Chodzi o tę krainę między środkową Wisłą a Bugiem. Tę, gdzie wyjątkowo się jeździ rowerem, i tę, gdzie znajduje się granica między Europą Wschodnią a Zachodnią.
Lubelszczyzna wydała na świat Beatę Kozidrak, Marka Grechutę i Zbigniewa Hołdysa, a na Roztoczu swoje siedlisko miała Kora i tam odcinała się od medialnego szumu.
Znaleźliśmy tu kilka ładnych hotelików, ale i ciepłe agro, które koniecznie musicie odwiedzić.
PS. Jeśli szukacie domków na wyłączność, wystarczy wpaść tutaj. Pensjonaty i klimatyczne agro znajdziecie w tym miejscu.
Ola, gospodyni Trzech Stawów, kiedyś miłośniczka backpackerskich podróży po Azji, zamieniła plecak na dwuosobowy wózek i Roztocze. I w sumie jak tak patrzymy, to latem trudno doszukać się różnicy. Naszym zdaniem super to wymyśliła. Chata w stylu nowoczesnej stodoły, loftowe wnętrze i widokowe okna, które robią wrażenie na najbardziej drętwych wakacjuszach. Bonus jest taki, że mieszkając na parterze można po przebudzeniu prosto z łóżka, przez te okna poczłapać do wody i z półotwartymi oczyma brodzić tyłkiem w stawie i się tym zachwycać. Zimą w sumie też, jak kto lubi. Piasku do licha i trochę, starczy na babki dla wszystkich. A jak Was nie kręcą posiłki z błota wystarczy dać znać Oli- załatwi Wam trochę miejscowej strawy, a nawet lokalnie wypalanej kawy. PS. I można zadzwonić po masażystkę.
Zdaniem Slowhopa:Dom do wzięcia w całości lub na pokoje. Świetna miejscówka dla rodzin, piachu i wody tyle, że nie starczy wakacji by się nacieszyć. Pokoje na parterze mają bezpośrednie wyjścia do wody. Wpadajcie z dzieciakami.
Pisaliśmy już o Wygnanowicach w zestawieniu o wieczorach panieńskich i tym o najbardziej designerskich noclegach i niezmiennie zachęcamy do rezerwacji o tu, bo sami przyznacie, że to jest zupełnie coś innego. Sama bryła zachwyca, a jak się do tego doda niezmiennie zimne źródła (stała temperatura 12 stopni zimą i latem), ten niesamowity taras i zieleń wokół - pojawia się pożądanie pojechania. Dodamy tylko, że wprawdzie jest to dom na wyłączność i można sobie gotować samemu - Gospodarze wiedzą co to dobra kuchnia, prowadzą eko warzywnik i mogą pomóc z dostarczaniem zdrowej i wartościowej szamki.
Zdaniem Slowhopa: Teoretycznie zmieściłoby się tu więcej osób, ale w takim miejscu chodzi o coś innego - gospodarze zapraszają 4-6 osób. Jeśli z psem, to małym i po uzgodnieniu.
Jest kilka rzeczy, które musimy powiedzieć o Chutorze Gorajec. Po pierwsze: mieszkają tam ludzie, którym w żyłach zamiast krwi płynie nieznana substancja zbliżona do kofeiny. Robią tam tyle rzeczy, że trudno to wszystko ogarnąć nawet nam. Po drugie (konsekwencja pierwszego): stworzyli jeden z najlepszych na świecie festiwali ludowych. Koniecznie wpadajcie po szczegóły na stronę Folkowiska. A u nas na stronie rezerwujcie ten czadowy nocleg na Roztoczu u Mariny i Marcina.
„Tylko w taki sposób może powstawać patriotyzm małych ojczyzn i tylko taki patriotyzm ma dzisiaj sens Festiwal Folkowisko w Chutorze Gorajec, to jednocześnie enzym i katalizator przemian naszej społecznej alchemii na zapomnianej Ścianie Wschodniej Polski. (bard Jacek Kleyff)”
Zdaniem Slowhopa: Miejscówka psiolubna, super na weselicho retro, 5 pokoi, ale przy różnych konfiguracjach nawet 26 miejsc noclegowych. Na kemping i caravaning też!
Jest i ona- gwiazda Lubelszczyzny, która bryluje w slowhopowych bestsellerach. Ewa i Tomek zwiali w te strony z Warszawy, wyremontowali stary dom, w którym obecnie mieszkają, wskrzesili stodołę, a dla gości zbudowali dwa domy ze słomy (w budowie trzeci). Goście Gołębnika na równi z jedzeniem, które gospodarze pichcą własnoręcznie, cenią sobie ekologiczny staw kąpielowy, z krystalicznie czystą wodą bez chloru i stodołę, w której można odstawić wesele, potańcówkę, kino albo warsztaty. Ale jest coś jeszcze: czasy się zmieniają ale Gołębnik wcale. Nawet pandemiczna rzeczywistość nie zmusiła ich do odpalenia wifi. No więc: nie ma zasięgu, nie ma sieci gsm, więc jak chcecie być w kontakcie- to trzeba ze sobą rozmawiać. A więc: bezsieć 2,5 godzinki od Warszawy. Zapraszamy.
„ODPOCZYNEK w każdym wymiarze: relaksu, jedzenia, czytania, oglądania nieba, rozmów i sportów... oraz ludzi. Piękne miejsce z niezwykłą atmosferą, cisza i spokój, łącza się ze śmiechem i zabawą. Basen ekologiczny to cudo. Brak zasięgu to najlepszy pomysł pod słońcem. Jednocześnie blisko, żeby zwiedzać i rozkoszować się naturą. Poza leniuchowaniem i kosztowaniem wspaniałego jedzenia, które wyczarowują właściciele (świetni ludzie!) z ekologicznych produktów, można za płotem znaleźć mnóstwo tras rowerowych, jazdy konne, kajaki, kilka winnic z naprawdę dobrym polskim lokalnym winem i pospacerować między polami i w wąwozach lessowych. Nasze zdecydowanie najlepsze polskie wakacje :) ”
Zdaniem Slowhopa:Zobaczcie co dzieje się w Kazimierzu, skosztujcie jabłek i gruszek z tutejszego sadu i koniecznie wpadajcie na wino do sąsiedniej Winnicy Wieczorków. Bierzcie pieska.
Jak dla nas: elegancka gwiazda Lubelszczyzny w kategorii pensjonat. Pasuje do Nałęczowa jak Kate Blanchett do roli Galadrieli. Od debiutu na Slowhopie w 2017 r. właścicielka tego miejsca oddała do dyspozycji gości inne także niezwykłe przestrzenie: Domek na Drzewie Oddech, Chatę nad Wąwozem i Kamienny Domek. Wszystkie równie piękne!
W Łubinowym wyznają całościowe podejście do relaksu. Od niedawna przy Łubinowym Wzgórzu działa Wioska Zdrowia, w której Gospodarze jeszcze mocniej skupiają się na holistycznym podejściu do zdrowia - do wyboru cała gama zabiegów i programów zdrowotnych. Co powiecie na ciepłe okłady sianem, masaż głowy, relaksacyjny masaż stóp, presoterapię albo uzdrawiające ziółka - dobrane specjalnie dla Was przez fitoterapeutkę? A to dopiero początek możliwości, bo lista zabiegów jest tak długa, że ciało samo nam się wyrywa do Nałęczowa. W kuchni też bez próżnowania. Możecie wybrać zdrową i lekką dietę albo ajurwedyjskie odżywianie “Aju detox”. Na deser joga i kojące spacery po lesie. Moglibyśmy godzinami opowiadać o tym, jak zabiegi z Łubinowego prasują nerwy i zmarszczki. Ale naszym zdaniem warto zaklepać jakiś termin dla siebie i mamy, spakować ulubione kapcie z pomponem i wklepać w nawigację Nałęczów.
„Przede wszystkim bardzo miła obsługa! Czuliśmy się naprawdę fantastycznie. Pokoje bardzo ładne, teren dookoła umożliwia bardzo przyjemny spacer wśród drzew i pól. Fantastyczna stefa SPA - odpoczęłam na masażach. Na 5 gwiazdek zasługuje też restauracja i śniadania. Jedzenie pyszne, obsługa super miła, śniadania fantastyczne. Duży plus za to że miejsce jest psiolubne, my byliśmy z naszym pupilem :) Polecajki poszły już do znajomych a i my będziemy wracać! ”.
Zdaniem Slowhopa: Idealne miejsce na weekend z przyjaciółkami, choć pani Monika potrafi zrobić klimat również dla par i rodziców z dziećmi. Można wziąć psa. Petarda.
Kto nie marzy o Sobiborze niech pierwszy rzuci kamieniem! Jeden z tych adresów na Lubelszczyźnie, który jest jak rurka z kremem, czyli nigdy się nie nudzi. Biorąc rzecz statystycznie, goście Sobiboru wracają do niego przynajmniej tyle razy, żeby wypróbować wszystkie noclegowe możliwości. A jest co próbować. Można spać w starych zabudowaniach, albo pachnących nowością domkach w koronach drzew, można zakochać się do szaleństwa studiu koronkowym z 200 letnim oknem i rozetą w kształcie Gwiazdy Betlejemskiej, można dać się pokonać tutejszej kuchni i z pozycji leżącej poprosić o dokładkę. Ale Ewa nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W kolejce czekają następne budynki gotowe na odrodzenie. W roli dekoracji meble uratowane przed kornikami i własnoręcznie stworzone dodatki. I do tego wszystkiego, na samym czubku mamy wisienkę- od niedawna Gospodarze Sobibora wyrabiają własne kosmetyki, które można stestować na miejscu, a nawet zakupić zapas smarowideł i okładać się nimi w domu. Naszym zdaniem bomba.
„To, co jednak warto docenić to atmosfera tam panująca, której w dużej mierze kreatorką jest Pani Ewa - właścicielka. Wspólne posiłki i rozmowy o wszystkim sprawiły, że czuliśmy się tam nie jak w hotelu, czy innym pensjonacie, ale jak u rodziny, z którą dawno się nie widzieliśmy.”
Zdaniem Slowhopa: Nie będziecie zawiedzeni jedzeniem, widokami i nastrojem. Mimo tego, że siedlisko konkretnie się rozrosło, nadal panuje tam rodzinna i ciepła atmosfera, a gospodarze są na miejscu gotowi wesprzeć w potrzebie. Co ważne na terenie Sobibora można wyczarować wesele albo inną okolicznościową imprezę, ale tylko w wersji na wyłączność, więc przyjeżdżając na wywczas możecie mieć pewność, że nie zaskoczy was bania u cygana aż do rana. Nasza rekomendacja i rada: polować na wolne miejsca.
Gołym okiem widać, że mamy hopla na punkcie historycznych budynków przekształconych w pensjonaty. Osobiście stoimy na stanowisku, że ludziom, którzy postanowili przywrócić te budynki do życia należy się dożywotni abonament na spa i masaż lomi lomi. Pałac w Cieleśnicy na Lubelszczyźnie to nie tylko nocleg, to doświadczenie w pensjonacie specjalnym, dla tych, co jak wejdą to westchną, docenią i będą zadawać dużo pytań.
„Najlepszy pobyt weekendowy ostatnich lat - przecudne miejsce, z niebywałą a mało znaną historią. Fantastyczna obsługa, pierwszorzędna jakość i bardzo przyzwoite ceny. Dla totalnego relaksu miejsce idealne.”
Zdaniem Slowhopa: Na miejscu sala kinowa, biblioteka i niewielkie spa.
Żywy przykład na to co można zrobić z PRLowskiego klocka, jak ma się trochę woli i wyobraźni. Nie spodziewajcie się jednak meblościanki na wysoki połysk i łóżka wyskakującego ze ściany, bo tutaj rządzi minimalizm. Oj wzdychaliśmy do tych białych parkietów i przeszklonej oranżerii. Nie dawaliśmy wiary, że można pokochać architektoniczną kostkę, a pokochaliśmy. Do tego 15 minut od centrum artystycznego Kazimierza z kamieniczkami, zabytkami i kościołami, 1000m2 w ogrodzie i nielimitowana, miła kąpiel oczu dla wszystkich.
Zdaniem Slowhopa: Dom na wyłączność dla maksymalnie 7 wczasowiczów. Gospodarze oddają w ręce gości mapę tutejszych wąwozów lessowych- w sumie jest ich jakieś 40 i jeśli ktoś ma ochotę, to można odwiedzić je wszystkie. Na miejscu dwa rowery. I można zabrać kota lub pieska.
Perła w koronie dla fanów wytrawnego i rodzinny biznes na Roztoczu z Karolem na czele. O Dworze Sanna wspominaliśmy już w tym zestawieniu dla winolubnych, zajrzyjcie tam koniecznie. Roztocze to najbardziej słoneczna kraina w Polsce, dlatego produkcja tego trunku ma się tam kwitnąco. W Dworze Sanna oprócz winorośli wyrosły też: nowoczesne pokoje, ekologiczna farma, jedzenie, na widok którego podskakują ślinianki oraz armia zwierzaków (w tym stado kóz i owiec). Naszym zdaniem trudno o lepsze połączenie. Pod nosem dwa stawy dla wędkarzy, można pojeździć konno, paść brzuch w restauracji, a potem zażyć relaksu w saunie albo balii.
„To wyjątkowe miejsce zasługuje na opinię. Zdecydowanie polecam.Właściciele to niesamowici ludzie, dla których nasze dobre samopoczucie jest naprawdę najważniejsze.Dbałość o detale jest zauważalna w każdym daniu, bardzo dobrze dobranej muzyce, i.....wino jest naprawdę DOBRE.Super niespodzianki:wieczorem winnica staje się miejscem wyjątkowej kolacji-na wzgórzu wśród winorośli ..........to naprawdę trzeba przeżyć.Nie da się opisać :) serdecznie polecam do samodzielnych przeżyć.”
Zdaniem Slowhopa:Gospodarze robią wina, sery i karmią ludzi tylko tym, co najlepsze. Wspaniałe miejsce dla zwierzolubnych fanów wina. I można na dobranoc policzyć owieczki- mają ich tam trochę.
Według naszych obserwacji (i życiowego doświadczenia) spożycie wina w jesienno-zimowym sezonie wzrasta wprost proporcjonalnie do spożycia jedzenia, więc jeśli grzaniec to wasze drugie imię, a zima to niekoniecznie, zapraszamy na enoturystykę do Roztocza. Kasia przygotowała dla Was dom z sosnowym tarasem, na którym kawa (i wino) smakuje wybornie, a sauna zaprasza w swoje nieskromne progi. Gospodyni Sosnowego Tarasu przyjeżdżała na działkę tuż obok w młodości. Los chciał, że paręnaście lat później kupiła ziemię znajomych i postawiła na niej wymarzony dom stworzony do relaksu. Wnętrza piękne i przytulne, to także dzieło Kasi. W piwnicy można robić formę, wieczorem zasiąść przy kominku, rano na dzień dobry sztachnąć się lasem, a potem wyruszyć szlakiem roztoczańskich winnic.
„Sosnowy Taras to doskonałe miejsce dla wielbicieli lasu, ciszy i szumu drzew (wiem, że wyżej też o tym szumie piszą, ale to naprawdę jest efekt nie do przeoczenia). Domek jest położony wśród kilku innych domków, ale sąsiedztwo jest niezauważalne, mieliśmy poczucie intymności jak na odludziu. Wewnątrz komfort w pięknym wydaniu, ciepło, przytulnie, domowo. Wyposażenie domu jest też bardzo dobre. Sauna w piwnicy sprawdzała się świetnie. I faktycznie - żadnych kolejek do czterech łazienek. To naprawdę jest przyjemne rozpalić sobie pod domem ognisko w lesie! Pani Kasia jest niezwykle czujną i dbającą o gości osobą, pilnowała, by niczego nam nie brakowało, życzliwie i na bieżąco odpowiadała na nasze prośby i pytania. W pobliżu domu znajduje się mnóstwo, opisanych zresztą w ofercie, atrakcji tyrystycznych. Polecam je, zarówno dla dorosłych jak i rodzin z dziećmi. Dużą część pobliskich szlaków udało nam się pokonać z wózkiem dziecięcym. Bardzo jeszcze raz dziękuję za gościnę i polecam wszystkim to miejsce i gospodarzy całym sercem! ”
Zdaniem Slowhopa: Dom dla maks 6 osób. Goście wczasujący w Sosnowym Tarasie 7 dni lub dłużej dostają w prezencie kosz lokalnych przysmaków. Jeśli planujecie wpaść na krócej, ale Wam też marzy się koszyk, dajcie znać Kasi przed przyjazdem, przygotuje go dla Was w cenie produktów. Pieski mile widziane.
Wszystko zaczęło się od eksperymentalnej winnicy na Roztoczu, a skończyło na domku, w którym wszystko przygotowane jest pod odpoczynek. Chatka trochę przypomina domek krasnoludka, my takie lubimy bo bije od nich wyjątkowe ciepło. W środku trochę ludowych akcentów i koza, która grzeje jak szalona nawet w styczniu (goście sprawdzili). Można spędzić urlop na werandzie, w bujanym fotelu i leniwie gapić się w dal, a wieczorem przerzucić wzrok na czarne jak smoła niebo. Poszukiwacze świętego spokoju- to tutaj.
„Jeśli wybieracie się do Domku i macie szeroko zakrojone plany na zwiedzanie Roztocza, to zredukujcie je przynajmniej o połowę;) Kiedy przekroczycie próg Domku, zobaczycie ogień w kominku, otuli was przyjemne ciepło a w nosie zagości zapach drewna, to od razu poczujecie, że nie chcecie stąd wychodzić. W Domku jest wszystko co potrzebne, nad Domkiem niebo z ogromem gwiazd, wokół cisza, spokój i blisko do lasu. Właściciele bardzo pomocni, dbają o gości jak o swoich;) Kiedy nasze dzieci dowiedziały się, że będę pisać opinię na temat Domku, nakazały mi, żebym dała "najwięcej gwiazdek ile się da" i zdecydowanie podzielamy ich opinię;) Dziękujemy i do zobaczenia!!! ”
Zdaniem Slowhopa: Jeśli jakimś cudem zechcecie wyruszyć dalej niż 5 kroków od drzwi polecamy Stawy Echo- idealne miejsce do letnich kąpieli na terenie Roztoczańskiego Parku Narodowego. Dalej usłane legendami Piekiełko na Wzgórzu Kamień i niezwykła wieś Bodynarz - wieś dwóch młynów. Wpadajcie z pieskiem, ale uważajcie- teren nie jest ogrodzony.
Kawałek od centrum Kazimierza, w miejscu w którym kiedyś istniała osada zwana Wietrzną Górą, mamy takie ciche miejsce, otoczone sadem i ogrodem, w którym gastroturyści znajdą spełnienie. Co tam się wyprawia w porze jedzenia! Gospodarze współpracują z hodowcą świeżych pstrągów i serów, owoce sadu zamykają w słoikach, zbierają kwiaty lipy, a potem czarują z nich napary i codziennie pieką świeży chleb. No i jak to wszystko wjeżdża na stół to można siedzieć do niedzieli. Zapach chleba przywołuje na śniadanie telepatycznie, kubki smakowe pracują na pełnych obrotach, hulaj dusza piekła nie ma. Tak samo jak diety. Potem można oczywiście to wszystko spalić w wąwozach, ale można też nie. Jeśli pojedziecie tam dużą grupą gospodarze zorganizują wam koncerty gongów i indywidualne masaże misami tybetańskimi, warsztaty winiarskie i degustacje, więc nie ma potrzeby ruszać się z miejsca.
„Świetna lokalizacja, pyszne śniadania, przepiękne miejsce. Czulysmy się jak w bajce. Pani gospodarz bardzo miła, pomocna i otwarta. Jestem zakochana w tym miejscu ❤️ ”
Zdaniem Slowhopa: Możecie zamieszkać w pokoju w domu Gospodarzy, albo wybrać bardziej intymny domek (w sumie są trzy). Dla aktywnych na miejscu są rowery, a nawet kijki do nordic walking. Tuż obok znajduje się stadnina koni, gdzie można umówić się na indywidualne lekcje albo bardziej odważne przejażdżki dla zaawansowanych po pięknych okolicznych ścieżkach i wąwozach. Śmiało z pieskiem.
Wszystko zaczęło się od mamy Iwony, która lata temu kupiła w tym miejscu starą cesarską leśniczówkę z kawałem historii, i stajnie z przeznaczeniem na dwa konie. Dziś Kasia i Tomek kontynuują dzieło mamy. Ona wzięła kuchnię i dopieszcza podniebienia gości, oni ogarniają resztę. Są więc pokoje w starej leśniczówce, stajnia i więcej niż dwa konie, poza tym kuce, koty i psy. Kasia i Tomek do tego stopnia pokochali stare chaty, że sprowadzają i resuscytują kolejne, całkiem niedawno otwarli Czelejówkę, a w kolejce czekają następne. Jeśli marzy Wam się hippika to dobrze trafiliście. Gospodarze prowadzą szkółkę jeździecką i nawet najbardziej opornych oswoją z wierzchowcem, a mniej odważnych zabiorą na przejażdżkę bryczką po okolicy.
„Jednym zdaniem - jak w domu! Świetne miejsce, z super energią i przemiłymi gospodarzami, z którymi masz wrażenie, że znasz się od bardzo dawna i kolejny raz jesteś w Ich progach. Szczerze? Brakuje skali, żeby ocenić pobyt :) Cudowne spacery po lesie, gdzie można spotkać łosia, zające, sarny, jelenie i duuużo ptaków! Sam dworek z duszą - wchodzisz do środka i czas się zatrzymuje, a wszystkie troski odchodzą na dalszy plan. Kuchnia przepyszna, domowa, bazująca na swojskich produktach, a nalewki biją na głowę :) Już dawno nie spędziłem wieczoru na 5 godzinnej rozmowie o wszystkim, ze wszystkimi "domownikami". Czy polecam? Krótko - wyjeżdzając zarezerwowaliśmy kolejny pobyt! ”
Zdaniem Slowhopa: Cały rok kręci się tu sporo małych jeźdźców, bo gospodarze organizują wakacje w siodle i jeździeckie ferie. Mama Iwona ugotuje Wam nawet wegetariańsko- tylko pamiętajcie by zgłosić taką potrzebę. I właśnie siedlisko znajduje się na terenie obszaru Natura 2000, rezerwatu biosfery „Polesie Zachodnie” i na skraju kompleksu Lasów Parczewskich. Podczas spacerów można dostrzec wolne zwierzaki zamieszkujące tutejsze tereny, można stalkować ptaki, albo leżeć do góry brzuchem i obserwować jak końskie grzywy falują na wietrze.
Dobrze, że nie da się przedawkować zieleni, bo tutaj istniałoby takie ryzyko. I znowu Kazimierz, ale trochę inny. Na końcu wąwozu, do którego prowadzi droga usłana fantazyjnie poskręcanymi drzewami, stoi dom od Agnieszki i Tomka. Latem prawie go nie widać, bo natura urządza tu sobie imprezę w najlepsze. Dom jest wielkowy, kryje stary piec, kominek, dużo drewna i przytulne dodatki. No i ma taki taras, że niech nas kule biją! Moglibyśmy oddać się mu na stałe. Powinniście wiedzieć, że Aga i Tomek to prawdziwie zakręceni gospodarze, którzy oprócz Korzeniowej Góry prowadzą własne bistro i lubią dawać jeść. Poczęstują Was śniadaniem, podadzą kolację i zarażą miłością do Kazimierza. My już czujemy się zarażeni.
„Korzeniową górę wybrałyśmy na panieński w stylu slow i był to strzał w dziesiątkę! Miejsce robi ogromne wrażenie, zatopione w pięknym ultra zielonym ogrodzie tuż obok magicznego wąwozu sprawia wrażenie chatki z baśni. Właściciele to przemili ludzie, którzy dbali o nasz komfort przez cały wyjazd, wliczając w to przebogate i pyszne śniadania w Przystanku Korzeniowa. Z całego serca polecam Korzeniową Górę licząc, że sama jeszcze tam wrócę. ”
Zdaniem Slowhopa: Wspaniałe miejsce na reset systemu- nie ma wifi, nie ma telewizji, pół hektara ogrodu i soczysta zieleń w ilości nielimitowanej czyści głowę w te pędy. Koniecznie odwiedźcie dwie knajpy gospodarzy (szczegóły w profilu), rozpalcie ognisko do nieba, wrzućcie coś na ruszt w starej kuźni z otwartym kominkiem i grillem i dajcie odpocząć głowie.
Jest i Janów Podlaski! Tuż przy granicy z Białorusią jak grzyby po deszczu wyrosły domki. Idylliczna osada spokoju, czyli po naszemu zadupie, w bliskiej odległości od centrum końskiej stolicy Polski. W sumie domków jest pięć, więc można przyjechać gromadą, albo wziąć najmniejszy dla dwójki gości. Każdy ma swoje imię i kusi gości opcją relaksu i panoramicznymi oknami. I Wiadomo, że jak Janów to konie. Polecamy wizytę w słynnej Stadninie Koni Arabskich, spacer po wąwozach i wieczorną sesję w balii. Przed przyjazdem koniecznie rzućcie okiem na kalendarz wydarzeń- w Janowie sporo się dzieje.
„Miejsce zdecydowanie warte polecenia! Wynajęłam z koleżankami na parę dni domek Puchacz na digitalowy detox, było wprost cudownie. Wyposażenie o podwyższonym standardzie [...] nie brakło nam w środku lutego niczego - ani ręczników, ani ciepła (dodatkowe grzejniki!), ani kieliszków na wino, zostały nawet urocze świąteczne akcenty. Skorzystaliśmy też z bani, coś wspaniałego! [...] Kontakt z właścicielem łatwy i pomocny, polecił nam lokalną stadninę (ok 3 km od Osady), więc osobiście spełniłam marzenie o konnej przejażdżce po lesie rodem z Narni. Coś pięknego. Jeśli ktoś pragnie prawdziwie odpocząć, pospacerować po lesie i generalnie - nie robić wiele i z tej esencji zaczerpnąć energii, to jest to naprawdę miejsce idealne. Panie Janie, bardzo dziękujemy za wspaniały pobyt! :)
Zdaniem Slowhopa: Pięć jednojajowych domków, każdy dla 1-7 osób. Polecamy czadowe wydarzenie- Święto Pieczonego Ziemniaka, które odbywa się co roku we wrześniu. Jeśli darzycie miłością kartofelki- będziecie zachwyceni.
Na widok takich miejsc nasze slowhopowe serca biją szybciej. Stary, wiejski dworek z 1908 roku, zbudowany z opoki wapiennej, w którym kiedyś mieszkała rodzina trudniąca się w produkcji wina, a tuż po wojnie działała szkoła powszechna. Ewelina kupiła Dworek dla siebie i rodziny. Początkowo służył rodzinnym zjazdom, dziś można wpaść na wywczas do Choin i liznąć trochę klimatu jak z Pana Tadeusza. Jest koza do ogrzewania, kaflowy piec odzyskany z restaurowanej lubelskiej kamienicy na Starym Mieście i prawdziwa, dworska kuchnia ze starym piecem węglowym, a wierzcie lub nie, strawa z takiego pieca smakuje wyśmienicie. Do tego ogród, leśne poziomki, a tuż przy dworku- jadalne kasztany.
Zdaniem Slowhopa: Mamy taką myśl, że urlop spędzony przy piecu węglowym i szamanie ręcznie robionych przysmaków to może być spełnienie marzeń. Tylko weźcie kogoś kto lubi gotować. I tak, można wziąć na urlop czworonożnych przyjaciół.