kurkami, własnoręcznie robione dżemy lądują w zadowolonych brzuchach gości. Oprócz klasycznego bufetu z sezonowymi owocami, warzywami, wędlinami, serami i jogurtami codziennie serwowane jest 4-5 potraw na ciepło, w tym każdego dnia inny, słodki przysmak. No i bonus jest taki, że jeśli przyjedziecie z dzieciakami, to możecie liczyć na święty spokój, bo pełno tu dzieciozabawiaczy. I będą mieć kompanów – a dokładnie młodsze przedstawicielstwo szuwarowych gospodarzy.

„[…] To miejsce to raj dla maluchów, ich rodziców i wszystkich stęsknionych za naturą. Przepiękne tereny, niesamowity ogród, świetnie zaopatrzony kącik dla dzieci i plac zabaw. Ale to jeszcze nic – bo najlepszym punktem tego miejsca są śniadania. Trochę jest tak, że zasypiając marzysz o poranku, o tych śniadaniach. Spory wybór, bardzo miła obsługa. Ponad wszystko – miejsce tworzą ludzie, dobrze było porozmawiać z właścicielami i podpytać o historie tego miejsca. Szuwary to miejsce, do którego chce się wracać. […]”

Zdaniem Slowhopa: Śniadania czekają na gości między 8 a 10:00. Super miejsce dla rodzin z dzieciakami. Piękny ogród i blisko do rzeki i do jeziora.

Co powiecie na śniadanie u podnóża Gór Stołowych? Szczelinka to mały pensjonat ogromnie zaangażowany w sprawę dobrze rozpoczętych poranków. Tutaj własnoręcznie przygotowują dżemy, hummusy i kiszonki. Składniki - prima sort. Wykonanie - nie mamy pytań. Codziennie wypiekają też świeżutkie pieczywo i croissanty. Czasem jest ciasto, czasem naleśniki, za to codziennie możecie zjeść coś ciepłego: jajecznicę (lub tofucznicę) lub białą kiełbaskę. Nieraz można też się załapać jakieś cuda Rycha: omlety, tosty francuskie albo jajka po benedyktyńsku. Do tego dochodzą warzywa, wędliny i sery, pasty, twarożki i dipy. No głodni nie wyjdziecie.

„Fantastyczne miejsce z klimatem w małej wiosce pod Szczelińcem. Czyściutko, dyskretnie, sympatycznie. Obowiązuje cisza nocna, ale w piwnicy można siedzieć i gadać przy muzyce do rana. Świetna sala kominkowa z bogatą biblioteczką, fajny kącik dla dzieci. Otoczenie bajeczne- mieliśmy przyjechać na wiosenny weekend, ale podoba spłatała nam figla i trafiliśmy do Narnii... Śniadania pyszne, różnorodne, genialne pieczywo. Karta w restauracji krótka, ale bardzo interesująca. I dla mięsożerców, i dla wegetarian. Zupy kremy wymiatają, podobnie jak burgery. Byliśmy we dwoje, ale na pewno wrócimy z dzieciakami, bo miejsce magiczne.””

Zdaniem Slowhopa: Weganie, wegetarianki! Bezglutenowcy i bezlaktozowcy (tak, chyba nie ma takiego słowa, ale są tacy ludzie, a ludzie są najważniejsi)! Tu wszyscy możecie przybywać żwawo, bez wątpliwości w sercu. Nakarmią Was wszystkich i to będzie pyszne, obiecujemy.

 

To miejsce to połączenie wiejskiego domu gościnnego z pałacem. Warzywa i owoce czepie się tu z ogródka i zielnika pielęgnowanego przez panią Marylkę, a kulinarne inspiracje z przepisów dawnego Hrabstwa Kłodzkiego, zebranych w pewnej starej książce. Śniadanie macie tu w cenie noclegu, a podawane jest w formie bufetu, na którym lądują wytrawne tarty, świeżo pieczony pałacowy chleb i regionalne wędliny. Są też słodkie wypieki i dobra kawa. A do tego wszystkiego możecie sobie jeszcze zamówić jajecznicę z dodatkami albo tosty francuskie. I można zaczynać dzień.

„Pięknie odrestaurowany pałacyk, bardzo czysto, komfortowo. Wspaniałe miejsce na odpoczynek. Przemiła obsługa zarówno w pałacu, jak i restauracji. Ta ostatnia naprawdę godna polecenia, brawa dla kucharza. Pyszne śniadania i obiady. Warto tu przyjechać.”

Zdaniem Slowhopa: Jeśli chcecie kogoś (lub siebie) zachwycić, poświętować ważną okoliczność albo po prostu spędzić gdzieś weekend, który na długo zostanie w pamięci - to jest doskonały adres. Tutaj bez zwierzaków.

Śniadania w stylu abrakadabra, bo niby prosto i sezonowo ale z orientalną nutką. Każdego dnia można się zastanawiać, co też dziś Sylwia postawi na stole. Składniki zebrane z grządek i szklarni lądują w podkręconych daniach, które Sylwia przygotowuje z prawdziwą pasją. Naleśniki z pomarańczą, pasta z awokado albo pomidorowa z przyprawami z Maroka. Bonus: miejsce nad morzem, ale wystarczająco daleko, żeby nie było tłumów.

„Jeśli jako osoba dorosła możesz znowu poczuć się jak dziecko w sielskiej wakacyjnej scenerii, to znaczy, że to jest TO miejsce na wypoczynek! W Domu Nad Łąkami budził nas ptasi świergot, zapach kawy i smażonych naleśników. Domowe jedzenie (naprawdę jak u mamy lub babci!) było nam podstawione dosłownie pod nos. Cisza i spokój, a czasami i nawet kawał dobrej muzy we wspaniałym bajkowym domu pośród przemiłych, inteligentych i pomocnych ludzi... WOW... To było 10 naprawdę cudownych dni, w trakcie których nie musiałam nic, a jedyny dylemat jaki miałam, to czy wypić kawę czy nie... czy iść na plażę, czy posiedzieć w ogrodzie... Na pewno wrócimy do Was w powiększonym składzie! Dziękujemy <3”

Zdaniem Slowhopa: Tu po uzgodnieniu można przyjechać z małymi, grzecznymi psami. 32 miejsca noclegowe w komfortowych 5 apartamentach (4- i 6-osobowych) i wygodnych pokojach 2-osobowych z łazienkami.

Osiedlisko nad Soną ma taki fanklub, że mieliśmy problem z wyborem odpowiedniego cytatu z opinią! Tyle ich jest i wszystkie takie pięknie opisowe. To się nie zdarza często. Mamy tu więc fajnych, zaangażowanych ludzi, którzy lubią się bawić w karmienie. Tutaj orgazm kulinarny osiąga się bez specjalnego wysiłku, uwaga podajemy przepis: bierzecie pajdę ciepłego chleba, robicie pierzynkę z masełka i ładujecie do buzi. Potem następuje seria odgłosów zadowolenia i ową czynność należy powtórzyć. Na drugą nogę wchodzą pancakes jaglane z orzechami i śliwkami z ogrodu, truskawki z grządki, racuchy albo domowy ajwar.

„Mistrzostwo świata to za mało :) To klimatyczny dom pełen gościnności. Jola i Dominik ugościli nas wspaniale i ciężko było przerywać wieczorne rozmowy (hmmmm...poranne również ;)). Jedzenie przygotowywane było ze świeżych, regionalnych produktów - bajka! Na śniadanie czekał na nas między innymi: chleb na zakwasie pieczony przez Dominika (niebo w gębie!), gorące rogaliki, dżemy własnej roboty, ciasto marchewkowe, sery i twarogi i wiele innych pyszności. Herbata wzbogacona była mniszkiem i cytryną, a do kawy można było dodać świeże mleko od krowy :-) P.s. Jeżeli zastanawiacie się nad obiadokolacją to pomogę w decyzji - koniecznie powiedzcie "tak" i zróbcie sobie wieczorną ucztę dla podniebienia :-) Jolu, Dominiku, jeszcze raz bardzo dziękujemy za ten uroczy weekend. Na pewno do Was niebawem wrócimy :-)”

Zdaniem Slowhopa: Dojazd Kolejami Mazowieckimi (trzeba tylko poprosić Gospodarza, żeby po Was podjechał), można wziąć pieska i to jest opcja dla szybkich Warszawiaków, którzy chcą wcisnąć znak stopu. Tylko 5 pokoi.

To też jest miejsce przekozak. Śniadania organizuje Jacek i to są jakieś obłędne ilości rozmaitych past i świeży chlebek. Po jedzenie wędruje się do kuchni i tam sobie można jeszcze pogaworzyć z panem domu, a potem dokończyć już przy stole, z rodziną czy znajomymi. Miejsce wybitnie sportowe, więc śniadania muszą być pożywne i takie właśnie są. Potem jest rekomendacja Gospodarzy co do kierunku zdobywania szczytów Gór Stołowych i wszystkich z pensjonatu wywiewa aż do wieczora. Fajne miejsce dla ludzi, którzy szanują aktywność fizyczną i innych ludzi. Oraz kochają psy.

„Cudowne miejsce, w którym można się odciąć od pędzącego świata. Przepiękny ogród, w którym można godzinami leżeć w hamaku, czytać książki i spoglądać na Radkowskie Skały. Bliskość wielu ścieżek leśnych i szlaków górskich to duży plus, nie trzeba wcale korzystać z auta. Nasz pies miał tam ogromną frajdę, gdyż ogród jest wielki i mógł swobodnie biegać z innymi psami. Przepiękny salon, w którym można zanurzyć się z lekturą i zapomnieć o wszystkim :) w całym domu panuje bardzo miła i życzliwa atmosfera. Gospodarze chętnie służą wskazówkami na temat okolicy. A pieczony pstrąg w soli, którego mieliśmy okazję zjeść dwa razy jest wart każdych pieniędzy. Ten smak pozostanie z nami na długo. Bardzo wygodne pokoje z łazienką, świetne wyposażona kuchnia i przepyszne śniadania, na które czekaliśmy już kładąc się spać :) POLECAM!! Jeszcze tam wrócimy! :)”

Zdaniem Slowhopa: Koniecznie z psem, bo jest gdzie go wybiegać i będzie miał kumpli. Jeśli jedziecie z małymi dziećmi, weźcie pod uwagę, że będą tam psy.

Super miejsce na mapie Kaszub i zrealizowana wizja pana Jana, który 20 lat temu odkupił ruinę i teraz postanowił podarowac ją światu wraz ze swoimi zdolnościami do kucharzenia. Sadzić warzywa też jest w Polaszkach gdzie, więc jeśli tylko nie zdarzy się coś nieprzewidzianego - sezonowe produkty lądują na stole. Na miejscu jest też restauracja, więc można sobie folgować przez cały dzień. Śniadania występują tu w formie bufetu, na którym znajdziecie świeżo wypieczone pieczywo, warzywa i owoce, regionalne sery, miody i jajka. Jest i bonusik - Gospodarze urządzają wspólne robienie weków, konfitur, a nawet wypiekanie chleba czy drożdżówek. Warto spróbować.

„Stare Polaszki 13 to miejsce naprawdę godne polecenia. Spędziliśmy tutaj bardzo miły czas z dwuletnim Synkiem. Miejsce jest piękne, bardzo czyste i dopięte na ostatni guzik. Śniadania bardzo smaczne, bardzo sycące, pomysłowe (placuszki ryżowe, racuszki itp.) Gospodyni bardzo miła i pomocna. Czuć w tym miejscu przyjazną atmosferę. Samo położenie również jest bardzo atrakcyjne, w pobliżu znajduje się wiele pięknych jezior i jest to świetna baza wypadowa do Trójmiasta (ok godziny samochodem). W okolicy jest wiele lokalnych atrakcji takich jak "dom do góry nogami" i Wieżyca. Pomimo braku pogody nie nudziliśmy się i wyjazd zaliczamy do bardzo udanych.”

Zdaniem Slowhopa: 37 miejsc noclegowych, można przyjechać z psem.

Tutaj podium, jeśli chodzi o śniadania i długość ich trwania. Kiedy zaczynaliśmy Slowhopa, mówiliśmy o "przedłużonych śniadaniach". To takie, które trwają prawie do obiadu, bo nikomu nie chce się wstawać od stołu. Na pofalowanych Wzgórzach Dylewskich króluje kuchnia inspirowana Francją. Gospodarze wytwarzają własne sery, a jak się dobrze zakręcicie to wprowadzą Was w tajniki ich produkcji. Stół ugina się od domowych konfitur, past, pasztetów, owsianek, jaglanek i warzyw, które urosły w ogrodzie. Kiedy brzuchy poczują już przypływ szczęścia wtedy zaczynają się konwersacje. Najpierw od Gospodarzy, a potem przenoszą na Gości i wszystkim jest dobrze.

„Bywam od kilkunastu lat i stwierdzam, że z każdym rokiem coraz lepiej! Ewa i Jacek są niestrudzonymi marzycielami, którym wciąż się udaje ... pozytywnie zaskakiwać. Bezustannie podejmują nowe, nieszablonowe wyzwania. I wszystko z pokorą i uśmiechem. Perfekcja w każdym calu. Prekursorzy stylu slow. Kochani jeszcze przed erą blogerów. Obowiązkowy punkt programu każdego podróżnika. Mój nr 1!!!”

Zdaniem Slowhopa: 5 pokoi w zabytkowej pruskiej szkole. Można przyjechać z psem. Świetne miejsce zimą (narty biegowe) i łatwiej o pokój. Śniadanka w cenie podbytu! Zapytajcie o warsztaty serowe.

Totalnie maleńkie miejsce, ale w tym przypadku rozmiar naprawdę nie ma znaczenia. Oczywiście na początku jest ten basen. A potem kominek na basenie. I wreczcie ta czerwona wanna. I uwierzcie, że to jest tylko ślizganie się po powierzchni, bo dalej są te wszystkie zapachy i smaki, autorstwa pani domu. Jest sezonowe, zmieniające się każdego dnia menu, a w nim wszystko to, co w danej chwili daje pole, las i ogród. Od czasu do czas, zamyka się to też w słoikach - żeby było na później. Niezwykłe miejsce spod znaku "podaruj sobie odrobinę luksusu" i "jesteś tego wart/a".

„Fantastyczne miejsce pod każdym względem - designu, klimatu, otoczenia, kuchni. Polecam osobom, które chcą się oderwać od rzeczywistości (nie ma wifi i dobrze:-), miejsce tylko dla dorosłych, nie więcej niż 12 łącznie), zrelasować podczas spacerów w lesie czy objeżdzając rowerem okoliczne jeziora, a może po prostu na werandzie z książką. Wnętrza zaplanowane w najdrobniejszych detalach, pełne uroczych zakamarków, a ponadto sauny, basen na terenie, rowery i książki do wypożyczenia, świetne jedzenie i wino, pomocni gospodarze. Niepowtarzalna atmosfera, nie chcieliśmy wyjeżdżać.”

Zdaniem Slowhopa: Miejsce tylko dla dorosłych. Tylko 5 apartamentów, porządna strefa relaksu i tu nie zabierajcie zwierzaków.

Oj ludzie! Jest kilka rzeczy, które musicie wiedzieć o Dworku Tradycja. Znajduje się w Bełcznej nieopodal Łobza i mieszka tu Królowa. To ona wymyśliła i stworzyła hotelik w starej pastorówce i to jej kawałek podłogi, na który zaprasza. Jeśli możemy doradzić - przy śniadaniu złapcie Grażynę (a właściwie Ninę) i pociągnijcie ją za język. Pięknie opowiada, ma wyjątkowe poczucie humoru i gotuje jak wariat. Ale jeśli jesteście typowymi turystami, płacicie więc wymagacie i wszystko ma być tak, jak sobie wymyśliliście - darujcie sobie i od razu jedźcie do hotelu.

„Z jednej strony najchętniej bym nic nie mówił, żeby się nikt nie dowiedział i zachował to miejsce tylko dla siebie... ale z drugiej strony podobno szczęścia to jedyna rzecz która się mnoży jak się ją podzieli ;) tak więc... Dworek Tradycja to rzeczywiście po prostu jednym słowem "SZCZĘŚCIE" a przynajmniej nasza definicja szczęścia ;) jedzenie z duszą przygotowane z najlepszych surowców, chleb domowej roboty pieczony na miejscu, trzystuletni buk czerwony pod którym się obłędnie medytuje przy odgłosach świerszczy i polnych ptaków... Koniec już więcej nie napiszę ;D trzeba się samemu przekonać i zasmakować...”

Zdaniem Slowhopa: Dworek Tradycja to tak naprawdę dwa budynki: stara pastorówka (pokoje gościnne) i Wiejska Chata dla max 10 osób. Można przyjechać z psem, ale po wcześniejszym uzgodnieniu.

 

Wiecie, to jest tak, że podobno Slowhop przyciąga fajnych ludzi. Zazwyczaj. A Niebo do Wynajęcia jest miejscem, w którym saturacja dobrą energią na metr kwadratowy znacznie przekracza normy światowe. Więc rekomendujemy, bo śniadanka prima sort, dobrze się tam czują dzieci i w ogóle jakoś brakuje zażaleń. Co do śniadanek natomiast, to powiemy Wam tyle: wszystko jest tu hand made, od masła orzechowego, przez pasty warzywne i kiszonki aż do smalcu. Na talerze proponujemy nakładać w następującej kolejności: jajówa od zadowolonych kur, kawałek tarty z kurkami (w sezonie) i na deser pankejki z syropem klonowym. Smacznego.

„Cudownie! Ranek zaczyna się od pysznego śniadania, kawy z widokiem na jezioro i muzyki z winyli. Wieczor to długie godziny przy kominku i winie. Ciekawe rozmowy, książki i spokój. Spokój, który naladowal nas prawdziwa energia. A do tego wszystkiego jest pięknie, wnętrza to prawdziwe dzieło sztuki. Niebo do wynajęcia sprzyja przemyśleniom i naklania do bycia slow. Cieszę się że są takie miejsca w Polsce.”

Zdaniem Slowhopa: Widok na jezioro, tuż obok linia brzegowa i można przyjechać z psem.