15 slowhopowych miejsc z dużym oknem i pięknym widokiem

  

 

  

Trzymaliśmy się tu takiej zasady: ma być ogromne okno i piękny widok. To dlatego, że to zestawienie piszemy w środku narodowej kwarantanny. Jeśli będziecie je przeglądać za kilka lat, to o tym właśnie marzyliśmy, zamknięci w domach z betonu. Jest więc początek kwietnia pamiętnego roku 2020, kiedy wszystko zaczęło być inaczej. Nie możemy wyjść do lasu, pojechać na weekend, wokół rodzi się życie, a my po raz pierwszy w życiu nie możemy się temu przyglądać. Pokazujemy dziś 15 niezwykłych, wyselekcjonowanych miejsc, gdzie przeszklone ściany, wielkie okna i widoki na cztery strony świata to jest zupełny must have. Takie, w których co rano trzeba zbierać szczękę z podłogi z wrażenia, że może być tak pięknie.

Jeśli szukacie więcej naszych zestawień - kupcie naszą książkę "Nie sypiam byle gdzie. Kompendium niespiesznego podróżnika". Podobno jest świetna:)


Okno na Tatry pojawiło się na Slowhopie całkiem niedawno, ale od razu pozamiatało. Historia jest taka, że Wojtek, pasjonat gór i kolarstwa (i autor przewodnika po rowerowych ścieżkach Tatr), przemierzając pustkowia w okolicy, natrafił na to wzgórze w Dursztynie, za wsią na końcu świata i z widokami jak z pocztówki. Nie mógł przejść obojętnie i postawił tam Okno na Tatry z trzema uroczymi ślepiami. Wszystkiemu przyświeca brawurowe hasło “make views not walls”, więc widoki na szczyty będą równie imponujące z poziomu sofy, łóżka i śniadania. Kanapy stoją twarzą do okien, na łóżko wspinacie się po drabino-schodach na antresolę, a tam obserwujecie widoki przez ok(n)o na górskie szczyty.

Zdaniem Slowhopa: Okno na Tatry zapewnia niezmącony widok na górskie szczyty i spanie dla 4 osób. Na miejscu jest internet, ale panoramiczne widoki działają bez dostępu do sieci. Tu bez zwierzaków. Pamiętajcie, że Podhale to nie Alpy i nawet gdybyśmy stanęli na głowie - nie uda nam się znaleźć samotnej chaty między dwoma wzniesieniami. W okolicy są inne zabudowania, ale widoku nie zasłaniają. 

O Domu Zagórami było ostatnio całkiem sporo. Pisaliśmy o nim w ostatnim zestawieniu o stodołach i tym o fenomenalnych miejscówkach na Podhalu i tutaj też nie mogliśmy go pominąć. Za sprawą czwórki przyjaciół mamy tu fototapetę z Tatr Bielskich, Zachodnich i Wysokich w Łapszance oraz wiele punktów widokowych w samym domu - również w łożku i na kanapie. Jest automatycznie rozpalający się kominek na pellet i osłonięte miejsce widokowe przed domem. I od razu odpowiadamy- to nie jest fotomontaż.

„Super dom w przepięknym miejscu! Dom jest świetnie zaprojektowany i przygotowany dla gości, z myślą i pomysłem aby cieszyć się widokami Tatr przy porannej kawie i nie tylko [...] w Łapszance jest mnóstwo ścieżek i szlaków aby wędrować po okolicy. W pobliskiej Osturnie są super miejsca, łąki i strumienie doskonale w gorące dni dla dzieci i nie tylko! Już nam brakuje codziennych wizyt krów w drodze na łąki i dzwonów z pobliskiej kapliczki, które rano budzily nas na poranna kawe. Gorąco polecam Dom Zagórami, zupełnie inne Tatry i przysłowiowy "święty spokój" Brawo! Chętnie tam wrócimy :)”.

Zdaniem Slowhopa: Domek pomieści 6 dorosłych osobników i ewentualnie dwa mniejsze. Jedźcie bez pieseczka.

Dwa domki z kontenerów morskich stanęły nad Biebrzą za sprawą warszawiaka z zasiedzenia i najmodniejszego faceta w polskim internecie. Widok jest na naturę, lasy, biebrzańskie mgły, sarny, łosie, ptaki i gołe niebo nad Sojczynkiem. Wszytko to w zasadzie wprasza się do wnętrz, bo wielkie okna dają wrażenie, że natura jest tu miejscowa i w sumie nie wiadomo czy bardziej się śpi w lesie czy w upcyklingowanym kontenerze. I to jest bardzo przyjemna niewiadoma, szczególnie z pozycji leżącej w sypialni i pozycji półleżącej w fińskiej balii. W okolicy sporo do chodzenia, latem jest soczyście zielono i można spotkać łosia.

„Wspaniałe miejsce w cudownej okolicy. Domki urządzone ze smakiem, ładnie wkomponowane w otoczenie, przytulne i funkcjonalne. Ogromnym atutem jest fińska bania w której można się wygrzać nawet przy mrozie. Bardzo malownicza okolica z wieloma szlakami pieszymi / rowerowymi i piękną dziką przyrodą w zasięgu ręki. Dodatkowo bardzo pomocny i sympatyczny Gospodarz. Podsumowująć - najlepiej!”.

Zdaniem Slowhopa: Domki są idealne dla pary, albo generalnie - dwójki. Na dzień dobry macie wino i kosz z lokalnymi przysmakami, który na życzenie może być nawet wege. Jeśli uda wam się wyjść z łóżka to polecamy kąpiele we mgle, bose spacery po trawie i wizytę u biebrzańskiej wiedźmy.

Ten oto Domek na Drzewie z panoramicznym widokiem na powstał na Łubinowym Wzgórzu, tym od Nałęczowa, masażów stemplami z kaszą gryczaną, sianoterapii, błotnej kuchni i absolutnie fantastycznej gry terenowej autorstwa gospodarzy. Z dala od hasłasu, za to blisko lessowych wąwozów Nałęczowa, zdrowej kuchni i dobrodziejstw tamtejszego herbal Spa, stanął 4-osobowy domek wśród drzew z widokiem na wschodzące słońce. Telewizji nie ma, bo repertuar zmienia się wraz z porą dnia i raczej daje energię niż ją pobiera. Można leniwie drzemać na kanapie i podglądać podskubujące młode listki sarny-sąsiadki albo na tarasie przełączyć na kanał z liśćmi tańczącymi na wietrze, a wieczorem wdrapać się na antresolę na program wieczorny z panoramą gwiazd.

 

Zdaniem Slowhopa: Śniadania są serwowane w drewnianej skrzyni pod drzwi i zawierają lokalne frykasy: kankę mleka i zagrodowe przysmaki. Na większy głód i masaż od środka koniecznie wpadnijcie do niebiańskiej restauracji “Niebo i las”. No i w domku jest reset - więc nie ma wifi.

Dominika długo szukała swojego miejsca na Ziemi, szukała w Polsce i we Francji, w okolicach Babiej Góry i Jury Krakowsko-Częstochowskiej. Jednak życie zaprowadziło ją do Ropek, starej łemkowskiej wsi w Beskidzie Niskim. Tam, gdzie górskie źródła, potoki i widoki, a teraz również Manichatki mrugające do przybyszy turkusowymi okiennicami. Wszystkie trzy powstały z odzysku, starych, rozebranych chyży, drewna impregnowanego ropą, wiekowych kamieni, cegłówek i dachówek. Dwie są dla gości, trzecia to dom Dominiki i jej córki Manueli, od której imienia pochodzi nazwa osady. Obie mają wielkie okna na cztery strony świata, a Chatka Mani dodatkowo przeszkloną oranżerię z kominkiem i fotelohuśtawką, w której się można przyjemnie schronić przed zimnem (a wrażenie jakby się było w samym sercu natury - pozostaje). Każdy, kto był mówi, że miejsce piękne i trafia na szczególną listę gości powracających.

„Było cudownie! Miejsce iście bajkowe, przepiękne widoki na rozpościerające się krajobrazy nie tknięte przez człowieka. Idealne miejsce na odpoczynek, przemyślenia, wyciszenie się. Nie sposób nie wspomnieć o gospodyni tego miejsca. Osoba bardzo serdeczna, pomocna, taka która uwielbia ludzi. I uwielbia ich gościć. To po prostu widać. Zdecydowanie polecam to miejsce, na pewno wrócimy kiedy zrobi się zielono... ”.

Zdaniem Slowhopa: Jedźcie po spokój, przyjemne pustkowie, widoki na Beskid Niski i okiennice na cztery strony świata. Obok stoi Buddyjski Ośrodek Odosobnieniowy, a w odległości 10 km jest najbliższy wyciag narciarski w Smerekowcu. Tu bez wyżywienia, ale jest kuchnia na drewno i pyszności od sąsiadów z okolicy. Można przyjechać z psem. Sprawdźcie też najnowszą chatkę wkomponowaną w łąkę - Norkę.

Nie sypiam byle gdzie. Kompendium niespiesznego podróżnika.

 

Myślisz może o Slowhopie offline? Albo prezencie, którego nie kupisz w zwykłym sklepie? Nasz przewodnik po slowhopowych 160 miejscach, zamkniętych w 19 pomysłowych rozdziałach, ma przynieść radość i inspirację. Jest pięknie wydany na ekologicznym papierze i chyba jako jedyny w Polsce opowiada o świadomym podróżowaniu. Naszym zdaniem - daje radę:)

-----> Tędy po książkę

O Sywarnym pisaliśmy już przy okazji zestawienia z fenomenalnymi domkami na wyłączność na Podhalu. Szymon- zawodowy cyklista i prawdziwy twardziel postawił modernistyczną bacówkę u podnóża gór z panoramą Tatr w 4K za oknem. Wszystko to w Kościelisku, czyli w bezpiecznej odległości od oscypków i jarmarku na Krupówkach. Można poprosić o kosz śniadaniowy pod drzwi, a nawet szkolenie z technik rowerowych (Szymon ze złamaną ręka zdobył tytuł Mistrza Polski w pierwszych w kraju zawodach w Zjeździe Rowerowym). O widoki prosić nie trzeba, są bez limitu. W prezencie.

Zdaniem Slowhopa: Bacówka dla 6 osób, a najlepszy widok (w naszej opinii) jest z poziomu kanapy. Tu bez pieska.

Siedlisko Sobibór jest z nami prawie od początku, a patrząc na to urocze, okrągłe okno niezmiennie czujemy się jak w baśni i gwarantujemy, że to nie jest żadna scenografia. Zaczęło się od żywicznej chaty w otulinie Sobiborskiego Parku Krajobrazowego, a potem już poszło i wyszło całe siedlisko, czyli mikro osada na Polesiu Lubelskim, gdzie celebruje się naturę, wchłania ciszę i kosztuje prawdziwego jedzenia z ciepłym chlebem na czele. Możecie spać w starych zabudowaniach albo w domkach w koronach drzew. To najbardziej rozchwytywane studio koronkowe w stajence, z 200-letnim, drewnianym oknem w kształcie Gwiazdy Betlejemskiej i widokiem na łąkę, działa tylko w ciepłym sezonie. 

„To jest idealne miejsce dla wszytskich kochających naturę i odrobinę luksusu - pysznego jedzenia przywołujacego na myśl domowe obiady. Idea siedliska jest fantastyczna- posiłki przy wspólnych stołach otwierają i zapraszają do dykusji i poznania sąsiadów co w dzisiejszym świecie jest rzadkością! Ogromny wybór na śniadanie, świeżość i lokalność produktów bronią się same. Obiady dopasowane do każdego gościa. Teren ogromny i bardzo zadbany a nasz malutki synek biegał na bosaka od rana do nocy z radością eksplorując całą przestrzeń [...] ”.

Zdaniem Slowhopa: Ewa pracowała kiedyś w Teatrze i co roku na sobiborskim tarasie organizuje Kulturalne Uprawy Tarasowe, podczas których występują artyści polskich scen.

Lubimy ten projekt Eweliny i Artura, którzy na stoku góry Kiczera w Beskidzie Śląskim postanowili na przekór tradycyjnym turystycznym budowlom zbudować szuflady z funkcją spania. Dwa kaskadowe budynki z podwieszanymi sypialniami pomieszczą to dwie, to cztery osoby, a umówmy się, kto by nie chciał kimać w takich szufladkach z widokiem? Kolejki się ustawiają, nowo przybyli goście nerwowo przebierają nóżkami czekając na swoją kolej, a to żeby rozłożyć się w szufladzie, a to wygrzać kości w saunie albo balii, a dzieciaki już dmuchają pontony i bardzo chcą w ubraniach do basenu. Najpiekniej jest o poranku, kiedy świeża mgła otula drzewa, a sarny codziennie tak samo zdziwione kręcą głowami, bo nie mogą ogarnąć co to właściwie wyrosło na Kiczerze. Zimą nie mniej jest fajnie, bo stok jest dosłownie obok Szuflandii, a Szuflandia w zasadzie na stoku. I trzeba rezerwować na zapas, bo za jednym razem nie da się tego wszystkiego doświadczyć.

„Wspaniałe miejsce, jeśli jechać w polskie góry to w takie miejsce, przepiękny widok, ciepły basen, apartament super ładnie i funkcjonalnie urządzony, widoki z szuflad do spania boskie, komfortowy taras, na którym można się zrelaksować na słońcu, brak śniadań nie przeszkadza apartament ma w pełni wyposażoną kuchnię i bardzo niedaleko jest sklep, nawet książki do poczytania są :)))). Szczerze polecam również na pobyt z dziećmi, w Szuflandii poza basenem jest trampolina, placyk zabaw. To też świetne miejsce wypadowe na krótsze i dłuższe wycieczki w góry, na pewno tam wrócimy”.

Zdaniem Slowhopa: Dwu- i czteroosobowe apartamenty z podwieszanymi sypialniami. Tu bez zwierzątek.

Były góry to teraz robimy hop na Mazury. Dom z 5 sypialniami, idealny na zjazd rodzinny albo spotkanie paczki przyjaciół. Taki do spędzania czasu razem, a jak najdzie ochota - też osobno, bo dom jest duży, ogród jeszcze większy, a panoramy jeziora starczy dla każdego. Poza wybranym gronem raczej nie spotkacie tu osobników ludzkich - Justyna i Marek mówią, że ich jedynymi sąsiadami są mieszkające w zatoczce łabędzie i gniazdujący przy działce orlik biały. Jezioro można eksplorować za pomocą 2 SUPów i 2 kajaków, a do poznawania lasów wystarczą nogi albo rowery (2 na stanie, ale weźcie więcej!). Jeśli macie w swojej ekipie dzieci to ucieszy je (i zapewne Was) znajdujący się na podwórku małpi gaj z tipi i domkiem na drzewie.

„Bardzo polecam wybór tego miejsca na odpoczynek od miasta. Dom jest przepiękny a widoki z okna zapierają dech. Dom położony jest nad samym jeziorem, które pięknie prezentuje się z każdego pomieszczenia, dodatkowo sypialnia ma ogromne przeszklone okno, z którego widać obłędne jezioro i można podziwiać wspaniałe ptactwo i uroki natury (...)”

Zdaniem Slowhopa: Widok jest tu nieodłącznym towarzyszem gości i bardzo nam się to podoba. Wieczorne ognisko przy zachodzącym nad jeziorem słońcu to jest coś, do czego wzdychamy.

All inclusive wersja Beskidzka z dwoma domkami, superfajnym gospodarzem, Magurskim Parkiem Narodowym wokoło, wodospadami i zaporowym jeziorem Klimkówka. O Dosbajce i Darku pisaliśmy w naszej książce "Nie sypiam byle gdzie. Kompendium niespiesznego podróżnika" i tu się jeszcze raz powtórzymy, bo Darek zbiera ohy i ahy i w konkursie na najfajniejszego gospodarza byłby pewnie w czołówce. Ale do rzeczy, bo Dosbajka oprócz Darka zawiera też realną perspektywę kąpieli w podgrzewanym basenie bez konieczności bookowania leżaka, jacuzzi, saunę i ruską banię z zaporowym widokiem na Beskid Niski i przeszklony front domku, w który nikt bezczelnie nie zagląda bo tak to mądrze pomyślano. Do najbliższej stacji narciarskiej Magura Ski Park jest stąd 1,5 kilometra, a pyszne, lokalne jedzenie serwuje “Gospoda Magurska” położona od domków o rzut kamieniem.

„Miejsce godne polecenia. Ładne i przytulne domki, jacuzzi, bania i sauna z pięknym widokiem. Wszędzie blisko, a jednak na uboczu, więc można wypocząć i poczuć się swobodnie. Niedaleko sklep i gospoda z całkiem smacznym jedzeniem. Ale gospodarz to chyba największy plus tego miejsca - serdeczny, pomocny i uśmiechnięty. W dodatku produkuje domowe smakołyki warte grzechu. Dziękujemy za magiczny weekend!”.

Zdaniem Slowhopa: Każdy z domków pomieści 5 osób i ma własny aneks kuchenny. Wokoło cała masa łemkowskich chyż i cerkwi do zwiedzania a nieopodal w Wysowej sprzedają magiczną, butelkowaną wodę “Franciszek”, która ponoć łagodzi objawy kaca. Można z pieskiem.

Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy Dom nad Źródłami musieliśmy zbierać szczęki z podłogi i trzymać na wodzy dzikie pragnienie rozwalenia świnki skarbonki sprzed lat dwudziestu. Wspominaliśmy już o tym miejscu w zestawieniu o dobrych miejscówkach na Lubelszczyźnie i w tym o najbardziej designerskich noclegach. Wygnanowice to dom w środku lasu w pobliżu naturalnych źródeł (zimnych jak diabli o każdej porze roku), do których można podejść z domu, nawet w szlafroku, nawet boso, spacerkiem. Nie ma zasięgu, ale jest sauna (jakby te źródła jednak odmroziły wnętrzności), sala do jogi, wanna z widokiem, kanapa skierowana w stronę epickich kadrów z drzew, hamaczek i taras wyciskający łzy wzruszenia.

„Bez wątpienia Wygnanowice to niesamowite miejsce. Wystarczy przeczytać komentarze, aby wiedzieć, że to nie jest zwykły dom. Dla mnie najważniejszą częścią tego wyjazdu była rozmowa z Panią Anią i historia tego miejsca. Pani Ania i jej rodzina byli najbardziej inspirującą częścią naszego wyjazdu. Dom jest spójny i przepięknie urządzony. Cały wyjazd zastanawialiśmy się "Kim są właściciele? Co ich inspiruje? Jak znaleźli to miejsce?". Wszystkie odpowiedzi uzyskaliśmy się po dłuższej rozmowie z właścicielką. Wspaniali, inspirujący ludzie, którzy otworzyli nam oczy na spójny i piękny minimalizm. Od momentu wyjazdu z tego miejsca, coś się zmieniło w naszym życiu. Tatarska muzyka towarzyszy nam do dziś a maoryski masaż, którego można doświadczyć to out of body experience. Życzymy sukcesów na każdej płaszczyźnie!!”.

Zdaniem Slowhopa: Dom wynajmujecie na wyłączność, a to oznacza, że nie ma na miejscu gospodarzy, ale jest ograniczony warzywnik i podstawowe produkty. Można przyjechać z małym pieskiem.

Podwarszawska oaza spokoju z funkcją spania, czytania i sosnowej aromaterapii, dla uciekinierów z miast i korporacji. Jedna z pierwszych na Slowhopie sytuacji, że można zarezerwować hasztag z instagrama. Obieracie szybką trasę z Warszawy i w 45 minut jesteście w innym świecie - w otoczeniu pól, wydm i sosnowego lasu w Adelinie, w chatce pośrodku niczego. Bartek i Marta zainspirowani “Domem Baby Jagi” w Rzepiskach postanowili stworzyć własną wersję domku na odludziu. Efekt jest taki, że wszyscy mole książkowi mają w Adelinie swój raj i prywatną bilblioteczkę z 1,5 tysiąca tytułów, sosnowo-świerkową aromaterapię, epicki widok przez 5-metrowe okna na las i pole oraz całkiem realną szansę na zdobycie tytułu mistrza zen. Okiennice są, a jakże, ale kto by tam myślał odgradzać się od przyrody w takich okolicznościach. Zasięg raz jest raz go nie ma, więc jak weekendowe nadgodziny to raczej nie tutaj, z reszta na miejscu jest żółte pudełko na smartfona, więc rekomendujemy odłożyć i pamiętać żeby go na powrót stamtąd zabrać.

„Domek jest piękny i przytulny, bardzo miło spędziłam czas :) Dodatkową niespodzianką był mały, piękny rudzielec kotek, który przychodzi się łasić i podjadać - warto dla niego wziąć coś niewege :) Kawa z książką na tarasie, poranne czytanie, czytanie w łóżku, czytanie na kanapie, książki w kuchni, książki w sypialni - dobrze, że mole książkowe nie wyczytują literek :) ”.

Zdaniem Slowhopa: Domek ma w podstawie 25m2, został zbudowany ze świerkowego i sosnowego drewna. Śpicie na antresoli (też z widokiem), a taras przed domkiem aż się prosi o poranną jogę. Można z małym pieskiem. Wokół raczej pustki, domek stoi w młodym lasku, niedaleko drogi dojazdowej.

To jest ten przypadek, że nazwa mówi wszystko. Godzinę jazdy od Krakowa, w małych Witanowicach, znajduje się dom idealny na wyjazd z paczką przyjaciół albo w gronie rodziny (nawet z wieloma latoroślami). Są tu 4 sypialnie, które pomieszczą 12 osób, mnóstwo przestrzeni do wspólnego (i nie tylko) spędzania czasu oraz cały zestaw rozrywek dla małych i dużych, również na niepogodę. Do wyboru macie ping ponga, bilard, piłkarzyki, gry planszowe, puzzle, książki, a dla najmłodszych jest też kącik do zabawy. O ogrodzie nawet nie zaczynamy. W ciepłe dni życie toczy się na tarasie, gdzie macie dla siebie jacuzzi, miejsce do długich spotkań przy kawie czy kieliszku wina oraz oczywiście widok na dolinę Skawy, szczyty Beskidu Małego i Śląskiego, a nawet Babią Górę. Podobno zachody słońca są takie, że klękajcie narody.

„Rewelacyjne miejsce na wypoczynek na tydzień. Mnóstwo atrakcji w samym domu, co pozwoliło naszej grupie miło spędzić razem czas - piłkarzyki, pingpong, bilard, zewnętrzne jacuzzi z widokiem na Wadowice (piękne zachody słońca!), sauna, bardzo dobrej jakości rzutnik do oglądania filmów na wygodnych kanapach. Do tego przemiła Pani Ewelina, która dopilnowała aby nasz pobyt był bezproblemowy i służyła pomocą w każdym momencie. Zdecydowanie polecamy i chcielibyśmy jeszcze kiedyś tu zawitać :)”.

Zdaniem Slowhopa: Na spotkanie rodzinne i zjazdy przyjaciół nie możemy sobie wyobrazić lepszego rozwiązania: dziatwa ma co robić, a dorośli mogą w spokoju oddać się kontemplowaniu niekończącego się krajobrazu i rozmowom do rana.

Musimy przyznać, że kolana nam miękną na widok dużych przeszkleń. Oczywiście nie biurowych, nie żartujcie. Chodzi nam o możliwość podziwiania zewnętrza tuż po przebudzeniu i chwilę przed zaśnięciem, podczas kąpieli i w czasie siorbania kawy. To jest coś, co robi nam na głowę tak dobrze, jak dobrze robi porządny masaż na zbolałe plecy. Jeśli też tak macie to Karkonosze. Tuż nad ziemią to jest miejscówka dla Was (bo dla nas na pewno). Tu się od widoków nie odgonicie, a jednocześnie możecie być pewni, że nikt (nie licząc sikorek) Wam w okna zaglądać nie będzie. We wnętrzach panuje natomiast bardzo zgrabny, skandynawski minimalizm, a w takiej przejrzystej, wolnej od bibelotów przestrzeni świetnie odpoczywa się od przebodźcowania. Łącznie zmieści się tutaj 12 osób (3 sypialnie 2-osobowe i jedna dla 6 osób).

Zdaniem Slowhopa: W Karkonoszach jest co robić o każdej porze roku, a jeśli wolicie po prostu spędzić czas ze sobą to będą Wam towarzyszyć widoki na Śnieżkę, Karkonosze, nocne niebo i zielone lasy otulające pobliskie wzgórza. Latem polecamy podjadać z sadu, a zimą zjechać na sankach z górki tuż obok domu.

Co powiecie na dom na wyłączność, ale z pełnym wyżywieniem? I żeby było lepiej podkreślmy, że posiłki Mariusza i Kasi wysoko stawiają poprzeczkę. Jest wege, ekologicznie i lokalnie, a latem można tu uświadczyć świeżutkiego pomidora prosto z ogrodu. Śniadania polecamy celebrować na widocznym tu tarasie, z widokiem na Beskid Wyspowy, a potem konieczna jest powolna kawka z świergotem ptasich sąsiadów w tle. Dookoła szlaków jest pod dostatkiem, ale tutaj to wiecie, powolutku. Bez spiny. Gospodarze uprawiają slow life w najczystszej formie, a wiemy, że ta atmosfera udziela się gościom. I po to trzeba tu przyjechać (oprócz widoków).

„ “Właściciele to wrażliwi i przemili ludzie, z którymi aż chce się przebywać. Tworzą wspólnie to miejsce tak wyjątkowym, że aż ciężko znaleźć odpowiednie słowa - począwszy od samodzielne urządzonej przestrzeni, przez widoki rozciągające się wzdłuż doliny, aż po coś wyczuwalnego jedynie gdy człowiek zamknie oczy i wsłucha się w ciszę - czysty zachwyt! Ostatniego dnia na pożegnanie pod samo okno przyszły pożegnać się nawet sarenki”.

Zdaniem Slowhopa: Kąpiel w tej wannie pod gołym niebem od dawna jest na naszej liście “must do”. Nie przegapcie tej okazji.

Tru story prosto z Huby - taksówkarz, który podwiózł nas pod drzwi Chatty wyjął telefon i zaczął cykać zdjęcia. Czy to Wam wystarczy za rekomendację? W razie czego mamy więcej. Najczęściej wypowiadane zdanie w Hubie to “o w mordę jak pięknie”. Ale są też tacy, którzy tylko wzdychają i po raz setny wyciągają telefon, by złapać chociaż ułamek tego zachwytu. A widać, drodzy Państwo, wiele. Nie trzeba wkładać zapasowych oczu, żeby dostrzec Jezioro Czorsztyńskie, koniuszki Tatr i Pienin. Sokole oko wypatrzy nawet Zamek w Czorsztynie (nasze wypatrzyło). Budziki zostawcie w domu. Wasze wewnętrzne pragnienie zobaczenia wschodzącego słońca i wyrwie Was ze snu skoro świt. Potem są już tylko ochy, achy, przecieranie oczu, spojrzenia przez każde okno i okienko. I tak wkoło Macieju. Czy to się nudzi? Nigdy w życiu. Pomyślicie, że lepiej być nie może? To wyobraźcie sobie zachód słońca oglądany z poziomu sauny. A potem hop siup i już siedzicie w cieplutkiej, parującej balii. Wywali Wam słupek szczęśliwości na wewnętrznym termometrze (nam wywaliło).

„Tego się nie da ująć słowami, to po prostu trzeba przeżyć samemu... Wszystko się tutaj zgadza, okolica, domek oraz jego wyposażenie, natura, WIDOK!!! pobliskie miejscowości, las za plecami. W parę dni można naładować baterie i już w drodze powrotnej tęskni się za tym miejscem. Właściciele bardzo sympatyczni i pomocni, odpowiadają na wszelkie nawet najgłupsze pytania :) Ogólnie póki co najlepsze doświadczenie ze Slowhopem jakie miałem i pewnie nie będzie łatwo tego pobić. 11/10”.

Zdaniem Slowhopa: Ważne info dla niezmotoryzowanych: do sklepu trzeba pomaszerować z górki (łatwo), a z powrotem pod górkę (ciężko). Zróbcie zakupy po drodze albo przygotujcie się na mini wspinaczkę.